Kawaler Kapituły Orderu Białego Kruka, jak żartobliwie, acz z szacunkiem, nazywano ojca bibliofilów lwowskich

Przez Bożena Ratter , 20/08/2025 [15:16]

Kamienica oznaczona numerem 50 przy Potockiego, do dziś bulwersuje znawców swoją architektoniczną, co najmniej dziwną proweniencją.  Z basztą jak w średniowiecznej twierdzy, z ganeczkami jak w orientalnym minarecie, nawet sędziwy ogromny lew kuty w kamieniu z obwisłym ze znużenia ogonem, wylegujący się przed bramą, spogląda, ze zdumieniem na ten koktajl wszystkich możliwych stylów i epok- Jerzy Janicki opisuje kamienicę we Lwowie, którą nabył syn Alfreda Biesiadeckiego, członka międzynarodowej ekspedycji lekarskiej, badającej w 1879 r.  tereny Syberii zagrożone dżumą azjatycką, wybitnego profesora anatomii patologicznej.

Już ten lew przetrwawszy wszystkich dozorców, którzy przez lata pobrzękiwali tutaj kluczami może zaświadczyć, kto tu bywał każdego piątku, by złożyć hołd i szacunek Jego Paginacji Kawalerowi Kapituły Orderu Białego Kruka, jak żartobliwie, acz z szacunkiem, nazywano ojca bibliofilów lwowskich, a może i w ogóle polskich - Franciszka Biesiadeckiego. To właściciel tego domu we Lwowie. Kim tedy był ten bibliofil nad bibliofilami ?

Jan Kasprowicz,  Bolesław Wysłouch, Stanisław Łempicki,  Aleksander Czołowski,  Juliusz Klajnert, Rudolf Mękicki,  Mieczysław Opałek porzucali swoje redakcje, drukarnie, archiwa, katedry, nawet sam wielki Estreicher opuszczał w piątek Kraków, aby skrywając zawiść, sprawdzić, jaki to znowu kolejny biały kruk przyfrunął na regały Jego Paginacyj, zwanego dodatkowo Dostojnym Foliantem. A  stały tam tomy całe herbarzy, woluminów, biblii, atlasów, foliałów oprawnych w czerwone marokiny, w skóry i półskórki, zaciskane złotymi klamrami, inkrustowane w herby, inicjały. Powiadają, że na czas tych piątkowych bibliofilskich soborów,  konfraternia bibliofilów, zamieniała się przy okazji w przybytek bibofilów.

Czytelnikom młodszej generacji uboższej o znajomość łaciny, wyjaśnić tu trzeba proweniencję tego określenia wywodzącego się od bibere -pić, a konkretnie piwo; stąd, wszak wywodzi się epitet bibosza a także powiedzonko wyrażone już tak zwaną kuchenną łaciną, że cum bibo piwo - start mihi kolano krzywo.

Franciszek Biesiadecki, dziedzic ogromnych majątków koło Rohatyna, był nie tylko zbieraczem,  ale i edytorem zarazem, i z pomocą jego kiesy wydano mnóstwo unikatowych cymeliów, jednodniówek, zbierano super i ekstralibrisy, a nade wszystko jego sumptem wydawano czasopismo „Ex libris”.

Obecnie w tym  domu siedzibę ma naukowo oświatowy Klub Badaczy Kosmosu imienia Ciołkowskiego, pasjonaci kosmosu mają za swego patrona syna polskiego zesłańca, który zbudował w Rosji pierwszy tunel aerodynamiczny i ogłosił teorię lotu rakiety. (Jerzy Janicki Krakidały 2004 )

Stosownie do postanowienia ostatniego Zjazdu Bibliofilów Polskich w Warszawie w roku 1925- odbędzie się w roku 1928 III Zjazd Bibliofilów Polskich we Lwowie. Termin tego zjazdu wyznaczono na czas Zielonych Światek aby związać obrady Przyjaciół Książki z uroczystością jubileuszową ZAKŁADU NARODOWEGO IMIENIA OSSILIŃSKICH, tej starej i zasłużonej instytucji naukowej lwowskiej- brzmi treść zaproszenia. Catering dostarczyła restauracja „Zakopane”, która mieściła się przy Akademickiej.

Niepotrzebnie  Piotr Olechowski w Kwartalniku Kresowym MN stwierdzeniem,  że   liczne wyjazdy obywateli Ukrainy nad Wisłę z pewnością przyczyniły się do lepszego poznania sąsiedniego narodu (Polaków) , którego przedstawiciele mieszkają także w państwie ukraińskim -  naraża na trudy podróży, wystarczy, że Ukraińcy rozejrzą się wokół siebie po Lwowie, Stanisławowie, Zbarażu, Krzemieńcu, Olesku, Tarnopolu, Łucku i tysiacach innych miejscowości (za wyjatkiem 2000 zrównanych z ziemią z nienawiści ) i przypomną sobie „sąsiedni naród”.