Według kierującego polsko-ukraińską grupą roboczą ds. dialogu historycznego posła KO Pawła Kowala, prowadzona w Puźnikach ekshumacja to przełom w relacjach obu krajów. „Wstyd mi za postawy moich ziomków, którzy powinni być sumieniem narodu ukraińskiego. Polaków usatysfakcjonować może jedynie jednoznaczne, wyraźne potępienie przez władze Ukrainy OUN jako organizacji, której formacje dopuściły się zbrodni ludobójstwa na ludności polskiej i ukraińskiej. Jedyną drogą wyjścia z obecnej sytuacji jest potępienie OUN-UPA przez naczelne organy państwowe Polski i Ukrainy. To była realizacja zbrodniczej ideologii, powstałej w latach 1920-ych – słowa Wiktora Poliszczuka kierowane do m.in. posła Pawła Kowala.
O to samo zaapelowało 95 Deputowanych do Parlamentu Ukrainy (Kijów 1996 roku): Zwracając się do narodów, parlamentarzystów, rządów i politycznych oraz społecznych organizacji krajów, których obywatele najbardziej ucierpieli na skutek krwawych zbrodni OUN-UPA, proponujemy utworzenie Międzynarodowej Komisji spośród obiektywnych fachowców (historyków, prawników) celem opracowania istniejącego materiału dowodowego oraz wniosków prawno-politycznych co do działalności OUN-UPA podczas II wojny światowej i po jej zakończeniu, a następnie przekazania ich Trybunałowi Międzynarodowemu. Dokumenty programowe OUN-UPA - poczynając od postanowień Pierwszego Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów (1929 r.), liczne materiały archiwalne, wyroki sądowe oraz zeznania tych, którzy byli świadkami zbrodniczej działalności OUN-UPA, 14-tej dywizji piechoty SS-Galizien, batalionów „Roland” i „Nachtigall”, liczne badania naukowców różnych krajów, w zupełności potwierdzają zbrodniczą i faszystowską ich działalność… podchodzi ona pod pojęcie zbrodniczych organizacji w rozumieniu Międzynarodowego Trybunału w Norymberdze. Tak oto, tylko na Wołyniu i w Halicji te formacje w bestialski sposób zamordowały co najmniej 100 tysięcy cywilnej ludności za to tylko, że byli Polakami. (Apel 95 Deputowanych do Parlamentu Ukrainy).
Niestety, funkcjonariusze propagandy różnych nacji w Polsce, nie zareagowali na ten apel do dzisiaj.
My prace prowadzimy zawsze po to, by odnaleźć ludzi, by odnaleźć doły śmierci, by odnaleźć szczątki, by je zidentyfikować, by je godnie pochować - mówił prof. dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z okazji 75. rocznicy wymordowania mieszkańców Huty Pieniackiej. Ale strona ukraińska mówi co innego, „będziemy to robili bo Polacy zawyżają liczby”. My naukowcy zawyżamy liczbę ofiar-dziwi się pan profesor. Negują też obecność Ukraińców w mordzie. (prof. Krzysztof Szwagrzyk)
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że mówimy o dołach śmierci, mogiła to jest na cmentarzu, natomiast w lasach, na bagnach, na łąkach, w jarach, to są doły śmierci. Są miejscowości, gdzie każda studnia, każde gospodarstwo – jest to dół śmierci jednej rodziny, pojedynczej osoby, kilku osób. Są miejscowości, gdzie jest jedna zbiorowa mogiła, ale są i takie, gdzie będzie kilkadziesiąt, a może nawet sto kilkadziesiąt dołów śmierci. Jaka to jest skala? 10-15 tys. dołów śmierci? Do dnia dzisiejszego ekshumowaliśmy 800 osób w pięciu ekshumacjach, w kilku miejscowościach: Ostrówki, Wola Ostrowiecka, Gaj, Poryck.
Tylko tyle. A mamy 4000 miejscowości. Gdyby tak się stało, że władze ukraińskie pozwoliłyby na ekshumacje i byłyby sprzyjające warunki, to potrzeba może 50, a może nawet 100 lat, żeby zacząć szukać, ekshumować, bo nie wszystkie poszukiwania kończą się sukcesem, może tylko 20 procent. Jak odnaleźć te doły śmierci w lesie, na łące, gdzie nie ma żadnych punktów orientacyjnych, gdzie świadkowie już umarli i nikt nam nie pokaże tych miejsc- wyjaśnia dr Leon Popek. (Bartłomiej Ilewicz, Niedokończone msze wołyńskie)
Polacy na Wołyniu w 1939 roku mieszkali w około 2500 miejscowościach, były to kolonie, chutory, wsie, miasteczka. W wyniku działania OUN UPA co najmniej 1500 miejscowości przestało istnieć, zostało spalonych, zniszczonych, nie ma śladu po nich – dr Leon Popek „Doły śmierci na Kresach - losy szczątków ofiar ludobójstwa OUN-UPA”. Na samym Wołyniu zginęło około 60 000 Polaków. Większość ofiar była potraktowana jak padłe zwierzęta, zwłoki były masowo bezczeszczone, okaleczano ciała za życia ale i po śmierci. Były zakopywane bardzo często w stanie rozkładu w miejscach mordu ale też na cmentarzyskach dla zwierząt, po to, żeby jeszcze bardziej upokorzyć rodziny, ogólnie Polaków. Zwłoki zakopywano też w innych miejscach, bardzo często były palone wraz z zabudowaniami, wrzucane do rzek, do studni. Co znaczy w kulturze wschodu wrzucanie zwłok do studni? Studnia jest symbolem życia, jest świętością – wrzucanie zwłok oznacza, że te miejsca zostały na dziesiątki lat wyłączone z życia, żeby już nikt i nigdy nie napił się z tych studzien wody, żeby Polacy już tam nie mogli wrócić. Część zwłok nigdy nie została zakopana, była żerem dla dzikiego ptactwa i zwierząt.
Uniemożliwiano rodzinom, sąsiadom (nawet ukraińskim) pochowanie ciał pod karą śmierci, naśmiewano się z bólu , z żalu rodzin. Dotykamy rzeczy podstawowej, najistotniejszej, to jest podstawy ludzkości- wbrew zwyczajowi nie opłakano zmarłych, nie pozwolono na wyrażenie bólu. Jeżeli już doszło do zakopania, pogrzebania, były liczne przypadki profanacji grobów, niszczenia upamiętnień, ścinania, wykopywania krzyży nawet, jeśli postawili je miejscowi sąsiedzi - Ukraińcy. Do dnia dzisiejszego nie udzielano informacji rodzinom gdzie są polskie doły śmierci. Od kilku lat widzimy, że miejscowi ludzie zaczynają się jeszcze bardziej bać, nie chcą udzielać informacji o miejscu zwłok sąsiadów. Starsze pokolenie wymarło i nie przekazało kolejnym pokoleniom gdzie leżą ich bliscy, nie tylko na Wołyniu. 1943 rok to Wołyń a potem kolejne województwa doświadczyły tego samego. Ofiary nie mają grobów a doły śmierci nie są oznaczone. Miejsca śmierci Polaków to około 4000 miejscowości, w niektórych z nich jest od kilku do kilkudziesięciu dołów śmierci, ponieważ w wielu miejscowościach jest nim każdy dom ze spaloną rodziną czy każda studnia, to której wrzucono członków rodziny, żywych, okaleczonych bądź martwych.
Nikt nie robił żadnych badań, nie mamy mapy miejscowości, obecnie na Ukrainie jest upamiętnionych około 180 miejsc gdzie mieszkali i ginęli Polacy, nie zawsze te skromne krzyże stawiane były na mogile, często pod lasem, na rozstaju dróg, bo nie było zgody, bo nikt nie wiedział gdzie są ciała. ¼ wszystkich upamiętnień jest zasługą starszych osób, o skromnych dochodach. Stawiane przez nie krzyże brzozowe już dzisiaj nie istnieją, napisy na tablicach są zamalowywane, przekłamywane (zamiast 300 ofiar 30). Tych miejscowości już nie ma, na nich są pola pokołchozowe, łąki, bagna. Jest możliwe odnalezienie części dołów śmierci, tylko kto ma je pokazać?(dr Leon Popek)
Adam Gad, mieszkaniec Sandomierza, zmobilizowany w 1939 roku, wraz z jednostką przemaszerował do Drohobycza i uczestniczył w kilkunastodniowej jego obronie. Podpalenie przez Niemców szybów naftowych w Drohobyczu uniemożliwiło dalszą obronę. 28 września polscy żołnierze zostali wzięci do niewoli. Przeprowadzeni pod eskortą Wermachtu i Ukraińców do Urycza zostali wtłoczeni kolbami Ukraińców do niewielkiej stodoły (80 polskich jeńców, chłopcy ze Śląska, Pomorza, poznańskiego). Wrzucono do niej wiele granatów, które rozrywały się na głowach i ramionach i zapaliły znajdującą się w stodole słomę. Adam Grad cudem ocalał. Tak dobijali Ukraińcy spod znaku OUN UPA i zmanipulowana ludność cywilna po zakończeniu wrześniowej kampanii tysiące wracających do domu wyczerpanych polskich żołnierzy WP. Ofiar były tysiące już w 1939 roku- jak dokonamy ekshumacji?
Według ostatnich moich obliczeń na terenie dzisiejszej Ukrainy i Polski zginęło 170 osób duchownych i zakonnych obrządku łacińskiego. W wyniku denuncjacji Ukraińców, fałszywych oskarżeń o współpracę z wrogiem i innych „antypolskich” działań do niemieckich i sowieckich więzień trafiło kilkaset osób duchownych i zakonnych obrządku łacińskiego, z których śmierć poniosło 60 osób. Nie ma żadnego krzyża, pomnika na dołach śmierci, gdzie porzucono ciała zamordowanych Polaków. To są rowy, to są bagna, to są studnie, rozebrane fundamenty, gdzie wrzucano ciała ludzkie, ciała rozszarpane przez zwierzęta, ciała częściowo pochowane. Tak jak Niepokalanek z Jazłowca, bo przecięte piłą, porąbane na kawałki, tylko fragmenty znaleziono. Po prostu nie ma tych upamiętnień i nie ma dobrej woli. Nie ma dobrej woli także w narodzie polskim i w kolejnych władzach, aby postawić nie tylko pomniki w dużych miastach, ale by stawiać pomniki nawet na ziemi polskiej, gdzie Polacy zostali zamordowani. Panuje wielkie zakłamanie- ks. prof. Józef Marecki (Bartłomiej Ilewicz, Niedokończone msze wołyńskie).
„Robiliśmy to tak- zeznał przed sądem Jurij Stelmaszczyk, komandyr UPA, która wyrżnęła powiaty Włodzimierz, Kowel, Łuck, Lubmol - spędzaliśmy całą ludność polską w jedno miejsce, otaczaliśmy i dokonywaliśmy rzezi. Następnie kopaliśmy doły i dla zatarcia śladu paliliśmy ognisko. I szliśmy dalej”. Dlatego potrzebna była Operacja Wisła, gdy przenieśli się na teren Polski.
Paweł Kowal jako euro deputowany w 2010 r. głosował przeciw rezolucji Parlamentu Europejskiego potępiającej uhonorowanie Bandery tytułem Bohatera Ukrainy. Jest niezadowolony z tresci tablicy na pomniku w Monasterzu.