WYBORY

Przez Slavus , 09/04/2025 [09:16]
WSPOMNIENIA WACŁAWA LINIEWICZA cz. XXXII /Wacław Liniewicz (l. 82) ze Szczecinka, sybirak, społecznik, patriota, świadek historii./ Pan Wacław Liniewicz publicznie deklaruje, że w wyborach prezydenckich 2025 roku popiera kandydata Karola Nawrockiego. Poniżej zapiski z 2020 roku dotyczące ówczesnych wyborów prezydenckich. Pan Wacław osobiście zapalał znicze 2 kwietnia o godz. 21.37 przy ulicy Jana Pawła II w Szczecinku.: Przychodzący na świat człowiek nie ma możliwości wyboru, kiedy ma się urodzić, w jakiej rodzinie czy środowisku. Decyduje o tym siła natury, jak mówią niewierzący, lub prawa boskie – jak pojmują to wierzący. Dziecko poddane jest rodzicom i oni narzucają mu swoje prawa i obciążają je obowiązkami mniej lub bardziej uciążliwymi. Dopiero wiek młodzieńczy wyzwala w człowieku nowe siły i potrzebę buntu. Młodzieniec to taki osobnik, który ma prawa dorosłego człowieka, a obowiązki dziecka. Coraz bardziej pobudzone siły intelektu przeciwstawiają się panującym prawom i ograniczeniom. Rodzice przestają być autorytetem, a takim stają się różne środowiska i filozoficzne poglądy. Widać to u pobierających naukę studentów. Wtedy dochodzi do wyboru dobra lub zła. Dobro nie jest atrakcyjne, nieraz wymaga „płynięcia pod prąd” z trudem i wysiłkiem, ale ostatecznie zwycięża. Zło nieraz ładnie opakowane, daje chwilowe zadowolenie, zwalnia etyczne i moralne hamulce, aby ostatecznie strącić człowieka na dno. Trudny jest ten wiek kawalerski, kiedy młody człowiek staje przed wyborem dziewczyny, narzeczonej, a potem żony, towarzyszki życia. Zauroczony i zadurzony „po uszy” często tłumaczy sobie, jeśli ona, ta jedyna odrzuci oświadczyny, to jest jak wyrok śmierci. Jednak gdy dziewczyna oświadczyny przyjmie, potem ślub przed ołtarzem, to jest dożywocie. Mój śp. starszy kolega tłumaczył mi, że małżeństwo jest karą za grzechy narzeczeństwa, bo sam tak doświadczył. W małżeństwie kończy się możliwość mojego indywidualnego wyboru. Teraz bez aprobaty ze strony mojej i tej lepszej połowy każdy wybór jest nieważny. Teraz bowiem jesteśmy dwoje, ale w jednym ciele. Kiedyś w restauracji wśród wielu wywieszonych na ścianie haseł zapamiętałem to jedno: „W Piśmie Świętym stojało, że maż i żona to jedno ciało, ale czemu maż nie czuje, jak mu ktoś po kryjomu żonę całuje”. Możliwość swobodnego wyboru trafia się wtedy, kiedy ogłoszone są wybory do Sejmu i Senatu, Europarlamentu lub na Prezydenta. Każde z tych wyborów poprzedzone jest hałaśliwą akcją wyborczą partii lub grup reklamujących swojego kandydata. Każdy dorosły obywatel naszej Polski ma prawo wybierać, a nawet być wybrany. Odbywają się liczne castingi, gdzie każdy kandydat prezentuje swoje poglądy, zamierzenia i to, co zrobi, jak zostanie wybrany. Dopiero po wyborach człowiek dowiaduje się, że to, co kandydat obiecuje w kampanii wyborczej, że wszystko da… nie, nie da, bo po prostu nie może dać. Ci, którzy wiele nie obiecują i każą zabrać się do solidnej pracy – nie mają szans na wybranie ich. Niewielu chce wysilać się i bezinteresownie poświęcić się społeczeństwu. Ci, co wszystko oddali dla Ojczyzny, po 80-latach z trudem odnajdywane w ziemi są ich szczątki. Dopiero po wielu latach doceniono to, że oni „zachowali się, jak trzeba”. Oni wtedy też stawali przed wyborem dobra i zła. Wybrali dobro Ojczyzny, docenione dopiero po wielu latach, w których nie można było o nich mówić i wspominać. Ostatnie wybory prezydenckie dają wiele do myślenia. W szranki wyborcze stanęli ci, co poczuli moc w sobie, aby przewodzić krnąbrnemu i walecznemu narodowi, jakim są Polacy. Urzędujący dotychczas Prezydent dał przykład, jakim należy być Prezydentem. Poprzednikom nie zawsze wychodziło sprawowanie tak ważnej funkcji. Nasz pierwszy wybrany w wolnych wyborach Prezydent nie zawsze potrafił sprostać stawianym mu wymaganiom. Chciał być prezydentem wszystkich Polaków. Swoje decyzje podejmował wysłuchując lewą i prawą stronę społeczeństwa. Jak to obrazowo przedstawiał, stawał na lewą i prawa nogę. W miarę upływu czasu te nogi zaczęły się bardzo rozchodzić tak, że mu zostało to, co jest między tymi nogami. Wynaleziono mu dokument (oryginalne) współpracy z komunistami. Zaparł się tego, a to go pogrążyło w niebycie. Gdyby spokojnie siedział na tej prezydenckiej emeryturze naród wybaczyłby mu tę współpracę i zapomniał jego „stare grzechy”. Jesteśmy w 90% narodem katolickim. Grzesznik jeśli dogłębnie przemyśli swoje postępowanie, solidnie wyspowiada się, to Bóg mu te grzechy odpuści, a naród zapomni. Nosząc publicznie Matkę Boską w klapie marynarki, profanował jej wizerunek. Jego następca, pomimo że pięknie tańczył na wiecach wyborczych (dlatego na niego głosowała moja leciwa sąsiadka) z nadmiaru pociągu do mocnych trunków, też nieładnie popisywał się na zagranicznych występach. Nasi wschodni sąsiedzi wyczuli jego słabość. Tak go gościli, że podczas uroczystości w Katyniu próbował „pod wpływem” odtańczyć kozaka na grobach naszych bohaterów tam rozstrzelanych i pochowanych. Przykro było wysłuchiwać ekspertów z prezydenckiego dworu, że dopadła go filipińska choroba. Potem nasz Prezydent, mając dużo czasu, bo zaliczył aż dwie kadencje (ale żadnych studiów) dał wykład „po kielichu” na Uniwersytecie Lwowskim. Wzbudził tym podziw miejscowej braci studenckiej. Mówili potem, że „to nasz człowiek, taki pijany, a jak wesoło wykłada”. Wiadomo, naród rozpity, to i wybrał takiego prezydenta. W parlamencie izraelskim (Knesecie) w 2000 roku podczas państwowej tam wizyty, obiecał Żydom odszkodowanie za mienie pożydowskie pozostawione w Polsce. Na pytanie, skąd weźmie na to pieniądze, powiedział, ze sprywatyzuje Lasy Państwowe. Zbaraniałem na te słowa, które osobiście słyszałem w izraelskiej telewizji, będąc w tym czasie na pielgrzymce do Ziemi Świętej. Potem Żydzi domagali się wypełnienia tej obietnicy. Na szczęście nowy Prezydent – Lech Kaczyński nie spełnił tej obiecanki. Chyba Bóg wysłuchał modlitw narodu polskiego, że dał nam świętego Jana Pawła II? On to przecież przeprowadził nas przez komunizm, niczym Mojżesz przez Morze Czerwone. Jan Paweł II w swoich pielgrzymkach do Ojczyzny poprzez kazania wskazał nam drogę przez dobro do Boga. Jego wskazania wcielał w życie Prezydent Lech Kaczyński. W 70. rocznice zbrodni katyńskiej; Prezydent Kaczyński, w nie wyjaśnionych do dziś okolicznościach, zginał po katastrofie lotniczej. Zginęła wtedy elita społeczeństwa, tak jak przed 70. laty. Znów Polska straciła swoich najlepszych synów. Trudne były te dni żałoby, kiedy cały naród był zjednoczony. Ale zło nie spało! Zło obudziło się i podjęło swoje dzieło. Stery państwa przejął nowy Prezydent – Bronisław Komorowski z PO-ZSL-owską opozycją. Doprowadziło to Polaków do biedy i rozpaczy. Znów Polska wróciła na drogę wyprzedaży, co się tylko dało. Premier publicznie powiedział, \ze polskość to nienormalność. / Sprostowanie redaktora wspomnień: te słowa pochodzą z 1987 roku z łamów czasopisma Arcana pod redakcją prof. Andrzeja Nowaka, dop. slavus/. Całe dwie kadencje – 8 lat – PO-ZSL-owskiej koalicji doprowadziło do biedy i rozpaczy. Ponad dwa miliony młodych i wykształconych ludzi wyjechało z Polski do pracy za granicą. Ówczesny rząd szczycił się tym, że stworzył takie możliwości. Ten wyjazd z Polski młodych Polaków, to tak jak wypływ krwi ze zranionego i osłabionego człowieka! W końcu Sam pan premier Tusk udał się za granicę do dobrze płatnej pracy, pozostawiając państwo w rozsypce i nieładzie. „ Sprawa to niesłychana, nie pan stracił majątek, lecz majątek pana”. Pozostałe u steru partyjne sieroty jeszcze bardziej pogrążyły kraj w niebycie. Wmawiano nam, że za granicą musimy się wstydzić naszego języka i tego, że jesteśmy Polakami. Nasza polska delegacja z Prezydentem Bronisławem Komorowskim na czele odwiedziła Japonię. Tam gospodarze pokazali naszej delegacji swój parlament. Wiadomo, że Japończycy to naród niewielkiego wzrostu, więc buty i siedzenia w ich parlamencie też są niewielkie. Przedstawiciele naszego narodu potraktowali to jako cześć podłogi i zaczęli po tych siedzeniach spacerować. Zaskoczeni gospodarze dziwili się, że z kraju rodzinnego Chopina ( Japończycy bardzo cenią tego kompozytora) przyjeżdżają tak prymitywni ludzie. Podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych nasz Prezydent Bronisław w rozmowie z Prezydentem USA Obamą, chcąc się popisać intelektem, zalecił mu, aby zwracał uwagę na żonę, jak wyjeżdża na polowanie. Tamten tą radą był zaskoczony, bo na polowania nie jeździ. Bizony w Ameryce już wiek temu tak zostały wytrzebione, że ich pozostałe resztki są pod ścisłą ochroną. Nasz Prezydent Bronisław ma w kraju też zasługi w nauczaniu historii narodu (w końcu z wykształcenia jest historykiem). Przypomniał sobie, że podczas okupacji niemieckiej – przy spotkaniu wszelkiej maści cwaniaków warszawskich i szmalcowników (tacy też byli) - śpiewano kuplety pod melodię hymnu narodowego: „Jeszcze Polska nie zginęła póki kura w garnku, jak się kura ugotuje zjemy po kawałku”. Na wspomnienie tego w Święto Flagi 2 Maja zarządził wykonanie ogromnego orła z czekolady. Po przeniesieniu orła, licznie zgromadzona „ salonowa warszawka” podzieliła i zjadła orła ze smakiem. Jednak duch polskości w narodzie obudził się. Pomimo sondażowego 70% poparcia B. Komorowskiego w ogłoszonych wyborach prezydenckich, naród wybrał nieznanego i poniżanego młodego prawnika z Krakowa Andrzeja Dudę. Szok elit był niesamowity, i do dziś te elity nie mogą dojść do siebie. Przez całą 5-letnią kadencję ciągle mu dokuczają i szkodzą. Pomimo tego naród (suweren) na drugą kadencję znów go wybrał. Pomimo „tyle złego na jednego” w całej bardzo długiej kampanii wyborczej, znów mamy porządnego Prezydenta. Mamy też piękną i mądrą Pierwszą Damę. Tą parą możemy się szczycić. Co by było, gdyby startujący w wyborach prezydenckich Robert Biedroń został prezydentem ( w końcu dostał sporo głosów)? To dopiero mielibyśmy Pierwszą Damę, z brylantami, ale nie na palcu. Te lewackie środowiska na Zachodzie chyba wyłyby ze szczęścia. Chociaż w Unii Europejskiej mamy ciekawą reprezentację Polski w postaci byłych PZPR-owców i tego, co kocha inaczej. Takie są znaki czasu. Podobno uznającego się za spełnionego mężczyzna powinien: zasadzić drzewo, wybudować dom i spłodzić syna. Mój znajomy góral też uważa się za spełnionego mężczyznę, bo ściął drzewo, z niego wybudował dom i zmusił ładną panienkę, aby urodziła mu syna i to tylko przy pomocy jednej siekiery. Wacław Liniewicz