Kronika nienawiści popularnej (2)

Przez filozof grecki , 17/05/2010 [09:58]

Zaczynamy właściwą kronikę złożoną ze zdarzeń należących do pogranicza polityki i skandalu, czyli terenu który można by nazwać popkulturą nienawiści lub nienawiścią popularną. Niektóre zdarzenia były swego czasu głośnymi skandalami, inne przeszły bez echa, ale mają znaczenie dla tej historii (stanowią element układanki). Ta część obejmuje okres od końca 2005 do początku 2008.

04.12.05, Tusk

Aktywność polityczna Wojewódzkiego jest maskowana przez pozowanie na niby-buntownika walczącego ze staroświeckimi normami społecznymi i kpiącego ze wszystkiego. Ale dokładnie sprecyzowany kierunek jego działalności został ujawniony wprost w programie z udziałem Tuska wyemitowanym przez Polsat 04.12.05, kilka miesięcy po podwójnie przegranych przez Tuska wyborach. Wojewódzki zaczął program od wyjawienia, że credo jego pokolenia „Nie wierzę politykom” odnosi się do wszystkich polityków z wyjątkiem Tuska, któremu warto zaufać. Potem jawnie podlizywał się Tuskowi i kreował go na idola, a program zakończył wezwaniem do wszystkich widzów: „Chciałem wam powiedzieć na zakończenie, patrząc wam prosto w oczy z ekranu telewizji Polsat: Zobaczcie jakiego fajnego mogliście mieć prezydenta. Dziękuję bardzo. Do widzenia.” Nota bene, co za upadek polskiej polityki nastąpił w 2007 roku: szalę w wyborach przeważyła grupa uważająca, że politycy mają być głównie fajni.

26.02.06, Szczuka

Do stałej oprawy talk-show Wojewódzkiego należały szyderstwa z Kaczyńskich. Skandale, które kreował wraz ze swoimi gośćmi były precyzyjnie ukierunkowane na osaczenie i zepchnięcie do narożnika części społeczeństwa stygmatyzowanej przy użyciu przezwiska „mohery” wprowadzonego do obiegu w końcu 2005 roku przez Donalda Tuska. Do głośniejszych przykładów należy program z udziałem Kazimiery Szczuki wyemitowany przez Polsat 26.02.06. W programie tym Szczuka szydziła z ciężko chorej dziewczyny prowadzącej w Radiu Maryja i Telewizji Trwam programy dla dzieci polegające na wspólnej modlitwie. Szczuka opowiedziała, jak jechała samochodem z kolegą w ciemnościach przez Bory Tucholskie, a gdy stracili już nadzieję na znalezienie noclegu, ona zaczęła się „modlić” na podstawie audycji zasłyszanej nieco wcześniej w Radiu Maryja. Następnie zademonstrowała, jak parodiowała modlitwę, naśladując charakterystyczny głos Madzi Buczek z Radia Maryja, bo o niej mowa. Szczuka posunęła się w bluźnierstwach jeszcze dalej i zakończyła opowieść tym, jak to za sprawą tej „modlitwy” stał się cud i zupełnie nieoczekiwanie znalazła z kolegą nocleg w przypadkowym prywatnym domu. Przytaczam fragment programu następujący dalej.

Szczuka [parodiując głos Madzi Buczek]: Byliśmy małymi pielgrzymami z Dziecięcych Podwórkowych Kółek Różańcowych...
Wojewódzki: Powiesz to jeszcze 10 razy i zwymiotuję.
Szczuka: ...i pan czekał, rozumiesz?
Wojewódzki: Na małą pielgrzymkę?
Szczuka: Tak!
Wojewódzki [rechocząc]: Żeby się z nią zabawić?
Szczuka [śmiejąc się]: Nie, ale... Słuchaj, to był cud!
Wojewódzki: Kazia, więc ja ci coś powiem. Cudem jest to, że ja poszedłem w niedzielę pod kościół. To był cud. I wybrałem sobie 10 „moherowych beretów” i zapytałem, czy te „moherowe berety” dadzą wiarę, że ty będziesz pracowała w Telewizji Trwam. I wiesz co to było? Chcesz zobaczyć?
Szczuka: No.
Wojewódzki: No to zobaczcie razem.
Na ekranie pokazano wypowiedzi kilku starszych ludzi głównie chwalących Szczukę, którą znają z telewizji TVN. Jeden z panów ironizuje na temat Telewizji Trwam.
Komentarz Szczuki: [„Moherowe berety”] to są panie, które uległy jakoś tej takiej hipnozie tego swojego przewodnika duchowego. Ja bym chciała, żeby one się wyzwoliły spod wpływów ojca Tadeusza, żeby zostały demokratkami, żeby one zrzuciły to jarzmo mówienia im, co one mają myśleć. Niech one zrzucą z siebie to jarzmo. Niech one przyjdą na manifę. Niech one po prostu śpiewają, tańczą.

Powyższy fragment przytoczyłem nie po to, by epatować postawą Wojewódzkiego i jego gości, ale po to, by pokazać jak w praktyce wygląda ten popkulturowy rynsztokowy przekaz, o którym wcześniej pisałem. Przekaz jednakże nie spontaniczny i przypadkowy, a bardzo precyzyjnie wyreżyserowany. Podlany sosem modnej wśród młodzieży postawy: nonszalancji, zblazowania, cynizmu – lekceważenia wszelkich wartości i idei włącznie z własnymi. Za obraźliwe treści, które znalazły się w tym programie, KRRiT już marcu 2006 nałożyła na Polsat karę 500 tys. zł. Przewodniczącą KRRiT była wtedy Elżbieta Kruk. Rada Etyki Mediów negatywnie zaopiniowała karę. Po odwołaniach do sądu gospodarczego, apelacji i oddaleniu kasacji w styczniu 2010 kara została ostatecznie zatwierdzona.

12.03.06 i 29.05.09, Urban

Odnotuję teraz program, który sam w sobie nie był skandalem – spotkanie dwóch pokoleń skandalistów III RP, które miało miejsce w programie wyemitowanym przez Polsat 12.03.06. Gościem Wojewódzkiego był Jerzy Urban. Jak na standardy tego talk-show to był nudny odcinek. Urban nie popisał się elokwencją, nie wzbudził sympatii, jego repliki wypadły blado z punktu widzenia młodzieżowej widowni. Wojewódzki i Urban wyraźnie określili się po jednej stronie politycznej barykady, czyli przeciwko Kaczyńskim, ale jednocześnie Wojewódzki pozostał zdystansowany oraz wyraźnie odciął się od komunistycznej przeszłości swojego gościa. Myślę, że los SLD/LiD w sensie kulturowym został już wtedy przesądzony i było to przemyślane posunięcie układu. Ten program odebrałem jako symboliczne pokojowe przejęcie pałeczki przez młodych od starych w dziedzinie „rządu dusz”, co obaj w swoim specyficznym stylu potwierdzili. Wojewódzki na początku zapowiedział to spotkanie jako pojedynek „pierwszego chama II Rzeczpospolitej z pierwszym chamem III Rzeczpospolitej” (absurd tego sformułowania zapewne zamierzony). Jedno z pierwszych pytań Wojewódzkiego brzmiało: „Czy pan jest ciekaw, jak pana odbiera młode pokolenie?”, Urban: „W ogóle mnie nie odbiera. Ja jestem takim komunistycznym zabytkiem i młode pokolenie nie jeździ zwiedzać Pałacu Kultury.” I nieco później: „Niech pan nie wmawia, że jakakolwiek młodzież wie co to jest Urban. Teraz dopiero będzie wiadomo, że to jest ten, z którym rozmawiał Kuba Wojewódzki.” Bardzo paradoksalny był ten program, w którym zadeklarowany postkomunista do spółki z Wojewódzkim przekonywali młodzież, że władza Kaczyńskich jest gorsza od komunizmu. Oto jeszcze jeden charakterystyczny fragment.

Wojewódzki: Panie Jurku, ja wygrzebałem gdzieś w jakichś archiwach informację, że pan dostał kiedyś bardzo popularną nagrodę telewizyjną, Wiktora.
Urban: No, należała mi się jak psu buda. Ja miałem 60% oglądalności – czego i panu życzę – w moim talk-show.
Wojewódzki: Ale pan miał jedną telewizję, a my mamy teraz ile? Z iloma ja muszę walczyć!
Urban: Niedługo będzie jedna, tylko nie wiem, czy pan się do niej załapie.
Wojewódzki: Nie, bo ja niewierzący jestem.

Aż trudno uwierzyć, że Wojewódzki z Urbanem zagrali tak otwarcie, ale ci panowie w tymże programie zainscenizowali symboliczne przekazanie Wojewódzkiemu tego Wiktora, którego Urban dostał w 1987 roku.

W tym miejscu odejdę od układu chronologicznego i przejdę do pewnej audycji radiowej. Skandalizująca audycja Wojewódzkiego i Figurskiego w Eska Rock posiada specjalną wersję nadawaną w piątki, w której Figurski samodzielnie prowadzi wywiad, zwykle z jakimś celebrytą. W konwencji tych rozmów, podobnie jak w głównej audycji, także mieści się atakowanie Kaczyńskich. W audycji nadanej 29.05.09 Figurski przeprowadził wywiad z Jerzym Urbanem. W audycji pojawiła się kolejna wskazówka mówiąca o przekazaniu młodszym pokoleniom misji upodlenia społeczeństwa, przy zachowaniu ciągłości tej misji.

Figurski: A jak emerytura? To jest stanowczo za wcześnie, żeby akurat o tym rozmawiać, natomiast chciałem się spytać, czy pan się kiedykolwiek uda na zawodowy spoczynek, bo wielu na to czeka.
Urban: No, ja też na to czekam, ale nie dostanę żadnej emerytury ponieważ mi nie przysługuje.
Figurski: Oczywiście, czyli pańska gazeta nic nie warta. Natomiast, czy pan przewiduje taki moment, że rzeczywiście Jerzy Urban się uciszy i zaprzestanie swojej wrogiej, wywrotowej działalności? Czy pan już znazł swoich spadkobierców w sensie spuścizny?
Urban: Ja już jestem uciszony, ale ja uważam, że jestem stworem odrębnym i że zdolniejsi dziś ode mnie, a wcale nie moi naśladowcy, hasają na tym świecie. Ja jestem pełen podziwu dla jednego z wybitnych posłów Platformy, nie wymienię jego nazwiska, bo bym bardzo mu zaszkodził, który robi o wiele bardziej udane happeningi niż mi się to udawało.
Figurski: Do litery „P” jeszcze dojdziemy.

Przytoczę jeszcze wypowiedź Urbana na temat naszego prezydenta z tego samego wywiadu: „Prezydent wzbudza moje najgorętsze uczucia. Chciałbym, żeby miał raka wątroby i żołądka i żeby zdechł jak najszybciej. (...) To nie jest zniewaga. To są moje szczere życzenia.”

Do kompletu do powyższej wypowiedzi warto przytoczyć fragment wypowiedzi Urbana dla Dziennika z tego samego czasu (Dziennik, 23.05.09): „– A czym budzi pana sympatię Donald Tusk? – Wieloma rzeczami, ale nie chcę mu prawić komplementów, bo tylko mu zaszkodzę. Najważniejsze jest jednak to, że zapewnia stabilizację. Chroni mnie przed obozem nienawistników, którym przewodzą Kaczyńscy. Z ich nacjonalizmem, mitem suwerenności.”

24.03.06, Raczkowski

Opiszę teraz zdarzenie, które czasowo zlokalizowane jest blisko wcześniej opisanego ataku Wojewódzkiego i Szczuki na Radio Maryja, z tym że tu celem ataku były polskie symbole narodowe. Ta sprawa nie jest bezpośrednio związana z projektami firmowanymi przez Wojewódzkiego, ale Wojewódzki pojawi się w  jej kolejnej odsłonie. Głównym bohaterem jest tu rysownik Przekroju Marek Raczkowski, nazywany też Sraczkowskim, pochodzenie tego przezwiska zaraz się wyjaśni. Wszystko zaczęło się od happeningu na temat stosunku Polaków do psich odchodów na chodnikach. Happeningu, którego być może wcale nie było. Happening miał być wykonany przez Raczkowskiego i jego koleżankę, artystkę Agnieszkę Brzeżańską, w marcu 2006 roku. W przestrzeni publicznej zaistniał on poprzez zrelacjonowanie przez Raczkowskiego 24.03.06 w audycji Blog FM w radiu Tok FM. Gośćmi byli tam Jerzy Urban i właśnie Marek Raczkowski, a tematem przewodnim były granice satyry.

Program zaczął się od omówienia wyroku skazującego Urbana na karę grzywny za znieważenie papieża w artykule Obwoźne sado-maso opublikowanym w Nie w sierpniu 2002 z okazji ostatniej pożegnalnej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Przypomnę, że ten tekst składa się z samego jadu przeciwko polskiemu papieżowi. Jerzy Urban nazwał tam naszego papieża m.in. „żywym trupem obwożonym po świecie” itp. Sprawą zajęła się prokuratura na podstawie doniesień osób prywatnych (zdaniem Urbana – „wydelegowanych przez PiS”), a w marcu 2006 Urban został ostatecznie skazany na grzywnę 20 tys. zł. W opisywanym programie Urban z satysfakcją przyznał, że to daje mu więcej reklamy, niż przynosi kłopotu. Nawiasem mówiąc, to była jego pierwsza przegrana sprawa tego typu. Urban argumentował, że była to tylko uprawniona krytyka „widowisk z udziałem papieża”. „Nawet za moich ukochanych czasów, czyli w PRL-u, czasem można było widowiska teatralne czy filmowe krytykować. Ten wyrok sądu jest wyrazem klerykalizacji Polski. (...) To się działo za rządów moich przyjaciół z SLD, ale przecież oni także podlizywali się klerowi, jak tylko mogli.” Urban zapowiedział skargę do Trybunału w Strasburgu, uzasadniając to naruszeniem zasady wolności słowa. Skarga Urbana została złożona, a sprawa odżyła niedawno, w styczniu 2010, gdy media doniosły, że Trybunał w Strasburgu się nią zajął (wcześniej nie miał czasu).

W audycji nie mogło zabraknąć odniesień do Radia Maryja, w tym okresie ataki na to radio były szczególnie nasilone. Uczestnicy solidaryzowali się z Kazimierą Szczuką, która była oskarżana za niedawny obraźliwy występ u Wojewódzkiego. Raczkowski: „Nie wiem, czy słuchacze Radia Maryja mają świadomość tego, ile osób słucha tego radia dla zabawy, dla rozrywki, dla – po prostu – uciechy, szczególnie jadąc samochodem, ponieważ radio doskonale odbiera Radio Maryja w samochodzie. Ja podobną do Kazimiery Szczuki przygodę przeżyłem z panią Buczek, również słuchając z ogromnym przejęciem jej audycji, i też chcąc opowiedzieć o tym i przybliżyć tę postać znajomym, też nieświadomy nawet jej choroby, również ją nawet – przyznam się – parodiowałem, ale w domu...”

Przejdźmy do głównej sensacji w tej audycji, która sprowadzała się do krótkiej wypowiedzi Raczkowskiego: „Ja muszę państwu się przyznać, że z obecną tu Agnieszką ostatnio wetknęliśmy 70 malutkich biało-czerwonych flag w kupy na trawnikach w Warszawie. Mamy zdjęcia.” W trakcie audycji odczytano mail z protestem w tej sprawie. Reakcja Urbana: „Może pani jest miłośnicą psów i ją razi to, że flaga tak marnego kraju jest wkładana w tak szlachetne wydzieliny. Dla różnych ludzi różne rzeczy są ważne i nietykalne.” Jedno głupawe zdanie wypowiedziane przez mało znanego dziwaka w niszowej stacji radiowej stało się kanwą ciągniętej przez wiele lat głośnej medialnej historii, której motywem przewodnim była polska flaga w psim gównie. Czy to przypadek, czy zaplanowana akcja – na to pytanie każdy musi spróbować odpowiedzieć sobie samodzielnie.

Sprawą wypowiedzi Raczkowskiego zajęła się KRRiT oraz prokuratura na podstawie doniesień osób prywatnych w sprawie znieważenia flagi państwowej. Raczkowski czynności prokuratury z jednej strony potraktował jako okazję do kpin, a z drugiej strony od razu wycofał się na bezpieczne pozycje. Wycofanie Raczkowskiego polegało na przyjęciu linii obrony takiej, że zdarzenie opisane przez niego na antenie Tok FM w ogóle nie miało miejsca. Jeszcze w maju mówił dla Gazety Wyborczej: „Razem z artystką Agnieszką Brzezańską wetknęliśmy w psie kupy 100 małych biało-czerwonych flag. Czy zawstydziło to właścicieli czworonogów, nie wiem, ale od pewnego czasu widzę, że gdy pies narobi na chodnik, jego pan niepewnie się rozgląda na boki.” A w sierpniu, gdy toczyło się śledztwo: „Czuję się dziwnie i nieswojo. Mówiąc szczerze, jestem przerażony, bo pierwszy raz słyszę słowo «prokuratura» w kontekście mojej osoby. Zapewniam, że jestem niewinny. W rzeczywistości ja tych flag nie wtykałem. Nie było takiej sytuacji. Powiedziałem o tym w radiu, bo chciałem jakoś wywołać problem psich kup. A nawet gdybym to zrobił, to jestem przecież dyplomowanym artystą. Słyszałem, że działalność artystyczną w takich sprawach traktuje się inaczej.” Media wokół sprawy tworzyły atmosferę opresyjnego państwa podgrzewaną dalej skutecznie na licznych forach internetowych. Na forach, często razem z kuriozalną sprawą bezdomnego Huberta K., podawano to jako oczywisty zwiastun powrotu Polski do czasów stalinowskich: „Mnie powoli autentycznie zaczyna to wszystko przerażać.” Zabawne było, gdy na forach nieliczni przytomni zwolennicy szargania flagi konsekwentnie skrytykowali konformizm Raczkowskiego, który zmiękł na pierwszym przesłuchaniu i nawet nie dał szansy na dojrzenie tej grozy reżimu: „Połowa szacunku, którym darzyłem tego gościa, wyparowała.” W październiku prokuratura umorzyła sprawę z powodu braku dowodów. Sam Raczkowski po tej akcji stał się swego rodzaju celebrytą. Miał nawet kandydować na prezydenta Warszawy.

25.03.08, Raczkowski

Minęły 2 lata od pierwszej odsłony „gównianego skandalu”. Skończył się „reżim Kaczyńskich”, także dzięki dobrze skoordynowanej i skutecznej akcji na odcinku popkulturowym, a nad Polską jasno świeciło Słońce Peru. Aktywiści z kręgu Wojewódzkiego nie zaprzestawali swoich wysiłków. Trwało to, co Radek Sikorski z subtelnością charakterystyczną dla jego nowych przyjaciół nazwał dorzynaniem watah. W tej sielance nastąpiła druga odsłona „gównianego skandalu”. Pomysł odgrzewany, ale przy zastosowaniu medium masowego rażenia, czyli telewizyjnego show Wojewódzkiego, skandal znowu rozgrzał opinię publiczną. Zdarzenie miało miejsce w programie wyemitowanym przez TVN 25.03.08, w którym jednym z gości Wojewódzkiego był Marek Raczkowski-Sraczkowski. Nie potrafię zrozumieć pozy, którą w programie przyjął ten człowiek. W każdym razie ten bardzo już dojrzały mężczyzna wystawił się na pośmiewisko. Później nastąpiła kulminacyjna część z psią kupą, której realistyczny model umieszczono na stoliku obok krewetek. Raczkowski podał kolejną już wersję wydarzeń sprzed 2 lat, którą zacytuję dla dociekliwych czytelników: „Był to mój protest przeciwko kupom, które leżą na chodnikach, i tyle. Ale nie był to mój protest, tylko Agnieszki. Ja w pewnym momencie tej całej historii wziąłem winę na siebie i na policji nie sypnąłem Agnieszki, że to ona, aczkolwiek powiedziałem policjantowi, że to nie ja, a on zapytał: kto?, a ja powiedziałem, że nie powiem. Muszę uczciwie powiedzieć, że był to pomysł Agnieszki. Realizacja zresztą też... Nawet tego nie zrobiłem, tylko grupa znajomych. Ale chętnie to oczywiście teraz zrobię, bez żadnego wahania. Ja to zrobię z przyjemnością.” Wojewódzki zbudował karykaturalnie podniosły nastrój z odpowiednią muzyką, a Raczkowski wykonał ten gest, wetknął miniaturkę polskiej flagi w leżącą na stoliku psią kupę, po czym otrzymał aplauz widowni. Nie mam wątpliwości, że programy Wojewódzkiego są starannie reżyserowane włącznie z reakcjami widowni. Zresztą program po nagraniu a przed emisją jest montowany. Niemniej gest Raczkowskiego, właśnie wraz z tą – prawdziwą czy też nie – żywiołową reakcją młodzieży, zrobił niesłychanie smutne wrażenie.

Postępowanie w KRRiT oraz spodziewane zawiadomienie do prokuratury Wojewódzki komentował dla mediów: „Ciągle w Polsce jest bardzo ciasna przestrzeń dla wszelkiego rodzaju prowokacji czy happeningów quasiartystycznych. Myślę, że wracają trochę duchy afery z Dorotą Nieznalską [penis na krzyżu] czy Katarzyną Kozyrą, bo jednak było to nawiązanie do takiego happeningu.” Doniesienia do prokuratury złożyły osoby z całej Polski m.in. były poseł Mirosław Orzechowski. Za znieważenie symboli narodowych KRRiT w czerwcu 2008 nałożyła na TVN karę blisko 500 tys. zł. Grupa osób związana z portalem Netbird zebrała ponad 10.000 podpisów w obronie flagi, o czym poinformowała prokuratora zajmującego się sprawą. Mimo to śledztwo w prokuraturze zostało umorzone już we wrześniu 2008 z wykrętnym uzasadnieniem, że „przedmiot, którym posłużyli się uczestnicy programu, nie spełnia kryteriów flagi państwowej.” Z wypowiedzi prokuratury do mediów: „Program był rozrywkowy, miał formę happeningu, a osoby w nim występujące nie przejawiały lekceważącego stosunku do flagi.” Ciekawa była reakcja Raczkowskiego na umorzenie: „Te kupy przyniosły mi dużo większą popularność niż moje rysunki, choć nie było to zamierzone. Żałuję, że już po raz drugi popełnione przeze mnie przestępstwo nie zostało docenione przez organy ścigania. Chyba będę musiał pomyśleć o kolejnym razie.” Zwraca uwagę, że osobnik ten nabiera pewności siebie wraz z upływem lat, gdy ciągnie się jego „gówniany skandal”. Ta arogancka wypowiedź wyraźnie różni się od bojaźliwego wycofania po pierwszym razie.

Wspomniana grupa osób z Netbird jeszcze przez wiele miesięcy podejmowała próby zmiany decyzji o umorzeniu poprzez składanie kolejnych zażaleń na niezrozumiałe decyzje prokuratury i sądu, ale bezskutecznie. Tymczasem kara KRRiT po odwołaniach do sądu gospodarczego w sierpniu 2009 została anulowana z uzasadnieniem, że „samo umieszczenie miniatur flagi w zwierzęcych ekskrementach nie jest równoważne ze znieważeniem.” Sąd pozytywnie ocenił obecny w programie element potępienia dla zanieczyszczania ulic.

Rzepka

Rzepka

15 years 5 months temu

Dodałbym jeszcze M. Prokopa z jego: "Kto chce być orłem, nie powinien latać z kaczkami" oraz "„Przecież od dawna w Kościele mówi się: >>bierzcie i jedzcie z tego wszyscy<<" - tak na antenie skomentował informację o pewnym anglikańskim pastorze, który podczas kazania stwierdził, że kradzież jest uzasadniona w przypadkach skrajnego ubóstwa. Pozdrawiam
Domyślny avatar

nietoperz (niezweryfikowany)

15 years 5 months temu

przeczytałem obie części - bardzo logicznie spajają wiele wątków w całość. Mam nadzieję, że cdn? Pozdrawiam
filozof grecki

Mam jeszcze kilka ciekawych elementów tej układanki. A w tekst powyżej już nie wkomponowała mi się ciekawostka, że po tej audycji w Tok FM, Urban z Raczkowskim spotkali się powtórnie na przesłuchaniu. A po tym przesłuchaniu, Urban go tak podwoził, że w końcu wylądowali u Urbana w domu, a tam picie i ekscesy, czyli bliższa znajomość... Może dlatego Raczkowski przestał się bać i zaczął odgrażać się prokuraturze.