są klauzule restytucyjne, gdzie wyraźnie jest powiedziane, iż wszystko co zostało wywiezione ma być zwrócone

Przez Bożena Ratter , 07/08/2025 [23:50]

Tylko w Polsce Niemcy wydali akt prawny sankcjonujący grabież. „Całkowite publiczne posiadanie dzieł sztuki w Generalnym Gubernatorstwie konfiskuje się w celu spełnienia zadań publiczno użytecznych, o ile nie jest to już objęte rozporządzeniem o konfiskacie majątku państwa polskiego” - paragraf 1 rozporządzenia nr 12 Hansa Franka wydanego w Krakowie 23 grudnia 1939 roku - o konfiskacie dzieł sztuki w Generalnym Gubernatorstwie.

Każdy kto był właścicielem lub był w posiadaniu dzieła sztuki, musiał to zgłosić i dzieło oddać. Początkowo obywatelom Krakowa dawano pokwitowania, znajdują się one w archiwum biblioteki. Dla sporządzeniu spisu tej prywatnej własności w celu „ochrony” , został powołany specjalny pełnomocnik. Dokonano również spisu całkowitego wyposażenia kościelnego oprócz sprzętu „niezbędnego do czynności liturgicznych”. Później działano na wielką skalę w całej Guberni, ogrom zabieranych i gromadzonych dzieł spowodował, iż drugi akt prawny, wydany rok później, ograniczał „ochronę” do przedmiotów wytworzonych do 1800 roku.

Wyboru dzieł dokonywali Niemcy, znakomici niemieccy historycy sztuki, cieszący się do dzisiaj uznaniem  w świecie. W tym celu przyjeżdżali też do Warszawy. Dobra nasze przekazywano innym, sprzedawano, przetapiano, np.  srebrne lichtarze czy inne metalowe dzieła sztuki kościelnej, a wybrane wyjątkowo cenne dzieła gromadzono.

Skala grabieży  była ogromna. Zachowana jest korespondencja, w której zaniepokojony Niemiec z Poznania w czasie okupacji, prosi zwierzchnika w Berlinie o dodatkową powierzchnię na kradzione książki z dworów, miasteczek, ponieważ 8-metrowe stosy ksiąg układane na podłogach gmachu grożą katastrofą budowlaną, o czym ostrzegają inspektorzy. Tylko w jednej  kopalni soli w Austrii znaleziono 40 tysięcy skrzyń z  dziełami zagrabionymi  w całej Europie. Takich miejsc ukrywania zagrabionych dzieł sztuki na liście amerykańskiej znajdowało się 500.

Również urzędnicy niemieccy wracający z okupowanej  Polski  do Niemiec zabierali  ze sobą z siedzib , które zajmowali przez 5 lat okupacji,  ich wartościowe  wyposażenie - dzieła sztuki i inne. Sędzia niemiecki z okupowanego Krakowa zabrał z  Wawelu XV-wieczne dokumenty sądowe pisane w języku niemieckim. Wiele lat po wojnie skruszona wnuczka sędziego przyjechała do Krakowa i zwróciła jeden XV-wieczny dokument. Tłumaczyła, że dziadek zaniepokojony zbliżającą się Armią Czerwoną, uciekając zabrał - by  „przechować ” - ten dokument .

Czego brakuje do  dzisiaj? Opisu mechanizmu grabieży w Polsce, również na Ukrainie, Litwie, Białorusi, Łotwie. Opisu, który tłumaczony na wszystkie języki wyjaśniłby światu, iż przez wieki  Polska była zniewalana i okradana  przez obecnych beneficjentów Europy Zachodniej  i  Wschodniej i nadal jest ograbiana.

O wieloletnich działaniach na rzecz  odzyskania dóbr kultury Polski, mówił podczas wykładu pt. „Odzyskiwanie dzieł sztuki zrabowanych w Polsce w czasie okupacji niemieckiej” profesor Wojciech Kowalski w 2011 roku. Prawnik ze znajomością  historii sztuki, umiejętnością negocjacji i zdobywania poparcia polityków, urzędników, muzealników, manszardów na całym świecie, opowiadał o toczącym się od lat procesie odzyskiwania dzieł sztuki, o żmudnej pracy poszukiwania i dyplomatycznych zabiegach  konsula w Berlinie, które pozwoliły nam odzyskać XIII wieczny opis liturgii.  Ukradziony w Polsce znalazł się w Muzeum w Bawarii.

O przydatności katalogów niemieckich, które zawierały wysokiej klasy zdjęcia 526 najcenniejszych obiektów sztuki wybranych przez niemieckich historyków na wystawę (w czasie wojny). Po wojnie stanowiły doskonały materiał poszukiwawczy dla miłośników sztuki.

Profesor mówił też o niewielkim zainteresowaniu tematem restytucji kolejnych rządów po II wojnie światowej. Opowiedział o stanowisku  Ministerstwa Kultury i Sztuki pod koniec lat  70-tych XX w. wyrażonym w wypowiedzi:  „pan mówi tu o niemieckich grabieżach, ale jak pan mówi z  takim zapałem o niemieckich, to myśli pan również o radzieckich. W tym momencie staje się pan groźny nie tylko dla siebie ale i dla nas”. Według władz była to sprawa „historyczna” i nie było o czym rozmawiać.  

Czy za kolejnego rządu powstała ewidencja zagrabionych dzieł na Ukrainie? Nadal według władz była to sprawa „historyczna” i nie było o czym rozmawiać.  Pan mówi o polskim dziedzictwie na Ukrainie to na pewno jest pan agentem rosyjskim, w  imię  dobrych relacji polsko ukraińskich-  jak poprzednio radzieckich -zapomnimy o polskim dziedzictwie.

Pierwszym autorytetem w prawie międzynarodowym, który w XVI wieku proponował na piśmie zakaz grabieży dzieł sztuki w czasie konfliktu wojennego, i co ciekawe, proponował  objąć ochroną również  autorów – artystów, był Jakub Przyłuski. Wojna to jest stosunek między państwami a nie narodami, można wykorzystać tylko zasoby, które służą do prowadzenia działań wojennych i do tego powinna się wojna ograniczyć ale nie do łupienia. 

We wszystkich wielkich traktatach w okresie między I a II wojną światową są klauzule restytucyjne, gdzie wyraźnie jest powiedziane, iż wszystko co zostało wywiezione ma być zwrócone. W traktacie wersalskim był zapis o restytucji dzieł spalonych przez Niemców, którzy przyszli i bez powodu spalili belgijską bibliotekę uniwersytecką (czym Europa była oburzona !). Klauzula traktatu zmusiła  Niemców do  zwrotu książki za książkę, jeśli nie identyczną to podobną i to był początek restytucji zastępczej. Niemcy zwracali spalone dzieła do późnych lat sześćdziesiątych XX wieku.  Niemcy powtórzyli ten akt wandalizmu w okupowanej Polsce, palili biblioteki w Warszawie w 1944 roku.