PIELGRZYMKA DO ZIEMI ŚWIĘTEJ - 5

Przez Slavus , 30/12/2024 [13:35]
WSPOMNIENIA WACŁAWA LINIEWICZA cz. XXVI /Wacław Liniewicz (l. 82) ze Szczecinka, sybirak, społecznik, patriota, świadek historii./ Dzień VI – 29 V 2000 r. Wstałem o godz. 5.30, toaleta, modlitwa. O godz. 7.00 wyjazd do Betlejem. Nawiedzamy Bazylikę Nawiedzenia. Tu w kaplicy św. Hieronima odprawiona jest Msza św. O godz. 9.00 po Mszy św. osobista adoracja miejsca urodzenia Jezusa w grocie, ucałowanie srebrnej rozety pod ołtarzem. Potem idziemy do kaplicy mlecznej, gdzie Matka Boża karmiąc Dzieciątko Jezus uroniła kroplę mleka. Kaplica symbolizuje dostatek chleba dla nawiedzających to miejskie (Matka Boska Karmiąca). O godz. 14.00 powrót do hotelu na obiad. Po obiedzie wyjście do Jerozolimy. Modlimy się w kościele Ecco Homo (Oto Człowiek)następnie zwiedzamy Litostratos oraz podziemne ogromne cysterny na wodę wykute w skale. Wchodzimy do kościoła świętych: Anny i Joachima – rodziców Matki Bożej. Niepozorny kościół a jakaż akustyka. Śpiewamy Barkę, a mury i sklepienie zwielokrotniają i uszlachetniają nasz głos. Jesteśmy tym zauroczeni. Po wyjściu z kościoła idziemy zwiedzić „Ścianę Płaczu”. Cały dziedziniec podzielony jest na dwie części (dla mężczyzn i kobiet). Mężczyźni koniecznie muszą mieć nakrycia głowy. Kobiety chyba nie, bo nie wszystkie modlące się miały nakrycia. Pytałem naszego księdza przewodnika, co oznacza to kiwanie się przy modlitwie. Podobno pobożny Żyd powinien modlić się całym ciałem, dlatego to kiwanie jest tego wyrazem. Stałem przy ścianie i przy jednym takim modlącym się, w kapeluszu i w czarnym uniformie, który nie kiwał się. Myślę, że może z przejęcia zapomniał. Jednak potem spostrzegłem, że kiwa tylko nogą, widocznie więc modli się za kogoś mało ważnego… Idziemy na taras widokowy, a potem do kościoła św. Piotra. Kościół zbudowany jest na fundamentach domu Kajfasza-kapłana, do którego przyprowadzono Jezusa. Niedawno odsłonięto autentyczne schody terenowe sprzed 2000 lat. Tymi schodami był prowadzony Jezus. W dolnej części kościoła znajduje się wykuta w skale cysterna, która mogła być również wykorzystywana jako więzienie. Przy zejściu krętymi schodami na dno cysterny przy wyłączonym świetle, w ciszy modląc się, staraliśmy wczuć się w rolę Człowieka więzionego, a przy tym opuszczonego przez wszystkich, nawet najważniejszego ucznia – Piotra. Wracając podziwiamy piękno Jerozolimy z tarasu przy kościele. W hotelu jesteśmy o godz. 18.30. Kolacja o godz. 19.00. Grupowo wychodzimy na lody do restauracji przy Instytucie Papieskim. Około godz. 21.00 po kilometrowym spacerze kładę się spać. Dzień VII – 30 V 2000 r. Wstaję o godz. 5.00, toaleta, różaniec, a o godz. 6.40 - śniadanie. O godz. 7.00 wyjazd do Jerozolimy. Wchodzimy do ogrodu Getsemani, gdzie Chrystus przed pojmaniem modlił się. Podziwiamy drzewa oliwne (8 drzew) bardzo wiekowe i duże. . Wiek ich oceniono na 2000 lat, a więc mogły być świadkami modlitwy Jezusa w Ogrójcu. Schodzimy schodami niżej do Bazyliki Konania. Przy ołtarzu otoczona barierką w formie korony cierniowej – Skała Konania. O nią oparty był Chrystus podczas modlitwy. Widać to na malowidle nad głównym ołtarzem. Tu o godz. 9.00 nasi księża odprawiają Mszę św. w intencjach podawanych spontanicznie przez uczestników pielgrzymki. Modlimy się m.in. za naszych księży z parafii pw. Narodzenia NMP w Szczecinku oraz intencji śp. ks. Jana Lisa. Przypomniałem sobie, że w chwili śmierci miał 58 lat, a tyle mam ja teraz. Pamiętam, jak przed laty rozmawialiśmy o Ziemi Świętej . Jego marzeniem było też tu być, a więc jestem tu jakby w zastępstwie tego wspaniałego kapłana. Po Mszy św. idziemy do Kościoła Pojmania Jezusa. Po drodze udaje mi się „kupić” garść ziemi z ogrodu Getsemani. Wsiadamy do autokaru i jedziemy w kierunku parkingu na Górze Oliwnej. Odwiedzamy rotundę – miejsce odejścia Jezusa do nieba. Ta niewielka budowla jest własnością muzułmanów. Kuliste kamienie ściany są pokryte kopułą. Całe wyposażenie tego obiektu to kamień z niewyraźnie odciśniętą stopą. Muzułmanie mają stały dochód z odwiedzających, ale niewiele inwestują w sam budynek. Następnie odwiedzamy kościół z Grotą Zaśnięcia NMP, potem kościół Dominus Flevit (Pan Zapłakał). Kościół na kształt łzy (tak projektował architekt), ale trzeba trzeba mieć wiele wyobraźni, aby dojrzeć to podobieństwo (nietęgi musiał to być architekt). Z owalnego okna od ołtarza roztacza się wspaniały widok nas dziedziniec świątynny, mury starego miasta i cmentarz żydowski pod murami. Widzieliśmy z bliska ten cmentarz. Jest to las skrzyń z płyt kamiennych (z otworem od czoła), w których „w kucki” chowani są zmarli. Ponoć pochówek w tym miejscu kosztuje dorobek całego życia. Chętnych nie brak, a miejsca jest coraz mniej. Idziemy dalej do kościoła Pater Noster (Ojcze Nasz), w którym we wnętrzu i podziemiach wmurowane są tablice z modlitwą „Ojcze nasz” w różnych językach. Zatrzymujemy się przy polskiej tablicy i robimy zdjęcia. Potem idziemy w pobliże cerkwi pw. św. Marii Magdaleny, gdzie obok na parkingu stoi nasz autokar, którym wracamy do hotelu na obiad. Po obiedzie jedziemy na Drogę Krzyżową. Zaprzyjaźniony Arab ma przynieść krzyż, a drugi będzie robił zdjęcia. Około godz. 14 rozpoczynamy Drogę Krzyżową od pierwszej stacji w kościele „Oto Człowiek”. Krętą i wąską uliczką Via Dolorosa, w zgiełku i upale, kolejno niesiemy krzyż. Przypada mi z panią Elą niesienie krzyża V stacji Drogi Krzyżowej. Zbliża się godz. 15.30, kiedy dojeżdżamy do Golgoty (stacja XIV). Mamy porównanie naszych polskich dróg krzyżowych do tej autentycznej. Jesteśmy zmęczeni upałem i duchowymi przeżyciami, związanymi z tymi wydarzeniami, które rozegrały się w tym miejscu. Po krótkim odpoczynku na kamiennych schodach przed Bazyliką Grobu Pańskiego, mamy czas na zakupy i o godz. 17.00 w kaplicy przy Bazylice ks. Franciszkanin święci nasze pamiątki i dewocjonalia. Pełni wrażeń wracamy do hotelu. O godz. 18.30 kolacja, a po niej spotkanie w sali klubowej hotelu. Tu omawiany jest jutrzejszy wyjazd. O godz. 21.00 ę spać. Dzień VIII – 31 V 2000 r. (środa). Dziś pobudka o godz. 5.30, a o godz. 6.00 śniadanie i wyjazd na lotnisko do Tel Avivu. W autokarze otrzymujemy swoje paszporty i bilety lotnicze powrotne. O godz. 7.00 jesteśmy na lotnisku. Tu stemplowanie paszportów, odprawa, przekazanie bagaży i już około godz.9.00 autobusem podwożeni jesteśmy do samolotu. Zajmujemy swoje miejsca i za pół godziny start. Po nabraniu wysokości lecimy wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego, potem nad morzem. Po pewnym czasie mijamy brzeg (chyba Turcji), potem znów morze (chyba Czarne). Przelatujemy nad Ukrainą i w okolicach Lublina przekraczamy granicę polską. Z góry zaczynamy poznawać nasze miasta. Po 3 godzinach i 40 minutach samolot gładko ląduje na lotnisku Okęcie. Jesteśmy u siebie. Potem odbiór bagaży, stemplowanie paszportów, pożegnanie z naszymi przewodnikami: ks. Piotrem i grupą pielgrzymów z Białegostoku. Wsiadamy do naszego autobusu , który akurat zajechał pod dworzec lotniczy. Potem jazda do Szczecinka. Trwa to dłużej niż lot samolotem (całych 8 godzin). O godz. 21.30 pukam do drzwi swego domu. To były wspaniałe i piękne przeżycia, ale podobno – co piękne – krótko trwa. Moja relacja z pielgrzymki jest bardzo subiektywna i osobista. Nie potrafię opisać odczuć innych pielgrzymów, każdy te same zjawiska może postrzegać i odczuwać inaczej. Dlatego proszę o wyrozumiałość członków naszej pielgrzymki i Czytelników. Koniec. Szczecinek 20 VI 2000 r. Wacław Liniewicz