Wzburzył, oj, wzburzył Jarosław Kaczyński „salonowców”, „demokratów”, „obywateli RP” i całą resztę opozycyjnej kohorty, nazywając rzeczy po imieniu. Jego słowa o „zdradzieckich mordach” i „kanaliach” to w wypadku Prezesa oczywiście ogromna rzadkość, żeby nie powiedzieć: zupełny ewenement. Widać jednak „opozycja” przepełniła kielich goryczy – i wylało się.
Kaczyński zrobił zresztą coś jeszcze ważniejszego – wyartykułował emocje, które są dziś udziałem milionów Polaków, bezradnie patrzących na opluwanie wybranej przez nich władzy, w rozgoryczeniu i złości zaciskających pięści na widok chamstwa „opozycji” i „demokratów” bardzo świeżego chowu, demokratów, którzy jeszcze nie tak dawno byli o krok od wielkiego sukcesu – całkowitej anihilacji państwa.
Poza tym, że słowa Jarosława Kaczyńskiego były oczywiście zdecydowanie nieparlamentarne, co natychmiast zaczęli podnosić „dżentelmeni” z PO, wypowiedź prezesa PiS ma i swoją dobrą, ba, bardzo dobrą stronę – zrywa z dotychczasową praktyką nadstawiania przez prawicę i obóz władzy drugiego policzka, pokazuje, że polityka, uprawiana przez „Wyborczą” i samego Michnika (który niedawno wyzwał dziennikarza TVP od sk...ów), przez Niesiołowskiego, który w „parlamentarnym” chamstwie dawno wspiął się na najwyższe szczyty, przez Neumana, Kierwińskiego, Sikorskiego, Bieńkowską – że to polityka w gruncie rzeczy bardzo łatwa, tyle że diablo mało skuteczna. Wystarczy przejąć metody przeciwnika, by ów stracił argumenty, bluzgać bowiem potrafi każdy (no, może prawie każdy…).
Kaczyński zrobił zresztą coś jeszcze ważniejszego – wyartykułował emocje, które są dziś udziałem milionów Polaków, bezradnie patrzących na opluwanie wybranej przez nich władzy, w rozgoryczeniu i złości zaciskających pięści na widok chamstwa „opozycji” i „demokratów” bardzo świeżego chowu, demokratów, którzy jeszcze nie tak dawno byli o krok od wielkiego sukcesu – całkowitej anihilacji państwa. Dziś ta załgana do szpiku kości zgraja szkodników i wasser-Polaków, może już tylko wznosić cynicznie ukradzione innym hasła („cześć i chwała bohaterom” pod adresem Adama Strzembosza, głównego parasolnika sędziowsko-prawniczej kasty!) i skomleć do Zachodu o wsparcie przy próbach obalenia legalnej władzy. Władzy, tylko władzy oni chcą – bez władzy usychają w pustych protestach, w pokrzykiwaniach „konstytucja, konstytucja”, którą to konstytucję przez 8 lat swych rządów mieli w du…żym poważaniu.
Być może słowa prezesa Kaczyńskiego otworzą jakiś nowy etap w polskim parlamentaryzmie, ale raczej tylko pokażą „tamtym”, że kto epitetem walczy, od epitetu ginie. Bo Jarosław uzdrowił psychiczne wielu miotających bezradnie przekleństwa pod adresem sabotażystów przemian w Polsce, pod adresem ewidentnych szkodników, ba, pewnie i słowo „zdrajcy” nie byłoby w odniesieniu do owych „demokratów” niestosowne. Wiele ich działań nosi wszelkie cechy zdrady stanu i tylko dziwić się należy, że w tej kwestii, jakże ważnej, prokuratura nie podejmuje stosownych kroków. Gospodarka gospodarką, sypiące się aresztowania większych lub mniejszych (ale raczej większych!) złodziei społecznego mienia to dobre znaki, ale jednak zdrada stanu to co innego, to większy kaliber. I inną rangę miałoby postawienie takiego właśnie zarzutu – zarzutu zdrady stanu. Dowodów szukać nie trzeba daleko – filmowe materiały z mediów pokazują wszystko czarno na białym! Wiadomo, kto i co zrobił, kto i co powiedział. Można pisać akt oskarżenia.
Jak napisałem wyżej, Jarosław Kaczyński oczyścił swymi ostrymi słowami atmosferę. Teraz wszystko będzie trochę inaczej, bo ONI zrozumieli zapewne, że metodą inwektyw, że werbalną agresją nic nie osiągną, bo – że zacytuję Młynarskiego – „inteligencja już nie bawi się w Kopciuszka”, że też potrafi chlasnąć na odlew.
Trzeba, żeby tę lekcję dobrze przerobili inni nasi politycy i ludzie „naszych” mediów. Czasy wracają, jak się zdaje, romantyczne, więc warto przypomnieć wieszcza Adama: „gwałt niech się gwałtem odciska”.
Jak ONI będą gotowi usiąść do stołu i negocjować, dyskutować, spierać się – jesteśmy gotowi. Ale na siłę, na agresję odpowiemy tym samym. Zdrajców zaś nazwiemy zdrajcami.
Trzeba mieć nadzieję, że nasz wymiar sprawiedliwości zdąży uporać się z największymi szkodnikami, że nie będzie musiała powtórzyć się sytuacja z lat insurekcji kościuszkowskiej, kiedy to nie mogąc schwytać zdrajców narodowej sprawy zrewoltowany lud wieszał na szubienicach ich portrety.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 627 widoków