Powrót do politykowania

Przez filozof grecki , 06/12/2010 [01:11]

Witam po długiej przerwie wywołanej poniekąd skurczeniem się wolnego czasu, ale nie będę Was tym zanudzał. Fakt podstawowy jest taki, że trochę wypaliłem się politycznie. Totalne odstawienie polityki na kilka miesięcy było niejako gwałtowną reakcją organizmu na poprzedni nadmiar. Sądzę, że podziałało to ozdrowieńczo. Ale nie o tym chciałem dzisiaj napisać.

Od jakiegoś miesiąca na powrót obserwuję nasze sprawy, tylko bez telewizji. Trochę gazet, przede wszystkim Blogpress a także S24. Nb działalność Blogpress.pl jest zupełnie nadzwyczajna, a szereg wywiadów wideo i filmów to prawdziwe perełki. Nowe przemyślenia sprawiły, że zacząłem od pewnego czasu pracować nad nowym projektem, którym chciałbym podzielić się ze społecznością Blogpress.pl.

Punktem wyjścia stało się kilka spostrzeżeń. Ostatni rok pokazał polskiemu społeczeństwu bardziej wyraziście niż lata wcześniejsze, czym różnią się poszczególne środowiska polityczne w Polsce. Mam tu na myśli nie tylko polityków, ale i inne osoby publiczne oraz najszerzej pojęte grupy sympatyków. Nie owijając w bawełnę, jesteśmy przynajmniej o klasę wyżej od sympatyków głównych partii takich jak PO, PSL czy SLD. Chodzi mi o takie kryteria jak troska o sprawy publiczne Polski, poważne traktowanie tych spraw, kontrolowanie, na ile rząd wywiązuje się z misji i służby w interesie Polski, bezkompromisowe dążenie do prawdy. Nasi przeciwnicy woleli pójść na wojnę z opozycją, wojnę, w której dozwolone są wszystkie chwyty. Po cichu bez zainteresowania mediów dokonuje się dziś praktycznego demontażu polskiego państwa, a tymczasem aparat rządowo-medialny wraz z ulicznymi bojówkami zajmuje się wyłącznie zepchnięciem nas na margines życia publicznego.

Mimo tej ostrej, wyrazistej różnicy na naszą korzyść, to tamta strona traktuje Polskę jako swoją własność, a naród redukuje do bezmyślnych klakierów swoich poczynań. Ci, którzy na to się nie godzą, traktowani są bądź jako chorzy psychicznie, bądź jako faszyści, bądź jako pożałowania godni, nieprzystosowani ludzie, którym trzeba naprostować światopogląd dla ich własnego dobra. Skąd się bierze złowróżbna skuteczność tej metody? Postawiłem sobie pytania: jak mogło do tego dojść, kiedy właściwie to się zaczęło, w którym miejscu popełniliśmy błędy, dlaczego nie przewidzieliśmy takiego rozwoju wypadków. Czy nie popełniamy zbyt często poważnego błędu, błędu naiwności?

Przemyślenia te doprowadziły do powstania tekstu objętościowo znacznie wykraczającego poza moje dotychczasowe dokonania. Dlatego chciałbym bardzo prosić moich czytelników o potraktowanie mojej propozycji nie jako zwykły cykl wpisów, ale jako pewien projekt. Chodzi mi w tym projekcie o zdefiniowanie sytuacji na świecie i w kraju z naszego punktu widzenia. Chodzi mi o określenie bez złudzeń, jakie jest w tej sytuacji nasze miejsce i możliwości. Dopiero po takim przygotowaniu można odpowiedzialnie dyskutować, co w ogóle można jeszcze zrobić, jakie przyjąć metody i jakie są szanse.

Na podstawie tego, co tu napisałem, mogłoby powstać mylne wrażenie, że roszczę sobie pretensje do wiedzy i przenikliwości, która daje mi możliwość w miarę pełnej odpowiedzi na tak ważkie pytania. Nic bardziej mylnego. Co prawda podejmuję w moim opracowaniu pewne próby, ale głównym moim wkładem jest propozycja systematyzacji materiału i zebranie go w całość. Chciałbym bowiem, by koniec projektu zaowocował jakąś elektroniczną publikacją. Nawet ta część, której się podejmuję tj. pewna ogólna przewodnia wizja, dobór materiału i systematyzacja może być przedmiotem dużych kontrowersji wśród Was. Mimo wszystko proszę o uczestnictwo w projekcie. Nawet jeśli ten projekt stanie się tylko i wyłącznie inspiracją do kolejnych znacznie lepszych prób, to już będzie przecież wartością samą w sobie.

W materiale, który opracowałem, znajdują się moje myśli, ale przede wszystkim myśli zaczerpnięte z wielu książek, artykułów, blogów i stron internetowych. Starałem się umieszczać informacje o źródłach, choć bez naukowej skrupulatności. Społeczność Blogpress.pl stanowi moim zdaniem grupę bardzo silną pod względem intelektualnym, dlatego bardzo liczę, że pod kolejnymi wpisami należącymi do projektu znajdą się Wasze wypowiedzi. Chodzi mi o wykazanie błędów i braków w moim rozumowaniu, uzupełnienia, dodatkowe informacje – czyli o burzę mózgów, której efekty postaram się później zebrać w całość najlepiej, jak będę umiał, zastrzegając sobie oczywiście ostateczną redakcję.

Często z podziwem czytam Wasze przenikliwe wpisy dotyczące geopolityki, historii, ekonomii, spraw lokalnych etc., zazdroszcząc po cichu wiedzy i spostrzegawczości. Stąd mój pomysł, aby – przy życzliwym zainteresowaniu z Waszej strony – te zasoby wykorzystać w nietypowy sposób, czyli do opisywanego tu projektu. Dodam, iż nawet zdanie politycznych przeciwników, gdyby tacy się znaleźli, może być cenne. Jaka szkoda, że ich wypowiedzi tak często ograniczają się do prowokacji, jątrzenia, okazywania wyższości i pogardy; jaka szkoda, że nie są one zorientowane na rozwiązywanie problemów.

Ze swojej strony w moich „propozycjach do dyskusji” zastosowałem odważną metodologię, której brakuje mi w większości wypowiedzi sympatyków prawicy. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkim to się spodoba, mimo wszystko pragnę od razu „odkryć karty” i poprosić, by ewentualnie nie zrażać się do projektu przez jedno czy drugie mocne sformułowanie.

Zacznę od tego, że moja metodologia zakłada, że sami ustalamy punkty konfliktu i pola sporu, a nie polegamy tylko na polach zdefiniowanych przez drugą stronę dla zabezpieczenia własnych interesów. Prosty przykład z okresu 2005-2007, gdy układ tylko formalnie był w opozycji, a w rzeczywistości spychał nas do narożnika na wszystkich frontach. Jeden z ataków polegał na konsekwentnym ośmieszaniu pojęcia układu, pojęcia, którego znaczenie odcisnęło się na III RP z bolesną oczywistością, a które jednak trudno ostro i precyzyjnie zdefiniować. Daliśmy się wtedy z dziecięcą naiwnością zepchnąć do dyskusji, czy układ istnieje i jak to udowodnić niedowiarkom, zamiast skoncentrować się na zwalczaniu go wszelkimi środkami. Krótko mówiąc, przez sprytne przedefiniowanie problemów przez układ, zwyczajnie przegapiliśmy decydującą bitwę z nim. Chciałbym, byśmy dziś – nawet jeśli poniewczasie – próbowali unikać tego typu manipulacji.

Założenie metodologiczne w moich rozważaniach jest takie, że system i układ istnieje. Na walkę z nim jesteśmy skazani tak długo, jak długo chcemy zachować swoją tożsamość. Znaczenie tych pojęć będzie się krystalizowało w ramach kolejnych części. Dla wygody przyjmuję tu zupełnie umowny podział na 2 poziomy. Proponuję używać określenia system na poziomie międzynarodowym a określenia układ na poziomie krajowym. Układ byłby więc częścią systemu, jego emanacją  na naszym podwórku. Językowo określenia „układ”, „system” mają oczywiście wiele znaczeń, dlatego dla odróżnienia, gdy będę ich używał w omawianym sensie, czyli mniej więcej 'rozproszony ośrodek władzy działający w ukryciu', będę je pisał kursywą.

Kolejne założenie jest takie, że system działa z całą możliwą bezwzględnością. Za fasadą świata nieograniczonej pełnej szczęścia konsumpcji, który ma być udziałem tych, którzy żyją w zgodzie z systemem, kryje się walka o władzę tak brutalna, jak można sobie wyobrazić tylko w najczarniejszych snach. Dezinformacja, prowokacja, intrygi, inwigilacja, morderstwa pozorowane na samobójstwa i wypadki, zbiorowe morderstwa pozorowane na akty terroru, to doprawdy tylko część repertuaru, jakim dysponuje system. Znowu przykład. Jeśli ktoś wierzy, że Marek Karp zginął na skutek obrażeń odniesionych w zwyczajnym wypadku drogowym i będzie ode mnie wymagał przedstawienia dowodu na moje twierdzenie, że to było morderstwo, to po prostu żyjemy w dwóch różnych światach. Jest jasne, że w tego typu dyskusjach w zdecydowanej większości przypadków musimy opierać się raczej na przesłankach i zdrowym rozsądku niż na twardych dowodach. Zresztą samo pojęcie twardego dowodu ma generalnie ograniczone zastosowanie w aspekcie filozoficznym, jeśli chodzi o tego typu dyskusje. W każdym bowiem przypadku, gdy analizujemy informacje, które do nas docierają, jesteśmy skazani na dość ograniczone możliwości naszych zmysłów, a najczęściej musimy polegać na łańcuchu pośredników i ekspertów, którym niejako z urzędu mamy dawać wiarę. Zresztą, jeśli zabraknie nam rozsądku, a zostanie wspominana już tutaj dziecięca naiwność, to rzekome „twarde dowody” mogą stać się znakomitym sposobem, by nas ogłupić i rozgrywać. Z tym zjawiskiem mamy wyraźnie do czynienia od dnia katastrofy smoleńskiej.

Kolejne założenie: działania systemu charakteryzują się głęboką realistyczną oceną sytuacji (nie mającą nic wspólnego z obrazem medialnym), strategicznym planowaniem na niezwykle wysokim poziomie oraz – last but not least – całkowitą determinacją. Jeśli tylko jakaś możliwość istnieje, to napewno zostanie ona wykorzystana. Przykładem niech będzie manipulacja społeczeństwem przez fałszywe sondaże oraz przez spreparowane i sterowane dyskusje na wielu forach internetowych. Przy analizie sytuacji stosuję czasem taką metodę, że wczuwam się w sytuację jakiegoś decydenta z tamtej strony. W tym myślowym eksperymencie odrzucam wszelkie ograniczenia moralne i zastanawiam się, jaką trudność stanowi dla mnie wykonanie danego działania i jakie korzyści przyniesie to mojej sprawie. Ta metoda pozwala lepiej uświadomić sobie możliwości systemu i skalę zagrożenia.

I ostatnie założenie, o którym chcę wspomnieć już na wstępie tego projektu. Furia, z jaką system nas atakuje, jest miarą naszej skuteczności. Nieraz z przykrością czytałem (na szczęście ostatnio jest tego mniej) utyskiwania prawicowych publicystów czy blogerów krytykujących jakąś akcję PiS z takich oto pozycji: po co nam to było, tylko ucierpiał na tym wizerunek, to był strzał we własną stopę, śmieją się z nas na całym świecie, jak tu teraz komuś wytłumaczyć, że warto głosować na PiS. Oczywiście nie chodzi mi o to, żeby nie krytykować! Ale nie iść w tej krytyce – znowu z dziecięcą naiwnością – tropem podanym przez główne media salonowe. Oni nie krytykują działań korzystnych dla systemu. Ba, za takie działania zapewne zaczęliby chwalić każdego, czego przykładów mamy aż nadto: „dobry” jest już Marcinkiewicz, Sikorski, a nawet Giertych. Ataki na Pospieszalskiego za zaangażowanie w akcję Solidarni 2010 dowodzą, że pokazanie całej Polsce kwietniowej atmosfery na Krakowskim Przedmieściu ugodziło w system. Kliniczny obłęd „Gazety Wyborczej” w związku z patriotyczną manifestacją 11 listopada dowodzi, że takie manifestacje to dla nas właściwa droga. Gdyby zaś TVN24 zaczął popierać Kaczyńskiego, pokazywać go w korzystnym kadrze i oświetleniu itd., to byłoby jasnym sygnałem, że Kaczyński przestał być groźny dla systemu.

Na opisywany projekt złożą się 2 cykle – międzynarodowy i krajowy. Jeśli projekt spotka się z życzliwym przyjęciem, to planuję, że przed Świętami Bożego Narodzenia zakończymy pierwszy cykl. Pierwsza część pierwszego cyklu będzie poświęcona socjologicznej analizie następstw 11 września (na razie bez aspektu geopolitycznego). Być może kiedyś nasi potomkowie uznają to wydarzenie za dziejową cezurę. Z krótkiej jak na razie perspektywy wydaje się całkiem możliwe, że właśnie to wydarzenie zapoczątkowało „ciekawe czasy”, w których przyszło nam żyć. Dlatego też wybrałem je na początek tego cyklu. W kolejnej części przedstawię krótko ideę „końca historii”, która była bardzo popularna w latach 90. Idea ta wyrażała naiwną wiarę w naturalne rozprzestrzenienie się ustroju demokracji liberalnej na cały świat, była przejawem czegoś w rodzaju zawrotu głowy od sukcesu – na poziomie społecznym. 11 września całkowicie przekreślił tę ideę, niemniej jest ona na tyle interesującym znakiem swojego czasu, że uczyniłem ją punktem wyjścia do dalszych rozważań, w których chciałbym rozpoznać, jakie właściwie przyczyny geopolityczne i ekonomiczne sprawiły, że ta oczekiwana globalna stabilizacja nie mogła się ziścić. Inaczej mówiąc, nietrafna idea została przeze mnie wykorzystana jako pretekst do poszukiwań prawdziwych mechanizmów rządzących światem.

„dobry”

Rzepka

Rzepka

14 years 10 months temu

bardzo się cieszę z Twojego powrotu. No, to działamy.. Czekam na Twoje cykle. Uzupełnię tylko, odnośnie zabójstwa Marka Karpia, by nie było, że ktoś ma tu jakieś wątpliwości. Wiele na to wskazuje, że Marek Karp zmarł na skutek ran głowy zadanych jakimś narzędziem. Został napadnięty tuż po wyjściu ze szpitala MSWiA, w którym znalazł się w wyniku "wypadku" samochodowego. Znaleziono go nieprzytomnego na przyszpitalnym parkingu. Mimo reanimacji zmarł godzinę później. Pozdrawiam
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

14 years 10 months temu

i wielokrotnie zastanawiałem się co się stało że zniknąłeś. Tym bardziej cieszę się z Twojego powrotu. Spośród powyższych założeń najbardziej celne i takie z którym się w pełni identyfikuję jest to ostatnie. Tak przynajmniej oceniałem przychylność mediów wobec projektu PJN. Będę z niecierpliwością czekał na kolejne wpisy, zwłaszcza interesuje mnie "międzynarodowa" wizja systemu i układu jako jego części. Serdecznie pozdrawiam.

Domyślny avatar

ciemniak (niezweryfikowany)

14 years 10 months temu

Czy kiedy mówisz o "bezkompromisowym dążeniu do prawdy", to zakładasz, że tę prawdę znamy, czy chcemy ją dopiero poznać? Bo jeśli to pierwsze, to chyba nie można mówić o dążeniu do prawdy, tylko o jej pokazaniu, odkryciu w sytuacji gdy jest zakryta (a ten co chce odkryć ją zna). A w drugim przypadku oznaczałoby, że nie można mieć żadnych założeń co do jej ostatecznego kształtu, a przynajmniej żadnych konkretnie wskazujących na to, jaka ona jest.
Amerykanin

Na czym mialby polegac Twoj projekt. Przeciez wypowiedzi na tym portalu,czy tez na Salonie 24 sa jakby odpowiedzia na Twoja propozycje(nie musze chyba dodawac,ze nie wszystkie). Jako propozycje wyjsciowa do dyskusji proponuje text naszego kolegi czepca,choc jak latwo zauwazyc takie tematy nie wzbudzaja szerszego zainteresowania. Dla mnie zasadniczym pytaniem jest co zrobic,aby pokonac cyfre 8 933 887 ? W odpowiedzi na to widze klucz do zmian ,ale jak mi sie wydaje NIKT sie nad tym nie zastanawia,ciagle narzekania,biadolenie,opis polskiej beznadzieji oraz wszechogarniajacej hipokryzji i klamstwa ,a narod i tak woli,aby prezydentem jego miasta zostal postkomuch,albo oskarzony o korupcje.Moze male swiatelko w tunelu,ci,ktorzy chcieli,aby prezydentem zostal byly szef lokalnej cenzury byli na szczescie w mniejszosci.Czy jest to jakis postep? Na polski Kosciol Katolicki dzisiaj nie ma co liczyc jak dawniej.Niektorzy jego hierarchowie sa na pasku ukladu,korzystaja z jego tub propagandowych,sa jego czescia . tu link do textu czepca http://www.blogpress.pl/node/… Pzdr
filozof grecki

Po powtórnym przeczytaniu mojego tekstu pomyślałem, że projekt zatytułuję "Ciekawe czasy". Niebawem pierwsza część. @Rzepka, Nietoperz, Czarek, Andruch Obiecuję, że na emeryturze będę pisał regularnie! Cóż mogę więcej powiedzieć...?
filozof grecki

"międzynarodowa wizja systemu i układu jako jego części" O systemie i układzie będzie sporo i będą to sprawy trudne do zaakceptowania pod względem poznawczym. Przynajmniej dla mnie takie były. Chodzi o to, że nie takim chcielibyśmy widzieć świat, jaki wyłania się, gdy zaglądamy za kulisy. Inna sprawa to pewna niewypowiedziana presja, by lepiej nie zajmować się tymi sprawami, przynajmniej w sferze publicznej. Inna trudność to możliwość obserwacji systemu tylko poprzez efekty jego działania i rzadkie momenty, gdy trafi się jakiś okruch informacji zza kulis. Mam nadzieję, że wspólnie zbierzemy takich okruchów więcej. W swoim pytaniu uchwyciłeś najtrudniejszy element mojej konstrukcji. W kwestii relacji między systemem i układem (zgodnie z umowną definicją z wpisu) wiemy niewiele. Traktuję Chiny jako ośrodek niezależny od systemu (systemu o globalnych aspiracjach). Rosja Putina wygląda na niezależną, ale chętną do współpracy pod warunkiem dużych koncesji dla siebie. Rolę układu w tym kontekście widzę tak, że ma on udostępnić zasoby Polski do eksploatacji (przykład: banki pod kontrolą systemu, energetyka pod kontrolą Rosji). Wpływy obu stron w Polsce w przyszłości zostaną doprecyzowane zależnie od aktualnej sytuacji i układu sił a także stosownie do (ewentualnie) postępującej globalizacji. Na razie obrazowo oddaje sytuację określenie Kaczyńskiego: kondominium.
filozof grecki

Ten portal stał się już nadzwyczajnym zjawiskiem w Sieci i nie chodzi tu o kryterium ruchu, ale o kryteria mniej wymierne. Jedno jest więc pewne z mojej strony. Blogpress to mój portal społecznościowy pierwszego wyboru i pierwszego powrotu :) Jeśli tu mnie nie ma, to znaczy że już nigdzie mnie nie ma.
filozof grecki

Nie widzę tu problemu wartego rozbierania na części pierwsze, ale... spróbujmy. "bezkompromisowe dążenie do prawdy" <-> chcemy dopiero poznać prawdę Tak napisałem i to miałem na myśli. Przez bezkompromisowość rozumiem tu dążenie do prawdy nawet, gdy prawda okazuje się trudna do zaakceptowania, niewygodna dla wielu, gdy dla dotarcia do niej trzeba coś poświęcić. W naszym życiu publicznym mamy niestety do czynienia z przeciwieństwem tej postawy. Społeczeństwo jest okłamywane w kwestii śledztwa smoleńskiego (oficjalnie mówi się, że jest prowadzone rzetelnie, a strona polska jest traktowana bez zarzutu), w kwestii sytuacji ekonomicznej a szczególnie długu publicznego (rzekomo jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej) - już te 2 sprawy mają podstawowe znaczenie dla państwa, a można wyliczać kłamstwa jeszcze długo. Kłamstwa te dla rządu są narzędziem władzy, a w przypadku szerszego grona osób publicznych i sympatyków PO - wyrazem konformizmu. Passus o "bezkompromisowym dążeniu do prawdy" wyrażał właśnie tę różnicę między środowiskami politycznymi. W dalszej części tekstu podaję moje założenia dotyczące projektu, który zaproponowałem (myślę, że to uczciwe postawienie sprawy). Uważam, że Twoja teza, że "nie można mieć żadnych założeń", jest błędna, co postaram się wykazać. Co do tego że w kwestii "prawdy" chodzi o "dążenie" a nie o "pokazanie" chyba mamy jasność. Dążenie do czegoś jest z definicji procesem o charakterze ciągłym a nie zdarzeniem jednorazowym. Na ten proces składają się z etapy i kolejne kroki, w których odkrywamy pewne fragmenty i zbliżamy się do prawdy (tak jak archeolog odkopując kolejne fragmenty skamieniałego szkieletu zbliża się do prawdy o naturze stworzenia, do którego ten szkielet należał). Moje założenia są moją propozycją pierwszego kroku (tak jak założenia archeologa mogą wynikać z warstwy geologicznej i epoki, do której należało to stworzenie). Jeśli kwestionujesz zasadność zrobienia pierwszego kroku, to kwestionujesz dążenie do prawdy (jako proces) w ogóle. Jeśli mamy jasność co do tego, że można przyjąć pewne wstępne założenia dotyczące prawdy (jako pierwszy krok na drodze do niej), to naturalnie kolejną sprawą jest to, czy dane założenia są słuszne. I tu oczywiście możemy dyskutować.
filozof grecki

Zwykłe wpisy żyją krótko. Komentarze pod nimi - jeszcze krócej. Moja propozycja jest zasadniczo różna. Zamierzam zebrać wnioski, do których dojdziemy i zredagować w formie publikacji elektronicznej. Nawet jeśli będzie to niedoskonała próba rozpoznania sytuacji, to będzie to coś trwałego a całkiem możliwe, że stanie się inspiracją do prób lepszych. Poza tym zgadzam się z Twoim komentarzem. Jak wielu z nas chcę coś zmienić, bronię się przed powrotem do marazmu z czasów Kwaśniewskiego. Im nas więcej, tym więcej sposobów, wreszcie trafimy na właściwy lub osiągniemy masę krytyczną ludzi chcących zmian. Ten projekt to moja propozycja. Po niej przyjdą następne, lepsze, i tak powinno być. Dzięki za polecony wpis. Zapoznam się z nim jeszcze dzisiaj.
Domyślny avatar

ciemniak (niezweryfikowany)

14 years 10 months temu

Oczywiście, przyjmuję Twoje wyjaśnienia, dążenie do prawdy jako proces jest chyba jedynym możliwym sposobem jej dochodzenia. Nie kwestionuję też pierwszego kroku, czyli przyjęcia założeń. Tu jednak pojawia się trudność. Bo założenia to tylko założenia, nie mogą zastępować prawdy ani nawet procesu. Chyba że traktuje się ja jak aksjomaty, ale wtedy uczciwie byłoby powiedzieć to jasno sobie i innym. Ktoś może mieć inne założenia - i co? Czy jego są gorsze? Dlaczego? To bardzo teoretyczne, co teraz piszę, i naprawdę nie chcę nikogo urazić. Wydaje mi się po prostu, że teza iż wyborcy PO są nimi z niedbalstwa i konformizmu jest zbył łatwa, by była prawdziwa. Tu chodzi o coś więcej - można to nazwać innymi założeniami, innym (niekoniecznie gorszym) światopoglądem, rozumieniem świata itp. Tego nie można lekceważyć. Nazywać komuszeniem, brakiem patriotyzmu czy czymś w tym stylu. Bo to nie jest to.
filozof grecki

"założenia nie mogą zastępować prawdy ani nawet procesu" - zgadzamy się "Chyba że traktuje się je jak aksjomaty" - nic z tych rzeczy "Ktoś może mieć inne założenia" - dlatego zawsze przed rozpoczęciem debaty warto ustalić jakiś wspólny punkt odniesienia, co do którego wszystkie strony zgadzają się; w innym przypadku dyskusja może okazać się bezproduktywna, strony rozmawiają jak gdyby różnymi językami "wyborcy PO są nimi z niedbalstwa i konformizmu" Zanim wrócę do tego stwierdzenia przypomnijmy logikę mojego głównego wpisu. To stwierdzenie nawiązuje do spostrzeżeń, które wymieniłem jako inspirację do napisania pewnego opracowania. Czyli nie założenie. W dalszej części tekstu łatwo uchwycić akapity z nieco sformalizowanymi założeniami (ten formalizm traktujmy z umiarem - nadal jest to opracowanie publicystyczne a nie naukowe). Wśród tych założeń nie ma powyższego stwierdzenia. To był fragment ustępu o inspiracjach a nie założenie. A teraz wróćmy do kontrowersji dotyczącej wyborców PO (ściślej: miałem na myśli wszystkie główne partie poza PiS, czyli PO, PSL, SLD). Jest jasne, że każda partia ma elektorat związany interesami i o tym nie mówię. Mówię o sympatykach "od serca". Rzeczywiście - niedbalstwo i konformizm - to dobra ocena ich cech osobowościowych. Długo można o tym pisać, a wolałbym już się streścić, więc powiem tak. Ja "zahaczyłem" w swoim życiu o komunę, której szczerze nienawidziłem. Słuchałem prawie każdej polskojęzycznej stacji jaką dało się wyszukać na falach krótkich. Z szacunkiem i czcią czytałem bibułę. Owszem była w tym młodzieńcza naiwność, ale... i tu będzie zaskoczenie. Starannie analizowałem "Trybunę Ludu" i wiele innych dziwnych wydawnictw, których nie ma sensu tu wymieniać. Dostęp niemal darmowy, bo ten syf głównie zapełniał składnice makulatury. Jak widać, poznawałem obie strony (niezależnie od mojej motywacji). I to mi zostało, a wręcz uważam to za jedno z głównych przykazań kogoś, kto uważa się za intelektualistę. W kolejnych dekadach miałem inne sprawy na głowie i wtedy żadna siła mnie nie mogła zmusić do wypowiadania się na tematy polityczne. Po prostu - nie. Nie wiem, więc nie klepię bez sensu. A teraz widzę w otoczeniu, znam osobiście, całe mnóstwo osób, które całą znajomość polityki opierają na kompletnych banałach obdartych już ze wszelkiego sensu, a powtarzają te frazesy (jak uczniaki - własnymi słowami, by zasłużyć na lepszą ocenę) z miną znawców. Mało tego wprost mi przyznają, że swoją wiedzę polityczną (którą uznają za całkiem pogłębioną) czerpią wyłącznie z GW i TVN24 i są z tego dumni. Ja na podstawie moich doświadczeń i moich zasad uznaję tę postawę właśnie jako niedbalstwo i konformizm.