Witam po długiej przerwie wywołanej poniekąd skurczeniem się wolnego czasu, ale nie będę Was tym zanudzał. Fakt podstawowy jest taki, że trochę wypaliłem się politycznie. Totalne odstawienie polityki na kilka miesięcy było niejako gwałtowną reakcją organizmu na poprzedni nadmiar. Sądzę, że podziałało to ozdrowieńczo. Ale nie o tym chciałem dzisiaj napisać.
Od jakiegoś miesiąca na powrót obserwuję nasze sprawy, tylko bez telewizji. Trochę gazet, przede wszystkim Blogpress a także S24. Nb działalność Blogpress.pl jest zupełnie nadzwyczajna, a szereg wywiadów wideo i filmów to prawdziwe perełki. Nowe przemyślenia sprawiły, że zacząłem od pewnego czasu pracować nad nowym projektem, którym chciałbym podzielić się ze społecznością Blogpress.pl.
Punktem wyjścia stało się kilka spostrzeżeń. Ostatni rok pokazał polskiemu społeczeństwu bardziej wyraziście niż lata wcześniejsze, czym różnią się poszczególne środowiska polityczne w Polsce. Mam tu na myśli nie tylko polityków, ale i inne osoby publiczne oraz najszerzej pojęte grupy sympatyków. Nie owijając w bawełnę, jesteśmy przynajmniej o klasę wyżej od sympatyków głównych partii takich jak PO, PSL czy SLD. Chodzi mi o takie kryteria jak troska o sprawy publiczne Polski, poważne traktowanie tych spraw, kontrolowanie, na ile rząd wywiązuje się z misji i służby w interesie Polski, bezkompromisowe dążenie do prawdy. Nasi przeciwnicy woleli pójść na wojnę z opozycją, wojnę, w której dozwolone są wszystkie chwyty. Po cichu bez zainteresowania mediów dokonuje się dziś praktycznego demontażu polskiego państwa, a tymczasem aparat rządowo-medialny wraz z ulicznymi bojówkami zajmuje się wyłącznie zepchnięciem nas na margines życia publicznego.
Mimo tej ostrej, wyrazistej różnicy na naszą korzyść, to tamta strona traktuje Polskę jako swoją własność, a naród redukuje do bezmyślnych klakierów swoich poczynań. Ci, którzy na to się nie godzą, traktowani są bądź jako chorzy psychicznie, bądź jako faszyści, bądź jako pożałowania godni, nieprzystosowani ludzie, którym trzeba naprostować światopogląd dla ich własnego dobra. Skąd się bierze złowróżbna skuteczność tej metody? Postawiłem sobie pytania: jak mogło do tego dojść, kiedy właściwie to się zaczęło, w którym miejscu popełniliśmy błędy, dlaczego nie przewidzieliśmy takiego rozwoju wypadków. Czy nie popełniamy zbyt często poważnego błędu, błędu naiwności?
Przemyślenia te doprowadziły do powstania tekstu objętościowo znacznie wykraczającego poza moje dotychczasowe dokonania. Dlatego chciałbym bardzo prosić moich czytelników o potraktowanie mojej propozycji nie jako zwykły cykl wpisów, ale jako pewien projekt. Chodzi mi w tym projekcie o zdefiniowanie sytuacji na świecie i w kraju z naszego punktu widzenia. Chodzi mi o określenie bez złudzeń, jakie jest w tej sytuacji nasze miejsce i możliwości. Dopiero po takim przygotowaniu można odpowiedzialnie dyskutować, co w ogóle można jeszcze zrobić, jakie przyjąć metody i jakie są szanse.
Na podstawie tego, co tu napisałem, mogłoby powstać mylne wrażenie, że roszczę sobie pretensje do wiedzy i przenikliwości, która daje mi możliwość w miarę pełnej odpowiedzi na tak ważkie pytania. Nic bardziej mylnego. Co prawda podejmuję w moim opracowaniu pewne próby, ale głównym moim wkładem jest propozycja systematyzacji materiału i zebranie go w całość. Chciałbym bowiem, by koniec projektu zaowocował jakąś elektroniczną publikacją. Nawet ta część, której się podejmuję tj. pewna ogólna przewodnia wizja, dobór materiału i systematyzacja może być przedmiotem dużych kontrowersji wśród Was. Mimo wszystko proszę o uczestnictwo w projekcie. Nawet jeśli ten projekt stanie się tylko i wyłącznie inspiracją do kolejnych znacznie lepszych prób, to już będzie przecież wartością samą w sobie.
W materiale, który opracowałem, znajdują się moje myśli, ale przede wszystkim myśli zaczerpnięte z wielu książek, artykułów, blogów i stron internetowych. Starałem się umieszczać informacje o źródłach, choć bez naukowej skrupulatności. Społeczność Blogpress.pl stanowi moim zdaniem grupę bardzo silną pod względem intelektualnym, dlatego bardzo liczę, że pod kolejnymi wpisami należącymi do projektu znajdą się Wasze wypowiedzi. Chodzi mi o wykazanie błędów i braków w moim rozumowaniu, uzupełnienia, dodatkowe informacje – czyli o burzę mózgów, której efekty postaram się później zebrać w całość najlepiej, jak będę umiał, zastrzegając sobie oczywiście ostateczną redakcję.
Często z podziwem czytam Wasze przenikliwe wpisy dotyczące geopolityki, historii, ekonomii, spraw lokalnych etc., zazdroszcząc po cichu wiedzy i spostrzegawczości. Stąd mój pomysł, aby – przy życzliwym zainteresowaniu z Waszej strony – te zasoby wykorzystać w nietypowy sposób, czyli do opisywanego tu projektu. Dodam, iż nawet zdanie politycznych przeciwników, gdyby tacy się znaleźli, może być cenne. Jaka szkoda, że ich wypowiedzi tak często ograniczają się do prowokacji, jątrzenia, okazywania wyższości i pogardy; jaka szkoda, że nie są one zorientowane na rozwiązywanie problemów.
Ze swojej strony w moich „propozycjach do dyskusji” zastosowałem odważną metodologię, której brakuje mi w większości wypowiedzi sympatyków prawicy. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkim to się spodoba, mimo wszystko pragnę od razu „odkryć karty” i poprosić, by ewentualnie nie zrażać się do projektu przez jedno czy drugie mocne sformułowanie.
Zacznę od tego, że moja metodologia zakłada, że sami ustalamy punkty konfliktu i pola sporu, a nie polegamy tylko na polach zdefiniowanych przez drugą stronę dla zabezpieczenia własnych interesów. Prosty przykład z okresu 2005-2007, gdy układ tylko formalnie był w opozycji, a w rzeczywistości spychał nas do narożnika na wszystkich frontach. Jeden z ataków polegał na konsekwentnym ośmieszaniu pojęcia układu, pojęcia, którego znaczenie odcisnęło się na III RP z bolesną oczywistością, a które jednak trudno ostro i precyzyjnie zdefiniować. Daliśmy się wtedy z dziecięcą naiwnością zepchnąć do dyskusji, czy układ istnieje i jak to udowodnić niedowiarkom, zamiast skoncentrować się na zwalczaniu go wszelkimi środkami. Krótko mówiąc, przez sprytne przedefiniowanie problemów przez układ, zwyczajnie przegapiliśmy decydującą bitwę z nim. Chciałbym, byśmy dziś – nawet jeśli poniewczasie – próbowali unikać tego typu manipulacji.
Założenie metodologiczne w moich rozważaniach jest takie, że system i układ istnieje. Na walkę z nim jesteśmy skazani tak długo, jak długo chcemy zachować swoją tożsamość. Znaczenie tych pojęć będzie się krystalizowało w ramach kolejnych części. Dla wygody przyjmuję tu zupełnie umowny podział na 2 poziomy. Proponuję używać określenia system na poziomie międzynarodowym a określenia układ na poziomie krajowym. Układ byłby więc częścią systemu, jego emanacją na naszym podwórku. Językowo określenia „układ”, „system” mają oczywiście wiele znaczeń, dlatego dla odróżnienia, gdy będę ich używał w omawianym sensie, czyli mniej więcej 'rozproszony ośrodek władzy działający w ukryciu', będę je pisał kursywą.
Kolejne założenie jest takie, że system działa z całą możliwą bezwzględnością. Za fasadą świata nieograniczonej pełnej szczęścia konsumpcji, który ma być udziałem tych, którzy żyją w zgodzie z systemem, kryje się walka o władzę tak brutalna, jak można sobie wyobrazić tylko w najczarniejszych snach. Dezinformacja, prowokacja, intrygi, inwigilacja, morderstwa pozorowane na samobójstwa i wypadki, zbiorowe morderstwa pozorowane na akty terroru, to doprawdy tylko część repertuaru, jakim dysponuje system. Znowu przykład. Jeśli ktoś wierzy, że Marek Karp zginął na skutek obrażeń odniesionych w zwyczajnym wypadku drogowym i będzie ode mnie wymagał przedstawienia dowodu na moje twierdzenie, że to było morderstwo, to po prostu żyjemy w dwóch różnych światach. Jest jasne, że w tego typu dyskusjach w zdecydowanej większości przypadków musimy opierać się raczej na przesłankach i zdrowym rozsądku niż na twardych dowodach. Zresztą samo pojęcie twardego dowodu ma generalnie ograniczone zastosowanie w aspekcie filozoficznym, jeśli chodzi o tego typu dyskusje. W każdym bowiem przypadku, gdy analizujemy informacje, które do nas docierają, jesteśmy skazani na dość ograniczone możliwości naszych zmysłów, a najczęściej musimy polegać na łańcuchu pośredników i ekspertów, którym niejako z urzędu mamy dawać wiarę. Zresztą, jeśli zabraknie nam rozsądku, a zostanie wspominana już tutaj dziecięca naiwność, to rzekome „twarde dowody” mogą stać się znakomitym sposobem, by nas ogłupić i rozgrywać. Z tym zjawiskiem mamy wyraźnie do czynienia od dnia katastrofy smoleńskiej.
Kolejne założenie: działania systemu charakteryzują się głęboką realistyczną oceną sytuacji (nie mającą nic wspólnego z obrazem medialnym), strategicznym planowaniem na niezwykle wysokim poziomie oraz – last but not least – całkowitą determinacją. Jeśli tylko jakaś możliwość istnieje, to napewno zostanie ona wykorzystana. Przykładem niech będzie manipulacja społeczeństwem przez fałszywe sondaże oraz przez spreparowane i sterowane dyskusje na wielu forach internetowych. Przy analizie sytuacji stosuję czasem taką metodę, że wczuwam się w sytuację jakiegoś decydenta z tamtej strony. W tym myślowym eksperymencie odrzucam wszelkie ograniczenia moralne i zastanawiam się, jaką trudność stanowi dla mnie wykonanie danego działania i jakie korzyści przyniesie to mojej sprawie. Ta metoda pozwala lepiej uświadomić sobie możliwości systemu i skalę zagrożenia.
I ostatnie założenie, o którym chcę wspomnieć już na wstępie tego projektu. Furia, z jaką system nas atakuje, jest miarą naszej skuteczności. Nieraz z przykrością czytałem (na szczęście ostatnio jest tego mniej) utyskiwania prawicowych publicystów czy blogerów krytykujących jakąś akcję PiS z takich oto pozycji: po co nam to było, tylko ucierpiał na tym wizerunek, to był strzał we własną stopę, śmieją się z nas na całym świecie, jak tu teraz komuś wytłumaczyć, że warto głosować na PiS. Oczywiście nie chodzi mi o to, żeby nie krytykować! Ale nie iść w tej krytyce – znowu z dziecięcą naiwnością – tropem podanym przez główne media salonowe. Oni nie krytykują działań korzystnych dla systemu. Ba, za takie działania zapewne zaczęliby chwalić każdego, czego przykładów mamy aż nadto: „dobry” jest już Marcinkiewicz, Sikorski, a nawet Giertych. Ataki na Pospieszalskiego za zaangażowanie w akcję Solidarni 2010 dowodzą, że pokazanie całej Polsce kwietniowej atmosfery na Krakowskim Przedmieściu ugodziło w system. Kliniczny obłęd „Gazety Wyborczej” w związku z patriotyczną manifestacją 11 listopada dowodzi, że takie manifestacje to dla nas właściwa droga. Gdyby zaś TVN24 zaczął popierać Kaczyńskiego, pokazywać go w korzystnym kadrze i oświetleniu itd., to byłoby jasnym sygnałem, że Kaczyński przestał być groźny dla systemu.
Na opisywany projekt złożą się 2 cykle – międzynarodowy i krajowy. Jeśli projekt spotka się z życzliwym przyjęciem, to planuję, że przed Świętami Bożego Narodzenia zakończymy pierwszy cykl. Pierwsza część pierwszego cyklu będzie poświęcona socjologicznej analizie następstw 11 września (na razie bez aspektu geopolitycznego). Być może kiedyś nasi potomkowie uznają to wydarzenie za dziejową cezurę. Z krótkiej jak na razie perspektywy wydaje się całkiem możliwe, że właśnie to wydarzenie zapoczątkowało „ciekawe czasy”, w których przyszło nam żyć. Dlatego też wybrałem je na początek tego cyklu. W kolejnej części przedstawię krótko ideę „końca historii”, która była bardzo popularna w latach 90. Idea ta wyrażała naiwną wiarę w naturalne rozprzestrzenienie się ustroju demokracji liberalnej na cały świat, była przejawem czegoś w rodzaju zawrotu głowy od sukcesu – na poziomie społecznym. 11 września całkowicie przekreślił tę ideę, niemniej jest ona na tyle interesującym znakiem swojego czasu, że uczyniłem ją punktem wyjścia do dalszych rozważań, w których chciałbym rozpoznać, jakie właściwie przyczyny geopolityczne i ekonomiczne sprawiły, że ta oczekiwana globalna stabilizacja nie mogła się ziścić. Inaczej mówiąc, nietrafna idea została przeze mnie wykorzystana jako pretekst do poszukiwań prawdziwych mechanizmów rządzących światem.
„dobry”
Filozofie,
Bardzo brakowało twoich tekstów
i wielokrotnie zastanawiałem się co się stało że zniknąłeś. Tym bardziej cieszę się z Twojego powrotu. Spośród powyższych założeń najbardziej celne i takie z którym się w pełni identyfikuję jest to ostatnie. Tak przynajmniej oceniałem przychylność mediów wobec projektu PJN. Będę z niecierpliwością czekał na kolejne wpisy, zwłaszcza interesuje mnie "międzynarodowa" wizja systemu i układu jako jego części. Serdecznie pozdrawiam.
Miło Cię znowu widzieć Filozofie
Witaj "zaginiony"
pytanie filozoficzne
Jako prosty czlowiek nie bardzo zrozumialem
Dziękuję Wam za życzliwą pamięć :)
@Nietoperz
@Czarek
@Ciemniak
@Amerykanin
prawda cd
Niedbalstwo i konformizm