Słowa rzucane przez wojewodę mogły znaczyć: zamknąć, powiesić, spalić. Inkwizycja XX wieku

Przez Bożena Ratter , 03/09/2025 [11:22]

Podczas sejmiku nauczycielskiego, który odbył się w 1949 w sierpniu, każdy mógł zabrać głos i powiedzieć, co myśli na temat organizacji szkoły w ustroju socjalistycznym. Zabrałam i ja głos w sprawie zmieniających się, co pół roku, a nawet co kwartał, programach nauczania z języka polskiego i historii. (…)-Mówiłam także o tym, że przed wojną nauka była poszukiwaniem prawdy, a nie jej głoszeniem. Tymczasem teraz głosi się prawdę, a poszukiwanie jej jest przestępstwem. W rezultacie nauczyciele polskiego i historii boją się uczyć.  

Każde moje zdanie sala nagradzała oklaskami. Kiedy wybrzmiały oklaski zabrał głos wojewoda. Wskazał palcem w moją stronę i zawołał: „Są miedzy nami resztki ginącej klasy burżujów, wychowywanych przez rządy sanacyjne. Tu, między wami towarzysze nauczyciele, siedzi wróg klasowy, wróg ludu pracującego miast i wsi, wróg socjalizmu! Trzeba  takiego wroga zdemaskować i wyrzucić ze swoich szeregów! Słowa rzucane przez  wojewodę mogły znaczyć: zamknąć, powiesić, spalić. Inkwizycja XX wieku. Franciszka Dudzińska-Reizer, wieloletni nauczyciel i pedagog w PRL we wspomnieniach Szkoły mojego życia, wydawnictwo IPN 2013 r.

Franciszka Dudzińska-Reizer wizjonerka ?– wypisz wymaluj dzieje się to teraz, widać nie tylko w opętaniu MEN spieszącego się zrealizować Agendę ONZ 2030, tak i wymiaru sprawiedliwości i innych ministerstw Donalda Tuska.

 Następnego dnia wybrałam się po radę do inspektora, który powiedział: -Najbardziej zaszkodziło pani nie to, co pani mówiła, bo wojewoda się w ogóle na tym nie zna i niczego nie rozumie, ale huczne brawa dla pani. Jemu nikt nie bił braw, gdy przemawiał, więc ogarnęła go wściekłość

(…) Równo 3 tygodnie po pamiętnej konferencji, po której spodziewałam się wezwania do UB, otrzymałam stamtąd specyficzne zaproszenie . Chodziło o lekcje języka polskiego i historii. Miały się odbywać 3 razy w tygodniu od osiemnastej do dwudziestej pierwszej. Program nauczania przewidywał materiał z klas piątej, szóstej i siódmej. Inni nauczyciele zostali zaangażowani do przedmiotów matematyczno-przyrodniczych.

I tak uczyliśmy przez kilka lat funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa. Fakt, żę byli uczniami szkoły podstawowej wyraźnie ich bawił. Na ogół byli bardzo zmęczeni (zapewne maltretowaniem w katowniach UB polskiej elity, ginącej klasy burżujów), o czytaniu lektur nie było mowy. Sens nauki języka polskiego polegał na tym, aby nauczyć ich w miarę poprawnie czytać i pisać. Po dwóch latach nauki zdali do liceum ogólnokształcącego (!)  

Pamiętam, jak jeszcze w Łańcucie byliśmy zmuszeni organizować dla starszych klas spotkanie z działaczami PZPR. Jeden z uczniów zapytał,

gdzie szukać równości, skoro widać, że działacze partyjni i wyżsi urzędnicy jeżdżą samochodami, podczas gdy inni chodzą pieszo, że wybrani jedzą szynkę, jak syn starosty na pauzach w szkole, a sporo kolegów nie ma pieniędzy nawet na bułkę. Socjalizm miał to wyrównać. "Nauczyciele nam wmawiają, ale my tego nie widzimy. Więc ktoś tu kłamie”. (Franciszka Dudzińska-Reizer - Szkoły mojego życia).

Dzisiaj też mamy mądrych uczniów, nie widzą by przedmiot „edukacja zdrowotna” był dbałością o ich zdrowie, ducha i wspaniałą przyszłość choć wmawiają im to nauczyciele MEN, panie Minister Nowacka i Lubnauer. „Więc ktoś tu kłamie” – mówią uczniowie i wypisują się z „edukacji zdrowotnej”. Nie wszyscy, czasu już niewiele, można to uczynić do 25 września 2025 roku.

 Ze znajomości dzieł Lenina i Stalina nauczyciele musieli zdawać kolokwia i końcowy egzamin. Podyktowano z góry kilkadziesiąt pytań, na które trzeba było poprawnie odpowiedzieć. Egzaminy prowadziła specjalna komisja wyznaczona przez Polską Zjednoczona Partię Robotniczą. Okazało się, że spośród grupy nauczycieli, w której znaleźliśmy się z mężem, najlepiej zdał ksiądz katecheta i dwie zakonnice boromeuszki, które uczyły w liceum, zanim odebrano im i szkołę, i prawo nauczania.

Byłam świadkiem komicznej sceny. Przed wejściem na egzamin pewna nauczycielka, znana jako „działaczka partyjna", przeżegnała się i szepnęła: „Jezu, pozwól zdać mi to diabelstwo!"