Tyle dymu nad Warszawą nie widziano od 1944 r. Pokaz sztucznych ogni towarzyszący wykonaniu "Orawy" Wojciecha Kilara przez Sinfonię Varsovię, który wieńczył finał koncertu inaugurującego polską prezydencję w UE, przemienił się w jeden wielki obłok dymu.
Wystrzeliwane kolejno race i petardy były ledwie widoczne w gęstej mgle wytworzonej na skutek cyklicznych eksplozji prochu strzelniczego. Całe szczęście, że nie ucierpiał ów dar narodu sowieckiego, który stanowił epicentrum tej pirotechnicznej maskarady. Po skończonym koncercie jeszcze długo nad PKiNem unosiły się kłęby gęstego dymu.
Taki oto show stołeczna władzuchna za niemałe pieniądze zafundowała warszawiakom. W tym miejscu można postawić następujące pytanie: skoro już musieliśmy oglądać tę mgłę, to może taniej by było rozpylić wokół PKiNu sztuczną mgłę? Bez wątpienia efekt byłyby ten sam, a miasto zaoszczędziłoby grube miliony...
Ktoś może powiedzieć, że to dzieło Boskiej interwencji, inny znów wskaże na znak Natury, racjonalista odniesie się do praw fizyki, ale mnie, romantykowi, ten wymowny symbol nie daje spokoju. I tylko dymił mgłą stołeczny PKiN...
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 937 widoków
A to ciekawe
PREZYDENCJA 180s from Platige Image on Vimeo.
@Margotte