Kobiece porno za rządowe pieniądze

Przez filozof grecki , 18/09/2009 [14:23]

Polska rękami ekipy Tuska została rozegrana i spisana na straty, czego dowodem są wczorajsze reakcje polskiego rządu na bardzo niekorzystny dla Polski rozwój wydarzeń. Jeśli nie obudzimy się szybko, to skończymy jako niemiecka półkolonia w nowym wspaniałym świecie, który z niewiarygodną sprawnością kreowany jest na gnijącym dekadenckim zachodzie. Osoby o wyszukanym smaku mogą dalej nie czytać.

Przytaczam za wczorajszą Rzeczpospolitą:

Niegdyś feministki wybijały kamieniami szyby w sex-shopach. Teraz same wzięły się do produkcji filmów porno. Mia Engberg, szwedzka „reżyserka”, za pieniądze szwedzkiego Instytutu Filmowego wyprodukowała cykl pt. „Dirty diaries”. – Jej projekt zbadania seksualności z kobiecej perspektywy uznano za śmiały i innowacyjny – mówi Charlotta Denward z instytutu. Dodaje, że ważnym argumentem był dorobek (!) reżyserki – Engberg wcześniej za pomocą telefonu komórkowego sfilmowała twarze kilku onanizujących się osób.

„Dirty diaries” to zbiór filmów: od miękkiej erotyki do twardej pornografii. – Tym filmem posuniemy sztukę o krok do przodu – mówi Denward. Nie zaleca jednak pokazywania filmów uczniom w gimnazjach. – Szkoła to obowiązek. Porno zaś powinno się oglądać z własnej woli – wyjaśnia.

Po wejściu na stronę „artystki” zobaczymy bez ostrzeżenia i bez cenzury zajawkę ostrego porno hetero- i homoseksualnego. Do tego takie zboczenia jak np. publiczny seks. W zkaładce The Films znajdziemy spis 12 filmików czy filmów z krótkimi niedorzecznymi pseudo-filozoficzno-feministycznymi opisami. Całość oczywiście można zamówić na DVD. Pytanie, jak coś takiego mogło wyjść z porno-światka i wejść do instytucji finansowanej z publicznych pieniędzy oraz lansować się pod przykrywką sztuki??? To jest moim zdaniem nie tyle feminizm, co dekadencka próba wejścia z pornografią i zboczeniami do przestrzeni publicznej. Feminizm jest oczywiście wygodną etkietką, dzięki której można przeciwników sterroryzować polityczną poprawnością.

filozof grecki

Dopiszę sam sobie jeszcze taką refleksję. Nie jestem bynajmniej mnichem czy jakimś pustelnikiem. Ani też domorosłym inkwizytorem. Nie obchodzi mnie, w czym rozmaici ludzie znajdują przyjemność. Chodzi natomiast o to, że wchodzenie z takimi treściami w przestrzeń publiczną i sponsorowanie nawet lekkich dewiacji przez państwo to już krok za daleko w bardzo złym kierunku. Dekadencja ma niezaprzeczalny urok i wciąga szerokie kręgi społeczeństwa w wir zabawy. Jednakże, jeśli zbyt duża część społeczeństwa straci z oczu te treści, które przesądzają o udanym życiu jednostek i społeczeństw, to nasza cywilizacja długo nie pociągnie. A te podstawowe treści to uczciwa praca, kochająca się rodzina z mężczyzną kobietą i dziećmi, poczucie wspólnoty lokalnej i narodowej. Państwo jest moim zdaniem instytucją powołaną do ochrony tych wartości. Tak to widzę. W tej chwili w cywilizacji zachodniej występuje jakiś rodzaj arogancji związanej z bez wątpienia przodującą nauką i techniką. Ale mamy też słabe punkty i zwolennicy innego stylu życia (Arabowie, Azjaci) nie omieszkają skorzystać z pierwszej okazji, jaka się nadarzy, by je wykorzystać. Nie jestem historykiem, ale jestem przekonany, że Rzymianie do samego końca przed swoim upadkiem, nie wierzyli, że ich cywilizacja legnie w gruzach pod naporem prymitywnych barbarzyńców...
Domyślny avatar

Rzym upadł między innymi dlatego, że pogrążył się w zepsuciu. W III w. liczba jego mieszkańców spadła o 20 milionów. A pornosy produkowane za państwowe pieniądze to już szczyt wszystkiego. Dodam, że polski podatnik też się dołożył do takiej produkcji - Antychrysta von Triera. pozdrawiam
Rzepka

jeśli taki pornograficzny horror, który rozpowszechniono u nas w tzw. wersji protestanckiej współfinansowany jest przez polski Instytut Sztuki Filmowej, to chyba prosta droga do tego żeby i u nas państwo finansowało klasyczne pornole. Zgroza, po prostu, zgroza.
Domyślny avatar

państwo obecnie dokłada się do tzw. sztuki. W końcu mamy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Nasze pieniądze idą potem na zwykłą produkcję pornografii typu ukrzyżowane genitalia a la Nieznalska*, ekskrementy we flakonach, jakieś spektakle teatralne, w których klną jak szewc i biegają nago. To już jest produkcja pornografii, na którą wszyscy płacimy. A tzw. "artyści" mają dobrze jak pączki w maśle. pozdrawiam *właśnie zdziwiło mnie, że Nieznalskiej nie postawiono zarzutu publicznej ekspozycji pornografii. Dodam, że z tego powodu nie zgodzono się na antyaborcyjną ekspozycję.
Rzepka

Wydaje mi się, że jeśli chodzi o pornografię, to nasze prawo jest takie, że w sumie to nie wiadomo, co nią jest, a co nie. I co ekspert, to inna definicja i interpretacja. A jacy eksperci są od tej pornografii, to już raczej wiadomo. Stąd jest tak, jak piszesz. Bodaj dwa lata temu był projekt zmiany ustawy, ale jak sobie średnio przypominam - przepadł od razu. Pozdrawiam
Domyślny avatar

takim ekspertem jest "prof". Filar - obrońca zboczeńców z ramienia piekłoszczki Unii Demo-Wolności. Projekt Piłki przewidywał całkowity zakaz pornografii. W sumie nie byłoby w tym nic złego. Przecież legalna pornografia to wyższe statystyki przestępczości na tle seksualnym - nie tylko gwałtów, ale także prostytucji czy stręczycielstwa. Swoją drogą problem tych "artystów" rozwiązałaby też likwidacja Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, prywatyzacja teatrów, muzeów, oper, galerii. Skala pornografii przedstawianej nam jako sztuka zostałaby mocno ograniczona. pozdrawiam
Rzepka

"Skala pornografii przedstawianej nam jako sztuka zostałaby mocno ograniczona." Przypomniał mi się taki świetny tekst Galby: http://galba.blox.pl/2006/04/… Pozostawiam to (zamieszczone tam cytaty) bez komentarza, choć już po północy ;) Pozdrawiam
tatarstan1

Ja nie mam nic przeciwko porno. Niektórym pacjentom seksuolodzy wręcz zalecają filmy pornograficzne jako element terapii. Zresztą - jest popyt, jest podaż. Kumple pamiętający stacjonujące w Polsce oddziały radzieckie ze śmiechem opowiadają, jak ruscy sołdaci płacili Polakom ropą za pokaz filmów na wideo, a raz grupa ruskich usiłowała wcisnąć facetowi gazik w zamian za pokaz. Coś więc na rzeczy jest. Jednak podnoszenie porno do "sztuki" to zupełnie inna bajka. Dla niektórych subtelne zdjęcia erotyczne to pornografia. Ale produkcja za państwowe pieniądze? Szwecja ma chyba poważny problem. Ot, choćby kłopot ostatnio opisywany przez prasę: aborcja jest dostępna na życzenie, co powoduje masowe zgłaszanie się muzułmanek, które chcą aborcji ze względu na płeć dziecka (dziewczynki są niepożądane ze względów kulturowych). I co z tym ma zrobić tolerancyjny rząd, skoro aborcja jest legalna, nikogo nie wolno dyskryminować? W Polsce zaś brakuje porządnej definicji porno. W Japonii np. można pokazać wszystko - dosłownie WSZYSTKO - pod warunkiem, że intymne organy są zasłonięte. Dopóki nie ma definicji, dopóty będzie wolna amerykanka.