Mimo pozostawania po 1926 roku na uboczu polityki, Sikorski nie zapomniał jednak o reklamie własnej osoby. Jako przykład posłużyć może m.in. zamieszczanie na łamach przychylnego mu „Kuriera Warszawskiego” informacji o złożonych wizytach u wojskowych francuskich czy u Paderewskiego w Morges. Wybitny publicysta B. Singer tak go charakteryzował: " Nie jest tajemnicą, że generał Sikorski jest w niełasce w Polsce, a wiadomo również, że cieszy się szczególnymi względami wybitnych generałów francuskich /.../ Dawny mistrz kokietowania prawicy przy posiadania zaufania lewicy, organizator prasy i reklamy, mówca parlamentarny, a nade wszystko < arka przymierza między dawnymi i nowymi laty> , przechowuje w zbiorach wizytówek nazwiska najprzeróżniejsze /.../ gen. Sikorski jest tymczasowym jeszcze mężem przyszłości ludzi szepczących po kawiarniach i choć ma dużo chętnych serc nad Sekwaną, nie zdobył serca Belwederu. I młody generał musi czekać w służbie biernej".
Po śmierci Piłsudskiego, w 1936 r. zaangażował się w powstanie
liberalno-demokratycznej koalicji antysanacyjnej - tzw. Frontu Morges.
Sikorski zaczął snuć plany powrotu do władzy, nie wykluczając przy tym
możliwości porozumienia z coraz krytyczniej oceniającym działalnośc
nowej ekipy gen. Sosnkowskim, a nawet ..Rydzem-Śmigłym. Choć celem
Frontu Mores było obalenie sanacji za pomocą – jak chciał tego
Paderewski – środków fizycznych, rychło się okazało, że potencjalni
sojusznicy Sikorskiego, których spajała raczej historyczna wrogość do
Piłsudskiego niż zbieżności programowe, w istocie bardziej troszczą się
o podział łupów po przejęciu władzy niż sposoby jej zdobycia.
Inicjatywa skończyła się więc fiaskiem i ukazała jałowość koncepcji
"spiskowców". Generał przekonany o słabości nowej elity rządowej,
łudził się - jak zapisał Witos , że " Rydz traci coraz bardziej wpływy
w wojsku, a on je zyskuje". Nawiązane kontakty i osobiste związki
,miały się jednak okazać niebawem, w warunkach wojny, wprost bezcenne.
W czasie wizyty Rydza-Śmigłego we Francji w 1936 roku, w której
wyniku Polska otrzymała pożyczkę w wysokości 2 mld franków na
dozbrojenie armii, Francuzi w nieoficjalnych rozmowach sugerowali
dymisję ministra spraw zagranicznych – Józefa Becka.
Pomysłodawcą tej niebywałej w stosunkach międzynarodowych inicjatywy
był …gen. Sikorski, który zwrócił się – za pośrednictwem
czechosłowackiego posła, do swych francuskich przyjaciół ze
zdumiewającym ostrzeżeniem: „jeśli dadzą reżimowi pożyczkę, Beck obróci
je przeciwko Francji, albo na podtrzymanie reżimu. (..) Reżim nie
powinien otrzymać pieniędzy i poparcia bez poświęcenia głowy Becka”.
Jedynym efektem tej niesłychanej akcji Sikorskiego – szukania obcej
protekcji dla załatwienia własnych partykularnych interesów aż nazbyt
przypominających praktyki magnatów u schyłku XVIII wieku, było
wzmocnienie pozycji Becka w obozie sanacyjnym.
Po wybuchu wojny starał się o przydział bojowy , ale dopiero 17
września dogonił Rydza-Śmigłego, który obiecał mu rozmowę po
przekroczeniu granicy w Rumunii.
Po znalezieniu się w Rumunii i odbyciu rozmowy z francuskim
ambasadorem Noelem i szefem misji wojskowej Faurym zrezygnował z
rozmowy z Rydzem i udał się do Bukaresztu, gdzie rozpoczął zbieranie
swych przyjaciół. 24 września przybył w towarzystwie Noela do Paryża.
Tu włączył się do kampanii kół francuskich i polskich "antysanatorów" ,
sprzeciwiającej się kandydaturze Wieniawy na Prezydenta, twierdząc że
osoba nowego prezydenta jest „niepoważna, a nawet gorsząca”. Rozgłaszał
również bez żenady, że Wieniawa jest nałogowym pijakiem, na dodatek
zupełnie nieznany polskiemu społeczeństwu. Popierał kandydaturę
Paderewskiego, ale chyba po cichu sam liczył na prezydenturę.
Równocześnie oświadczył polskiemu ambasadorowi w Paryżu Łukasiewiczowi,
że " uznaje
<nieprzedawnione> prawa gen. Sosnkowskiego i że w razie gdyby się
on odnalazł, to on pozostawi do jego dyspozycji swoją władzę wojskową
cywilną". Sam przy tym nie miał jeszcze żadnej władzy, gdyż dopiero 28
września został mianowany dowódcą polskich sił zbrojnych we Francji.
Był to tylko pierwszy etap na drodze powrotu do władzy. 30 września
został premierem rządu, a 7 listopada Naczelnym Wodzem Polskich Sił
Zbrojnych. Wtedy "zapomniał" o obietnicach wobec gen. Sosnkowskiego,
który "odnalazł się" i przybył do Paryża. Posiadł oto, po wielu latach,
całą władzę i nie zamierzał się nią z nikim dzielić.
Już u progu istnienia rządu Sikorskiego doszło do wymuszenia na
nowym prezydencie Władysławie Raczkiewiczu złożenia zobowiązania, że
sprawy najważniejsze, zastrzeżone na mocy konstytucji kwietniowej do
jego wyłącznej kompetencji, rozstrzygać będzie w porozumieniu z
premierem. Sikorski uzyskał tym samym dyktatorską niemal władzę,
dlatego też mianowanie przez Prezydenta gen. Sosnkowskiego swoim
następcą powitał z prawdziwą furią. Obawiał się bowiem, że Sosnkowski
może stać się przywódcą opozycji piłsudczykowskiej, która wymusi na nim
zrzeczenie się jednego z piastowanych stanowisk.
Sedno wewnętrznej, emigracyjnej polityki Sikorskiego stanowiło
tropienie wszelkich przejawów rzekomej i rzeczywistej opozycji.
Lakmusowym papierkiem lojalności wobec nowych władz stał, się stosunek
do przeszłości, zwłaszcza do znienawidzonej osoby Piłsudskiego. „Rząd
zachowuje sam i poleca wszystkim spokojne milczenie dokoła jego
nazwiska (..) wszelkie wysławianie uważa za drażniące kraj” –
informował swoich podwładnych wicepremier Stroński.
Mimo oficjalnego zakazania przez Premiera " wszelkich dyskusji na
tematy dotyczące przyczyn i odpowiedzialności za klęskę", powołał
komisję do zbadania " odpowiedzialności za wynik kampanii1939 r." oraz
specjalną komisję do weryfikacji oficerów. Faktyczną władzę nad tymi
komisjami oddał Stanisławowi Kotowi - ministrowi spraw wewnętrznych i
płk Modelskiemu - drugiemu wiceministrowi spraw wojskowych, którzy
potraktowali to jako okazję do osobistego odegrania się na oficerach -
piłsudczykach. Nawet lojalny wobec Naczelnego Wodza gen. Kukiel
stwierdził, że "uzależniono powołanie do wojska nie tylko od
wyspowiadania się z własnej roli w \kampanii, /.../ ale w stosunku do
wyższych oficerów - żądanie relacji, indagacje i długie często
przewlekanie procedury./.../ Gorszym jeszcze błędem było stworzenie dla
oficerów, uważanych za nienadających się do służby czynnej, specjalnego
obozu w odległym miasteczku Cerisay nad Loarą i nadanie mu politycznej
miarki". Sprawy związane z rozrachunkiem z przeszłością nie schodziły z
obrad rządu. Trwała wojna, w kraju panowała okupacja, a rząd polski
obradował nad sposobami potraktowania członków rządów pomajowych.
Porażająca wprost sytuacja. „Akcja rejestracyjna rozbujała orgią
oskarżeń, często zupełnie nieuzasadnionych (…). Obniżyła dyscyplinę i
stworzyła nieufność (…), tym bardziej, że składającym fałszywe i
oszczercze meldunki była zagwarantowana bezkarność” – pisał z
oburzeniem gen. Józef Zając.
Sikorski, tolerując, a nawet popierając tę akcję przyczynił się do
obniżenia powagi rządu i armii polskiej. Francuski minister A. de
Monzie przestrzegał go w gorzkich słowach: „A te wasze kłótnie, czy
sądzicie, że to do nas nie dochodzi (…). Robicie jakieś porachunki
osobiste, które mnie zwłaszcza specjalnie obrzydzają. Powracacie do
stosunków sprzed 1926 roku (...). Zaczynam tracić wiarę w potrzebę
odbudowy Polski, jako państwa niepodległego. Niech powstanie, ale
związane jakimś zewnętrznym czynnikiem z innymi”.
Nic więc dziwnego, że Francuzi z lekceważeniem odnosili się do
polskich doświadczeń z wojny z Niemcami. Doświadczenia te dezawuował
zresztą sam Wódz Naczelny, ogłaszając w rozkazie dla wojska, że
„przykłady stworzone w roku 1939 na wschodzie, niestety w warunkach
zbyt korzystnych dla Niemców, nie mogą już znaleźć żadnego zastosowania
na froncie zachodnim”. Co za zdumiewająca krótkowzroczność !
Wszystko to powodowało niezadowolenie Polaków we Francji. Jest
rzeczą znamienną, że za najskuteczniejszy sposób przeciwstawienia się
tej krytyce, uznano znaczne zaostrzenie cenzury. Mimo tego wiadomości o
kolejnych ofiarach Premiera przedostawały się do opinii publicznej.
Szczególny rozgłos wywołała głodówka gen. Dąb- Biernackiego
aresztowanego z rozkazu Sikorskiego za rzekome organizowanie na
Węgrzech "spisku antyrządowego" i osadzonego w paryskim więzieniu de la
Sante.
Co gorsze, sprawy związane z krytyką rządów sanacyjnych znajdowały
wiele miejsca w licznych przemówieniach Sikorskiego, także radiowych
adresowanych do rodaków w Kraju, wywołując zdziwienie i niesmak. Były
one nawet wykorzystywane przez propagandę niemiecką poprzez publikacje
w gadzinowym Nowym Kurierze Warszawskim.
Sikorski wyraźnie obawiał się dominacji oficerów związanych z
obozem piłsudczykowskim. Świadczy o tym dobitnie jego polityka wobec
rozwijającej się w Kraju niepodległościowej konspiracji wojskowej i
politycznej. Wydaje się, że nie był w okresie francuskim zainteresowany
w tworzeniu silnej organizacji wojskowej, której nie mógł w pełni
kontrolować. Widział w tym niebezpieczeństwo dla swoich planów
przejęcia, po przewidywanym zwycięstwie Francji, władzy w Polsce.
Zdezawuował więc dotychczasowe
wysiłki twórców Służby Zwycięstwu Polsce – Michała Tokarzewskiego-
Karaszewicza i Stefana Roweckiego i powołał Związek Walki Zbrojnej,
tworząc równocześnie we Francji Komitet Ministrów dla Spraw Kraj
Dowodzi tego również utworzenie przez Ryszarda Świętochowskiego -
osobistego wysłannika Naczelnego Wodza, Centralnego Komitetu
Organizacji Niepodległościowych i późniejsze bardzo poważne go
dofinansowywanie ze środków przeznaczonych dla całej konspiracji.
Zdumiewające wręcz nieliczenie się
z interesem kraju i przedkładanie nad niego własnych ambicji
przywódczych. Trafnie ocenił to Kajetan Morawski: " Podświadomie szukał
tej władzy i tego autorytetu, jakimi rozporządzał i jakimi gnębił go
Piłsudski". Tylko Marszałek nigdy nie myślał o swoim własnym interesie!
Kapitulacja Francji postawiła w niezwykle ciężkim położeniu
rozproszone polskie oddziały. Sikorski do końca nie wierząc w klęskę
Francji nie zgadzał się na wycofanie polskich dywizji z frontu.
Dopuścił nawet do wyładowania w Bretanii, wracającej z Norwegii,
Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, zamiast skierować ją do
Anglii. W konsekwencji Brygada została otoczona i doszczętnie rozbita
przez Niemców. Ostatecznie do Wielkiej Brytanii ewakuowano zaledwie 23
tyś. żołnierzy czyli niespełna jedną trzecią armii polskiej we Francji.
Cdn.