A może jednak?... (refleksja ex post)

Przez Wojciech Piotr… , 20/07/2015 [12:29]
O owych rekolekcjach na Stadionie (patrz mój poprzedni wpis) myślałem wiele godzin, w trakcie - m.in. lektura recenzji(?), może raczej komentarza Sławomira Cenckiewicza do najnowszej książki Pawła Lisickiego "Dżihad i samozagłada Zachodu" w "DoRzeczy"... I już pojawiły się wątpliwości... To, co czynią muzułmanie, ta niemal otwarta i krwawa wojna ze światem chrześcijaństwa, te treningi młodych chłopców w zabijaniu "niewiernych", ta agresywna i ofensywna praktyka Islamic State, telewizyjne transmisje z egzekucji chrześcijan... I z drugiej strony cytaty u Cenckiewicza, opisy tego, co się dzieje w muzułmańskim świecie... Jego wywody na temat papieży "do" i "po" Vaticanum Secundum... Te rozmiękczające działania i wypowiedzi hierarchów Kościoła katolickiego w zestawieniu z wojenna retoryką islamistów... Cofanie się Kościoła... Więc może każda forma ewangelizacji,obojętne - mądra czy niemądra - jest ważna, bo przy okazji ludzie dowiadują się, że Kościół nasz nie śpi, że jednak coś się tam dzieje?... Umacnia się wielu ludzi duchowo, podobno nawet jakieś uzdrowienia podczas tych dziwnych rekolekcji miały miejsce... To może to nie był zły pomysł? O odpowiednie miejsce ponoć niełatwo, przygotowanie takiej "imprezy" to duże przedsięwzięcie logistyczne (tłumaczy mi pewien znajomy charyzmatyczny kapłan), wbrew pozorom nie wszędzie można to zorganizować... A trzeba, trzeba, żeby Kościół żył codziennie, nie tylko w niedziele i nie tylko podczas liturgii! Więc nie wiem do końca... Wiem, że ja bym tam nie poszedł. Ale czy to znaczy, że to wszystko było - mimo formy - niepotrzebne?
Margotte

No właśnie. Ja sądzę, że nieważne, że to stadion (którego nie lubię), nieważne, że kapłan z daleka. Ważne, że 50 tys. ludzi chciało przyjść i umacniać się w wierze, zamiast pójść na imprezę sportową, siedzieć przed telewizorem, leżeć na plaży, siedzieć w pubie itd.
Domyślny avatar

cztery godziny oglądałam transmisję. Wspaniałe jest rzeczywiście to, że tyle tysięcy ludzi w ten upalny dzień siedziało na stadionie, chciało tam być, wierzyło w moc tych rekolekcji. Ale to co zobaczyłam w przerwie obiadowej, ten polski gospel - nie wiem jak to było tam, na żywo, ale z perspektywy ekranu było to straszne. Pani wykrzykująca w kółko hasełka typu "tchnij w nas!' i nakazująca wręcz uczestnictwo w tych zaśpiewach ludziom, prawiąca morały niczym kiepski katecheta przy dźwiękach instrumentów z przewagą perkusyjnych... no nie do wytrzymania. Jeden wielki jazgot. W takich warunkach trudno o skupienie i usłyszenie głosu Boga:)
Wojciech Piotr Kwiatek

Widzi Pani - o to mi właśnie szło, stąd brały się moje wątpliwości: czy w takich warunkach może być mowa o prawdziwej modlitwie? O kontemplacji? O duchowości? Nie wiedziałem, ale intuicyjnie podejrzewałem, że mogą na tym stadionie dziać się właśnie takie rzeczy. Żal tylko, że impreza miała "imprimatur" kogoś takiego, jak abp Hozer...
Emanuel Czyzo

To co dzieje się dzisiaj na naszych oczach, to walka zła z dobrem. Nie tylko w świecie duchowym, ale i w materialnym też. To nie może nam dać zwycięstwa, Aby myśleć o zwycięstwie dobra nad złem w Ojczyźnie naszej, musimy podjąć walkę inną, walkę dobra ze złem. Może te rekolekcje na stadionach, to właśnie walka dobra ze złem? poprawiłem jeden błąd.
Emanuel Czyzo

przecież my mamy naszą polską katolicką tradycję modlitwy. Problem polega moim zdaniem na tym, że od wielu już lat Kościół zapomniał o narodzie, a naród zapomniał o Bogu. Znalazł sobie bożków, skierował się na Zachód, a tam bagno wielowymiarowe. Wracajmy na Boże ścieżki wytyczone nam przez św. Jana Pawła II i Sł. B. ks. Stefana kardynała Wyszyńskiego. Tamtędy prowadzi nasza polska droga do zwycięstwa dobra nad złem w Ojczyźnie naszej.