Mariusz Kowalewski napisał we "Wprost".
"Infoafera 2.0?
Następną sprawą, która może wkrótce zostać nagłośniona, zajmuje się delegatura Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Białymstoku. Sprawa, jak udało nam się dowiedzieć, dotyczy Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, a konkretnie udzielanych przez tę agendę dotacji na zakup oprogramowania komputerowego przez uczelnie. Mówi agent CBA: – Zgłosił się do nas przedsiębiorca z branży informatycznej, który przekazał nam materiały w sprawie przetargu na zakup oprogramowania informatycznego przez jedną z uczelni w północnowschodniej Polsce. Program kosztował ponad 4 mln, z czego NCBiR dało ponad 3 mln zł dotacji. Sam zakup nie budził jednak żadnych zastrzeżeń. Uczelnia ogłosiła przetarg. Zgłosiła się jedna firma, która go wygrała, i podpisano umowę. Co zatem zainteresowało CBA? – Okazało się, że w Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia był błąd ortograficzny. Ten sam błąd był też w innych SIWZ przetargowych, które ogłaszały inne uczelnie. Wszędzie wygrywała jedna i ta sama firma – opowiada nasze źródło.
Na tym nie koniec. – Podczas sprawdzania uczelni, od której zaczęła się cała historia, okazało się, że zapłaciła za program, choć system nie działał – mówi nasze źródło.Ile dokładnie uczelni sprawdza CBA? – W 11 zakupiono ten program. W kilku powtórzył się ten sam SIWZ – twierdzi nasz rozmówca. Rozmawialiśmy z osobą, która zgłosiła sprawę do CBA. Potwierdziła nam tylko, że przekazała materiały do biura. Tak jak w przypadku banku, tak i tutaj CBA oficjalnie twierdzi, że nie zajmuje się sprawą. – Nie prowadzimy żadnych czynności – mówi Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. Przynajmniej w przypadku jednej z uczelni kontrolę wszczęło samo NCBiR. Według naszych ustaleń oddzielne dochodzenie powadzi OLAF, czyli organ kontroli Komisji Europejskiej. "
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 440 widoków