Bomba atomowa posłanki Pawłowicz

Przez Wojciech Piotr… , 28/03/2017 [12:58]
Poza skrajnymi naiwniakami, którzy cieszą się, że w efekcie Dobrej Zmiany mają „swoją” telewizję publiczną i takież radio, każdy trzeźwo myślący Polak widzi i słyszy, że Polacy są ewidentnie osaczeni przez zaciekłą wrogą propagandę. Co z tego, że TVP SA kierowana jest przez „ludzi prawicy”, skoro to tylko jeden z nadawców, do tego nadawców tracących z miesiąca na miesiąc widownię i słuchaczy? A przy tym owi ludzie „mediów prawicowych” zachowują się jak nieopierzeni gówniarze, jak pijane dzieci we mgle lub nawet „pożyteczni idioci”, którzy uwierzyli w pluralizm, demokrację, parytety polityczne i inne podobne bzdury. Bo to wszystko jest dobre w normalnych warunkach – a i to ekipa, która aktualnie sprawuje władzę zawsze (to normalne!) chce forsować w komunikatach do opinii publicznej punkt widzenia swojej formacji, promować własne koncepcje (polityczne, gospodarcze, społeczne, kulturowe). Ale to, jak napisałem, w normalnych warunkach. Tymczasem my mamy W O J N Ę – wojnę psychologiczną przeciw narodowi, przeciw obecnej władzy, w końcu demokratycznie wybranej (co prawda przez ¼ obywateli…). A jak jest wojna, to się wojuje, a nie udaje, że panuje pokój. A tak zachowują się nasze elity polityczne i – co najgorsze! – ludzie mediów. Rżną demokratów, Europejczyków. Przestrzegają parytetów politycznych. Jak diabeł święconej wody boją się sięgnąć do ostrej polemiki, szermierki słownej, drwiny, prześmiewstwa. Ci się boją – a TAMCI nie, tamci nie opuszczą żadnej okazji, by „naszych” schlastać, wydrwić, ośmieszyć, wreszcie –zmanipulować. Toteż w Polsce generalnie dominuje ton: „Poczekajcie, jeszcze trochę, a to wszystko się zawali i wrócimy. Przecież ci nieudacznicy już długo nie pociągną.” Wątlutkie riposty „naszych” albo przechodzą niezauważone albo nie czynią przeciwnikowi najmniejszej szkody, tak są wątlutkie, niemal nieśmiałe, zalęknione. Niedawno mówiła o tym w poranku Radia Wnet wzburzona, rozpalona do białości posłanka PiS prof. Krystyna Pawłowicz. Jest to osoba o temperamencie co się zowie ognistym, toteż łatwo ją wyśmiać. Ale to, co mówi, to rzeczy zupełnie zasadnicze, wolne od politycznej poprawności, a przy tym politycznie uzasadnione, umotywowane, wręcz systemowe. Zamiast więc przymykać oko na jej ton i temperament, zamiast uśmiechać się pobłażliwie, decydenci PiS powinni jej dobrze wysłuchać, bo ona mówi to, co myślą trzeźwi, a przejęci losem swego kraju Polacy. I właśnie pos. Pawłowicz w rzeczonym Radiu Wnet użyła słów „bomba atomowa”. Dokładnie powiedziała, że potrzebna byłaby jakaś bomba atomowa ze strony naszego rządu, inaczej my tej wrażej nagonki możemy nie wytrzymać. To, niestety, bardzo trzeźwa ocena sytuacji, ale wygląda na to, że to jej wielka wada. Bo ta trzeźwość, gdyby ją potraktować poważnie, powinna zmusić rząd i media do zdecydowanej ofensywy ideologicznej i politycznej, do zaprzestania uprawiania bezwstydnej „propagandy sukcesu” (przy której ta Gierkowska byłą bułeczką z masełkiem!), a do stworzenia silnego kontr-frontu. Tak się bowiem dziwnie składa, że ludzie dobre wiadomości puszczają mimo uszu, a na zadziorność, na język politycznej ofensywy reagują zainteresowaniem i akceptacją. A jeszcze jeśli te dobre wiadomości serwowane przez władzę są negowane, wyśmiewane i wyszydzane przez „opozycję”, jeżeli władzy zadaje owa opozycja kłam, pokazując że albo jest to nieprawda, albo że ludzie, którzy owe dobre wiadomości podają, są zupełnie niewiarygodni, cały propagandowy trud władzy idzie na marne. Tymczasem potrzebna jest rzeczywiście „propagandowa bomba atomowa” – zmasowany kontratak; programowy, ale i satyryczny! Może zresztą przede wszystkim właśnie taki. Zdaję sobie sprawę, że wykonawców takiej roboty nie ma u nas, po naszej stronie , za wielu. Ale, jak dobrze poszukać, może by się znaleźli. Tymczasem nasza władza dała sobie wmówić, że ludzie w rodzaju Pietrzaka, Rosiewicza, Makowskiego, Czajkowskiego, Piekarczyka i im podobnych są odrzucani przez widownię – a widownia to reklamy i słupki, a reklamy i słupki to pieniądze. I tu się koło zamyka, bo ta władza, choć podobno ogólnie w kraju „krzywa rośnie”, i to na każdym polu (!), pieniędzy nie ma. Mają je natomiast „tamci”, bo są obficie zasilani z różnych mętnych często źródeł, więc kupują wszystkich, których chcą, byle byli gotowi skutecznie dowalić „pisiorom”. Ba, ale to nie jest cała prawda. Bo tych błaznów wspiera finansowo także telewizja publiczna. Taki np. Artur Andrus, bonza publicznego III programu Polskiego Radia, zasiada w „Szkle kontaktowym” (najlepszej, najskuteczniejszej propagandowo audycji, chlastającej obecną władzę) i szydzi sobie ile wlezie. Ale główną „kasę” ma jednak na ul. Myśliwieckiej. Błazeńskie duo Górski/Wójcik w „Kabaretowym Klubie Dwójki” na wielu kanałach publicznej (!) telewizji rzyga na obecną władzę – i nikomu to w obozie owej władzy nie przeszkadza. Demokracja, Panie Dziejku, wolność słowa… W audycjach kulturalnych TVP wywraca się na nice wszelkie wartości, podstawiając w to miejsce… nie wiadomo, co, intelektualny lewacki bełkot, który dociera to tzw. inteligencji (która już dawno straciła tytuł do posługiwania się tym mianem, kiedyś obligującym). W publicystyce politycznej TVP też parytety (jak w „Woronicza 17” czy „Minęła 20ta”), przez co głos „opozycji” jest lepiej słyszalny, bo ta „opozycja” (frustraci, zwykłe szkodniki, „minerzy Polski”) ma więcej instytucji, organizacji, forów, wreszcie – partii politycznych, a wszystkim należy się prawo głosu i dostępu… Platformerzy zastanawiają się ponoć, czy nie zrezygnować z występów w audycjach TVP… Panie, spraw, aby do tego wniosku doszli jak najszybciej, bo władze tej stacji z tchórzostwa nie zdobędą się na wymówienie tym państwu anteny. A pos. Pawłowicz apelowała: nie zapraszać tych ludzi do publicznej telewizji, mają swoje stacje, niech tam sączą swój jad. Czy ktoś tego wysłucha? Mam poważne obawy. W tej sytuacji „bombą atomową” władzy pozostanie program Marcina Wolskiego „W tyle wizji”, gdzie kolesie z grona „dzieci szczęścia Dobrej Zmiany”, ciągle zresztą ci sami, bajdurzą sobie beztrosko o niczym udając, że „walą w opozycję”. Sekunduje im wiernie garstka prawicowych „fanów”, którzy z tego, co dzieje się w Polsce AD 2016/2017, nie rozumieją nic a nic.