Traktat o szkodnikach

Przez Wojciech Piotr… , 07/03/2016 [20:23]
Przycichła regularna „zadyma” wokół „teczek Bolka”. Doprawdy niewiele trzeba, żeby rozhuśtać polską nawę (tak się kiedyś mówiło na okręt), a przy tym zwekslować problem na zupełne pobocza, czyli na manowce. Tymczasem, gdy się dobrze zastanowić, powinno się dojść do wniosku, że „Bolek” czy nie „Bolek” – są związane z Wałęsą sprawy stokroć ważniejsze, bo dotyczące nas wszystkich, naszego państwa, jego obecnej kondycji i dróg, jakimi toczyły się polskie sprawy do fatalnego dziś położenia – do całkowitego politycznego, społecznego, moralnego i ekonomicznego rozkładu Polski, z którym to rozkładem nie wiadomo, czy poradzi sobie obecna ekipa. Slogan „Damy radę!” jest krzepiący, mobilizujący, ale – jak to slogan – często wyraża raczej pobożne życzenie niż realne możliwości. A to wszystko wiąże się jak najściślej z problemem, któremu na imię „prezydent Wałęsa”. Uświadommy sobie, że nawet największy sprzedawczyk, najpodlejszy kapuś, działa na szkodę indywidualną. Oczywiście jedno czy drugie indywiduum może mieć w jakiejś sferze czy sprawie pozycję na tyle wysoką, że jego osaczenie, destrukcyjne przeciw niemu działania mogą oddziaływać w skali „makro”. Ale zapewne nie będzie to „makro” liczące się. Co innego, gdy na Wysokim Stolcu zasiądzie świadomy i skuteczny szkodnik. Biada wówczas krajowi, obywatelom! Najbardziej uporczywe wysiłki, najświetniejsze koncepcje naprawcze nie zdadzą się na nic: kij w szprychy, piasek w tryby i tyle. Zgrzyt-zgrzyt-zgrzyt i STOP. Z tego właśnie punktu widzenia należy oceniać byłego prezydenta Wałęsę. A tu jego „zasługi” są doprawdy nie do przecenienia. Grał ludźmi dla swych prywatnych ambicji – najskuteczniej i najbardziej bezwzględnie grał braćmi Kaczyńskimi. Nazywał ich „zderzakami” (czyli elementem do wymiany w razie kolizji), opluskwiał wrednymi posądzeniami, maglowymi plotami i wyssanymi z brudnego palucha „niusami” (słynna była jego wypowiedź, że chętnie spotka się z Kaczyńskimi; Lech niech przyjdzie z żoną, a Jarosław z mężem…). Tuż po wyborze na prezydenta pierwszą wizytę Jego Wysokość złożył w… redakcji postkomunistycznej „Trybuny”. To wtedy z patrioty, pragnącego odnowy Polski, „przyspieszenia” (w reformach prorozwojowych) stał się Wałęsa umacniaczem lewej nogi (że niby równowaga jest potrzebna, bo się Polska za bardzo na prawo przechyliła…). To wtedy na zarzuty fraternizacji z „czerwonymi” (Kiszczak, Jaruzelski, Ciosek) odpowiedział: „Spędziliśmy ze sobą dużo czasu… Lubimy się… - (sic!!!). Potem jeszcze była sprawa z premierem Olszewskim, z odwołanym po tzw. obiedzie drawskim ministrem obrony Janem Parysem… Rzecznik Wałęsy Andrzej Drzycimski nazwał ludzi obozu prawicowo-niepodległościowego „insektami”. A na rozmowy o tworzeniu rządu Jana Olszewskiego wysłał Mietka Wachowskiego, szoferaka, ”kapciowego”, który nagle stał się jedną z najważniejszych osób w państwie – z nadania Wałęsy. Anihilacja rządu Jana Olszewskiego i słynna „nocna zmiana” dopełniły czary nieszczęścia i polskiego dramatu, który pojawił się w najważniejszym może momencie naszej XX-wiecznej historii. Rządy objęli „liberałowie” z Unii Demokratycznej (później Unii Wolności), powrócił mechanizm demontażu i wyprzedaży państwa, swoją słynną „szafę” otworzył też były płk SB Lesiak, uruchamiając akcję tzw. dezintegracji prawicy, czyli zespołu działań operacyjnych, zmierzających do oczernienia, skompromitowania i zniesławienia Lecha i Jarosława Kaczyńskich, ludzi PC, Jana Olszewskiego i im podobnych. Wałęsa był, przypomnijmy, cały czas prezydentem… Reelekcji nie uzyskał, przegrał z komunistą Kwaśniewskim. „Czerwoni” zaledwie po kilku latach przerwy powrócili do władzy i mieli znaczącą pozycję polityczną w Polsce aż do ostatnich wyborów. Ile cennego czasu, inicjatyw, ludzkiej energii, dobrych koncepcji, ile szans na wewnętrzną stabilizację straciła Polska przez prezydenturę Wałęsy – nie da się policzyć. Ale fakty pozostają faktami: w zarodku ten zadufany w sobie prymityw zniszczył odradzającą się polską demokrację. I to jest właściwa pozycja do oceny, kim jest i kim był Wałęsa, jaką rolę odegrał w polskim życiu publicznym. Ci, którzy nazywają go bohaterem, z pewnością postradali rozum albo kierują się wyjątkowo złą wolą. Czy Wałęsa był „Bolkiem” czy nie – nie ma już w tej sytuacji tak wielkiego znaczenia. To są igrzyska „dla ludu”.