"Gorie ot uma"

Przez Wojciech Piotr… , 09/04/2017 [16:04]
Tytuł taki nosi w oryginale sztuka (podobno komedia?) rosyjskiego pisarza z XIX w. Aleksandra Gribojedowa. W nas utwór znany jest pod tytułem „Mądremu biada”, co niekoniecznie oddaje sens tytułu oryginalnego. Powinno być jakoś tak - „Gorycz mądrości”, „Gorycz rozumu”… Czemu wybrałem taki tytuł tych uwag? Będę oczywiście wzięty za megalomana, mędrka, a nawet tzw. WIELEPA (czyli takiego, co wie lepiej). Trudno. Mam zamiar napisać o tym, że już bardzo krótko po objęciu rządów przez ekipę Dobrej Zmiany wiedziałem, że dziać się będzie to, co dzieje się obecnie. Angażowałem się zawsze po stronie prawicy, więc oczywiście wspierałem jak mogłem i potrafiłem ostatnią kampanię wyborczą PiS. Miałem ku temu – oprócz oczywistych, ideowych – także własne powody; do głównych należała wiara w przywrócenie wieku emerytalnego, bandycko i bez żadnych konsultacji podwyższonego przez rząd Tusk/Kopacz, co było bezprawnym skokiem na prawa nabyte, w prawdziwym państwie prawa stanowiące nienaruszalną świętość. Okazało się – naiwny byłem, bo choć pani Szydło na mityngach zaklinała się na wszystkie świętości, że pieniądze są, a sprawę PiS traktuje priorytetowo i prestiżowo (a nawet może honorowo!), okazało się, że pieniędzy nie ma, a sprawa nie jest tak ważna, jak gigantyczna społeczna łapówka, zwana programem „500+”. Wiele wody upłynęło w Wiśle, nim obecny rząd wrócił do sprawy wieku emerytalnego i przyjął ustawę, fundując jednak sobie vacatio legis na 10 miesięcy. Czyli – jak to u nas: jest, chociaż nie ma. Pani (już premier) Szydło i cały rządowy aparat propagandy jednym głosem krzyczeli „wywiązaliśmy się ze zobowiązania!”. Śmiałem się tylko, gryząc palce ze złości. Bo to tak, jakbym ja powiedział swemu wierzycielowi: „Oddam ci dług za rok”, a potem chwalił się, że już mu dług zwróciłem… Za moich praskich czasów młodości o czymś takim mówiono „kpina z pogrzebu”. Zacząłem więc, już zdystansowawszy się wobec „mojego rządu”, patrzeć, jak ów rząd realizuje program naprawy państwa. I tu robiło się coraz smutniej. Wszystko ślimaczyło się, ludzie coraz częściej pomrukiwali, a nawet pokrzykiwali z oburzeniem patrząc, jak wizjoner - futurysta Morawiecki (junior) rozsnuwa coraz śmielsze wizje, ale nie ma ani podatków od handlu wielkopowierzchniowego ani radykalnych działań w sprawie „frankowiczów”, komunistyczni jeszcze często, a w masie swej z pewnością platformerscy dyplomaci siedzą spokojnie na najważniejszych ambasadorskich stanowiskach patrząc, jak świat i Europa zmawiają się przeciw Polsce; jak telewizyjne zmiany prowadzą do niemal pełnego zachowania status quo,; jak potrzeba rzetelnej informacji zamienia się w prostą „propagandę sukcesu”; jak biernie zachowują się ci, którzy powinni prowadzić ostrą ofensywę ideologiczną w kulturze, w sferze spraw społecznych; jak antypolscy krwiożercy używają sobie bezkarnie na nowej władzy, ile wlezie; jak na stanowiskach dalej tkwią ludzie, którzy niszczyli, rozkradali nasz kraj przez 8 lat rządów „Europejczyków”, jak złapani za rękę złodzieje i malwersanci śmieją się z wymiaru sprawiedliwości,; jak wykrywane afery nie mają dalszego ciągu… Mógłbym tę litanie ciągnąć znacznie dłużej. Ba, każdy, kto obserwuje działania ekipy pani Szydło, mógłby to robić. I wreszcie zrodziło się we mnie straszne, bolesne i szarpiące przeczucie: ten rząd się boi, ten rząd, tak dzielnie u zarania kadencji pohukujący i obiecujący radykalne reformy, jest sparaliżowany, jest niezdolny do działań naprawdę radykalnych, oczyszczających różne sektory naszego życia publicznego ze szkodników, ludzi złej woli lub niskich kompetencji. Ten rząd nie wchodzi w zwarcia (sprawy uchodźców i wyboru Tuska to za mało!), nie umie stanowczo powstrzymać anarchizujących działań różnych KOD-ów, dewiantów (nielicznych, ale głośnych), nie wymienia ludzi w głównych instytucjach kultury w Polsce, przez co antypolskie „narracje” mają się całkiem dobrze, nie próbuje stworzyć na polach walki o świadomość lobby promującego „polski idiom”… Znów litanię dałoby się znacznie, znacznie wydłużyć. Jak napisałem na początku, wiem to wszystko od dawna, a każdy dzień jedynie powiększa smutek posiadania tej wiedzy. Nie jestem osamotniony, coraz częściej słyszy się głosy w podobnym tonie. Jedynymi ludźmi kompletnie zaimpregnowanymi na te głosy obywatelskiej przestrogi, obywatelskiego zaniepokojenia, są ludzie obozu dzisiejszej władzy. Prezes Kaczyński wprawdzie tuż po zwycięstwie jego formacji zapowiedział uspokajająco (ciekawe, do kogo kierował swe słowa…), że „nie będzie odwetu”, ale chyba nikt nie spodziewał się, że tak oczekiwana Dobra Zmiana będzie toczyć się w tempie wozu, grzęznącego w błocie, do tego ciągniętego przez bardzo już opadłego z sił konia. I to jest właśnie dzisiejsze polskie „gorie ot uma.” Bo jak się nie ma nastawienia czysto propagandowego, jeśli – będąc patriotą, narodowcem, prawicowcem – nie zakłada się sobie na oczy kantaru, nie czuje się obowiązku bycia ślepym chwalcą obecnej władzy (tacy dzwonią głównie do programu „W tyle wizji”) – nie pozostaje nic innego, jak gorycz. Gorycz, że marnuje się polskie szanse.