Co łączy „Sieci” i wpolityce.pl z lewicową izraelską gazetą „Haarec”?

Przez molasy , 12/05/2013 [15:59]
Rzymski cesarz Wespazjan odkrył już w starożytności, że „pieniądze nie śmierdzą”, więc nie powinienem się dziwić, że niektórzy ludzie gotowi są nawet współpracować z diabłem, oddać mu swe dusze, w celu ich zarobienia. Ale ja jednak zdumiałem się bardzo, gdy najpierw zobaczyłem reklamę polskiego prawicowego tygodnika „Sieci” na stronie internetowej lewicowego dziennika izraelskiego „Haarec”, a następnie na portalu wpolityce.pl ofertę 3-miesięcznego bezpłatnego dostępu do anglojęzycznego internetowego wydania tej gazety. Cóż to za cuda? To przecież tak, jakby tygodnik Michała i Jacka Karnowskich reklamował się w „Gazecie Wyborczej”, zaś ten organ Adama Michnika – na portalu wpolityce.pl! Zadałem sobie pytanie, o co tu chodzi. Oczywiście wiem, że o pieniądze. Ale jaki jest mechanizm współpracy? Czy właściciele „Sieci” i wpolityce.pl są powiązani kapitałowo z wydawcą „Haareca” i po prostu wymieniają się reklamami? Czy też są to całkowicie odrębne byty gospodarcze, które nawiązały współpracę w celu poszerzenia kręgu swoich odbiorców? Ale dlaczego prawicowy, patriotyczny czytelnik polskiej gazety miałby czytać lewicowy (niektórzy piszą, że nawet ultra-lewicowy), antypolski dziennik izraelski? I na odwrót. Dlaczego żydowski lewak chciałby prenumerować promujący tradycyjne wartości polski tygodnik? I kolejne moje zdziwienia. Jak napisał we wrześniu ubiegłego roku Eli Barbour, prawicowy publicysta izraelski, „Haarec” blisko współpracuje z polską lewicową „Polityką” i jest na krawędzi bankructwa. (http://prawdalezynawierzchu.salon24.pl/450409,pad…). Dlaczego zatem pomagają temu lewackiemu organowi uratować się przed upadkiem bracia Karnowscy? Jest to tym bardziej dziwne, że jest to gazeta skrajnie antypolska, czego dowodzi ta informacja zamieszczona w Wikipedii: „W maju 2007 roku dziennik Haaretz opublikował komiks o holocauście w swojej wymowie szeroko uznany za antypolski, szowinistyczny i stereotypowy. Komiks opowiada o dwóch żydowskich dziewczynkach podróżujących w wagonie pełnym pijanych Polaków, którzy planują wydanie ich w ręce nazistów. Dziewczynki ratuje niemiecki oficer, który częstuje je cukierkami.” Współpraca między wydawcami „Sieci” i „Haareca” wygląda z pozoru jak łączenie ognia z wodą. Jej wytłumaczeniem jest jedynie fanatyczna proizraelskość i filosemityzm tygodnika oraz portalu braci Karnowskich. Wpolityce.pl jest chyba najlepszym polskojęzycznym źródłem informacji o tym, co się dzieje w Izraelu (najczęściej są one zaczerpnięte z „Haareca”). Zamieszcza też wiele tekstów, w których oskarża o antysemityzm lewaków europejskich oraz polskich. Wyróżnia się na tym polu szczególnie Łukasz Adamski, który broni Izraela jak niepodległości Polski. Oto próbka jego twórczości: http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-lukasza-ad…. Powiem szczerze, że z dużą przykrością skonstatowałem, iż oskarżający się nawzajem o antysemityzm dziennikarze wpolityce.pl i „Gazety Wyborczej” de facto walczą ze sobą o palmę pierwszeństwa w filosemityzmie, wzajemnie się uzupełniając. To jest gra tej samej melodii na dwóch fortepianach, chociaż na razie nie zestrojonych ze sobą. Portal braci Karnowskich zwalcza tych, którzy ośmielają się krytykować Żydów mieszkających w Izraelu za prześladowanie Palestyńczyków, natomiast organ Michnika nazywa antysemityzmem każdą krytykę Żydów żyjących w diasporze, a w szczególności oczywiście w Polsce. Spory między prawicowymi i lewicowymi środowiskami filosemickimi w Polsce dotyczące m.in. obchodów rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim opisane są na nowym portalu żydowskim: http://www.facejew.pl/. Polska filosemicka prawica przyznaje większe zasługi w walce z Niemcami syjonistycznemu Żydowskiemu Związkowi Wojskowemu (a jak wiadomo to syjoniści stworzyli Izrael), natomiast filosemicka lewica – lewicowej Żydowskiej Organizacji Bojowej (a jak również wiadomo współcześni polscy żydowscy lewacy spod znaku GW promują życie w diasporze i są ideowymi spadkobiercami tzw. żydokomuny, która izraelskie państwo zwalczała). Autor jednego z zamieszczonych na portalu facejew.pl tekstów, Przemysław Wiszniewski, konstatuje z przykrością, że „nie ma w Polsce środowiska, które byłoby jednocześnie życzliwe polskim i izraelskim Żydom” i radzi w związku z tym, żeby „nie wiązać nadziei ani z prawicą, ani z lewicą, tylko z rozsądkiem”. Może zatem ta współpraca prawicowego polskiego tygodnika i żydowskiego lewicowego dziennika jest przejawem tego rodzącego się, ponad dotychczasowymi podziałami, „rozsądku”? Jeśli tak jest, to powinienem nieco zmienić pierwsze zdanie mojej notki i napisać zamiast o „współpracy z diabłem niektórych ludzi” o „zmowie diabłów”. Jednak ja oczywiście tego nie robię, gdyż okrzyknięty byłbym natychmiast antysemitą i znalazłbym się w towarzystwie Rafała Ziemkiewicza, autora słynnego hasła „antysemici won z prawicy”, o którym mam bardzo krytyczne zdanie, co wyraziłem w tej notce – http://blogpress.pl/node/15801. Wolę zatem nazwać tę współpracę „porozumieniem filosemickich aniołów”. :) Zastanawiam się tylko, kiedy do tej „anielskiej” pary wydawców prasowych kochających Żydów (normalnie i inaczej) dołączy trzeci – Agora. Ostatnie zdanie proszę potraktować jako żart, bo na razie takiego niebezpieczeństwa nie ma. Sojusz wpolityce.pl oraz „Haareca” powstał bowiem przeciwko obozowi „Gazecie Wyborczej” w ramach tzw. wojny polsko-polskiej na terenie Izraela, która tym razem toczyła się przede wszystkim w Warszawie, a dotyczyła obchodów 70. rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim. Reklamy tygodnika „Sieci” pojawiły się na angielskojęzycznej stronie internetowej izraelskiego dziennika pod tekstem opisującym przebieg tych uroczystości. Jego autor napisał, że obchodom nadano zbyt duży rozmach i wytknął organizatorom wiele niedociągnięć i pomyłek. Dostało się polskim władzom, w tym ministrowi Radosławowi Sikorskiemu, który ośmieszył się rozdając zagranicznym dziennikarzom pył z Umschlagplatzu (proszę to skojarzyć ze sceną z „Misia”, gdy prezes Ochódzki wręcza swemu znajomemu w Londynie kamień rzekomo przywieziony z Polski). Dziennikarz „Haareca” najostrzej skrytykował to, że stworzono specjalne logo, żółtego żonkila, jako symbol obchodów. Zostało ono zaprojektowane dla uczczenia pamięci Marka Edelmana, jednego z dowódców ŻOB, który takimi kwiatami czcił pamięć swoich towarzyszy broni, poległych w walce z Niemcami. Polska filosemicka prawica sprzeciwiała się temu symbolowi, bo w ten sposób przypominano jedynie o lewicowych powstańcach żydowskich, a pomijano tych z syjonistycznego ŻZW. Dlatego optowała ona za biało-niebieskimi opaskami, które nawiązywały do barw na fladze państwa żydowskiego. Dziennikarz „Haareca”, obywatel Izraela, stanął po ich stronie i w ten sposób zawiązał się ten dziwaczny sojusz polskich prawicowych publicystów z lewackimi dziennikarzami izraelskimi przeciwko polskim i żydowskim pismakom z obozu „Gazety Wyborczej”. Niepokoi mnie to, że proizraelskość jest dla redaktorów wpolityce.pl ważniejsza niż antylewicowość. A dowodem tego jest właśnie wymiana reklam z dziennikiem „Haarec”, który promuje lewactwo w skrajnej postaci. Gdy chodzi o obronę Izraela, to właściciele wpolityce.pl oraz „Sieci” są gotowi współpracować nawet z lewackimi diabłami (tu znowu nawiązuję do pierwszego zdania mojej notki). Ciekawy jestem, na ile jest to sojusz taktyczny, zawiązany przeciwko środowisku „Gazety Wyborczej”, która często krytykuje Izrael (np. ostatnio nagłośniła ona to, że słynny fizyk Stephen Hawking dołączył do bojkotu tego państwa, co całkowicie przemilczał portal wpolityce.pl), a na ile pakt strategiczny, wynikający z przekonania, że istnienie żydowskiego państwa na Bliskim Wschodzie służy interesom Polski (pierwsze nie wyklucza oczywiście drugiego). Niezależnie od motywacji szefów portalu wpolityce.pl uważam, że robią źle. Ani walka z GW poprzez zawiązywanie sojuszu z izraelskim lewactwem, który ma być czymś na kształt świadectwa moralności, że polska prawica nie jest antysemicka, ani bezwarunkowe i bezrefleksyjne popieranie Izraela, dopuszczającego się zbrodni w wojnie z Arabami, nie są w najmniejszym stopniu uzasadnione. Proizraelskość jest traktowana przez obóz „Gazety Wyborczej” jako … dowód antysemityzmu jego wyznawców, bo jest ponoć głoszona przez nich w celu pozbycia się z Polski wszystkich Żydów. Wyraził to na portalu facejew.pl Przemysław Wiszniewski: „… prawica popiera Izrael w nadziei, że Żydzi koniec końców się stąd wyniosą. Żydów w Polsce traktuje owa prawica jak intruzów, zaś Żydów w Izraelu - na swoim miejscu. Jakby mówili: "Tam wasze miejsce, jedźcie do Izraela!"”. Zatem bezwarunkowe popieranie Izraela przez prawicowych publicystów (nie tylko tych publikujących na portalu w polityce.pl i w tygodniku „Sieci”, ale także w tygodniku „DoRzeczy” oraz na portalu niezależna.pl i w dzienniku „Gazeta Polska Codziennie”) mija się z celem, bo nie oddala od nich zarzutu antysemityzmu (przekonał się o tym ostatnio Ziemkiewicz). Także bezrefleksyjne poparcie dla polityki izraelskiej wobec arabskich sąsiadów nie służy wcale Polsce. Nie ma żadnych geostrategicznych powodów, żeby robić z Izraela sojusznika naszego kraju, bo nie daje to nam żadnych korzyści politycznych. Nie ma dla Polski żadnego znaczenia, czy Izrael istnieje, czy nie. A nawet gdyby istnienie tego państwa było dla nas korzystne, to nie mamy na to żadnego realnego wpływu. Nie ma dla Polski znaczenia, jakie Izrael ma granice. Bezkrytyczne popieranie jego antyarabskiej i antyirańskiej polityki szkodzi naszym stosunkom z krajami muzułmańskimi. Pamiętajmy w tym kontekście o zagrożeniach ze strony islamskiego i lewackiego terroryzmu, na odwet którego za popieranie Izraela się narażamy. Chwalenie się tym, że jesteśmy najwierniejszym sojusznikiem państwa żydowskiego, nie pomaga w najmniejszym stopniu w zwalczaniu stereotypu Polaka-antysemity, który jest rozpowszechniony w krajach zachodnich. Nagłaśnianie tego wręcz szkodzi Polsce, bo sterowana przez antyizraelska lewicę europejska opinia publiczna jeszcze bardziej utwierdza się w niechęci do Polaków. Najlepiej zatem siedzieć cicho i zachowywać w konflikcie arabsko-izraelskim całkowitą neutralność. Ostentacyjne popieranie którejkolwiek ze stron tego konfliktu może nam jedynie zaszkodzić. Zatem redaktorzy wpolityce.pl oraz „Sieci” nie idźcie tą drogą, bo prowadzi ona donikąd. Lubię zaglądać na wasz portal i chciałbym to nadal robić w przekonaniu, że kierują nim ludzie, którzy mają na względzie przede wszystkim polski interes.
Domyślny avatar

Gdzie widzisz tę reklamę Haarec na portalu wpolityce.pl? Przecież oni wszystkie placementy reklamowe mają google. Redakcja nie ma wpływu na to co system wrzuci.
Domyślny avatar

Reklamę widziałem wczoraj. Jeśli jej nie było, to nie ma nic prostszego, niż to, żeby ktoś z portalu wpolityce.pl oficjalnie zaprzeczył temu co zobaczyłem, choćby w formie komentarza pod tą notką (bo chyba Pani tego portalu nie reprezentuje?). A poza tym pozostaje kwestia reklamy "Sieci" na stronie internetowej "Haareca". Jeśli dobrze zrozumiałem Pani komentarz, to twierdzi Pani, że właściciel strony internetowej nie musi wyrażać zgody na treść zamieszczanych na niej reklam. Jeśli tak jest w rzeczywistości, to o tym nie wiedziałem. Wydaje mi się to jednak bardzo dziwne i mało prawdopodobne. Andrzej Molasy
Domyślny avatar

Skoro jest Pani znawczynią zagadnień prawnych, dotyczących reklamy internetowej, to mam pytanie, czy reklamodawca ma wpływ na to, gdzie jego reklama zostanie zamieszczona? Andrzej Molasy
Domyślny avatar

Właściciel strony internetowej nie musi wyrażać zgody na treść zamiszczanych reklam. Wydaje mi się, że w przypadku reklam google nie ma nawet takiej możliwości. Haarec też na swojej stronie internetowej ma placementy podpięte do google. Dlatego na angielsko języcznej stronie pojawiają się polskie reklamy. A to jaka reklama wyświetla się u konkretnego użytkownika zależy od tego co wpisywał on w wyszukiwarce. U mnie np. najczęściej pojawiają się reklamy księgarń; w tym samym czasie u Pana, w tym samym miejscu pojawi się inna reklama. Z tego co wiem reklamodawca może wybrać rodzaje portali, na których chciałby, aby pojawiła się jego reklama, np. polityczne, społeczne czy o modzie... Znawczynią zagadnień prawnych nie jestem; wyjaśniłam jedynie podstawy funkcjonowania takich reklam. Być może ktoś opisze to bardziej dokładnie.
Domyślny avatar

molasy

12 years 5 months temu

Skoro każdemu użytkownikowi internetu pokazują się inne reklamy, to dlaczego Pani pytała, "gdzie widzę tę reklamę [czyli "Haareca"] na portalu wpolityce.pl"? Przecież ja MUSIAŁEM widzieć, co innego niż Pani? To bardzo ciekawe, co Pani napisała, bo w takim razie mogę się spodziewać, że któregoś dnia, wchodząc na portal wpolityce.pl, mogę zobaczyć reklamę portalu gazeta.pl, na który też często zaglądam (o ile oczywiście ma on również umowę z Google). Tego typu reklama wydaje mi się bez sensu, ale może się na tym nie znam. Tak z ciekawości, to chciałbym skonfrontować to, co Pani pisze z faktami, co byłoby możliwe, gdyby zechciała Pani wejść na stronę "Haarec" z tekstem o obchodach Powstania w Getcie Warszawskim http://www.haaretz.com/jewish…, a następnie poinformować mnie, jakie reklamy Pani zobaczyła.
Domyślny avatar

molasy

12 years 5 months temu

Jeśli nawet ma Pani całkowitą rację, to niczego z tego co napisałem nie odwołuję, bo właściciele wpolityce.pl oraz "Sieci" sami są sobie winni, że ich reklamę odebrałem jak antyreklamę. Jest dla mnie niewyobrażalne, żeby prawicowa gazeta reklamowala się na portalu lewicowym i na odwrót. To musi być celowe, albo świadczy o całkowitym braku profesjonalizmu działu reklamy wydawcy "Sieci". Jeśli zachodzi ten drugi przypadek, to szefowie tego tygodnika powinni mi podziękować, że tę amatorszczyznę pokazałem. I oczywiście podtrzymuję wszystko, co napisałem o fanatycznej proizraelskości oraz głupim filosemityzmie (filosemityzm jest takim samym objawem głupoty jak antysemityzm) prawicowych publicystów. I tak bym o tym napisał, a te reklamy były jedynie dobrym ku temu pretekstem.
Domyślny avatar

Podtrzymuję swoje zdanie wyrażone w ostatnim komentarzu. Tak jak opisała Pani Agnieszka, to można reklamować samochody, jabłka, książki czy kredyty bankowe, a nie gazety. To jest specyficzny towar. W przypadku reklamowania bananów poglądy polityczne człowieka atakowanego reklamą nie mają znaczenia, w przypadku reklamowania dziennika lub tygodnika - tak. Dlatego nie wierzę, że zamieszczenie reklamy "Sieci" pod tekstem o obchodach Powstania w Getcie Warszawskim to był czysty losowy przypadek. To musiało być celowe. A skąd się wzięła reklama "Haareca" na portalu wpolityce.pl? To też losowy przypadek? Jeśli tak jest, to wydaje mi się, że reklama internetowa Google'a przynosi więcej szkody niż pożytku. Oczywiście może ja jestem niereprezentatywny dla czytelników portalu wpolityce.pl, którzy są w większości filosemiccy i nie tylko nie przeszkadza im, że reklama "Sieci" pokazuje się na lewackim portalu z Izraela, ale są z tego bardzo zadowoleni. Może tysiące lewicowych filosemitów, zwabionych reklamami, zacznie teraz kupować tygodnik braci Karnowskich, który oczywiście będzie starał sie ich zatrzymać, publikując takie teksty, jakich oni będą oczekiwać. Będę się temu przyglądać. Wiedza to podstawa do podejmowania racjonalnych działań. Na stronie internetowej "Haareca" z tekstem o obchodach rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim jest jeszcze jedna reklama, która mnie bardzo dziwi. To zachęta do inwestowania w Polsce Wschodniej. Ona już przypadkowa z pewnością nie jest, bo wisi na niej niezmiennie od 20 kwietnia do dzisiaj. Sądzę, że pokazuje się wszystkim czytelnikom (proszę sprawdzić). To jest przykład wyrzucania pieniędzy w błoto, bo jaki Żyd zainwestuje na ziemiach, gdzie znajdowały się obozy zagłady ich rodaków oraz przypadki mordów takich jak w Jedwabnem. Czy ci, którzy podejmowali decyzję o takim sposobie reklamowania Polski Wschodniej liczą na to, że niedaleko Majdanka powstanie fabryka mydła, którą sfinasują Żydzi? A w Kielcach zbudują oni fabrykę noży? Ta bezsensowna reklama to dowód na dofinansowywanie "Haareca" ze środków Unii Europejskiej i polskiego budżetu. Pozdrawiam
Bernard

Osobiście nie sprawdzałem, ale pamiętam "aferę" z Kazikiem, który pokłócił się z najwierniejszym fanem, który przez lata prowadził stronę poświęconą jego twórczości. Ten fan umieścił reklamy googla (chodziło o to, żeby nie dokładał do serwera). A Kazika wkurzyło, że pojawiają się jakieś dziwne reklamy, nad którymi ów fan nie panował. Reklamy googla tak zdaje się mają, ale oczywiście mogę się mylić. Więc mechanizm dość niebezpieczny dla portali... Gdy kiedyś wszedłem na kilka stron ze sprzętem elektronicznym potem pojawiały mi się reklamy konkretnego modelu na innych stronach. Inwigilacja... pozdrawiam
Domyślny avatar

Pan opisuje chyba inną sytuację. Można w ten sposób tłumaczyć znalezienie się reklamy "Haareca" na portalu wpolityce.pl. Ale wcześniej pojawiła się reklama "Sieci" na stronie internetowej "Haareca". Jeśli była niechciana przez wydawcę tego tygodnika, to znaczy, że któryś z jego pracowników popełnił błąd, podejmując decyzję o zgodzie na promocję tego tytułu metodą chybił - trafił. Naprawdę jest dla mnie niewyobrażalne, żeby właściciel gazety zrzekał się dobrowolnie wpływu na to, gdzie będzie ona reklamowana. Z pewnością Google zamieścił reklamę "Sieci" na stronie "Haareca" dlatego, że reklamodawca co najmniej mu tego nie zabronił (ja przypuszczam, że sobie tego życzył). To samo odnosi się też w drugą stronę, bo trudno mi uwierzyć, że "Haarec" nie poinformował Google'a, gdzie się chce reklamować. Ponadto chciałbym zwrócić uwagę, że "Sieci" oraz wpolityce.pl to odrębne podmioty gospodarcze. Logiczne by było, gdyby Google uraczył mnie reklamą "Haareca", gdy wszedłbym na stronę internetową "Sieci" (skojarzyłby IP mojego komputera z reklamą "Sieci", którą obejrzałem na stronie "Haareca"). Tymczasem Google pokazał mi reklamę "Haareca" po wejściu na portal wpolityce.pl. Czy to mógł być przypadek? W jedną zafundowaną mi przypadkową reklamę gotów byłbym jeszcze uwierzyć, ale w dwie to już nie za bardzo. Wygląda na to, że Google wiedział, iż właściciel portalu wpolityce.pl jest jednocześnie właścicielem "Sieci" i była to celowa wymiana reklam między reklamodawcami. Pozdrawiam
Bernard

Na reklamie wPolityce wystarczy kliknąć w odpowiednie miejsce (strzałeczka) by przenieść się na stronę AdSense która tłumaczy zasady działania reklam: http://support.google.com/ads… a tam można przeczytać m.in. "Możesz natknąć się na takie reklamy w witrynach internetowych, materiałach wideo lub aplikacjach w sieci reklamowej Google. Treść reklam może zależeć nie tylko od zainteresowań, ale i od typów odwiedzanych przez Ciebie witryn, treści, którym dajesz +1, itp." Czyli, b. ważnym elementem jest algorytm googla, który na podstawie odwiedzanych przez Pana stron wybrał takie reklamy, które mogą Pana zainteresować, czy mnie. Dla mnie był to konkretny model urządzenia elektronicznego (w sferze marzeń), dla Pana dziennik Haarec ;) PS Proszę zrobić eksperyment wybrać jakiś model np. aparatu cyfrowego i w kilku wyszukiwarkach i stronach handlowych (ceneo, amazon, allegro, a przede wszystkim same gogle) przez jakiś czas wywoływać. A potem pooglądać różne strony internetowe z reklamami google. Ja tak miałem przypadkowo z konkretnym urządzeniem i z lampami błyskowymi. Kolega zrobił dokładnie taki eksperyment. pozdrawiam
Pies Baskervillów

Abstrahując od tematu,koszmarem zaczyna być wiodąca rola reklam,na ktore nie mamy mieć prawa wpływu. I tu zasadnicze pytanie:DLACZEGO?? Czekam na czasy,kiedy napiszę list do znajomego,zaniosę na pocztę,a tam urzędnik otworzy list i dopisze:używaj pasty sensodyna,a nie wezmą cie za skórwysyna. Nastepnie zaklei list,i wyśle,uffff..
Pies Baskervillów

Ale może być tak (teoretycznie),że wchodzi gościu do Tesco,a tam system melduje:Złodzieji z PO nie wpuszczamy,wyjście polecamy przez tylne drzwi:))
tumry

tumry

12 years 5 months temu

ostrożność i nie reagowanie spontaniczne na różne rzeczy, które będą przemykały tu i ówdzie. Na pewno służby neokomunistyczne nie śpią i będą podrzucały najróżniastsze farfocle, aby skłócić wewnętrznie środowisko patriotyczne. Słowem spodziewajmy się nasilenia prowokacji.
Domyślny avatar

Chyba nie przypuszcza Pan, że ktoś mi przesłał te reklamy, sądząc, że mnie to skłoni to skrytykowania "Sieci" oraz wpolityce.pl? To by znaczyło, że ktoś steruje moim mózgiem. To już bardziej prawdopodobne jest, że jestem agentem służb specjalnych i moim celem jest właśnie skłócanie środowisk patriotycznych. Jeśli ktoś chce mnie zlustrować, to nie mam nic przeciwko temu. Nazywam się Andrzej Molasy, czyli mój nick jest też moim nazwiskiem. Jestem absolwentem Instytutu Historii Uniwersytetu Warszawskiego (wykazy absolwentów są jawne, więc to łatwo sprawdzić). To wystarczy na początek.
tumry

nie przesadzać Panie Molasy. Namawiam tylko do ostrożności. Pozdrawiam
Domyślny avatar

Jak Pan zauważył z pewnością czytając moje teksty i moje komentarze w dyskusji pod nimi, jestem zwolennikiem całkowitej wolności słowa i sprzeciwiam się wszelkiej formie cenzury, a w szczególności tzw. poprawności politycznej. Otóż celem tej ostatniej jest zmuszenie ludzi do autocenzury. Niektóre tematy, słowa i poglądy mają zniknąć z debaty publicznej. Nie wolno np. krytykować homoseksualistów, Murzynów, Żydów, sprzeciwiać się parytetom płciowym itp. To jest lewacka poprawność polityczna. Ale istnieje też prawicowa odmiana poprawności politycznej. Tu również nie wolno poruszać pewnych tematów, podważać pewnych dominujących poglądów. Tej formie autocenzury też się sprzeciwiam. Nie uznaję istnienia prawicowych świętych krów tak samo jak lewicowych. Autocenzura na prawicy prowadzi zawsze ostatecznie do zaakceptowania poprawności politycznej w wersji lewackiej. Tak stało się już w Europie Zach., w której partie prawicowe wpisały feminizm , tzw. walkę z homofobią, tzw. walkę z klerykalizmem (polega ona na wyszydzaniu ludzi wierzących) czy tzw. walkę z rasizmem (polega na tym, że nie wolno napisać złego słowa o Murzynach, Arabach czy Żydach) do swych programów wyborczych. Zatem upodobnianie się portali i publicystów prawicowych do lewicowych to nie jest zagrożenie wydumane przeze mnie. Ono realnie istnieje. Trzeba o takim zagrożeniu pisać i przed nim przestrzegać. Nie ma sensu budowanie na siłę jedności na patriotycznej prawicy. Przecież nie jest możliwe, żebyśmy sie we wszystkim ze sobą zgadzali. Nie jest to wręcz potrzebne, bo prowadzi do umysłowego uwiądu. Rozumiem Pana ostrzeżenie i się z nim zgadzam. Takie prowokacje na pewno nastąpią, w szczególnosci wtedy, gdy rządzący obóz przestraszy się już na dobre, że utraci władzę. Ale one będą dotyczyć najważniejszych postaci obozu patriotycznego, polityków, pewnie też publicystów, a na pewno nie takich nic nie znaczących blogerów jak ja. Dlatego może tak złośliwie Panu odpowiedziałem. Jak Pan zapewne zauważył, w moich tekstach takich ciętych ripost jest sporo. Taki mam styl. I go się wyrzeknę, bo musiałbym się wyrzec również swoich poglądów na temat szkodliwości poprawności politycznej, które powyzej skrótowo wyłuszczyłem. Pozdrawiam Andrzej Molasy
Domyślny avatar

molasy

12 years 5 months temu

Ja już w zasadzie nie mam nic do dodania w kwestii tych reklam. Pan znowu pisze o tej sytuacji, gdy zobaczyłem reklamę "Haareca" na stronie "polityce.pl". Napisałem w poprzednim komentarzu adresowanym do Pana, że istotnie jest to logiczne wytłumaczenie (zaczyna się od słów" Tak można tłumaczyć itd.). Ale to co mi Pan napisał nie odnosi się w żadnym przypadku do NADAWANIA reklam przez właściciela "Sieci". Czy Pan wie, jaką umowę ma on z Google? W zasadzie niepotrzebnie wdałem się w tę dyskusję o polityce reklamowej "Sieci" i wpolityce.pl. Jest faktem, że właściciel "Sieci" reklamuje się na lewicowym portalu, bo jego reklamę tam widziałem. I nic mnie obchodzi, czy robi za pośrednictwem Gogle'a czy bezpośrednio. NIC A NIC!!!!! Reklamuje sie i już. A na portalu wpolityce.pl pojawiają się reklamy lewicowej gazety. I nic mnie nie obchodzi, w jaki sposób to się dzieje. NIC A NIC!!!!! Napisałem co zobaczyłem i tyle. A tłumaczenie, że nadawca reklamy nie wiedział, gdzie ona trafi, jedynie tego reklamodawcę KOMPROMITUJE!!!! Pozdrawiam
Domyślny avatar

licho

12 years 5 months temu

Pani Agnieszka i Pan Bernard maja racje. Ja mieszkam w USA, otwieram np. niezalena.pl i pokazuja mi sie na ich stronie amerykanskie reklamy. Malo, ze sie pokazuja to jeszcze wiedza, ze 3 dni wczesniej szukalam przez internet niebieskiej sukienki i podsylaja mi obrazki z takimi sukienkami. Ani przez moment nie pomyslalam, ze niezalezna potajemnie reklamuje amerykanskie sklepy.
Domyślny avatar

A co byłoby w tym złego, gdyby niezależna.pl reklamowała amerykańskie sklepy? Miałbym do tego portalu pretensje, gdyby reklamował lewackie amerykańskie portale i gazety! Jeśli ktoś widzi na stronie niezależna.pl reklamy jakichś sklepów, nieważne polskich czy amerykańskich, to dzieje się tak dlatego, że jej właściciel się na to godzi. Przecież chyba ten portal zastrzegł sobie w umowie z Google, że nie życzy sobie reklam serwisów pornograficznych czy nawet erotycznych? Bo jeśli nie, to użytkownik portali pornograficznych widziałby po wejściu na niezależną.pl ich reklamy. A może widzi? Jeśli tak, to znaczy, że ten portal nie jest wcale niezależny, bo jest zależny od Google. Jest jego narzędziem, czymś na kształt tablicy ogłoszeniowej. W takim razie pierwsze zdanie mojej notki jest tym bardziej uzasadnione. To, że na jakimś portalu internetowym są reklamy, to rzecz całkowicie normalna. Pytanie tylko jakie. Jeśli jego własciciel nad tym nie panuje, jeśli mu wszystko jedno, jeśli godzi sie na dyktat Google'a to bardzo to źle o nim świadczy. To pierwsza kwestia. Ale Pana/i komentarz nie odnosi sie w ogóle do drugiej kwestii - GDZIE REKLAMODAWCA CHCE UMIEŚCIĆ SWĄ REKLAMĘ? Czy jest mu wszystko jedno, tzn. na przykład portal niezależna.pl nie ma nic przeciwko temu, żeby jego reklamy pojawiały się na stronach pornograficznych? Wpolityce.pl nie miał nic przeciwko temu, żeby jego reklama znalazła się na lewackim portalu. I tu jest sedno sprawy. Tłumaczę to już po raz enty i jak widzę bez skutku. Ręce opadają.
tumry

tumry

12 years 5 months temu

Mój Boże, przecież ja nie lansuję niczego zdrożnego, a już cenzury, to w żadnym przypadku. Natomiast wiem, że neokomuniści będą używać najrozmaitszych forteli, aby nas czyli patriotów skłócić. Dlatego proponuję, jest pomysł, jest materiał, potrzebny namysł nad sytuacją i wtedy do boju. Pozdrawiam
Domyślny avatar

molasy

12 years 5 months temu

Moja notka jest przemyślana. Podtrzymuję wszystko to, co w niej napisałem. Po tej dyskusji dodałbym pewnie parę zdań, żeby jeszcze bardziej skrytykować właściciela wpolityce.pl oraz "Sieci", że oddał się w niewolę Google'owi, powierzając mu swój wizerunek za jakieś nędzne srebrniki. A ten komputerowy gigant ma swoje "zasługi" w popieraniu i propagowaniu poprawności politycznej oraz cenzury. Dziwią mnie argumenty wysunięte w tej dyskusji w obronie wpolityce.pl (do reklamy "Sieci" na lewackim portalu się one nie w ogóle nie odnosiły, więc przyjmuję, że mojej argumentacji nikt nie podważał). Można je podsumować tak: "portalowi wpolityce.pl nie można zarzucać, że widoczne są na jego stronie internetowej reklamy "Haareca", bo zamieszcza je Google". Czyli inaczej mówiąc: "nie można słupa ogłoszeniowego obwiniać za przyklejane czy wieszane na nim reklamy". To jest niepoważne. To jest niedźwiedzia przysługa wyrządzana portalowi wpolityce.pl przez jego obrońców. A pomysłów i materiałów na teksty to mam mnóstwo. Ot dzisiaj pojawiła się choćby informacja, że reklama z Olbrychskim zaszkodziła Biedronce. Nie chcę się chwalić, ale się tego spodziewałem, co napisałem 18 marca w jednym z komentarzy pod moją notką "Dlaczego poputczik PO Olbrychski "nieukiem pospolitym" lub kłamcą jest: "Ataki [Olbrychskiego] na partię popieraną przez 1/3 Polaków też nie powinny być przyjmowane z entuzjazmem przez reklamodawców, dla których pracuje. Przecież to musi spowodować obniżenie skuteczności przekazu (chyba, że spadek skuteczności przekazu reklamowego wśród zwolenników PiS jest kompensowany z nawiązką w grupie przeciwników tej partii; w takim przypadku tego typu ataki mogłyby być celowe)". Dzisiaj jednak nie mam czasu zająć się tym tematem, a co będzie jutro to nie wiem. Piszę jedynie wtedy, gdy mam taka wewnętrzną potrzebę, bo przecież nie robię tego dla dla pieniędzy. Zatem zbyt długie namyślanie sie nad tematem prowadzi do tego, że odechciewa mi się pisać albo temat się starzeje, przestaje interesować i mnie, i ewntualnych czytelników. Pozdrawiam
Domyślny avatar

Tomasz

12 years 5 months temu

Nie rezygnowac z namyslania sie nad tekstem,bo w przeciwnym razie moze "wyjsc" tekst bezmyslny.