W ślad za notką: „Wałęsa przygotowuje Okrągły Stół” – przedstawiam kulisy tych „przygotowań”:
w dziewiętnastym dniu najdłuższego w historii PRL strajku – strajku załóg kopalń śląskich, w piątek 2 września 1988 roku, przyjechał do Jastrzębia Zdroju przewodniczący Komisji Krajowej Solidarności Lech Wałęsa. Przyjechał, żeby w porozumieniu z generałem Czesławem Kiszczakiem „zgasić” strajk w ostatniej strajkującej kopalni „Manifest Lipcowy”.
Po kilku dniach strajku przy wejściu do cechowni spotykam przybyszy z Warszawy. To Lityński i Szczepański. Obydwaj siedzą pod ścianą, wyobcowani i zupełnie nierozpoznani przez górników. Po niedługim czasie straż kopalniana chce ich wyrzucić za żelazny płot.
Lityński ze Szczepańskim siedzą jeszcze jakiś czas pod ścianą markowni. Następnego dnia już ich nie widzę. Po latach ukażą się książkowe i internetowe publikacje, z których będzie wynikać, że „mózgiem strajku był Lityński”.
…
Przed południem, 1 września, do kopalni przybywa Henryk Sienkiewicz. Sienkiewicz przekazuje apel Lecha Wałęsy o zaprzestanie strajku. Ale strajkujący nie chcą ustąpić bez gwarancji bezpieczeństwa dla siebie i dla wszystkich strajkujących w kopalniach jastrzębskich. Do strajkujących docierają informacje o spotkaniu Lecha Wałęsy z Czesławem Kiszczakiem. Doszło do niego 31 sierpnia 1988 roku. Kiszczak miał powiedzieć Wałęsie, że możliwe są rozmowy rządu z Solidarnością pod warunkiem wygaszenia strajków. Po raz pierwszy była mowa o tzw. okrągłym stole. Wałęsa zapewnił generała, że doprowadzi do wygaszenia strajków. Stąd jego apel do strajkujących załóg. Niemal wszystkie załogi w kraju odpowiedziały na apel pozytywnie. Strajkowali nadal jedynie górnicy z „Manifestu”, gdzie rezydował MKS kopalń jastrzębskich.
Niepowodzenie misji Sienkiewicza w kopalni „Manifest” zmusza Lecha Wałęsę do osobistego przybycia do Jastrzębia. W południe 2 września, około jedenastej, wieść o przybyciu Wałęsy do miasta dociera do kopalni „Manifest”. Wałęsie towarzyszy „jakiś ksiądz”, którym okazuje się ks. Henryk Jankowski.
Wałęsa najpierw udaje się do Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Jastrzębiu. Stamtąd telefonuje do gen. Kiszczaka. Prosto z urzędu przyjeżdża do kopalni „Manifest Lipcowy”. Jest wczesne popołudnie. Górnicy, zgromadzeni na placu kopalnianym przed cechownią, witają Wałęsę owacyjnie, serdecznie.
Kiedy milkną oklaski, Wałęsa wybucha:
– Co wy tu… wyprawiacie!! Kraj potrzebuje spokoju, a nie awantury! Z awantury nic nie wyniknie!
Nastaje cisza, a w tej ciszy słowa Wałęsy uderzają w strajkujących jak kamienie.
– Kończyć strajk i do domu – krzyczał Wałęsa, nie wiedząc, że trafił na zahartowanych w strajkach przedstawicieli jastrzębskich kopalń, którzy już strajkowali w sierpniu i wrześniu 1980, bili się z ZOMO i z wojskiem w grudniu 1981, strajkowali w maju 1988 i strajkują teraz. To będzie najdłuższy strajk w PRL.
– No to… – mówi Lecha Wałęsa – Kończymy strajk.
Odzywa się Krzysztof Zakrzewski, przerywając Wałęsie potok utyskiwań, narzekań na strajkujących:
– ZOMO spacyfikowało strajki we wszystkich kopalniach, poza kopalnią „Manifest Lipcowy”. Nie spacyfikowało ludzi! A ty co?! Z choinki się zerwałeś?! Ci ludzie nie po to obronili kopalnię przed czołgami, przed samochodami pancernymi i przed szturmem ZOMO, żeby teraz poddać się twoim życzeniom zakończenia strajku! Oburzeni górnicy wołają:
– A twój strajk gdzie, purchawo?
– Widzę, że trzeba wam tłumaczyć i tłumaczyć, że jest szansa – szansa na porozumienie. Ale musi być spokój! Najpierw spokój. Bo jak?! Nie tylko wy macie rację! Potrzebny jest pluralizm. Musimy włączyć się w budowę pluralizmu. Tak. Kraj trzeba odbudować. Polacy mają miliardy dolarów, miliardy, może piętnaście. I te miliardy można spożytkować. No, ale nie ma spokoju! Nie dajecie szansy na wyjście z tej sytuacji. Trzeba wygasić podziały w społeczeństwie. W spokoju reformy muszą doprowadzić do zmniejszenia podziałów.
– A kto tu dzielił ludzi na czarnych i na białych?! – woła Zakrzewski. Kto zaliczył do pierwszej kategorii partyjnych, funkcjonariuszy. I kto zepchnął na samo dno każdego, kto nie chciał być w czerwonej sotni?!
Wałęsa kontynuuje:
– Osiągnęliście to, co zamierzaliście osiągnąć! Ten strajk ma siłę miażdżącą, ale… ale i jest niebezpieczny. Na czele tego strajku stoją ludzie inni niż w sierpniu 1980. To inni ludzie! Oni się sprawdzili, owszem… Ale nie wolno tak niszczyć porozumienia. Rozmawiałem z generałem Kiszczakiem i postawiłem na porozumienie. Po to przyjechałem. A teraz kończcie strajk i do domu.
Kiedy Wałęsa milknie, wśród górników rozpętuje się burza. Słychać wściekłe krzyki, pytania i wyzwiska. Górnicy nie chcą ustąpić bez otrzymania gwarancji bezpieczeństwa.
– Lechu, przyjechałeś zwolnić nas z kopalni i aresztować.
– Dawać tu taczkę!
– Na taczkę purchawę!
– I za bramę! Tych dwu!
W mgnieniu oka stanęły przed Wałęsą i Jankowskim taczki. Wałęsa jest zdezorientowany. Nagle bierze z rąk księdza Jankowskiego krzyż, staje twarzą przed strajkującymi.
– Kto za zakończeniem strajku, za mną! – woła, po czym odwraca się i idzie w stronę bramy. Plac nie jest duży. Między zgromadzonymi górnikami a bramą jest nie więcej niż 15-20 metrów. Wałęsa przechodzi nie więcej niż siedem metrów i odwraca się. Widzi, że nikt za nim nie idzie. Jest bezsilny. Widzę, jak drga mu twarz. W końcu Wałęsa płacze jak dziecko.
Taczki na placu kopalnianym znikają tak szybko, jak szybko się pojawiły. Emocje opadają, nastaje cisza. Górnicy miękną. Wałęsa pyta o telefon. Wchodzi do sztygarowni i próbuje skontaktować się z gen. Kiszczakiem. Ostatecznie jedzie do Urzędu Spraw Wewnętrznych. Stamtąd rozmawia z Kiszczakiem. Po zakończonej rozmowie powiadamia MKS o możliwości udzielenia gwarancji bezpieczeństwa. Wałęsa wydaje wszystkim strajkującym w kopalni „glejty”.
Strajk kończy się 3 września o 6.00 rano. Strajkujący mają gwarancję dyrektora Grzywy i Lecha Wałęsy, że nie będą represjonowani. Ale te gwarancje nie są przestrzegane. Górnicy wyrzucani są z pracy i powoływani do wojska. Były przewodniczący MKS jastrzębskich kopalń, Krzysztof Zakrzewski, zostaje zwolniony z pracy, aresztowany, przetrzymywany przez SB.
Bohater strajków w 1980, w grudniu 1981 i w 1988 roku - nie wchodzi w skład Zarządu Regionu. Wraca do pracy w kopalni na stanowisko ślusarza dołowego. Stamtąd zostaje wyrzucony na bruk. Na progu nowej Polski, gdy wielu działaczy Solidarności przedzierzga się w polityków, nikt nie wyciąga do Krzysztofa pomocnej ręki.
Wraca do kopalni „Zofiówka” (dawnej: „Manifest Lipcowy”) dopiero w 1992 roku i umiera w dziwnych okolicznościach.
[tekst opracowany na podstawie reportażu-wspomnienia o Krzysztofie Zakrzewskim pt. Strajk, nad którym płakał Wałęsa, którego autorem jest Michał Mońko]
Krzysztof Zakrzewski, ur. 18 IV 1955 w Toruniu, zm. 12 VII 1992 w Jastrzębiu-Zdroju.
28 VIII – 3 IX 1980 uczestnik strajku w KWK Manifest Lipcowy, od IX 1980 w „S”. 14-15 XII 1981 uczestnik strajku w KWK Manifest Lipcowy. 1986-1988 współpracownik nieformalnych struktur podziemnych w kopalni, 1987-1988 członek TKZ, kolporter prasy podziemnej. W V 1988 współzałożyciel (m.in. z Janem Golcem), jawnego Komitetu Założycielskiego „S”, 6 VI 1988 współinicjator wniosku do Sądu Wojewódzkiego w Katowicach o rejestrację „S” w KWK Manifest Lipcowy. 15 VIII – 3 IX 1988 uczestnik strajku w kopalni, przewodniczący zakładowego KS, od 17 VIII 1988 przewodniczący MKS; następnie przewodniczący Międzyzakładowego Komitetu „S” Jastrzębie (do 3 I 1989). 11-17 XI 1988 uczestnik manifestacji, następnie głodówki w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach w intencji przywrócenia do pracy górników zwolnionych w wyniku sierpniowych strajków oraz ukarania winnych pobicia demonstrantów 11 XI 1988.
1988-1990 rozpracowywany przez Wydz. V-2/Inspektorat 2 WUSW w Katowicach w ramach SOR krypt. Czołówka.
W 2009 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Krzysztofa Zakrzewskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Cześć Jego pamięci!