Amnezyja – albo jak zwalnia się dziennikarzy „na żywo”

Przez Bernard , 28/03/2010 [04:03]

W Radiu Lublin zwolniono dwóch dziennikarzy. Sam fakt zwolnienia nie jest niczym niezwykłym, natomiast szokujące były okoliczności – dziennikarzy zwolniono w czasie prowadzenia programu na żywo. A dlaczego zostali zwolnieni? To ciekawa historia...

Dziennikarze Radia Lublin, Wojciech Pokora i Paweł Bobołowicz, prowadzili program Orient Express poświęcony sprawom międzynarodowym, głównie wschodnim. Sami dziennikarze bywali zresztą na Wschodzie. Odwiedzali Gruzję w czasie konfliktu z Rosją. We wrześniu 2008 roku przeżyli chwile grozy gdy w Południowej Osetii zostali zatrzymani przez rosyjskich żołnierzy. Próbowano zmontować prowokację częstując dziennikarzy alkoholem (poczęstunku nie przyjęli). W lipcu 2009 zostali deportowani z Iranu, gdy próbowali dostać się do Teheranu w gorącym powyborczym czasie.

Wokół programu Bobołowicza i Pokory zaczęła gęstnieć atmosfera. Dziennikarze sami chcieli złożyć rezygnację dnia następnego. Na początku audycji pożegnali się ze słuchaczami. W trakcie programu na żywo do studia wkroczyły panie księgowa i kadrowa z wypowiedzeniami...

Poletko pana B.

W grudniu ubiegłego roku w ramach „nowego rozdania” KRRiT powołała nową radę nadzorczą Radia Lublin. Głos dominujący uzyskali w niej ludzie związani z panem Borysiukiem reprezentującym kanapową postsamoobronną partię o sowieckiej nazwie „Partia Regionów”, oraz z SLD. Sam Borysiuk to były twardogłowy działacz PZPR. W TVP został zatrudniony na stanowisku doradcy przez byłego prezesa Piotra Farfała z LPR, współpracownika Romana Giertycha. Farfała na stanowisku utrzymywał minister skarbu Aleksander Grad torpedując próby odwołania, a sam Giertych pomagał ustanowić platformiane władze w bydgoskim oddziale TVP. Pana Borysiuka, dawnego, aktywnego działacza TPPR znanego ze swojej rusofilii podróże Pokory i Bobołowicza musiały szczególnie uwierać.

W styczniu 2010 nowa rada nadzorcza odwołała dotychczasowego prezesa Radia Lublin Mariusza Deckerta popieranego przez PiS, a tymczasowo na jego miejsce powołała byłego posła SLD i Samoobrony Lecha Szymańczyka, po czym został rozpisany konkurs.

Poletko pana P.

W konkursie wystartowało dziesięć osób, lecz tylko dwie zostały dopuszczone do ścisłego finału, reszta odpadła ze względów formalnych – braku lub nieścisłości w dokumentach. Jedną z osób które odpadły w przedbiegach była pani Iwona Blajerska, w teczce której zabrakło dokumentu potwierdzającego trzyletnią pracę na stanowisku kierowniczym. I tu zaczynają się dziwne historie. Pani Blajerska była jedyną osobą której pozwolono na uzupełnienie dokumentów i dopuszczono do dalszego etapu rekrutacji. Tu włączyła się jednak lokalna prasa, w tym lubelski dodatek GW. Gdy zrobił się szum, pani Blajerska ze startu w konkursie na szefa Radia Lublin zrezygnowała.

Pani Iwona Blajerska jest rzecznikiem prasowym prezydenta Lublina Adama Wasilewskiego z PO. A poprzez kontakty rodzinno-towarzyskie jest dobrze widziana w środowisku Borysiuka. Wydaje się jednak mało prawdopodobne by mogła startować na takie stanowisko bez wiedzy, zgody i poparcia swego bezpośredniego przełożonego. Stanowisko prezesa Radia Lublin jest na tyle intratne i politycznie ważne że nie jest możliwe by o kandydowaniu na nie Blajarskiej nie wiedział prawdziwy władca Lublina, czyli Janusz Palikot. Pan poseł wszak bardzo interesuje się sprawami miasta, co mu się chwali. Na przykład wie czy a jeśli tak to kto i co może budować na Górkach Czechowskich - dzielnicy Lublina. Wiedza posła na ten temat jest na tyle ciekawa, że zainteresowało się nią również CBA. W ten oto sposób Platforma Obywatelska była o krok od koalicji medialnej z pogrobowcami Samoobrony i SLD w Lublinie.

Co to ma wspólnego z dziennikarzami Radia Lublin? Otóż dziennikarze ci zainteresowali się nieco wyborem szefa swojej stacji. Wojciech Pokora przeprowadził rozmowę z Januszem Palikotem na temat „projektu Blajerska”. Poseł Palikot zaprzeczył by PO i on sam mieli jakikolwiek związek z pomysłem obsadzenia Blajerskiej na stolcu szefowej RL. Ale, jak informuje poczta pantoflowa to właśnie ta rozmowa mogła być prawdziwą przyczyną wyrzucenia dziennikarzy. Wywiad Pokory z Palikotem można obejrzeć tu: Projekt Blajerska

Ciemna strona mocy

Dymisja dziennikarzy została przeprowadzona, gdy (nomen omen) p.o. prezesa był Szymańczyk. Po nagłośnieniu całej sprawy Szymańczyk zrezygnował z tej funkcji. Redaktorem naczelnym stacji, który bronił decyzji o wyrzuceniu dziennikarzy - choć przyznał, że była przeprowadzona nieco niefortunnie - jest Ryszard Montusiewicz. Po rezygnacji Szymańczyka prokurentem Radia Lublin został... Montusiewicz. Choć przez nową ekipę został usunięty z zarządu utrzymał stanowisko redaktora naczelnego. Potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Były współpracownik Radia Watykańskiego, człowiek kojarzony z Kościołem, a nawet w czasach prezesa Deckerta oskarżany o sprzyjanie PiSowi teraz nawiązał owocna współpracę z ludźmi Borysiuka...

Amnezyja

Platforma oficjalnie brzydzi się i gardzi zarówno LPRem, jak i Samoobroną, do SLD utrzymuje dystans. W praktyce w wielu sejmikach blisko współpracuje z SLD, samorządowcy z LPR wstępują do klubu PO, a jak widać z przykładu lubelskiego nie gardzi też tym co z Samoobrony pozostało. Prowadzi zresztą bardzo zręczną politykę. Zwłaszcza na najwyższym szczeblu nie tyle wchodzi w oficjalne koalicje, co przejmuje aktywa, co szczególnie jasno widać w przypadku masy upadłościowej SLD i przejmowania Cimoszewicza i Hubner.

Cena dla bezideowej partii władzy nie jest wysoka. To „amnezyja”. Dotyka zresztą nie tylko polityki krajowej, ale również międzynarodowej. Paltforma nie tylko dokonała zamachu na Instytut Pamięci Narodowej, lansuje wykoślawiony obraz II Wojny Światowej pod postacią projektu budowy jej Muzeum, ale dla kilku uścisków i paru miłych nic nie znaczących gestów gotowa jest zachowywać się dwuznacznie wobec koncepcji „Widomego Znaku”, a nawet grać polską polityką wschodnią – kwestia Polaków na Białorusi, putinowskiej Rosji, Gruzji itd.

Nie idźcie tą drogą

Platformie pozazdrościł PiS. Poseł Adam Hofman został próbnym balonem rozpowiadając w mediach o przyszłej koalicji z nowym pokoleniem lewicy, nieobarczonej czarnymi okularami Jaruzelskiego. Że nie była to tylko własna koncepcja Hofmana świadczą wypowiedzi Gosiewskiego i Lipińskiego, a z drugiej strony barykady Kwaśniewskiego. Gdy podniosły się głosy oburzenia prezes Kaczyński próbne balony przekłuł, choć Hofmanowi nie tylko włos z głowy nie spadł, ale wciąż powtarza swoje pomysły.

Mogę zrozumieć partie zepchnięte do narożników które próbują się z nich wydostać. Mogę zrozumieć również pracę polityczną nad druga turą wyborów prezydenckich. W tym roku nie będzie Leppera który pięć lat temu poparł Kaczyńskiego, a nad poparciem Adama Gierka jak widać trzeba popracować. Ale trzeba się zastanowić, czy ta ryzykowna gra jest warta świeczki? Wokół SLD pozostał już tylko wąski żelazny elektorat, który prędzej zostanie w domu niż poprze Kaczyńskiego. Prawdziwa kopalnia potencjalnych wyborców jest wśród przypadkowych wyborców Platformy (nie wszyscy to jej żelazny elektorat, może nawet wewnątrz partii :-) ), oraz wśród wyborców niezdecydowanych. Jest ich tam znacznie więcej niż wśród zwolenników SLD.

Gdyby jednak taka koalicja miała powstać naprawdę, to ceną będzie bezideowa „amnezyja”. Przypomnę tylko przypadek Anity Gargas i filmu o Jaruzelskim, czy wielu innych „półkowników”. A po co komu bezideowa partia ideowa? I na koniec: PiS mówiąc o koalicji z SLD postępuje trochę jak gawędziarz, który mówi, że zrobi coś, czego i tak nie zrobi, ale co z powodzeniem robią już inni. Skutek może być odwrotny od zamierzonego. W dodatku daje alibi PO na wprowadzanie teorii PiS w platformianą praktykę. Bezideowej partii władzy przyjdzie to zdecydowanie łatwiej i będzie w tym bardziej skuteczna. Czy warto bić się na jej polu?

Post scriptum:

 

Rzepka

Rzepka

15 years 6 months temu

"Wokół SLD pozostał już tylko wąski żelazny elektorat, który prędzej zostanie w domu niż poprze Kaczyńskiego." Bernardzie, elektorat eselde w drugiej turze wyborów ochoczo poprze Komorowskiego z WSI. Pozdrawiam
Godziemba

Poseł z penisem w dłoni od dawna głosi potrzebę sojuszu, a nawet zjednoczenia - na wzór 1948 roku - obu partii robotniczych, pardon "socliberalnych", PełO i SLD. Nic więc dziwnego, iż w Lublinie przyjaźń pokemonów z komuchami tak kwitnie. Pozdrawiam
filozof grecki

Jak na razie tzw. koalicja PiS-SLD przedłużyła istnienie mediów publicznych, co samo w sobie (pomijając nawet, kto nimi rządzi) jest ogromną wartością. Ich zniszczenie będzie kolejną stratą nie do odrobienia, o ile rząd Tuska do tego w końcu doprowadzi. Uważam, że diagnoza o bezużyteczności elektoratu SLD dla sprawy jest oczywista i nie wierzę, by ktokolwiek w PiS brał pod uwagę ten elektorat. Ten elektorat nie jest głupi i doskonale wie, na kogo głosować. Zrozumiał wskazanie na PO w 2007, zrozumie i dalsze instrukcje. Na razie spokojnie czeka (może Komorowski, a może jednak Cimoszewicz, Tusk czy choćby Olechowski). Doszliśmy dziś do punktu, w którym nie można sobie pozwolić na polityczną naiwność, na proste rozegranie przez przeciwnika. Należy pamiętać, że to wrogowie będą rozwalać spoistość antyukładowego ruchu społecznego, który reprezentuje PiS i wykorzystają do tego każdy najdrobniejszy sposób. Cokolwiek zrobiłby Kaczyński i PiS, zawsze znajdzie się sposób, by go skrytykować za nieprzestrzeganie zasad (które wszyscy inni gracze mają kompletnie w d...). Jeśli nie chcemy całkowicie pozbawić naszych politycznych reprezentantów skuteczności, to musimy wykazać się dużą odpornością na takie zarzuty. Wracając do głównego tematu, jeśli nie elektorat, to co jest celem sondowania koalicji PiS-SLD (a także PiS-PO, o czym wspominał Jarosław Kaczyński). W przypadku mediów publicznych - już napisałem. W ogólniejszym przypadku chodzi o to - paradoksalnie - by nie ułatwiać życia naszym wrogom. W zbliżającym się rozdaniu sejmowym według wszelkiego prawdopodobieństwa zaistnieją tylko 3 partie: PiS, PO i SLD. 2 główne z naszego punktu widzenia opcje są takie: PiS będzie miał 50+ % albo nie będzie miał. W przypadku 1. opcji - czy ktokolwiek przy zdrowych zmysłach może sądzić, że SLD zostanie wzięte do koalicji? W przypadku 2. opcji praktycznie przesądzona jest koalicja PO-SLD. Jaki zatem jest cel PiS? Chodzi o stworzenie przynajmniej teoretycznej zdolności koalicyjnej. Chodzi o to, by przeciwnicy nie mogli zbyt prosto zepchnąć do narożnika PiS, tłumacząc i ogłupiając społeczeństwo, że trzeba było robić koalicję PO-SLD, bo z PiS przecież i tak nikt nigdy się nie dogada. Mówienie przez PiS o jakiejkolwiek koalicji ma więc dziś znaczenie wyłącznie propagandowe (bo w praktyce nic jeszcze nie wiadomo o przyszłym układzie sił) i działające na niekorzyść naszych przeciwników, czyli na naszą korzyść. Chciałoby się zakrzyknąć (i przepraszam jeśli to zabrzmi arogancko): ludzie, myślcie! Zwłaszcza, że stawka jest ogromna. I być może tym razem to już naprawdę ostatnia szansa na wyrwanie Polski z tego kręgu zależności i upokorzenia.
Bernard

takich jak podtrzymanie weta, czy przegłosowanie jakiejś ustawy. Poseł Hofman mówi o czymś innym - o koalicji rządowej. Oczywiście mogę przyjąć, że jest to puszczenie oka do elektoratu i tylko taktyczne działanie w celu poszerzenia bazy wyborczej w drugiej turze wyborów. To, że takie głosy się pojawiają nie jest jeszcze niczym strasznym. Strasznym byłoby dopiero wprowadzenie ich w życie. Czy wyobrażasz sobie koallicję rządową z Joanną Senyszyn? Ale werbalnie mowa jest o koalicji, a koalicja to amnezja i demontaż własnymi rękami... Nie ulega też dla mnie wątpliwości skarajnie szkodliwa działalność PO. Nawet SLD będąc u władzy nie niszczyło w taki sposób struktur państwa jak robi to PO (choć miało inne b. poważne grzechy). Aczkolwiek ciężko jest stanąć przed wyborem - dżuma czy cholera. Media publiczne zostały tymczasowo uratowane, ale jak widzisz Samoobronno-eSLDowska trupa jest nielojalna. W pięć minut może zrobić woltę i polecieć do PO by przeprowadzić wraz z nią proces destrukcji, gdy tylko PO odpali stosowną daninę. Zresztą tak jak koalicja z SLD jest nierealna, tak i koalicja z PO jest nierealna. Nierealna jest też 50% większość. Dlatego kluczowa jest reelekcja Lecha Kaczyńskiego. A czy sprzyja temu to co mówi Hofman? To pytanie otwarte. Może tak? Może niekoniecznie? pozdrawiam
filozof grecki

Nie uważam, że mówienie o koalicjach związane jest z wyborami prezydenckimi. Te kierują się trochę innymi prawami niż parlamentarne. Inna frekwencja, a więc i nieco inny elektorat i rozkład poparcia. Nadal uważam, że każdy w PiS zdaje sobie sprawę, że nikt z żelaznego elektoratu SLD nie zagłosuje na prezydenta Kaczyńskiego - ani w pierwszej turze, ani w drugiej. Mówienie o koalicji ma znaczenie polityczne i zmniejsza izolację PiS na scenie politycznej. Nawet jeśli teraz jest to tylko teoretyczna koalicja, to i tak jest ważne, by PiS nie miał wizerunku partii osamotnionej. Tym bardziej że życie bywa zaskakujące a PO nie jest wieczne. Poparcie dla PO jest sztucznie pompowane (kłamliwe sondaże + media) i trzyma się już na tak cienkiej nitce, że może posypać się w każdej chwili. Nie jesteśmy krajem, który może sobie pozwolić na długotrwały kryzys rządowy i odpowiedzialność za państwo może zmusić do trudnych rozwiązań. W żadnym przypadku izolacja polityczna PiS nie będzie korzystna dla Polski. Podtrzymuję w całej rozciągłości moje pragnienie rozliczenia komunistów i ich eliminacji z polityki, ale jeszcze bardziej pragnę bezpieczeństwa i rozwoju mojego kraju. Dlatego uważam że działania PiS są jedynie wyrazem odpowiedzialności. Oskarżanie tej partii i jej liderów o kierowanie się prywatą zamiast interesem państwa jest zwyczajnie niesprawiedliwe w świetle wydarzeń ostatnich lat. Co do koalicji z PO - upadek tej partii może przynieść jeszcze niespodzianki. Przyjmowanie krótkowzrocznej optyki i zakładanie, że już pozamiatane i układ rękami PO lub SLD będzie rządził zawsze, jest najgorsze. Jeśli PiS nie miałby wrócić do władzy, to dlaczego - jak piszesz - reelekcja Lecha Kaczyńskiego miałaby być kluczowa? Po co miałby poddawać się przez kolejnych 5 lat wściekłym atakom różnych gnojków typu Wojewódzkiego, Figurskiego, Palikota, Żakowskiego etc., skoro nic szczególnego nie mógłby zdziałać, a jego uprawnienia byłyby coraz bardziej ograniczane. Dzień dzisiejszy wygląda tak, że ok 20-30% społeczeństwa (moim zdaniem bliżej do tej drugiej liczby) jest poddawanych od kilku lat kolosalnej presji, by uwierzyć, że PiS, czy to z powodu ograniczeń wewnętrznych, czy zewnętrznych uwarunkowań, jest partią bez przyszłości. Mówią nam bardzo jasno: "dajcie sobie spokój, nic z tego nie będzie, nie macie szans". Tusk nie przypadkiem powiedział: "wyginiecie jak dinozaury". To był przekaz skierowany nie tyle do polityków PiS czy SLD, ale do nas - do elektoratu PiS. Moim zdaniem jednak klucz leży w naszych głowach, a właściwie to w naszych sercach. Jeśli nie ugniemy się pod tą presją, to w nadchodzących miesiącach może nastąpić wiele niespodzianek. Zakłamanie, arogancja i głupota władzy mają granice których bardziej nagiąć niż obecnie po prostu się nie da.
Czarek Czerwiński

Nie za bardzo rozumiem związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy wzmiankowaną rozmową z Palikotem, a odwołaniem dziennikarzy. Wygląda na to, że nie pasowali układowi SLD-Samoobrona. No i gdzie tu u diaska PiS, który ponoć współrządzi mediami??
Bernard

W jaki sposób mówienie o koalicji z postkomunistami ma pomóc PiSowi? Do kogo jest skierowany przekaz Hofmana? Nie do polityków PO, PiS i SLD. Ci wszak wiedzą swoje i publiczne przekazy nie są im do niczego potrzebne. To do kogo? Do zwolenników PiS - no przecież nie, jaka korzyść jest z powtarzania zwolennikom PiSu, że PiS chce zawrzeć koalicje rządową z SLD? Do zwolenników SLD? Już ustaliliśmy, że Ci prędzej zagłosują na PO lub zostaną w domu niż poprą PiS. A jaki pozytywny efekt może przynieść to wśród zwolenników PO lub osób niezdecydowanych? Chyba taki, że tym łatwiej zaakceptują przyszłą koalicję rządową PO-SLD która zresztą wisiała w powietrzu już w 2007 roku i do której by doszło gdyby tylko PSL miał nieco gorszy wynik. Może do dziennikarzy i mediów? Na pewno tak, ale czy jest z tego jakiś pożytek? W jaki sposób zmniejsza to izolację polityczną PiSu? Doraźne porozumienia w sprawie np. podtrzymania weta były już wcześniej, mówienie o koalicji tego nie zmienia. Może chodzi o wytłumaczenie takich zdarzeń jak z Gargas? Ale czy to cokolwiek tłumaczy? I komu? Filozofie, jak można chcieć rozliczyć komunistów i jednocześnie popierać (werbalnie) koalicję z nimi? Przecież to schizofrenia. Poza tym nigdzie nie zarzucałem ani PiS ani jego liderom kierowania się prywatą. Po prostu wskazuję, że przekaz jest chybiony, a gdyby był zapowiedzią faktycznej koalicji (w co zresztą nie bardzo wierzę) oznaczałby zgodę na całkowita amnezję, której zwiastuny mają miejsce w części mediów przejętych przez SLD, a którą to amnezję gorliwie uprawia PO. (Zresztą ponieważ stan amnezji dla PO jest coraz bardziej naturalny, więc to oni są drugą połówką postkomunistów, abstrahując od wszelkich innych powodów począwszy od WSI). Reelekcja Kaczyńskiego jest kluczowa z dwóch powodów. To właśnie reelekcja Kaczyńskiego znacznie poszerza zdolność koalicyjną samego PiS. Po drugie prezydent pomimo prób ośmieszania, szykanowania itd. stosowanych przez PO i media wciąż odgrywa istotną rolę w polityce międzynarodowej, a na gruncie krajowym stanowi swoisty "bezpiecznik" dysponując prawem weta. By obalić weto trzeba "większej większości" niż tylko większość rządowa. W 2007 roku PiS przegrał batalię o mozliwość samodzielnego podtrzymania weta (185 mandatów o ile dobrze pamiętam), zdobycie tych 185 w przyszłych wyborach parlamentarnych powinno być celem PiSu. Właśnie prezydent + 185 posłów daje jakieś zabezpieczenie przed samowolą PO. Abstrahując od wszelkich innych dziłań prezydenta. Dlatego to co mówi Hofman traktuję jako poszerzanie zdolności pozyskania dodatkowych głosów w drugiej turze. O elektorat mający nostalgię za PRLem. I wówczas może mieć jakieś uzasadnienie. Ale czy będzie skuteczne? O tym było już wyżej. Ufff ale się rozpisałem. Na razie tyle. Pozdawiam
Bernard

o Blajerskiej z PO wchodzącej z poręki SO-SLD na szefa zarządu RL nastąpił "przełom". Jak mówią wiewiórki już następnego dnia było wiadomo, że program spadnie z anteny. Nigdzie nie twierdzę, że PiS rządzi mediami. W Lublinie jak widać po "nowym rozdaniu" rządzi SO (czyli SLD) z SLD. I z PO, bo chyba nikt nie wierzy, że Blajerska robiła to na własny rachunek. Jak widać SLD bardzo blisko do PO i głos Hofmana nic tu nie zmieni. A to co wyprawiają ludzie SLD jest tylko przedsmakiem tego co mogłoby się dziać, gdyby przyjąć, że to co mówi Hofman miałoby się ziścić naprawdę, a nie jest tylko zagrywką przedwyborczą. Mówienie o nowej twarzy SLD jest fikcją, SLD nie ma nowej twarzy. Nawet Arłukowicz deklarujący miłość do Kuronia jest zwykłym postkomuchem który utopiłby IPN w szkalnce wody. Amnezyja. pozdrawiam
Bernard

To były sobie piękne czasy takie To nawet wtedy papież był Polakiem Rozmontowaliśmy razem komunę Lecz po co ja do dzisiaj nie rozumiem
filozof grecki

Zdolność koalicyjna PiS jest potrzebna jako swego rodzaju bat na pozostałe partie, które bez tego będą czuły przyzwolenie na wszystko. Chodzi o zakończenie takiej sytuacji, że pozostałym wolno zrobić między sobą każdy kant, nie oglądając się na "trędowaty" PiS. Trochę to zbytni komfort dla tych partii, które nie muszą nawet niczego tłumaczyć elektoratowi. Dlaczego PiS ma tłumaczyć się z chwilowego uratowania mediów publicznych przed likwidacją, a PO przeprowadza kolejne projekty przy udziale SLD bez słowa krytyki? Tworzenie zdolności koalicyjnej PiS ma osłabić pewność siebie i siłę w politycznych negocjacjach Platformy (tylko dlatego przekaz ten podżyrował Kwaśniewski). Jest to więc, moim zdaniem, przekaz do całej sceny politycznej nie związany z wyborami prezydenckimi. A za rok na taki przekaz mogłoby być za późno. Jakże ważne jest rozliczenie komunistów! Ale czy dobrze będzie obudzić się za rok z ręką w nocniku, czyli bez rozliczeń komunistów (później nie będzie już nawet kogo rozliczać) i bez wpływu na Polskę w latach kształtowania się układu politycznego w Europie XXI wieku (sojusz niemiecko-rosyjski)? Czy pochwalą nas nasze dzieci na zasadzie: Przegraliście Polskę, ale przynajmniej do końca chcieliście rozliczyć komunistów! I na koniec: prezydent + 185 posłów to będzie iluzja wpływu na państwo (w razie potrzeby TK wraz z mediami dopisze kolejną wygodną dla władzy interpretację konstytucji - druga strona nie ma żadnych zasad) i kolejne 4 lata tłumaczenia wszelkich niepowodzeń Polski "złą" opozycją i "złym" prezydentem. Kolejne długie 4 lata zamiany Polski w graniczną półkolonię.
filozof grecki

Jeszcze jedna uwaga :) Cały czas walczę z krytykowaniem PiS w oderwaniu od nas wszystkich, od społeczeństwa. Sondażami nie da się zakłamać wszystkiego, politycy "czują" nastawienie społeczeństwa i do pewnego stopnia liczą się z nim. Musimy zrozumieć jedno. PO nie ma najmniejszych oporów przed sojuszem z każdym komunistą (w praktyce Cimoszewicz, Huebner) - jest tylko kwestia wizerunkowego podkolorowania tych działań. Konieczność ewentualnej współpracy PiS z komunistami jest zaś funkcją naszego poparcia dla PiS. Im będzie ono większe, tym mniej taka współpraca będzie prawdopodobna i mniej będzie się o niej mówić. I do tego musimy dążyć :) Mówiąc ogólnie i bardzo prosto. PO i SLD to w praktyce jeden pies, czy nazwiemy ich komuniści, czy platformersi. Ilość i jakość poparcia dla PiS w społeczeństwie, to jednocześnie wielkość pola jakie zostawiamy komunistom. Im większą społeczną legitymację ma PiS, tym mniejsze będą wpływy komunistów. Cała reszta to słowno-polityczna ekwilibrystyka.