Lech Wałęsa i Hanna Gronkiewicz-Waltz to dobrana para! Istnieje coś, co ich łączy, ale bynajmniej nie fakt, że w przeszłości tańczyli ze sobą walca... Kiedy ona zaczynała karierę polityczną, nie była "panną, madonną tych lat", natomiast Wałęsę już wówczas powszechnie znano.
Bohater sierpniowych strajków wpiął sobie w klapę marynarki plakietkę z Matką Boską i wszędzie się z tym emblematem obnosił, dumnie wypinając pierś, co wyraźnie widać na archiwalnych filmach dokumentalnych. Wiedział, jak pozyskać sobie zaufanie tłumów w komunistycznej Polsce. Ci działacze "Solidarności", którzy znali go na co dzień, mieli wątpliwości co do szczerości jego intencji, ale kto wtedy chciał ich słuchać? Nie każdy potrafił odróżnić szczerą religijność Anny Walentynowicz od udawanego przywiązania do Kościoła w wydaniu Lecha Wałęsy.
Dziś były prezydent Polski w sposób niewybredny walczy z Radiem Maryja, atakuje kościół rzymsko-katolicki (czytaj: niewygodnych, bo mówiących prawdę, duchownych), ideały patriotyczne są mu całkowicie obce, a jednego z synów -jak wiadomo - ulokował w PO. No, cóż, jeśli sumienie go uwiera, to krew od razu zaczyna mu się burzyć... Wypowiada się publicznie na prawo i lewo, choć zdania poprawnie po polsku sklecić nie potrafi! Ale prezydentem Polski był, a jakże! I ten fakt nobilituje go we własnych oczach oraz części społeczeństwa mającej kłopoty z samodzielnym myśleniem...
Hanna Gronkiewicz-Waltz usilnie zabiegała o poparcie prawicowego elektoratu podobnymi metodami, tylko bardziej wyrafinowanymi. Chętnie pokazywała się na jasnogórskim szczycie w czasie pielgrzymki ruchu zwanego "Odnową w Duchu Świętym". Zamykała oczy, wyciągała przed siebie ręce (modliła się?), padała w ramiona własnej córce... Nie tylko sprawiała wrażenie osoby zaangażowanej religijnie, ale również publicznie przyznawała się do przynależności do owego ruchu istniejącego w Kościele rzymsko-katolickim. W mojej parafialnej świątyni wchodziła nawet na ambonę, roztaczając z niej swoje polityczne wizje. Mówiono o niej wówczas: "nasza Hania". Ilu Polaków dało się wtedy na to nabrać?! I mało pocieszający jest fakt, że ja nie...
Dziś Hanna Gronkiewicz-Waltz walczy nierzadko z tymi, którzy na nią głosowali. Oczywiście walczy cudzymi rękoma: ma przecież do dyspozycji rozmaite, podległe jej, służby!
Co zatem łączy byłego prezydenta Polski z obecną prezydent Warszawy? Ano niewątpliwie gra pozorów! Oboje cynicznie wykorzystali ludzką naiwność, w dużej mierze dzięki niej dochodząc do władzy.
Polityk - jak wiadomo - to takie "zwierzę", które co innego mówi , co innego robi i co innego myśli... Niestety, wciąż jeszcze znajdą się wyborcy nieodróżniający autentycznych ludzkich postaw od mniej lub bardziej eksponowanego na doraźny użytek aktorstwa.
Niestety "naiwnych nie sieją......"