„Futuryści”
Nie tak dawno media podały, że w Łomżyńskiem wzrosło poparcie dla PiS, bo pojawili się tam wicepremier Morawiecki oraz ktoś jeszcze i obiecali, że… „już w najbliższym czasie” ruszy budowa Via Baltica, na czym odwiedzany region ma bardzo skorzystać. Niewątpliwie tak się stanie, kiedy ta droga już powstanie; tyle, że to nastąpi za jakieś 5 lat…
Podobno poparcie dla PiS rośnie również dlatego, że jeszcze w tym roku rząd przedłoży Parlamentowi projekt ustawy o powrocie do poprzedniego wieku emerytalnego. Przypomnę, że prezydent Duda złożył taki projekt już w ubiegłym roku, z datą jego wejścia w życie dn. 31 grudnia 2015… Prezydent Duda wypełnił więc składaną w kampanii wyborczej obietnicę, tyle że… prezydent nie wiedział, że na to przedsięwzięcie… nie ma pieniędzy… Dziś rząd zapewnia, że projekt ustawy trafi do Sejmu i zostanie uchwalony jeszcze w tym roku kalendarzowym (a więc spełni się kolejna ważna obietnica!). Tyle, że ustawa wejdzie w życie… w październiku 2017! W imieniu tysięcy wystawionych do wiatru serdecznie dziękuję.
Podobnie jest z planami podwyższenia kwoty wolnej od podatku, która w Polsce jest najniższa w Europie, wręcz żenująca! Na marginesie dodać warto, że owa żenująca kwota ok. 3 tys. zł nie dotyczy ludzi władzy – ci zwolnienie dochodów od podatku mają gigantyczne…
Co i raz słyszymy, że rząd (a może PiS?) wypełnia swoje zobowiązania z kampanii wyborczej, bo wprowadził program „500+” (który, jak przed kilkoma miesiącami powiedział w Bydgoszczy rzeczony wicepremier Morawiecki, jest wyłącznie na kredyt; potem Pan Minister rakiem się z tego musiał wycofać), bo zaspokojono „frankowiczów” (choć tylko w sprawie tzw. spreadów), bo ogłosił program „mieszkanie+” (ale tylko ogłosił, kiedy realizacja – nie wiadomo), bo planuje (!) przekopanie wreszcie Mierzei Wiślanej (ale nie wiadomo, kiedy się te prace rozpoczną), bo wprowadził podatek od hipermarketów (ale go póki co nie ma, UE powiedziała „niet”, nie wiadomo też, kiedy powstanie nowy projekt), bo zgłosił projekt ustawy o zakazie handlu w niedzielę (ale go nie ma, bo… nie ma, jest wiele spraw do rozstrzygnięcia, prace ponoć trwają…).
Tak właśnie wygląda realizacja przez PiS obietnic z kampanii wyborczej. Wciąż nie wiadomo, co dzieje się z Aneksem do raportu o likwidacji WSI, wciąż otwarta pozostaje sprawa oczyszczenia polskich służb dyplomatycznych z ludzi poprzedniej ekipy, z czym jakoś ociąga się minister Waszczykowski… W opinii komentatorów wymienić by trzeba co najmniej 60 ambasadorów, wymieniono… 6. Minister pewnie planuje (!) dalsze działania, ale one dokonają się – jakże by inaczej! – w przyszłości. Tymczasem, choć moja koleżanka z tych łamów, red. Ela Królikowska-Avis, wystawiła niedawno szefowi MSZ wspaniałą laurkę, komentatorzy i analitycy (z „naszej strony”) wskazują na fakt, że Polska znajduje się w coraz silniejszej izolacji międzynarodowej, co niezmiernie utrudnia – by nie powiedzieć: uniemożliwia – normalne funkcjonowanie Polski we wspólnocie europejskiej i światowej. Oczywiście nie jest to tylko efekt zaniedbań szefa MSZ, nasz kraj kumuluje coraz więcej niechęci w świecie z racji swej nieustępliwości w wielu sprawach; niemniej dyplomacja to dyplomacja: ma swoje kanały, swoje sposoby, swój język… Niestety, jak dotąd największą „zasługą” min. Waszczykowskiego było ściągnięcie Polsce na kark Komisji Weneckiej, czyli zezwolenie na ingerencję w wewnętrzne sprawy Polski jednemu więcej ciału międzynarodowemu, w którym przyjaciół Polski i bezstronnych analityków raczej niewielu. Skutki znamy.
Postawa prof. Jadwigi Staniszkis w ostatnich miesiącach wzbudza wyłącznie niesmak, niemniej to, co powiedziała przed kilkoma dniami w rozmowie z Radiem Wnet, mianowicie, że PiS uprawia działalność „przyszłościową”, czyli za zrobione, za gotowe przyjmuje to, co ma dopiero zrobić, co zadeklarował, trudno było taką diagnozę w całości odrzucić. Plany jako rzeczywistość realna, dokonana – to nie jest dobra polityka.
Wielu poważnych ludzi obecnych w naszej polityce tak właśnie ocenia politykę rządu Prawa i Sprawiedliwości – jako swoistą „futurologię” albo „futuryzację”. Obietnice brzmią zachęcająco, zwłaszcza że dotyczą wielu spraw od lat zabagnionych przez platformersko-ludowe rządy Tuska i Pani Kopacz. Wielu Polaków jest po prostu spragnionych dobrych wiadomości, a przynajmniej ukazania jakichś krzepiących perspektyw po okresie marazmu i rozkładu państwa. Stąd podkreślanie przy każdej możliwej okazji rosnących wskaźników poparcia dla PiS i rządu. Ale gdy w związku z niedawną rocznicą wyborów 2015 r. wiele mediów, w tym przychylnych rządowi, ogłosiło hasło „sprawdzam”, bilans nie wychodził zachęcająco.
Pojawiają się tu i ówdzie głosy „oburzonych” na tych zwolenników obecnej ekipy, którzy wytykają rządowi Beaty Szydło błędy, niedociągnięcia i propagandę na wyrost. Padają oskarżenia o „niedocenianie”, o „wrogość”, o niezrozumienie, że „cudów nie ma”, na reformy potrzeba czasu etc. etc. Bardzo to chwalebne – 100-procentowe zaufanie zwolenników do swych wybrańców. Sadzę jednak, że politycznie bardziej pożyteczna jest tzw. czujność i obywatelska postawa niż ślepe zaufanie. Lepiej dzwonić na alarm zawczasu, niż potem przeżywać gorycze. O tym, co by się stało, gdyby tej ekipie nie wyszło, nawet myśleć się nie chce – prof. Jerzy Robert Nowak powiedział niedawno w jednym z wywiadów, że gdyby ONI wrócili do władzy, to nas wszystkich wkopią głęboko w ziemię. Podobne myśli towarzyszą mi już od dawna, dlatego z niepokojem patrzę, jak się obecna ekipa tu i ówdzie cacka z dziećmi poprzedniego systemu sensu largo, jak się cofa, jak opóźnia tempo reform z lęku przed oskarżeniami o „nadmierny radykalizm”, o „partyjne zawłaszczanie państwa”, o „chodzenie na skróty”, wreszcie o „naruszenia demokracji” czy wręcz o „faszyzm”.
Więc choć o tym, „co by było, gdyby” nawet myśleć nie można spokojnie, to jednak myśleć właśnie trzeba. Trzeba.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 512 widoków