W amerykańskim filmie Powstanie w Getcie Warszawskim było w 1944 r.!

Przez molasy , 19/04/2015 [16:32]
Kłamstwom rozpowszechnianym w USA o winie Polaków za holokaust, m.in. przez dyrektora FBI, towarzyszą inne, deprecjonujące nasz wysiłek zbrojny w walce z Niemcami podczas II wojny światowej. Wielką rolę odgrywają tu filmy fabularne kręcone w Hollywood. Czasami są to kłamstwa bardzo finezyjne, czego dowodem są przykłady ze zrealizowanej w 2004 r. ekranizacji przygotowań do desantu w Normandii „Ike – odliczanie do inwazji”. (https://www.youtube.com/watch?v=edOEDnqeTOw) W 12 minucie filmu dowódca tej operacji, tytułowy „Ike”, czyli gen. Dwight Eisenhower, „opieprza” innego słynnego amerykańskiego generała George’a Pattona za to, że swą wypowiedzią naraził państwa anglosaskie (USA i Wielka Brytania) na krytykę ze strony Stalina, mówiąc m.in. : „Naszymi sojusznikami są też Czesi, Duńczycy, Holendrzy i Bóg wie, kto jeszcze”. Z pewnością Bóg wie, kto był jeszcze sojusznikiem USA i Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej, ale nie wiedzą tego przeciętni Amerykanie, Anglicy oraz obywatele tych państw, w których ten film był wyświetlany. Nie mają pojęcia, że „Ike” powinien w pierwszej kolejności wymienić Polaków, bo to oni i pod względem liczebności, i woli walki z Niemcami, byli głównymi sojusznikami wojsk amerykańskich i angielskich. Ale to „przeoczenie” realizatorów tego filmu to drobiazg w porównaniu z tym, co można obejrzeć w jego 25 minucie. Gdy dowódcy anglosascy oglądają kroniki filmowe pokazujące bieżące wydarzenia na frontach wojennych wyświetlony jest najpierw materiał z frontu wschodniego o zwycięstwach Armii Czerwonej, a następnie z Powstania w Getcie Warszawskim z następującym komentarzem: „W warszawskim getcie Żydzi przez 6 tygodni walczyli z Niemcami”. Na to jeden z generałów mówi: „2 razy dłużej, niż Francuzi w 40.” Tak, to nie pomyłka: chociaż ta scena dzieje się w maju 1944 r. to o Powstaniu w Getcie Warszawskim mówi się w niej tak, jakby się właśnie zakończyło. Ten fragment filmu ma przede wszystkim wymowę antyfrancuską (gen. de Gaulle jest pokazany w bardzo negatywnym świetle), ale niejako „przy okazji” twórcy filmu postanowili dowartościować żydowskich powstańców z warszawskiego getta i pokazać, że dowódcy anglosascy uważali już w 1944 r. Powstanie w Getcie za wielką bitwę II wojny światowej. To wielkie fałszerstwo, bo przecież – z całym szacunkiem dla żydowskich bojowników – było ich kilkudziesięciu, byli bardzo słabo uzbrojeni, a ich „6-tygodniowa walka z Niemcami” polegała przede wszystkim na ukrywaniu się w schronach i piwnicach (zabili tylko kilku żołnierzy niemieckich). Sugerowanie, że Powstanie w Getcie miało większe znaczenie militarne podczas II wojny światowej niż kampania francuska w 1940 r. to kompletny absurd. No i oczywiście tuż po zakończeniu walk w getcie sztab wojsk anglosaskich nie mógł dysponować materiałami filmowymi z ich przebiegu. Ale gdyby ta scena miała wyłącznie charakter antyfrancuski (są w niej jeszcze inne takie elementy, które pominąłem przy opisie), to oczywiście bym o tym nie pisał, bo to mnie w ogóle nie obchodzi. Niestety jest to też antypolska manipulacja historyczna, której celem jest utrwalenie pokutującego w USA poglądu, że podczas II wojny światowej w Warszawie było tylko jedno powstanie – to żydowskie w getcie. I to dlatego zostało ono pokazane w tym filmie tak, jakby odbyło się w 1944 r. Jest przecież oczywiste, że skoro Polacy pomagali Niemcom w eksterminacji Żydów, to byli ich sojusznikami i żadnego powstania przeciwko nim wywołać nie mogli. Ani też walczyć z nimi u boku wojsk amerykańskich. I to dlatego Eisenhower „zapomniał” o Polakach podczas rozmowy z Pattonem. Utożsamianie walk w getcie w kwietniu i maju 1943 r. z Powstaniem Warszawskim (Warsaw Uprising/Rising) jest w USA powszechne. Informował o tym na swoim blogu nawet czołowy mainstreamowy publicysta Adam Szostkiewicz: „Pamiętam, jak New York Times napisał, że Warsaw Rising było w 1943 r. Dziennikarz wyraźnie nie wiedział, że były dwa powstania, jemu znane było tylko powstanie w getcie” (http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2012/04/20/d…) Wbrew temu co sugeruje dziennikarz Polityki, ja nie wierzę w to, że w czołowej amerykańskiej gazecie pracują przygłupy. Przypuszczam, że ten amerykański publicysta celowo fałszował historię powstań w Warszawie podczas II wojny światowej. Tak samo nie wierzę w to, że to wskutek „niewiedzy” realizatorów filmu „Ike – odliczanie do inwazji” w maju 1944 r. anglosascy dowódcy oglądają sceny z „dopiero co zakończonego” Powstania w Getcie Warszawskim. To jest celowe, mające na celu ukrycie Powstania Warszawskiego, a więc antypolskie, fałszerstwo historyczne. No ale przyjmijmy teoretyczne założenie, że kilkudziesięcioosobowa ekipa realizująca film „Ike – odliczanie do inwazji” się pomyliła i sądziła naprawdę, że Powstanie’44 = Powstanie w Getcie Warszawskim. To mogło się zdarzyć, bo jest w nim dużo błędów faktograficznych. Część z nich jest wymieniona w angielskiej wersji Wikipedii, ale brak wśród nich sprostowania, że chociaż w 1944 r. doszło rzeczywiście w Warszawie do jednej z największych, najzaciętszych i najkrwawszych bitew II wojny światowej, to nie Żydzi walczyli z Niemcami w Powstaniu w Getcie Warszawskim, lecz Polacy w Powstaniu Warszawskim : http://en.wikipedia.org/wiki/Ike:_Countdown_to_D-…. Zatem nie ulega dla mnie wątpliwości, że mamy tu do czynienia z celowym ukrywaniem prawdy. Kto tego fałszerstwa historycznego dokonał? Nasuwałaby się tu logiczna odpowiedź, że „żydowskie lobby w Hollywood”, gdyby nie to, iż wg czołowych publicystów „niepokornych”, Łukasza Adamskiego i Dawida Wildsteina, ono nie istnieje. Adamski uważa, że „istnienie żydowskiego lobby w Hollywood jest wyrazem zwykłej fobii”. Natomiast Wildstein zbagatelizował wpływy żydowskie w Hollywood następującym wywodem: „Samo mówienie o tym, że w pewnym środowisku istnieją lobby, które identyfikują swoje interesy także na zasadzie pewnej przynależności etnicznej, nie wydaje mi się być tezą z zasady absurdalną. Zapewne są takie i były. Nie zdziwiłbym się, gdy i w Hollywood istniały. Tak jak lobby teoretycznie- arabskie, gejowskie itd. Problemem są jednak ukryte założenia, jakie najczęściej stoją za określeniem „lobby żydowskie w Hollywood. Czyli- że istnieje tylko jedno lobby żydowskie. Że jest pro-izraelskie. Że jest monolitem. Że jest na tyle silne, by nie musiało się dostosowywać do narracji innych lobby, bo te są od niego słabsze. W swoim pytaniu zawarłeś odpowiedź. Wiara, w obliczu ostatnich faktów, że istnieje lobby żydowskie w Hollywood w tym drugim rozumieniu, wraz z założeniami towarzyszącymi- jest absurdalne. A nawet jeśli istniało kiedyś lobby w tym drugim rozumieniu – to okazuje się dziś, że są od niego silniejsze, z którymi nie daje sobie rady”. (http://wnas.pl/artykuly/1063-dawid-wildstein-czy-…) No to dobra, ulegam tak wielkim „autorytetom” i wcale nie twierdzę, że to lobby żydowskie w Hollywood sfałszowało historię, heroizując do niebotycznych rozmiarów i umieszczając w filmie „Ike – odliczanie do inwazji” Powstanie w Getcie Warszawskim w 1944 r. To musiało zrobić lobby palestyńskie! Jak wiadomo, ostatnio tropem filmowców hollywoodzkich (arabskojęzycznych oczywiście) w fałszowaniu historii stosunków polsko-żydowskich poszli także polscy (chyba trafniej – polskojęzyczni), więc to nie dziwota, że nikt w USA nie wie o tym, że nie tylko Żydzi, ale także Polacy byli przez Niemców masowo mordowani, że z nimi masowo walczyli z bronią w ręku. I nie tylko Polacy nie pomagali Niemcom w zagładzie Żydów, ale na tyle, na ile było można, ich przed nią ratowali.