Propaganda na rzecz „Niepodległej Ukrainy" jest największa bynajmniej nie w Kijowie, tylko wśród mniejszości ukraińskiej w Polsce. Marzy im się Sanok i Chełmszczyzna, i Podlasie. Nacjonalizm ukraiński, szczególnie wtedy, gdy idzie u nogi swego niemieckiego pana, pokazuje Polakom swoje „my”. Jest nam od wieków niestety niezmiennie wrogi – pisał Jerzy Harasymowicz w 1989 roku.
Jest to aktualne w 2025 roku. Nie tylko coraz skuteczniejsza propaganda, ale i skuteczne działanie mniejszości ukraińskiej -przy kompletnej bierności polskich instytucji państwowych. Bierność doprowadza nie tylko do „ruiny” państwowości polskiej – „ruiną” nazwano zgorzelisko po Chmielnickim, który, ogniem i mieczem niszczył kraj i zabijał Polaków - ale do „ukrainizacji” państwa polskiego. Wymownym przykładem jest wykorzystanie w Poznaniu, podczas Tygodnia Sztuki Ukraińskiej, twórczości polskiego, narodowego pisarza JÓZEFA IGNACEGO KRASZEWSKIEGO jako rzekomego „piewcy” wsi ukraińskiej.
Szli u nogi niemieckiego pana, agresora z września 1939 roku, o czym pisał Dziennik Berliński w 1940 roku:
„Niemcy posługują się Ukraińcami do wyrąbywania szczerbów nawet w prapolskim charakterze samego Krakowa. Dowiadujemy się bowiem z ukraińskiego pisma “ Krakowski Wisty” że w Krakowie. przy ul. Straszewskiego, została 14. V. 1940 r. otwarta ukraińska cukiernia, malowana przez “artystę malarza ukraińskiego” a która ma służyć na miejsce zebrań krakowskich (?) Ukraińców. Podobnie zorganizowano w Krakowie ukraiński chór, który się zbiera w salach Krakowskiej "Proświty" w kamienicy Rynek 12.” (Dziennik Berliński)
Nie ma powodów, aby jakikolwiek Polak miał to popierać. Brak jakiegokolwiek narodowego interesu w tym, żeby stojąc na mogiłach naszych braci pomordowanych przez UPA, padać sobie w ramiona z Ukraińcami –pisze Jerzy Harasymowicz w 1989 roku. Jeżeli jeszcze teraz Polacy na Ukrainie boją się przyznać do swej przynależności narodowej, to możemy sobie wyobrazić, co ci ludzie przeszli.
Zamiast wątpliwych resentymentów trzeba twardo walczyć o zbiory bezcennych dla naszej kultury druków i rękopisów największych pisarzy, które to druki są we Lwowie „przechowywane" w opłakanych warunkach i powoli zmieniają się w błotnistą maź. Tu na słodkie słówka o przyjaźni może się jedynie nabrać jakiś sentymentalny głupiec.
Marzy ml się Stowarzyszenie Pisarzy „Kresy", w tych „Kresach", mój Boże, kogo by tam nie było. I ci z Wilna, i ci ze Lwowa, i z Polesia, i z Grodna, i z Sambora, i z Mikołajowa, i dziesiątki innych. Jako że i ja stamtąd pochodzę, chciałem wypowiedzieć się na temat spraw ukraińskich - Jerzy Harasymowicz („Przegląd Tygodniowy" 1989 ).
Warto zaprawdę przeglądać poszczególne numery tych “Krakiwski Wisty” - pisze autor w Dzienniku Berlińskim w roku 1940- które w notatkach na pozór niewinnych przenoszą raz za razem szczegóły, o tej pracy “ ukrainizmu " na tak rdzennie i jednolicie polskiej ziemi – pisze autor w Dzienniku Berlińskim w roku 1940.
Jesteśmy tego świadkami, na pozór niewinne, niezliczone festiwale ukraińskie, konferencje, regiony karpackie i podobne czy obchody Dnia Niepodległości Ukrainy zmierzają do tego samego celu. Pod komendą obecnie niemieckiego rządu Donalda Tuska.
Dziennik Berliński 1940 rok: Dowiadujemy się więc, że pod kierunkiem tejże “Ukraińskiej Stanicy” w Krakowie, szkoli się pod komendą niemiecką nie tylko męskich, ale także kobiecych zawodowych agitatorów, oficjalnie dla budowy „ukrainizmu”, w rzeczywistości dla podsycania i wytwarzania tarć z Polakami i polskością. Zawodowi ci agitatorzy po odbytym wyszkoleniu, zarówno mężczyźni jak i kobiety, rozsyłani są do poszczególnych miasteczek, nawet wsi, w których da się wykazać choćby najmniejszy ułamek ludności ruskiej, by tam pod pokrywką filantropijno -gospodarczą, prowadzić pracę polityczną. “ Krakiwski Wisty “ skrupulatnie notują takie " przejawy pracy” z najmniejszych nawet miejscowości, jak Zaświatycze, Chabinki, Szatyn, Królewski Worobłyk, Kukowie, Hostynna itd. , stwierdzając raz za razem sukcesy działań nowych kółek rolniczych, kół młodzieży Proświt. itd.
Niejednokrotnie relacje te przynoszą kwiatki, czy momenty naprawdę komiczne, jak np. pochwałę wywodów, że Kościuszko był potomkiem . . . kozackiego watażki, co oczywiście ma służyć za dowód, do jakiego stopnia polskość wchłaniała ukraińskie elementy.( Dziennik Berliński 1940 rok).
To się dzieje dzisiaj, jest to nie tyle komiczne, ile smutne, gdy w promocji tego fałszu uczestnicy zarówno prawicowa orientacja z hasłem Bóg Honor Ojczyna jak i proniemiecka, lewicowa.