BOLESNE WSPOMNIENIA

Przez Slavus , 27/04/2025 [08:41]
WSPOMNIENIA WACŁAWA LINIEWICZA cz. XXXIV /Wacław Liniewicz (l. 82) ze Szczecinka, sybirak, społecznik, patriota, świadek historii./ Pod koniec 1959 roku otrzymałem legitymację członka rzeczywistego Aeroklubu Szczecińskiego. Latem tamtego roku ukończyłem Szkołę Szybowcową w Lęborku, uzyskując licencję pilota szybowcowego trzeciej klasy z odznaką ( trzy mewy na niebieskim tle). Wkładkę legitymacji opisano w trzech językach; treść zawierała prośbę o udzielenie wszelkiej pomocy dla okaziciela tej legitymacji, w trakcie wykonywania sportowej działalności lotniczej. Podczas dobrej pogody zajmowałem kolejkę wyczekujących wylotu „na termikę”. Instruktor przydzielał odpowiedni szybowiec. Po spełnieniu wszystkich formalności: spadochron na plecy, wsiad do ciasnej kabiny i start za samolotem. Po wyczepieniu – jeśli miało się szczęście – można było bujać się pod lub między chmurami nawet kilka godzin. W końcu po podniebnych emocjach odnajdowało się lotnisko i z tryumfalną rundą, wykonywaną z ułańską fantazją, lądowało się szczęśliwie. Następnie składało się meldunek kierownikowi lotu, który odpowiadał za tzw. chronometraż (rejestr czasu startu i lądowań). W okresie nielotnym (zimą) przechodziliśmy szkolenia teoretyczne: prawo lotnicze, meteorologia, budowa i eksploatacja płatowców, itp. Szkolenia teoretyczne odbywały się w klubie oficerskim obok kina MARS przy ul. Wojska Polskiego w Szczecinie. Po szkoleniu teoretycznym były egzaminy upoważniające do zajęcia kolejki, do lotów, oczywiście gdy panowały sprzyjające warunki atmosferyczne. W trakcie szkolenia poznałem kursantkę – czarnooką Elę, fajną koleżankę, starszą ode mnie w stażu lotniczym. Zaprzyjaźniliśmy się i miło było spotkać ją potem na lotnisku w szczecińskim Dąbiu. Wiosną 1960 roku do klubu przywieziono kilka nowych szybowców. Najbardziej podobała się wszystkim nowa pachnąca świeżą farbą „Mucha – Standard” . Piękny smukły szybowiec wyczynowy w kolorze białym metalicznym z czerwonymi akcentami podkreślającymi piękno maszyny. Niemal z namaszczeniem głaskaliśmy lakierowane poszycie skrzydła i kadłuba. Każdy i każda marzyli o locie w tym szybowcu. Na początku oblatywali go nasi instruktorzy. Pięknie prezentowała się jego sylwetka na niebieskim tle nieba. Jednak... Rok 1960 w Aeroklubie Szczecińskim był feralny. W Rajdzie Ogólnopolskim Pilotów i Dziennikarzy – z biorących w nim udział dwóch załóg z naszego klubu – wróciła tylko jedna. Druga załoga lecąca „Junakiem 2” rozbiła się na południu Polski, blisko góry Turbacz. Zginał nasz instruktor pilot Konrad i Przemysław Golba – pilot i dziennikarz (w cywilu lekarz). Ciężka to była strata. U Konrada zdawałem egzamin z meteorologii, a Przemysław szkolił skoczków spadochronowych. Podczas wyjazdu na pokazy lotnicze w dnia Święta Lotnictwa tak nieostrożnie kołował do startu nasz poczciwy CSS-13, że wpadł na szkolny szybowiec ABC. Ten wypadek wyeliminował te maszyny i pilotów z pokazów. Podczas Dni Morza w Szczecinie przy Wałach Chrobrego zaplanowano pokazowy skok z samolotu do Odry. Miał to wykonać nasz instruktor spadochronowy Bujwid. Skok nastąpił, skoczek trafił w Odrę. Nad wodą próbował wyczepić się z uprzęży, ale to nie udało się. W trakcie wodowania przykrył go spadochron. Ratownicy z motorówki próbowali go bosakami wciągnąć na pokład. Tak nieudolnie manewrowali bosakami, że naszego skoczka nieomal utopili. Dobrze, że miał na głowie hełm czołgisty (w tamtym czasie innych hełmów nie było). Ten hełm dzięki korkowemu wypełnieniu, utrzymywał głowę skoczka nad powierzchnią wody. Nasz skoczek przeżył większy stres ratując się przed utopieniem, niż skokiem z samolotu. Moja koleżanka Ela dostała zgodę na lot tą piękną Muchą-Standard. Lot nie trwał długo. Gdzieś na wysokości 1200 m nie wiadomo z jakiej przyczyny wpadła w „korkociąg”. Nie potrafiła z niego wyjść… To była jej ostatnia figura akrobacji lotniczej w życiu. Uderzyła w nasyp rzeczny Regalicy (Odra Wschodnia) obok budowanego tam żelbetowego mostu. Stawialiśmy tam potem znicze, wspominając serdeczną koleżankę Elę. Szczątki naszego przedmiotu pożądania (szybowca Mucha-Standard), po uprzednich badaniach Komisji Wypadkowej KCSP, złożono w najciemniejszym kącie hangaru. To są smutne wspomnienia, ale takie też mnie nachodzą w dniu 09.04.2025 r. na Wielki Post. Wacław Liniewicz