Ewangelizacja stadionowa?

Przez Wojciech Piotr… , 19/07/2015 [15:46]
Ponoć 40 tys. ludzi przyszło wczoraj (18 VII) na tzw. Stadion Narodowy, by wziąć udział w wielkiej zbiorowej Mszy św. i w ogóle spotkaniu ewangelizacyjnym (?) z jakimś afrykańskim biskupem. Jakoś mi zapowiedzi tego wydarzenia umknęły, ale nawet gdybym wiedział wcześniej, nie poszedłbym. Z kilku powodów. Po pierwsze to miejsce zawsze już kojarzyć mi się będzie z Tuskowskim humbugiem pt. Euro 2012. Brzydka ta budowla pochłonęła gigantyczne pieniądze z bardzo marnym skutkiem i licznymi wciąż groteskowymi wręcz kłopotami. Jestem wrogiem polskiej piłki nożnej, która wyzwala w tzw. kibicach bandycko-zwierzęce instynkty, zaś o efektach sportowych lepiej nie wspominać, ale o to mniejsza, ważniejsze, że ów stadion służył i będzie służyć bardzo różnym celom, głównie komercyjnym, czasem kompletnie idiotycznym, jak zawody windsurfingowe (sic!), kiedy to płytę zamieniono w basen, a wiaterek zapewniały mega-wentylatory. Paranoja! Po drugie - oprócz uroczystości typowo religijnych, które odbywają się w stosownych do tego miejscach, nie jestem zwolennikiem ewangelizacji masowej, tłumnej. Z czym innym kojarzą mi się wiara, skupienie, modlitwa. Po trzecie - nie rozumiem, dlaczego potrzeba aż afrykańskiego biskupa, żeby zebrać tylu wiernych. Snobizm to dziwny, typowy niestety dla dzisiejszych Polaków, dla których wciąż gadżet jest ważniejszy niż treść. Codzienne życie w Polsce pokazuje, że nie ma zbyt silnego przełożenia deklarowanych wartości na codzienną praktykę - na stosunek do bliźnich, a przede wszystkim na z a s a d y wyznawanej wiary. To, że nagle na czyjś zew gdzieś w dziwnym miejscu zbierają się dziesiątki tysięcy wiernych, wydaje mi się podejrzane: to gadżetowa wiara, nic więcej. Jeśli nie dla wszystkich, to z pewnością dla większości. Wreszcie - nie wyobrażam sobie modlitwy, prawdziwej modlitwy w takim miejscu, w takich warunkach. Na koniec - ciekaw jestem, ile wynajęcie tej "świątyni" kosztowało i kto za to zapłacił.