Od wyborów odbywa się gra z Polakami w durnia. Prezes Kaczyński po ogłoszeniu ich wyniku powiedział wyraźnie: nie będzie odwetu. Piękne słowa – z tym, że nikt nie spodziewał się, iż zwrot „nie będzie odwetu” ma oznaczać znany aforyzm: „Dużo trzeba zmienić, by wszystko zostało po staremu”. Jako dziennikarza i publicystę interesuje mnie sfera przekazu medialnego, sprawa tworzenia dobrego PR-u, wprowadzenia w nasze życie publiczne nowej, prawdziwej tym razem „narracji” (cudzysłów konieczny!). Trzeba się po prostu odważyć mówić prawdę, jak było przez ostatnie 8 lat.
Tymczasem komunikaty na ten temat są rzadkie, a w mediach publicznych (narodowe jeszcze nie są i chyba długo nie będą!) obowiązuje nadal zadeklarowana przez Prezesa zasada „nie będzie odwetu”. Skutek? Nadal przestrzega się tzw. parytetu medialnego, tzn. wszystkie ważne (?) siły polityczne są nadal w mediach obecne, co znaczy, że ciągle obowiązuje przekaz „wcale nie było w przeszłości tak źle”, a czasem nawet przekaz jeszcze bardziej kłamliwy i cyniczny: „źle jest dopiero teraz, bo łamane są zasady demokracji”.
Żeby tych „zasad demokracji” nie łamać, dopuszcza się w mediach do dominacji propagandy sił dawnego porządku.
Jeśli ten trend się utrzyma, elity polityczne PiS znajdą się na czubku piramidy, której podstawę bez reszty opanują przeciwnicy „dobrej zmiany”. Dziś mamy sytuację, która jaskrawo ilustruje starą prawdę, że łatwiej zdobyć władzę niż rządzić państwem.
W długim wywiadzie lęk przed nazywaniem rzeczy z przeszłości po imieniu zamanifestowała pani prezes Polskiego Radia S.A. Barbara Stanisławczyk. Ostro chwilami przyciskana przez dziennikarkę „Dziennika Gazety Prawnej” mówiła wyłącznie „na okrągło”, zamiast powiedzieć po prostu, że dziennikarze Polskiego Radia zasłużeni dla fałszowania rzeczywistości odejdą z radia prędzej czy później, a niektórzy już odeszli, bo nie akceptowali nowego porządku medialnego, które jest (?) właśnie budowany. Nie ma sensu dzielić włosa na czworo, tłumaczyć się – jak to robi Pani Prezes – z decyzji personalnych, z nowych koncepcji programowych. Trzeba powiedzieć twardo i jednoznacznie: nie ma powrotu do ludzi i ducha dawnych mediów, bo Polska, trzeszcząca w posadach po rządach platformersów i „arbuzów”, żyje dziś duchem zupełnie innym, ma inne potrzeby, a nade wszystko musi pokazać całemu społeczeństwu stan, w jakim się po 8 latach „złotego wieku” Tuska i Komorowskiego znalazła. Spieranie się na temat, że „nie wszystko było złe, a wiele było dobrego” to bicie piany, to woda na młyn tych, co czekają z nadzieją, że obozowi odnowy jednak się nie uda. Spory o oczywistości urągają logice, przypominają świetny dowcip o kimś, kto mówi: ”Muszę iść do okulisty, bo co innego widzę, a co innego słyszę”.
Wyartykułowanie polskiej racji stanu AD 2016 to podstawowe zadanie dzisiejszych polskich mediów – zadanie, z którego te media nie wywiązują się lub wywiązują w niewielkim stopniu. Antenowo-wizyjna codzienność to nadal „gadające głowy”, często głowy te same, co w tzw. minionym okresie, co zakrawa na kpinę, jeśli nie na skandal. Jeżeli w jakimś programie mamy jednego gościa z PiS, jednego z PO, jednego z PSL i jednego z Nowoczesnej, to jaki przekaz trafia do widza/słuchacza?!! W programach typu „jeden na jednego” rację ma ten, który głośniej krzyczy i używa bardziej demagogicznych argumentów, a to jest specjalnością ludzi PO. Prowadzący audycję powinien takie argument natychmiast „pacyfikować”, bo kłamstwo nie może – zwłaszcza w istniejącej sytuacji – lać się z mediów, które są własnością narodu.
Ale takie „pacyfikowanie” oczywiście budzi natychmiast protesty, jak po słynnej radiowej audycji, gdzie dwu ludzi – gość i prowadzący - nakreśliło jednoznacznie sylwetkę Wałęsy – „Bolka”. I wobec tych protestów pani Stanisławczyk czuła się w obowiązku tłumaczyć! Bo prowadzący nie okazał się „bezstronny”. Bezstronny byłby wówczas, gdyby… co?!! Gdyby mówił, że agenciakowi SB zawdzięczamy dzisiejszą wolność (mocno zresztą iluzoryczną, o czym lęk naszej klasy politycznej przed nazywaniem rzeczy po imieniu świadczy najlepiej!).
Zbliża się 31 sierpień, rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych, święto wolności (zadeklarowanej, jak w wypadku 4 czerwca, przez „elyty” okrągłostołowe) – a tu w TVP Historia jakieś „kartki z sierpniowego kalendarza” z 16 czy 17 sierpnia ’80, a na tych kartkach o tym, jak to wtedy było, mówią pani Krzywonos, pan Borusewicz, tow. Fiszbach, pan Hall, pan Wałęsa… Program jest z 2005 r., wówczas obowiązywała inna „narracja”, więc po co te łgarstwa pokazywać, dyrektorze Gursztyn? Żeby się różni KOD-owcy cieszyli? Żeby się temu i owemu w głowie pomieszało?
Ludziom, robiącym u nas propagandę, dedykuję myśl marszałka Józefa Piłsudskiego: „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić”.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 324 widoki
euronet plus
Przysłuchamy się!
"Słowa nie zmienią nic, dopóki czyny mają głos".
PIS zdobył władzę gdy praktycznie wszystkie liczące się media były w rękach przeciwników. Nie darmo np. w tv. Republika co dzień rano dziennikarze przybliżają nam wypociny z Gazety Wyborczej czy Newsweeka. Gdyby nie ta stacja i jej podone to dawno bym zapomniał, że takie gazety jeszcze istnieją. Od dłuższego czasu już nikt, ale to dosłownie mikt nie czyta gazet w pociągu, czytają książki, słuchają muzyki oglądają filmy na laptopach, grywają w gry na telefonach, albo cały czas przez nie gadają.