Gdy Belka został premierem, to Pocztę Polską zaczęli pośpiesznie reformować. W ogóle wszystko ruszyło z kopyta bo czas naglił, miał się zmienić lokator pałacu, więc spadłoby poparcie dla "reform". W wyniku reformy doprowadzono do zupełnej dezorganizacji tej firmy. Listy po Warszawie krążyły miesiącami. Strach było przesyłać Pocztą cokolwiek ważnego. Można było sobie pisać na Berdyczów. Tą reformę rozumiałem bardziej jako gorączkowe pobieranie lodów przez ekipę z pałacu. Jak było - czort wie. Jednak poczta nabawiła się poważnej dysfunkcji. Bartkowiak (dyrektor Poczty z czasów Belki) bywał przed wyborami w 2005 spotkaniach Tuska z pracownikami Poczty.
W ogóle talent destrukcyjny to Bartkowiak miał. Po to i dlatego go chyba w ogóle Belka mianował. Umizgiwał się niemiłosiernie. A tu wygrało PiS.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 830 widoków