Nie jest to jedyny przypadek ignorancji lub działania V kolumny przy całkowitej bierności państwowych instytucji. Mikulińce lokował na prawie magdeburskim król polski Zygmunt III w 1595r. Zofia Kossak Szczucka w powieści Trembowla upamiętniła rotmistrza, który bronił zamku w Mikulińcach wraz z trzema synami, na czele kilkuset szlachty, mieszczan i chłopów, podczas najazdu turecko-tatarskiego na Podole w 1675 r.
Innego zdania jest Polska Akademia Nauk -oddział w Lublinie. W wydawnictwie Teka 2016 nr 3, dr Zoriana Łukomska ma ukraińską wersję historiografii Polski:
MIKULIŃCE w przeszłości BYŁO JEDNYM Z NAJSTARSZYCH MIAST UKRAINY ZACHODNIEJ. Historyczne miasta, zamki, pałacowo-parkowe ansamble klasztorne (Żółkiew, Brody, Sambor, Ołyka) W UKRAINIE ZACHODNIEJ zajmują znaczące miejsce wśród obiektów DZIEDZICTWA ARCHITEKTONICZNEGO UKRAINY i Europy (sic!)
Wypowiedź Wicepremiera Piotra Glińskiego z 2023 roku : przeznaczenie 5 milionów euro z programu Kreatywna Europa na wsparcie ukraińskich artystów i operatorów kultury oraz ukraińskich organizacji kulturalnych i kreatywnych jest stanowczo niewystarczające (cytuje rzecznik Konfederacji, komentując brak zapowiadanego filmu w75 rocznicę zamordowania przez komunistów Witolda Pileckiego).
Zwiększenie dotacji zapewne zwiększy kreatywność dr Zoriany Łukomskiej (i innych ukraińskich „naukowców” ) i do najstarszych miast Ukrainy zaliczą „po uważaniu” Lwów, Przemyśl, Rzeszów, Kraków, Lublin…polskie zamki w Gnieźnie, Sieniawie, Malborku, itp. budowane przez wieki w Rzeczypospolitej Polskiej a przez fałszerzy ukraińskich (niczym niemieccy hakatyści) zaliczone do dziedzictwa architektonicznego Ukrainy. Polskim (?) wladzom to nie przeszkadza.
Europa w wieku XVII doskonale wiedziała, iż Mikulińce, Żółkiew, Ołyka, Brody, Krzemieniec, Olesko, Kamieniec Podolski, Podhajce, Podhorce, Tarnopol , Berdyczów, Buczacz, Jałowiec, Złoczów , Kołomyja, Truskawiec tysiące innych miast należą do Polski!!!! - choćby z opisów podróżujących po Polsce cudzoziemców (i agentów). Profesor Franciszek Xawery Liske pisał w 1876 roku:
Od dawien dawna przybywali cudzoziemcy do kraju naszego bądź w celach handlowych, bądź w misjach dyplomatycznych lub z wyprawami wojennymi, a w przeszłym wieku często także jako turyści. Niejeden z nich pozostawił po sobie opis tego pobytu swego w Polsce. Profesor wydał kilka z nich, m.in. opis podróży Ulryka Werdum, urodzonego we Fryzji, m.in. odbywającego wraz z armią i Janem Sobieskim całą wojenną wyprawę z r. 1671.
Ulryk Werdum (1670-1672):
Tutaj dognaliśmy kawalera Lubomirskiego wraz z jego kompanią konnych kyrasierów, których Polacy nazywają pancernymi, dlatego, że zamiast zbroi noszą Jacque de Mailles (kurtki druciane) a zamiast szyszaka płaski czepiec z drucianą obwódką na około głowy spadającą aż na ramiona. Szedł on z tą kompanią do obozu w. hetm. Sobieskiego, dokąd i my zdążaliśmy. Jechaliśmy więc razem przez piękną równinę ale nie uprawioną do Mikuliniec, dwie mile.
Mikulińce leżą w odległości 18 km od Tarnopola. Jest to miasto na Wołyniu, należące dziedzicznie do pana Koniecpolskiego, starosty dolińskiego. Leży u stoku wspomnianego spadzistego pagórka. Z trzech stron otacza je wielkie jezioro i szerokie moczary. Zamek wznosi się na północnym zachodzie od miasta, w samym środku jeziora, ma wielkie ciężkie zabudowanie z kamienia, włoskim sposobem, którego mury i wieże na zachodzie i południu bronią także zamku tam, gdzie się jezioro ciągnie naokoło. Ku miastu znajduje się wąska sucha fosa z wałem z ziemi i palisadami.
Papiści mają tu wielki kamienny kościół w mieście, Rusini trzy, a Żydzi, których tu tak dużo, że zajmują osobną i to najlepszą dzielnicę miasta, mieli tu tak piękną z kamienia zbudowaną bożnicę, że takiej nigdzie indziej w Polsce nie widziałem.
Na wschodzie miasta po prawej ręce od wchodu leży także duże przedmieście, w którym znajduje się kościół papieski. O małą milę powyżej miasta wypływa rzeka Seret przy wsi, która się tak samo nazywa. Płynie ona pod Tarnopolem ku Kamieńcowi do Dniestru.
W miejscu tym, jak na całym Podolu, Wołyniu i Rusi, dokuczały bardzo i zimą muchy.
(…)Potem przez dwie wysokie równiny, oddzielone od siebie w środku szeroką doliną, aż do brzegu Bohu i podupadłych wałów starego polskiego obozu, tylko jedna mila. W obozie tym oszancowało się za pierwszej kozackiej wojny 34.000 Polaków. Do nich przypuścił szturm kozacki generał Chmielnicki, przełamał ich i kazał wszystkim, których w pierwszej furyi nie zamordowano, później głowy pościnać, pomiędzy nimi znajdował się także najstarszy brat w. hetm. kor. Sobieskiego.
Niedaleko od tego miejsca w drugiej dolinie leży miasto i zamek Batoh i jeszcze inne miasteczko Czetwertynówka. Tutaj zatrzymała się armia i przestała ścigać Tatarów, bo ci, dostawszy się na szerokie płaskie pole, rozproszyli się zupełnie na pojedynkę, tak że ich już dłużej ścigać nie było można. (Urlyk Werdum)
Klęska pod Batohem 2 czerwca 1652, gdzie zginął także Marek Sobieski. Liczba przez Werduma podana jest bardzo przesadna - przypis prof. Xawerego Liske, znakomitego historyka polskiego, z pochodzenia Wielkopolanina, absolwenta uniwersytetu w Berlinie, gdzie również się doktoryzował z pracy o polskiej dyplomacji. Nie przyjął propozycji niemieckich profesorów, by pozostał na którymś z pruskich uniwersytetów, marzył o karierze profesorskiej i kształceniu studentów w języku ojczystym w uczelni polskiej.
Stał się niebawem głównym informatorem środowisk naukowych w Niemczech o publikacjach historycznych, ogłaszanych w kraju w języku polskim, ale starał się również przyswoić polskiej historiografii niemiecką systematyczność i gruntowność.