"Odchodzimy" - analiza nowych faktów dotyczących katastrofy Tu-154M 101

Przez Czarek Czerwiński , 18/01/2011 [14:38]

MAK usiłuje wmówić światowej opinii publicznej, że piloci Tu-154M 101, który uległ katastrofie w Smoleńsku, zamierzali "lądować za wszelką cenę". Ani nie lądowali, ani nawet nie zamierzali, co wynika zarówno z zapisu rozmów w kokpicie, jak i z zapisów rejestratorów parametrów lotu.

 

Nowe "stenogramy"

W polskich uwagach do raportu MAK znajduje się informacja o nowych frazach odczytanych przez polskich specjalistów od fonoskopii. Ponad wszelką wątpliwość odczytano komunikat dowódcy 101-ki, że odchodzi on na drugi krąg.


odejscie

 

Z tego stwierdzenia (na str. 143 polskich uwag) nie wynika, kiedy dokładnie ta komenda została wypowiedziana. Płk. Mirosław Grochowski, wiceprzewodniczący komisji badającej katastrofę, powiedział, że pada ona na ok. sekundę przed identycznie brzmiącym komunikatem II pilota (który znamy z wcześniej opublikowanych stenogramów). O kolejną niecałą sekundę wcześniej pada jeszcze jedno zdanie, które udało się odczytać polskim specjalistom: "Nic nie widać". Nie udało się jej przypisać konkretnemu członkowi załogi.

Komunikaty te jednoznacznie wskazują na to, że piloci nie dość, że nie zamierzali lądować, to chcieli odejść na drugi krąg. Źródłem takiej decyzji jest brak widoczności pasa lotniska lub jego oświetlenia. Aż do rozbicia się samolotu piloci nie komunikują w żaden sposób, że ich ogląd sytuacji się zmienił.
 

Umiejscowienie komunikatów o odejściu na trajektorii lotu
Z transkrypcji rozmów w kokpicie wiemy, że komunikat drugiego pilota o odejściu nakłada się na komunikat nawigatora oznajmiającego wysokość 80 metrów, odczytaną z radiowysokościomierza.

10:40:50,0-10:40:51,3 Nawigator: 80

10:40:50,5-10:40:51,2 II pilot: Odchodzimy

Cofając się w czasie o ok. sekundę, gdy to samo wypowiada dowódca samolotu, można stwierdzić, że nakłada się ona z kolei najprawdopodobniej z komunikatem nawigatora o wysokości 90 metrów.

10:40:49,6-10:40:50,1 Nawigator: 90

Na pewno komunikat dowódcy o odejściu nie został wypowiedziany później niż nawigator odczytuje 90 metrów. Z transkrypcji widać też, że wcześniejszy komunikat nawigatora, odczytującego wysokość 100 metrów, pada zaledwie 0,2 sekundy przed "90".

10:40:48,7-10:40:49,4 Nawigator: 100

 

Cała sekwencja wygląda prawdopodobnie następująco:

10:40:48,7-10:40:49,4 Nawigator: 100 /Anonim: Nic nie widać/ 10:40:49,6-10:40:50,1 Nawigator: 90 /I pilot: Odchodzimy/ 10:40:50,0-10:40:51,3 Nawigator: 80 10:40:50,5-10:40:51,2 II pilot: Odchodzimy

 

Uwzględniając ukształtowanie terenu, można założyć, że dowódca zdecydował o odejściu na drugi krąg w momencie, gdy samolot znajdował się nad dnem jaru. Miał wtedy wysokość względem terenu ok. 100 metrów. Zbocze jaru przed lotniskiem ma wysokość ok. 57 metrów, ale pas jest kilka metrów niżej, więc samolot znajdował się wtedy w przybliżeniu 50-60 metrów nad poziomem pasa lotniska.


Zapisy z przyrządów

Na pierwszy rzut oka wygląda to na poważny błąd pilotów, którzy do wysokości decyzji powinni się kierować wskazaniami nie wyskościomierza radiowego, lecz barometrycznego. Wysokościomierz barometryczny powinien bowiem wskazywać faktyczną wysokość samolotu w stosunku do pasa lotniska. Ale jak już wiemy z zapisu przyrządów i samego raportu MAK, główny wysokościomierz barometryczny pokazywał wysokość o ok. 160 metrów większą(!). A zatem aktualne pozostają moje spostrzeżenia z poprzedniego wpisu o tym, że piloci dysponowali mylnymi danymi odnośnie faktycznej wysokości nad pasem, pochodzące z głównego wysokościomierza barometrycznego.

Zafałszowane odczyty były spowodowane przestawieniem ciśnienia odniesienia z ciśnienia lokalnego (jakie było na lotnisku i jakie było już wcześniej ustawione na tym wysokościomierzu) na tzw. ciśnienie standardowe (przelotowe). Raport stwierdza, że nie można wyrokować, czy wysokościomierz został przestawiony przez członków załogi, czy też sam uległ "zresetowaniu" w wyniku awarii w krytycznej fazie lotu. Awarię uznano za bardzo mało prawdopodobną, ale możliwą, wskutek uszkodzenia jednego z bloków tego elektronicznego urządzenia.

Jednak nawet jeśli piloci nie patrzyli w ogóle na wysokościomierz barometryczny, to przecież podjęli decyzję o odejściu. Tymczasem, z zapisu rejestratorów parametrycznych, opublikowanych przez MAK, widać, że mimo wypowiedzianej na głos decyzji obydwu pilotów o odejściu, samolot dalej obniżał lot! I to jest wielką zagadką tej katastrofy. Nikt nie przedstawił jak do tej pory spójnej teorii na to, dlaczego samolot dalej się zniżał.

Tu ważna uwaga - samolot nie zniżał się w takiej konfiguracji i w taki sposób, w jaki powinien podczas końcowej fazy podejścia do lądowania. Jego prędkość pionowa była ok. dwukrotnie większa niż być powinna (ok. 8 m/s zamiast 4-4,5 m/s), prędkość postępowa była także nieco zbyt duża (o ok. 20 km/h), autopilot był włączony - a w tej fazie lotu, gdyby założyć lądowanie, nie powinien. Piloci Tu-154M, którzy wypowiadali się w mediach (choć nie było ich wcale wielu), mówili, że gdy lotnisko nie jest wyposażone w ILS, to z włączonym automatem ciągu lądować nie wolno. Grozi to utratą sterowności samolotu, niezwykle niebezpieczną podczas lądowania, gdy maszyna znajduje się nisko nad ziemią i porusza się z względnie niewielką prędkością.

Ale dlaczego nawet ci piloci, o MAK nie wspomnę, i inni "specjaliści", odmawiają tej podstawowej wiedzy naszym pilotom, którzy zginęli w Smoleńsku? Przecież to byli bardzo doświadczeni piloci, a samobójcami na pewno nie byli. Interpretowanie wszystkich wymienionych wyżej komunikatów załogi oraz zapisów z przyrządów, jako lądowanie, nie mówiąc o "lądowaniu za wszelką cenę" jest nadużyciem i manipulacją.

Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

14 years 9 months temu

bo kończy spekulacje o teoriach naciskowych. Natomiast co mnie interesuje to czy jest możliwe w jakiś sposób wpłynięcie na odczyt z zewnątrz? Może ktoś się na tym zna? Skoro komuś tak zależało na lądowaniu...Film ze strzałami jest ponoć autentyczny i to są strzały, Polska jest mała a Rosja duża, tendencyjność MAK. Zbyt wiele zbiegów okoliczności jak na jedną katastrofę. Pozdrawiam
Tubylczy

przypominać wiarę w Boga. Za wszelką cenę staramy się szukać wyjaśnienia i usprawiedliwienia dla zwyczajnej, często przykrej codzienności w przekonaniu o istnieniu dobrego Boga, który nas kocha i zawsze o nas pamięta. A może jednak piloci po prostu popełnili błąd. Może faktycznie nie uwzględnili wszystkich czynników co doprowadziło do katastrofy. Biorąc pod uwagę ostatnią ilość katastrof w polskim lotnictwie wojskowym nie jest to wykluczone. Oczywiście, gdyby nie fałszywe dane o lotnisku, które prawdopodobnie zostały wprowadzone do autopilota. Oraz gdyby nie błędne informacje kontrolera, który utwierdzał pilotów w przekonaniu, że są na właściwej ścieżce zniżania, do katastrofy by nie doszło. Samolot znalazłby się na wysokości 100 metrów dopiero nad płaskim terenem i manewr odejścia na drugi krąg na pewno by się powiódł. Swoją drogą, ktoś powinien spróbować przeanalizować wykres ze strony 70 raportu MAK, wykres obrazujący zapis różnych parametrów, w tym pozycji wolantu, lotek itp.
Czarek Czerwiński

Wpłynięcie na odczyt z "rosyjskiej" czarnej skrzynki przyrządowej pewnie jest. Tyle tylko, że na szczęście była dodatkowa, polska skrzynka, która zapisywała te same parametry a nawet więcej a także w większym odcinku czasowym zdaje się. Jej zapis był zaszyfrowany i odczytywany w Polsce.
Czarek Czerwiński

Poczyniłeś bardzo interesujące spostrzeżenie. Że gdyby piloci nie mieli błędnych danych w karcie podejścia, to nawet gdyby popełnili jakieś błędy na podejściu, to zorientowaliby się w nich NAD PŁASKIM terenem, a nie w jarze. Co pozwoliłoby im wyjść z opresji. Warto sprawdzić, gdzie na mapie wypadają podane w karcie współrzędne pasa i radiolatarni..
Margotte

Taka jest reakcja Rosji: "postanowiono opublikować pełną transkrypcję zapisów wszystkich rozmów, które zostały zarejestrowane przez urządzenia kontrolerów" - głosi oświadczenie Morozowa, które cytuje Itar-Tass. Podkreślono, że decyzję podjęto za wiedzą organów prowadzących wstępne dochodzenie i w zgodzie z załącznikiem numer 13 konwencji chicagowskiej. Pełny zapis rozmów zarejestrowanych przez magnetofony na wieży w Smoleńsku obejmie: 1. zapisy tzw. otwartego magnetofonu, 2. zapisy rozmów telefonicznych, 3. zapisy rozmów radiowych". http://wiadomosci.onet.pl/rap… A skąd będziemy mieli pewność, że te transkrypcje są prawdziwe? Mak mataczy od początku. Zrobią co chcą.
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

14 years 9 months temu

wszystko coraz bardziej wygląda na jakąś gigantyczną inscenizację, na jakąś polsko-radziecką produkcję medialną. Obym się mylił, ale czarno to widzę.
Margotte

To nie jest polsko-radziecka produkcja medialna. Ale tak, ja też z dużą podejrzliwością przyjmuję obecne stanowisko Millera...
Czarek Czerwiński

Bo to słychać na rekonstrukcji! A nie ma w stenogramach, ani w zapisie tekstowym rekonstrukcji! To jest na dowód na mistyfikację polskiego rządu i Kremla! Bo to czego nie ma, słychać BARDZO WYRAŹNIE!! To jest niebywałe. Pracuję nad odszumianiem!
Czarek Czerwiński

To słychać!! CAŁA KONCEPCJA O NACISKACH GŁÓWNEGO PASAŻERA U P A D A!! A skoro upada, to znaczy, że MUSIELI wcześniej zgodzić się na takie fałszerstwo stenogramów, aby coś takiego w sposób choćby pośredni i naciągany sugerowały! Co zresztą zaprezentował MAK.
Rzepka

Rzepka

14 years 9 months temu

to oddzielną notkę zrób. Przy okazji: co to znaczy, że ruscy nie opublikują oryginału tylko transkrypcję?
Czarek Czerwiński

To słychać w nagraniach z rekonstrukcji dostępnych na YouTube. Ale nie mogę puścić luzem, bez kontekstu, bo nie będzie takie oczywiste. Wymaga pracy i właśnie - oddzielnej notki
Czarek Czerwiński

Znaczy jak wyżej, bo oryginał był już opublikowany! Na konferencji MAK.
Bernard

tym widać większy rosyjski burdel. Jak można było wypuścić Prezydenta RP na takie miejsce z takim przygotowaniem, a raczej nieprzygotowaniem? To rykoszetem bije w Tuska, bo to rząd odpowiada za przygotowanie podróży po polskiej stronie. To też jest przeciw hipotezie o zamachu - bo wówczas nigdy nie przekazaliby Polakom tych nagrań, a i chyba wszystko lepiej by przygotowali... No chyba, że bałągan jest aż taki, że nikt niczego nie koordynuje. Nie oglądałem komisji, czy była mowa o kartach podejścia? Czy to prawda, że 7.04 były inne? A jeżeli różniły się, to czy ktoś wyjaśnił dlaczego?