Płk Ryszard Kukliński znając plany strategiczne zdecydował, że musi o nich poinformować Amerykanów

Przez Blogpress , 22/02/2014 [20:17]
IMG_2364m "Decyzja Kuklińskiego bierze się z czegoś fundamentalnego. On wie, jakie są plany agresji. Konflikt konwencjonalny miał się przekształcić w konflikt atomowy" - mówił prof. Sławomir Cenckiewicz w czasie debaty o filmie "Jack Strong" i płk. Ryszardzie Kuklińskim, która odbyła się na Uniwersytecie Warszawskim. W dyskusji uczestniczyli także m.in. gen. Marek Dukaczewski i Filip Frąckowiak. W Auli Starego BUW odbyła się debata pt. "Osądzić historię - płk Kukliński: bohater czy zdrajca" zorganizowana przez NZS UW. Uczestniczyli w niej: dr hab. Sławomir Cenckiewicz - historyk, publicysta „Do Rzeczy”, profesor Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, gen. Marek Dukaczewski - żołnierz służb specjalnych, były Szef Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI), Filip Frąckowiak – dyrektor Izby Pamięci Pułkownika Kuklińskiego, publicysta „Naszego Dziennika” oraz Piotr Gadzinowski – polityk, były poseł SLD, publicysta. Dyskusję poprowadził dr Kazimierz Wóycicki ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. IMG_2268m Piotr Gadzinowski, który mówił jako pierwszy i po niecałej godzinie opuścił salę, skrytykował film "Jack Strong" zarzucając mu m.in. fałszowanie obrazu PRL i roli płk. Kuklińskiego. Jego wystąpienie miało charakter na poły polityczny, nic więc dziwnego, że z sali zaczęły dochodzić głosy sprzeciwu. Prowadzący mitygował zebranych, podkreślając, że debata odbywa się na uniwersytecie. Tymczasem w czasie debaty to Piotr Gadzinowski przeszkadzał innym, dopowiadając swoje uwagi. Filip Frąckowiak, odnosząc się do słów Gadzinowskiego powiedział:
"Dlaczego Ryszard Kukliński jest takim ważnym świadkiem polskiej historii i nawet ją współtworzył? Otóż dlatego, że w sytuacji geopolitycznej na przełomie lat 60., 70. i 80. wysoki oficer Ludowego Wojska Polskiego musiał podjąć decyzję o współpracy z obcym wywiadem dla ratowania ojczyzny, co więcej, także Europy. Jedynym państwem, które mogło przeciwstawić się Związkowi Radzieckiemu i planom agresji na zachód Europy były Stany Zjednoczone. A Polska byłaby największą ofiarą tej ofensywy Układu Warszawskiego na zachód Europy".
Nawiązując do słów przedmówcy dotyczących Lecha Kaczyńskiego, Dyrektor Izby Pamięci płk. Ryszarda Kuklińskiego zaznaczył:
"Gdyby nie wola prezydenta miasta st. Warszawy prof. Lecha Kaczyńskiego, nie powstałoby muzeum Ryszarda Kuklińskiego, które jest być może ważniejsze niż odznaczenia. To jest muzeum, które działa od 8 lat".
IMG_2337m
"Autorami podziału [wśród Polaków na temat pułkownika] są przeciwnicy Ryszarda Kuklińskiego (..) W Polsce, a także w Wojsku Polskim były setki tysięcy ludzi, którzy nie chcieli uzależnienia Polski od Związku Sowieckiego. To że nie postawili swojego życia na tej szali tak jak Kukliński to inna sprawa. Ale większość Polaków nie chciała obecności Sowietów w Polsce. I to polscy komuniści wysługujący się komunistom rosyjskim spowodowali taki marazm w polskim społeczeństwie"
Oceniając film "Jack Strong", Filip Frąckowiak stwierdził:
"Nie da się w filmie zamieścić pełnej historii misji Ryszarda Kuklińskiego. Film jest, w mojej opinii, bardzo wiarygodny i uczciwie przedstawia tę postać. Co więcej, przedstawia uczciwie Polskę tamtych czasów oraz gen. Jaruzelskiego, który pojawia się jedynie przez parę minut. Scena, w której marszałek Kulikow ruga gen. Jaruzelskiego - o ile znam profil psychologiczny gen. Jaruzelskiego przedstawiany w różnych publikacjach - wydaje mi się prawdziwa. Ta scena przedstawia w pigułce jego postać".
IMG_2389m Prof. Sławomir Cenckiewicz skupił się na początku swojej wypowiedzi na kwestii, na ile prawdziwy jest w filmie obraz Ludowego Wojska Polskiego:
"To film, który pokazuje czym w istocie było LWP. Tam jest taka fundamentalna scena - z sylwestra 1970 na 1971 rok, gdy Ryszard Kukliński ze swoim kolegą siedzą przy stole, piją wódkę i ten jego kolega wyrzuca z siebie całą prawdę o Ludowym Wojsku Polskim. Dla tej sceny warto było zrobić ten film. On mówi o LWP jako wasalach, w gruncie rzeczy agenturze sowieckiej, która w sytuacji wojny zostanie rzucona jak mięso armatnie na zachód. Mówi o tym, że my żadnym wojskiem polskim nie jesteśmy. I szalenie ważne, i to główny zarzut do tzw. korpusu oficerskiego LWP, w tej scenie ten oficer mówi o swoich dylematach związanych z Grudniem 70. On wraca z Gdańska, jak się domyślamy, i opowiada o tym, że strzelał do ludzi. Esencją tej sceny, tego momentu jest zasadniczy dylemat, którego in gremio LWP poza wyjątkami, po Grudniu 70, nie miało. (..) W momencie, kiedy te służby wystąpiły przeciwko narodowi, kiedy strzelały do ludzi, należało zmierzyć się z tym osobistym dylematem. (..) Dowodów na to, że to LWP było takie jakie w tej scenie kreśli ten oficer jest w tym filmie bardzo dużo".
Odnosząc się do postaci gen. Jaruzelskiego, dodał:
"Trzeba nie wiedzieć, kim jest Wojciech Jaruzelski i nie rozumieć kompletnie jego systemu zachowań, by uznać tę scenę jako pozytywną opowieść o Jaruzelskim. Jaruzelski jest człowiekiem, który zawsze liczył się z silniejszym, zwłaszcza jeśli silniejszy jest ubrany w sowiecki mundur. Zawsze schodził z linii strzału w takich sytuacjach. A to jest moment, kiedy Jaruzelski ze swoją ekipą sekretariatu Obrony Kraju maszeruje po pełnię władzy. (..) Jaruzelski nie chce tego utracić. (...) W sytuacji, gdy brutalnie go ktoś ochrzania – i to jest Sowiet ubrany w sowiecki mundur, który dowodzi Układem Warszawskim – jest oczywiste, że Jaruzelski w ten sposób się zachowa".
Prof. Cenckiewicz zachęcił do wejścia na stronę CIA, gdzie jest zamieszczony raport, opublikowany zresztą także w czasopiśmie Glaukopis. To obszerna analiza osobowości Wojciecha Jaruzelskiego sporządzona na podstawie informacji, dokumentów, relacji przekazywanych przez Kuklińskiego na temat Jaruzelskiego. "To kompatybilne z tym, co widzimy w filmie". - mówił historyk. I dodał, odnosząc się do wywiadu Kuklińskiego opublikowanego w 1987 r. w paryskiej "Kulturze": "Kukliński był człowiekiem, który wypowiadając jakiekolwiek publicznie słowa konsultował to z CIA. A skoro tak, to ten tekst musiał odpowiadać pewnym potrzebom polityki amerykańskiej w tamtym momencie, kiedy Jaruzelski był używany przez politykę amerykańską do tego, żeby nie doszło do czegoś takiego, co dzieje się na Ukrainie. Jaruzelski miał być stabilizatorem sytuacji". IMG_2358 Oceniając decyzję płk Kuklińskiego o podjęciu współpracy z CIA, historyk powiedział:
"Decyzja Kuklińskiego bierze się z czegoś fundamentalnego. On wie, jakie są plany agresji. (..) Konflikt konwencjonalny miał się przekształcić w konflikt atomowy".
Wojsko, w którym służył płk Kukliński:
"to nie jest tylko armia niesuwerenna, nie polska w gruncie rzeczy - to nie jest żadne wojsko polskie. Ona nie była suwerenna, i w sensie dowodzenia, i w sensie wyzwań ideologicznych, które partia przed tym wojskiem stawiała. Ona miała być interwentem wewnętrznym, i zawsze była. To był interwent lat 40., mordujący Żołnierzy Wyklętych, hasający z NWKD po lasach, fałszujący wybory, referendum w latach 40. itd. - jest używany jako stabilizator i obrońca komunizmu nad Wisłą. Ale poza tym jest to jeszcze armia, która jest drugą co do wielkości armią Układu Warszawskiego".
Kukliński znając plany strategiczne zdecydował, że musi o nich poinformować Amerykanów. W odpowiedzi na pytanie o wcześniejszą działalność Kuklińskiego w LWP, prof. Cenckiewicz zaznaczył, że nie mitologizuje tej postaci:
"To interesująca postać dla historyka i dla fascynatów historii, bo jest realna. [Kukliński] wstępuje do okupacyjnego polskojęzycznego wojska, ukrywa fakt służby w AK i w "Mieczu i Pługu", fałszuje swój życiorys, datę urodzenia. I pewnie w tamtym czasie jest bolszewikiem. Dopuszczam taką możliwość, że on mógł być zwerbowanym agentem GRU, tak samo jak ujawniłem, że był agentem WSW. Byłby agentem stu służb, jeśli to budowałoby jego profesjonalne działanie szpiegowskie, jeśli to ochroniłoby go przed dekonspiracją. Tak samo te kobiety. To był element jego fachowości agenturalno-szpiegowskiej. (..) Jak się pochylimy nad dokumentacją kontrwywiadowczą dotyczącą Kuklińskiego, to jest to coś fascynującego. On zbudował system nieformalnych informatorów i informatorek, które rzeczywiście uwodził. To ok. 10 kobiet na stanowiskach, interesujących z punktu widzenia Jacka Stronga - to sekretarki w departamentach MON, w MSW. One mu nawet wynosiły dokumenty, które on fotografował. WSW o tym dokładnie mówi – kilkadziesiąt osób nieświadomie pracowało dla niego, przynosząc mu różnego rodzaju materiały."
Prof. Cenckiewicz dodał, że Kukliński będąc w LWP, rozpoznał system i wykorzystał dziurawy, dysfunkcjonalny kontrwywiad przez to, że był zarejestrowanym źródłem informacji. IMG_2369m Były szef WSI gen. Marek Dukaczewski skupił się na kwestiach technicznych - warsztacie pracy służb. Podał na początku definicję agenta i wyróżnił dwie kategorie: tzw. oferenta (tj. osoby, która zgłasza się do wywiadu oferując mu pomoc, według niego jest tu problem z weryfikacją wiarygodności) oraz osoby zwerbowanej na bazie pewnych przesłanek werbunkowych: należą do nich namiętności, hazard, potrzeby materialne itd. Inną przesłanką jest patriotyzm, praca dla wyższej racji. Dukaczewski zastanawiał się nad tym, jakie były przesłanki współpracy płk. Kuklińskiego z wywiadem CIA:
"Trudno ten problem jednoznacznie rozstrzygnąć, ze względu na to, że nie mamy dostępu do materiałów amerykańskich oraz rosyjskich. Płk Kukliński był źródłem osobowym, które dostarczało informacji. Nie wiem, czy był przygotowany np. do rozpracowania innych osób i werbowania ich, ale z punktu widzenia dostępu do informacji był agentem informującym".
Według Dukaczewskiego, płk Kukliński dostarczał wywiadowi CIA informacje dotyczące jedynie wojska polskiego, nie miał dostępu do danych dotyczących planów sił zbrojnych ZSRS. Kukliński, jego zdaniem,
"miał dostęp do trzech kategorii informacji - dotyczących szkolenia oraz planów rozwoju WP, wykonywania realizacji rekomendacji Naczelnego Dowództwa Zjednoczonych Sił Zbrojnych UW w zakresie przygotowywania WP do realizacji wspólnych przedsięwzięć. (..) Płk Kukliński jako szef Zarządu Operacyjnego [Sztabu Generalnego WP] miał dostęp do tych informacji, a więc mógł przekazywać wiedzę o tym, jakie rekomendacje spływają do nas z Naczelnego Dowództwa Układu Warszawskiego i jak są one realizowane. Trzeci obszar to informacje dotyczące wniosków, sprawozdań oraz ocen przeprowadzanych ćwiczeń na poziomie MON, Sztabu Generalnego oraz rodzajów sił zbrojnych. W tych ćwiczeniach bazowano na mapach, na których były przedstawiane zamiary. (..) Selektywnie udostępniane były informacje nt. planów operacyjnych WP oraz planów mobilizacyjnych. Do tej kategorii informacji płk Kukliński nie miał dostępu, grono osób, które miało do tego dostęp było niezwykle wąskie".
Jak stwierdził gen. Dukaczewski, Kukliński miał ustalony system łączności (skrytki, sygnałówki itp), posiadał także urządzenie do przesyłania smsów, co było nowinką techniczną, trudną do wychwycenia. I dodał: "Nie można wykluczyć, że jego wyjścia jachtem do różnych portów Europy Zachodniej służyły do odbierania instrukcji czy doszkalania się". Zwrócił następnie uwagę na to, że Kukliński będąc na kursie w Moskwie znikał na 2-3 trzy dni i potem twierdził, że żeglował po Newie czy Bałtyku. "Jaka jest prawda?" - pytał. Dukaczewski mówił także o gwarancji bezpieczeństwa pozyskanych agentów i systemie ewakuacji w przypadku zagrożenia. Stwierdził, starając się pomniejszyć znaczenie płk. Kuklińskiego, że Amerykanie chwalą jego dokonania, gdyż zależy im na werbowaniu kolejnych agentów. Dodał także, że płk Kukliński musiał mieć świadomość, że ujawniając CIA miejsca stałych dyslokacji i zgrupowań jednostek, wskazuje im punkty do uderzeń jądrowych. IMG_2365m Prof. Cenckiewicz uzupełnił wypowiedź gen. Dukaczewskiego dotyczącą wiedzy płk. Kuklińskiego:
"Czwarty obszar informacji, które wyniósł płk Kukliński, to materiały dotyczące planów wprowadzenia stanu wojennego, co zresztą prawdopodobnie spowodowało jego dekonspirację. Nie tylko stricte wojskowych, ale też dokumentów, które były koordynowane między MON a MSW. Kukliński w tym uczestniczył i przekazał je Amerykanom. Brał udział w posiedzeniach, na których dyskutowano w 1981 roku plan strategii dezintegracji wewnętrznej NSZZ Solidarność. To w tamtym czasie było coś fenomenalnego dla służb amerykańskich".
I, odnosząc się do słów poprzednika podkreślił, że Amerykanom zależało na dokumentach rosyjskich (nie tłumaczonych przez polskich oficerów):
"Wszystko co przekazywał było szczegółowo analizowane i weryfikowane. (..) Jego materiały zostały uznane za absolutnie wiarygodne. (..) Gen. Puchała, który przygotowywał stan wojenny, ma pretensje do Kuklińskiego, że nie informował „Solidarności“ o stanie wojennym, to jeden z głównych zarzutów formułowanych w stosunku do niego. Rola szpiegowska Kuklińskiego nie polegała na wydobyciu takich materiałów. On był szpiegiem atomowym, jego zadaniem było weryfikowanie informacji, które Amerykanie już od lat 50. posiadali o planach wojennych Układu Warszawskiego. To była jego podstawowa funkcja".
Dodał, że np. przekazał Amerykanom dokumentację dotyczącą czołgu T-72, zanim ten był produkowany w polskim wojsku. IMG_2344m Wypowiedź gen. Dukaczewskiego skontrował Filip Frąckowiak, który odwołał się do opinii służbowej z lat 1966-69, w której 6 oficerów stwierdziło, że płk Kukliński nie miał nałogów. Zaznaczył także, że przekazał on Amerykanom informacje o miejscach, gdzie Związek Sowiecki rozlokował głowice jądrowe, które miały być wystrzelone w kierunku Europy Zachodniej, co było niezgodne z prawem międzynarodowym, gdyż na terenie Polski nie mogła znajdować się broń atomowa. Przytoczył również opinie szefa Sztabu Zjednoczonych Sił Zbrojnych UW, który na temat płk Kuklińskiego powiedział: "Posiadał pełną wiedzę o najważniejszych sprawach i planach strategicznych wojsk Układu Warszawskiego". Z kolei zastępca szefa zarządu wywiadu KGB stwierdził: "Kukliński posiadał bezcenne informacje o systemie obronnym całego Układu Warszawskiego i wiedział praktycznie wszystko co dotyczyło obronności Polski." - I dodał: "Jeśli wszyscy potwierdzają, że tak się zasłużył w sprawie pokojowego zakończenia zimnej wojny, to znaczy, że tak było". Na zakończenie w odpowiedzi na pytanie, kogo uczestnicy debaty uznaliby za bohatera PRL, gen. Marek Dukaczewski wskazał na Johna Walkera (szpiegował dla Związku Sowieckiego), o innych osobach, jak stwierdził, jeszcze musi milczeć; prof. Cenckiewicz odparł, że kpt. Adama Hodysza, (którego nazwał "mini-Kuklińskim"), oficera SB, który w 1978 roku nawiązał kontakt z wolnymi związkami zawodowymi, przekazywał fundamentalne informacje na temat agentury i współpracował z gdańską "Solidarnością". "III RP się z nim obeszła prawie jak z Kuklińskim" - podkreślił historyk. - "Elity postsolidarnościowe wyrzucały go z pracy. Warto o takich ludziach pamiętać." Pełny zapis wideo debaty:
IMG_2324m IMG_2326m IMG_2362m IMG_2300m IMG_2390m IMG_2313m IMG_2314m P1490721m P1490708m IMG_2411m IMG_2419m IMG_2421m Relacja: Margotte i Bernard Więcej zdjęć: https://www.flickr.com/photos/55306383@N03/sets/7…
tumry

tumry

11 years 7 months temu

razy w jakiejkolwiek formie moją percepcję angażuje Dukaczewski gen. Marek, coś mnie ściska w dołku i robi mi się niedobrze. Pamiętajmy, że człowieka tego szefem WSI zrobił Kat-Kwaśniewski licencjat Aleksander. Jeżeli prawdą jest to co się twierdzi na temat Kiejkut i Szyman, to ten amator wsi musiał to wszystko ze strony polskiej organizować. A dla kogo to organizował jak nie dla CIA. Tymczasem pojawił na spotkaniu poświęconym płk. Ryszardowi Kuklińskiemu tylko po to, aby wykorzystać je do dezinformowania opinii publicznej na jego temat. Współpracownik CIA z konieczności, gdyż jego GRU przegrał z tą CIA zimną wojnę, łże na temat dobrowolnego współpracownika CIA, który jest naszym bohaterem narodowym, gdyż dzięki temu co zrobił uratował nas od zagłady nuklearnej. Co dobrego dla Polski zrobił natomiast Dukaczewski? Jeżeli kiedykolwiek mimo wysiłków takich licznych niestety w Polsce kanciarzy jak np. Ksut, Romok czy Dukaczka uda się patriotom dojść do władzy, to tego ostatniego trzeba osądzić i skazać na karę najwyższą. Dożywotnie osobiste sprzątanie grobu płk. Ryszarda Kuklińskiego. W tym miejscu zwracam się z prośbą do Pana Antoniego Macierewicza, który w takim rządzie nie wątpię, że się znajdzie, by wniósł stosowny pozew do właściwego sądu. Ufam, że w razie uznania Dukaczewskiego winnym, społeczeństwo miast płacić za jego pobyt w miejscu odosobnienia, znajdzie decyzją sądu bezkosztowe wyjście z sytuacji. Realizacja przedstawionego wyżej pomysłu byłaby takim wyjściem.
Margotte

Zupełnie zbędny był w tej debacie Gadzinowski, nie wniósł wiele do dyskusji, a jego uwagi miały z reguły charakter polityczny. Prowadzący zadawał dziwne pytania, jakby chciał zwekslować debatę na inne tory. Pozwalał na wiele Gadzinowskiemu, jednocześnie karcąc za to samo widownię. Słowa Gadzinowskiego i Dukaczewskiego były przyjmowane raczej chłodno, a ten pierwszy wywoływał raczej śmiech. Miałam wrażenie, że Dukaczewski przy Cenckiewiczu musiał się pilnować, wiedząc, że ma obok siebie historyka, który doskonale zna dokumenty. Skupił się więc na sprawach technicznych, starając się jednocześnie sprawiać wrażenie kompetentnego oficera służb przy tak licznej i młodej widowni. Pomniejszał też wagę informacji wyniesionych przez płk. Kuklińskiego, jakby starając się zasiać w słuchaczach wątpliwości wokół jego postaci, na co mu zresztą odpowiedział Filip Frąckowiak. Cenckiewicz, jak zwykle, świetny, opowiadający z werwą, zwrócił uwagę na wiele różnych kwestii, nie wahał się mówić o sprawach kontrowersyjnych w działalności Kuklińskiego. Zbierał największe brawa. Po zakończeniu debaty Ewa Stankiewicz usiłowała pytać Dukaczewskiego m.in. o tragedię smoleńską, ale oczywiście według niego, wszystko zostało już wyjaśnione i to była katastrofa. Podsumowując, spodziewałam się czegoś innego po tej debacie, ale sposób prowadzenia dyskusji przez Wóycickiego i obecność Gadzinowskiego w czasie pierwszej godziny spowodowała, że wszystko się jakoś rozmyło i zabrakło ikry. A do Izby Pamięci płk. Kuklińskiego muszę kiedyś się wybrać, bo aż wstyd, ale jeszcze w niej nie byłam.
Domyślny avatar

Zolnierze Niezlomni.Protestujacy w 56,70,76,80-2013.R.Siwiec,J.popieluszko,S.Niedzielak.S.Suchowolec.S.Zych.A.i J.Gwiazda,K.Wyszkowski,A.Lepper.A.Walentynowicz. Lista jest o wiele dluzsza.
Domyślny avatar

w Studium Europy Wschodniej. Gdzieś nadziałem się na tekst sygnowany przez tę właśnie instytucję (o ile się nie mylę) a nie człowieka i zastanawiałem się kto takie brednie sączy na temat Europy Wschodniej. Co w głowie trzeba mieć by zapraszać do poważnej debaty piątą wodę po Urbanie, skoro sam Urban byłby absolutnie nie do przyjęcia, choćby z tego względu, że każdy przeciętnie inteligentny człowiek sam sobie Urbana potrafiłby zrobić, gdyby tylko chciał. Innymi słowy jeśli Urban jest przewidywalny do bólu to czego spodziewał się Wóycicki zapraszając piątą wodę po nim? To po pierwsze, po drugie logika prowadzącego porażająca, przeciwwagą dla Dukaczewskiego mógł być ktoś ze służb niezwiązany z PRLem, a nie historyk. Ale to drobiazg w porównaniu z formułą dyskusji pozwalającą na pozostawienie dezinformacji bez riposty. Po trzecie, Dukaczewski i jemu podobni kuci na cztery łapy szefowie rosyjskich służb negatywnie zweryfikowani są hańbą Polski i nie powinni być zapraszani w ogóle na spotkania publiczne. Ich przesłuchiwać powinien prokurator i miejmy nadzieję, że do tego dojdzie w wolnej Polsce, czyli po wyborach. Tymczasem dzień w dzień od pojawienia się filmu wypełniają szczelnie programy publicystyczne "zaprzyjaźnionych" mediów obejmujących łącznie swoim zasięgiem 100% Polaków. I jeszcze tym paru setkom ludzi na uniwersytecie i takim jak ja czytelnikom internetu zabierają czas. Czas zupełnie stracony: pierwsze 30 minut piątej wody po kisielu i słowotoki Dukaczewskiego.
Bernard

a powiem nawet ostrzej. Gadzinowski chciał prowokować, a jako były polityk zaproszony był tam "od czapy". Prowadzący spotkanie delikatnie mówiąc hmmmm słaby by nie powiedzieć żałosny z pytaniami hmmmm słabymi... Sławomir Cenckiewicz chwilami tylko się uśmiechał i kręcił głową słuchając co wygaduje pan Wóycicki, wekslując spotkanie na jakieś manowce. A do organizatorów z NZS, którzy wymyślili taki tytuł debaty ("bohater czy zdrajca"), powiedziałbym, żeby się nie wzorowali na Gazecie Wyborczej, logo NZSu do czegoś jednak zobowiązuje. Tytuł mówiąc wprost głupi, relatywizujący i nieprawdziwy... Więc pomysł na spotkanie dobry, z realizacją gorzej... Ale dla Cenckiewicza, Frąckowiaka i miny Dukaczewskiego na pewno warto zobaczyć :-)
Bardzostarywyborca

"Prowadzący spotkanie, delikatnie mówiąc, hmmm, słaby, by nie powiedzieć żałosny z pytaniami, hmmm, słabymi..." Tak, to niejaki doktorek (bywa, że i "profesorek" - zależy od nastroju i uczelni, na której "wykłada") Kazio "Wóycicki" o PO-kradzionym nazwisku, a do tego kumpel Adasia Michnika jeszcze od Marca 1968 i związany bardzo mocno ze środowiskiem "Gówna Wymiotnego"! Jego żonka to "doradczyni" Komo-RuSSkiego ds. zbędnych za niezłą sumkę - a synek to znany nie tak dawno gimnazjalista, który chciał PO-wysadzać szkołę za mierne oceny... Takich to mamy obecnie prowadzących w szacownym niegdyś BUW-ie, ale żeby NZS na takiego się PO-kusił i firmował takim "nazwiskiem"? Skandal!
liryczna

Pani Halina Miło zobaczyć :) W duszy gra ....
tumry

tumry

11 years 7 months temu

Wóycicki Kazimierz, a rzeczywistość rzecz jasna była pod kontrolą siły sił, został scharakteryzowany jako geniusz do kwadratu przez gang 'Wierni Polsce Suwerennej' z niejakim 'paziem' i Kusiorem na czele, czyli V kolumną Ruso-Swoietów na terenie Polski. Wyskok pisemny w sprawie Kazika podpisał niejaki Śmiech Adam. Śmiejmy się zatem ze śmiechu i ze Śmiecha ale i z Adama, który swoim postępowaniem budował i buduje geniusz inaczej, innego tym razem absolutnie czerwonego Adama, tego od (G)eszeftu (W)ykidajły - stały misz masz mającego. Ów już narobił takich łajdactw w sprawie być albo dla Polski nie być, że wierzę, iż każdy suwerenny rząd polski rozkaże wyprowadzić z dowolnego miejsca onego za kołnierz i to prosto do aresztu, gdzie będzie czekał na proces, tak długo co decydentowi do 'łba strzeli'. Zrozumie może wtedy taki typ, jaki systemem firmował. Na Ukrainie już zrozumieli. W związku z tamtymi wydarzeniami słychać, widać i czuć jak się spietrała nasza polska centralna gawiedź. Odebranie impulsu idącego z Moskwy i straszenie przez Sikorskiego poważnych reprezentantów narodu ukraińskiego martwością, w razie nie podpisania dyktatu, okazało się być grą na zwłokę. W tym czasie kanalie reżimu wsiadały do śmigłowców by spieprzyć do Ruso-Sowietów. Trzeba przyznać, że jednym z ostatnich był Janukowycz. Tymczasem marionetka Moskwy - Sikorski - wróciła do Warszawy 'jakby nigdy nic' i opowiada 'trzy po trzy, para piętnaście'. Może i neokomuniści mają dobrych polityków w Moskwie, ale niestety nie w Warszawie.