Najnowszy "Nasz Dziennik" publikuje wywiad z Jarosławem Kaczyńskim.
Prezes PiS mówi w nim m.in. o kampanii dezinformacji w mediach prowadzonej przeciwko PiS, o programie partii, w tym samorządowym, o wyzwaniach, które przed partią stoją. Wyłania się z tego wywiadu mimo wszystkich trudności optymistyczny przekaz.
"Partia właściwie konstruowana to jest taka partia, która reprezentuje pewną część społeczeństwa, pewien sposób myślenia, system wartości. Oczywiście zabiega o zwycięstwo, ale to nie jest tak, że zwycięstwa przychodzą łatwo. Naszym przeciwnikiem nie jest obecnie tylko Platforma Obywatelska. Mamy wroga w postaci bardzo szerokiego frontu obejmującego tzw. grupę panowania. Trzeba bardzo wyraźnie odróżnić władzę od panowania. Władza jest czymś bardziej doraźnym, natomiast panowanie jest trwałą przewagą jednej grupy. Jesteśmy przeciwko tej grupie, która po 1989 roku ku wielkiej szkodzie znacznej grupy społeczeństwa uzyskała trwałą przewagę. W takich okolicznościach wygrać nie jest łatwo. Mimo wszystko wierzymy, że przyjdzie taki dzień, że wygramy".
"W 2007 roku przegraliśmy, uzyskując 32 proc. głosów i przeszło pięć milionów wyborców. Przybyło nam o ponad dwie trzecie wyborców. Przewaga naszych przeciwników oparta została na wielkiej kampanii dezinformacyjnej na szeroką skalę w mediach, przez wmawianie ludziom, że najlepszy okres dla Polski był po 1989 roku, ponieważ wszystkie czynniki społeczne, ekonomiczne znajdowały się na niezwykle wysokim poziomie. Był to jednak okres najgorszy w historii ostatnich dwudziestu lat, był zagrożeniem dla demokracji.
Niestety, ogromna część społeczeństwa, która nie jest przyzwyczajona do myślenia w kategoriach politycznych, uwierzyła, że tak naprawdę jest. Sytuacja tak absurdalna, że można ją tylko porównać do tej, gdy ktoś, patrząc na milionera z wielkim domem, uwierzył, że to zupełny biedak. Znaczna część społeczeństwa, w tym najczęściej młodzi ludzie, których najłatwiej wprowadzić w błąd, w których przypadku brak pewnego doświadczenia łatwo było wykorzystać naszym konkurentom, poddała się operacji manipulacyjnej.
Ostatnie wybory przeprowadzone w wyjątkowych okolicznościach, bo po tragicznej śmierci mojego Brata, Bratowej i tylu przyjaciół, wspaniałych ludzi, przyniosły nam zdecydowaną poprawę, bo w pierwszej turze, która w tym wypadku się liczy, zdobyliśmy 36 procent, czyli więcej niż w 2007 roku. Proszę na to patrzeć w ten sposób. Od chwili powołania PiS mamy wzrost poparcia. Mamy jednak również do czynienia z ogromną konsolidacją sił naszych przeciwników, którzy z kolei uzyskali poparcie całej warstwy panującej, w tym medialne, a przecież dzisiaj to media kształtują w dużej mierze obraz rzeczywistości. Liczby, konkretne fakty mówią jednak swoje - za naszych rządów w Polsce odnotowano wzrost prawie wszystkich czynników. Okres ten jednak przedstawiono Polakom jako najgorszy po 1989 roku. Idziemy pod górę, cały czas z ogromnymi obciążeniami, a nasi przeciwnicy zjeżdżają z tej góry na rowerze..."
"jeśli chodzi o wybory samorządowe, to Prawo i Sprawiedliwość ma jako jedyna partia program, który zmierza faktycznie do tego, aby w samorządach coś się zmieniło, poza tym bardzo pozytywnie oceniony przez specjalistów. Został on przygotowany przez naukowców. Ludzie, którzy często nas krytykują, bardzo chwalą ten program. To jest nasza strategia. Jeżdżę po całej Polsce i przedstawiam jego założenia. Jednak operacja mająca na celu obniżenie za wszelką cenę naszego wyniku jest prowadzona po raz kolejny".
"my mamy naprawdę bardzo wiele do zaprezentowania. Mam tu na myśli bardzo dobre pomysły - i nie jest to nasza ocena - takie jak Akademia Samorządności. Mamy jednocześnie po raz kolejny w trakcie kampanii operację, co nas bardzo boli, z udziałem ludzi, którzy wiele tej partii zawdzięczają. Powiem wprost: ogromną zmianę losu na lepsze. Bolesne, ale cóż... trzeba to przyjąć. To, co jest krzepiące, to fakt, że mamy już długą listę osób, które w wyborach parlamentarnych zajmą miejsca pozwalniane dzisiaj".
"Będziemy na pewno rozszerzać zakres widocznego poparcia dla nas. To ma związek z polityką wizerunkową. Podział polityczny w Polsce nie przebiega według linii poglądów, ale wzdłuż specyficznie pojętej linii kulturowej. Obecnie istnieje taki paradygmat "obciach - cool", "ci w moherach i ci lepsi". Realia są dużo bardziej skomplikowane. Jeśli chodzi o poparcie grup z mocnymi korzeniami patriotycznymi, czy szerzej - kulturowymi, na pewno z PO nie przegrywamy. Jest odwrotnie. Elektorat Platformy jest w dużej części specyficznym wytworem PRL i transformacji. Ale tym łatwiej mu wmówić, że jest lepszy. On tego potrzebuje. My będziemy się starać konsolidować różne środowiska prawicowe [..] My chcemy stworzyć szeroki front ze środowisk inteligenckich, prawicowych. Będziemy robili wszystko, aby udowodnić opinii publicznej, że ten obraz, w którym żyje, jest całkowicie oderwany od rzeczywistości."
"Będziemy [...] odwoływać się do mediów niezależnych. Mam tu na myśli również "Nasz Dziennik". Jestem świadomy, że jeśli chodzi o pozostałe media, będziemy się spotykali albo z jawną niechęcią wobec nas, albo z czymś, co jest może jeszcze bardziej niebezpieczne, czyli zupełnie oderwana od faktów krytyka ze strony tzw. prawicowych dziennikarzy, którzy wyrażają swoje zmienne nastroje. Bardzo często zdarza się tak, że mówią oni rzeczy kompletnie nieprawdziwe".
"Na początku swojej działalności po 1989 roku zajmowałem się "swoimi frustracjami", ponieważ nie chciałem rządów jednego, wywodzącego się z kręgów komunistycznych, środowiska. Byłem przez to nazywany "frustratem". Moi koledzy byli "spoconymi facetami goniącymi za władzą". Zmagamy się od lat z wielkim problemem kampanii przeciwko nam, problemem mediów, przeciwników, którzy teoretycznie powinni być za nami, którzy dołączają do akcji "dokopywania nam". Przy pewnej determinacji partii można to przezwyciężyć i naprawdę bardzo dużo zdziałać. Konieczna jest mobilizacja całej partii. Mechanizm medialny można obejść odpowiednimi sposobami. Bardzo ważne jest również głoszenie optymistycznego programu".
"Po pierwsze, spór toczy się o wartości. Czy Polska ma się rozwijać według modelu bawarskiego, czyli postęp i tradycja, za którym my się opowiadamy, a który w gruncie rzeczy oznacza również prawdziwą tolerancję religijną, piękną cechę naszej tradycji, czy według modelu dokładnie odwrotnego reprezentowanego przez Platformę. Donald Tusk po deklaracji biskupów, którzy wprost sprzeciwiają się refundacji in vitro - co jest oczywiste, bo biskupi w tej sytuacji nic innego nie mogą powiedzieć - stwierdził, że to my tworzymy własną demokrację, a biskupi mogą mówić, co chcą.
Spór drugi to spór o to, czy ma być realizowany model dyfuzyjno-polaryzacyjny, czyli mówiąc prościej, model metropolii, czy model zrównoważonego rozwoju. Pierwszy model oznacza koncentrację potencjału w głównych ośrodkach miejskich, one mają się szybko rozwijać, a potem ma następować dyfuzja, czyli poziom ma się wyrównywać. Problem w tym, że nie ma takiego miejsca na świecie, gdzie się to sprawdziło. Warszawa jest, owszem, bardzo zamożnym miastem. Ale tereny wokół stolicy nie odznaczają się już tak wysokim poziomem ekonomicznym.
My opowiadamy się za wizją zrównoważonego rozwoju, czyli koncentracji m.in. środków unijnych w pierwszej kolejności w miejscach, gdzie jest najbardziej ubogo, bo tam właśnie jest szansa na szybszy rozwój. Kiedy odeszliśmy od władzy, mnóstwo decyzji zatwierdzonych już przez Brukselę wycofano. Bogactwo Warszawy nie przenosi się na bogactwo całego regionu. Trzecia część sporu to sprawa międzynarodowego statusu Polski. Uważamy, że polskie sprawy trzeba licytować do góry. Oznacza to, że należy zapewnić Polsce wysoki poziom bezpieczeństwa, chodzi nie tylko o zabezpieczenie militarne. Należy też pilnować sojuszów realnych i mam tu na myśli Stany Zjednoczone".
"Myśli Pan realnie o tym, żeby wrócić do władzy?
- Oczywiście, że myślę o tym, ale jest we mnie z wiekiem coraz więcej cierpliwości. Rzeczywistość w Polsce jest tak zmienna, dynamiczna, że jeszcze wiele może się zdarzyć. Nie wiem, jaka będzie przyszłość. Nie ma sensu podejmować jakichś gwałtownych działań. Należy teraz przede wszystkim stworzyć system ominięcia tej potężnej blokady medialnej, ukazywania tego, co robimy, i w ten sposób dotrzeć do ludzi z naszym programem. Środowe występy nowego stowarzyszenia przyćmiły kwestię rozliczenia trzech lat rządów Tuska złych dla Polski. Ta konferencja wpisała się w mechanizm, o którym cały czas mówię. Owszem, w społeczeństwie nie jest najlepiej ze świadomością tego, co się dzieje, z właściwym odbieraniem rzeczywistości, ale są takie momenty, okresy wzmożenia moralnego, jakich kilkukrotnie doświadczyliśmy w naszej historii, które zmieniają bardzo wiele i są źródłem nagłego przebudzenia...".
"Być może nie uda się już wykorzystać tej fali [po 10 kwietnia], ona wyraźnie opada.
- Pewne szanse już zostały zmarnowane i ja mam tego świadomość, ale trzeba na czymś budować nadzieję. Z jednej strony można ją budować na pracy - na przekonaniu, że ciężka praca może wiele zmienić. Z drugiej strony może fundamentem, na którym będzie można tworzyć nową jakość życia w Polsce, będzie prawda o tragedii smoleńskiej. Być może to spowoduje szok społeczny. Zwróćmy uwagę na to, że wręcz panikę wywołuje w obozie rządzącym i niektórych mediach samo wspomnienie o katastrofie. Ostatnio trzech parlamentarzystów naszej partii rozmawiało z ministrem spraw zagranicznych Tajwanu po angielsku i przysłuchiwało się tej rozmowie dwóch posłów PO, którzy nie znali języka. Nagle usłyszeli słowa "konwencja chicagowska", które były użyte w zupełnie innym kontekście, zrobili awanturę, wpadli nieomal w histerię.
Nie wiem, jaka będzie reakcja na prawdę o Smoleńsku, ale z pewnością zapadnie ona w społeczną świadomość i będzie ją przekształcać. Ta prawda, dotarcie do niej, to nasz obowiązek wobec Poległych, wobec Polski, to sprawa naszego honoru".
"Szykuje Pan juntę, rewolucję? To odnośnie do comiesięcznych Pana wystąpień przed Pałacem Prezydenckim.
- 10 dnia każdego miesiąca najpierw jest Msza św., potem procesyjnie, w asyście kapłanów, idziemy, odmawiając cały Różaniec, a następnie śpiewamy "Anioł Pański". Następnie mówię kilka słów, owszem, często krytycznych wobec tego rządu. Słowa o rzekomej rewolucji świadczą tylko o tym, że obecny obóz panicznie boi się prawdy o Smoleńsku. Konflikt rysuje się najbardziej właśnie w tej kwestii. Dzisiaj słowo radykał oznacza kogoś, kto zajmuje się katastrofą i losami śledztwa. Politycznie i moralnie za tragedię odpowiada rząd Tuska, nie jestem sędzią, nie mówię o odpowiedzialności prawnej. Mówienie o tym, że ze śledztwem dzieje się coś złego, że piloci byli źle naprowadzani, że stenogramy mówią o tym jasno, oznacza oszołomstwo. Ale wmawianie opinii publicznej, że to błąd pilotów, że prezydent był pijany, jest w porządku. To są standardy obecnej władzy. Dlatego musimy jak najszerzej docierać do społeczeństwa i odkłamywać obraz przez nią prezentowany".
Całość wywiadu:
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101119…
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1086 widoków
Aktywność kampanijna prezesa PiS
Czytałem w druku
@CC