Pan na woronickich włościach, czyli prezes Jacek Kurski, w niedawnym wywiadzie dla portalu wPolityce.pl chwalił się, i to ostro, oszczędnościami. Mówił np., że wskutek rozsądnej polityki zakupowej, inwestycyjnej, że dzięki ograniczeniu wydatków na produkcję zewnętrzną (!), wreszcie dzięki własnym (telewizyjnym) zabiegom w kwestiach technicznych (innowacyjność) TVP zaoszczędziła a to 5, a to 3, a to ileś tam milionów, co w sumie złożyło się na znaczną poprawę sytuacji finansowej jego firmy. Słowem – jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej.
Zdaję sobie sprawę, że nawet kilkadziesiąt milionów zł to w skali molocha z Woronicza nie jest dużo, zwłaszcza jeśli się te pieniądze wydaje po prostu źle. Efekt jest wówczas taki, że lepiej dofinansowywane są i tak kiepskie programy, a wciąż nie ma tego, co być powinno – zwłaszcza w bieżącej chwili, chwili wysokiego napięcia politycznego i nasilających się bezpardonowych nagonek na obecną ekipę.
Po drugie – skoro sytuacja się poprawia, to czemu 2 tygodnie wcześniej Pan Prezes apelował do PiS i rządu, że potrzebuje koniecznie 600 mln ???!!!??? No, to już jest jakaś kwota, tylko nie wiadomo, czy minister – futurysta Morawiecki dysponuje aż takimi zapasami. Co prawda – wiem to z programów TVP! – sytuacja gospodarcza Polski poprawia się już nie z miesiąca na miesiąc, a dosłownie z minuty na minutę. To może jednak pan prezes te pieniądze dostanie…
Ale ja w ogóle nie chciałem na te tematy, na co wskazuje wyraźnie tytuł mego felietonu. Ja chciałem o tym, że pieniądze pieniędzmi, a główny obecnie „przekazior” publiczny popełnia błąd za błędem, źle służąc polskiemu interesowi politycznemu, źle służąc polskiemu wizerunkowi i rzeczywiście (co zarzucają nawet życzliwi!) umacniając opozycję w ich dążeniu do destabilizacji i de facto przejęcia władzy.
Przykłady? Proszę bardzo – choćby pierwsze z brzegu. Przyjazd Tuska. Kto kazał programom informacyjnym TVP filmować te tłumy na Dworcu Centralnym? Bo to były tłumu, chce się czy nie. Po co to było robić? Tusk udzielił odpowiedzi na kilka pytań dziennikarzom na miejscu, na dworcu. To należało pokazać! To i nic więcej! A już to towarzyszenie kamery TVP triumfalnemu przejściu ex premiera ulicami Warszawy było skandalem! Jak ktoś mądrze napisał – PiS wydatnie pomaga Tuskowi w zdobyciu fotela prezydenta RP w przyszłych wyborach.
Ileż można razy, na miłość boską, pisać, że udawanie bezstronności, że przestrzeganie tzw. parytetów przez nasze media prorządowe to zabieg głupi i niecelowy, zabieg, służący sączeniu wrogich obecnej władzy treści za nasze pieniądze, i to w sytuacji ostrego politycznego ”przewężenia” (termin Kazimierza Wyki)?
Dalej: czemu i komu służyło nieustanne nagłaśnianie każdej awantury, każdej zadymy wokół Bartłomieja Misiewicza? Czy nikt na Woronicza (a raczej chyba na Placu Powstańców Warszawy) nie miał tej oczywistej świadomości, że nie chodzi o Misiewicza, a o jego szefa? A jednak jak za panią matką TVP powtarzała wszystkie zarzuty, ssane z brudnych paluchów KOD-ów, PO, Nowoczesnej et consortes, rozdymając je do groteskowych rozmiarów. (por. w tej kwestii ostatni felieton Jurka Biernackiego).
I dalej: dr Berczyński trochę się wygłupił mówiąc, że to on „załatwił caracale”, bo „zna się na lotnictwie”. Opozycyjne hieny rzuciły się na to ze ślinotokiem, a TVP oczywiście też nie pozostała obojętna… No jak to – jest news, a my go mamy pomiąć?
I jeszcze dalej: wciąż w publicystyce politycznej, serwowanej przez TVP (który ja już raz to piszę…) dominuje głos opozycji, bo TVP, a właściwie jej jakaś agencja info, przestrzega parytetów, a partii opozycyjnych jest więcej, niż „koalicyjnych”. Toteż każde - za przeproszeniem – „pierdnięcie”, każda bzdura, każde durnostwo, płynące ze strony „opozycji”, jest nagłaśniane, każdy argument przywoływany – bo tak jest „po europejsku”, bo tak jest „demokratycznie”. Dziwne tylko, że kręgi opozycji politycznej, zarzucające obecnej władzy „łamanie demokracji”, a same pretendujące do miana jej obrońców, nie mrugną nawet, nie zawahają się iść do różnych TVN-ów, Superstacji i innych antypolskich jaczejek, gdzie ludzie obecnej władzy mają wstęp wzbroniony. Im wolno – TVP nie?
No, skoro tak, to prędzej czy później przegramy. A to będzie dla Polski tragedia.
I nic nie pomogą „oszczędności” prezesa Kurskiego, techniczne nowinki, zmiana zasad współpracy z firmami zewnętrznymi. Bo wadliwa jest sama koncepcja programu, zwłaszcza jego segmentu politycznego. Jest ona tak wadliwa, że tu i ówdzie pojawiają się głosy, że prezes Kurski chytrze, podstępnie działa na szkodę PiS, że nie zapomniał, iż go kiedyś Jarosław Kaczyński „wystawił na korytarz”.
I na koniec – sprawa kultury. To oczywiście temat na osobny cykl felietonów, więc tu tylko rzecz zasygnalizuję. Opozycyjne sanhedryny przyjęły za punkt honoru: „kultury nie oddamy”. I nie oddają, trwa „marsz przez instytucje”, jak napisał lewak Gramsci, marsz triumfalny. W telewizji efekty widać jak na dłoni – kultura w TVP to albo powtórki (co nie jest ostatecznie takie złe, ba, bywa bardzo cenne i ciekawe!) albo lewackie dysputy i równie lewackie prezentacje różnych dziwactw. Dla kultury narodowej miejsca w zasadzie brak. Mało tam prawdziwych autorytetów (a kilka mamy), twórców rzeczywistych, a nie wykreowanych przez „salonowy” P-R, brak prób sformułowania na nowo potrzeb, pryncypiów, kanonów.
A najważniejszy dziś bój w naszym pięknym kraju to bój o świadomość. Przegramy to – przegramy i resztę.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 506 widoków
Ucz się wnusiu.
Wnuczek do dziadka - wiesz dziadziu oszczędziłem 10 zł. Dziadek - wiesz wnusiu bardziej bym się cieszył gdybyś nie uczył się oszczędzać, a zarabiać. mineło już prawie 50 lat, gdy mój dziadek dał mi studentowi 1 roku 500 zł, była to wówczas spora suma i powiedział zabaw się wnusiu.
Do tej pory to pamiętam!