No więc niezrównani eksperci naszego bratniego narodu z właściwą sobie precyzją zdołali wydobyć wspomnienia z umysłów pilotów. Nad ich głowami stał pijany generał Błasik z siekierą. Drzwi od kabiny pilnowała Anna Walentynowicz, polewająca pasażerom wódkę. Poseł Deptuła groził pilotom zakolczykowaniem, w końcu to weterynarz. Lech Kaczyński zaś wrzeszczał w stronę kabiny, że wyśle pilotów do Berezy Kartuskiej, jeśli nie zetną tej brzozy. Tak się biedni piloci wystraszyli okropności kaczystowskiej katowni, ze postanowili brzozę ściąć.
Musimy więc z należytą wdzięcznością przyjąć raport towarzyszki Anodiny. Metody jej zespołu są niepodważalne: piloci sie po prostu przyznali.
To wszystko byłoby bardzo śmieszne, gdyby nie te milczące groby i mgła nad Warszawą.