Tekst Cieńskiego w GW pomaga pokazać bolszewizm czerskiej propagandy

Przez molasy , 05/02/2015 [21:22]
Polska "ma dziwaczne regulacje dające szczególną ochronę wysokiej rangi urzędnikom, w tym prezydentowi" - napisał Jan Cieński, korespondent "The Economist", w tekście zamieszczonym w "Gazecie Wyborczej". I podał następujący przykład nieprzestrzegania w III RP standardów obowiązujących w demokratycznych krajach zachodnich: "Ledwie trzy lata temu twórcę prześmiewczej strony Antykomor.pl ukarano dziesięcioma miesiącami więzienia (zamienionego na prace społeczne) za fotomontaże z Bronisławem Komorowskim w roli głównej i grę, w której można było strzelać do prezydenta. Dopiero sąd apelacyjny uznał, że 'nie można mrozić krytyki'". Według Cieńskiego "na pewno nie jest uczciwe używanie prawa do określania, co można, a czego nie można mówić albo pisać w wolnym społeczeństwie." (http://wyborcza.pl/magazyn/1,143017,17330727,Holo…) Cały tekst odnosi się do kwestii wolności słowa, której Cieński jest radykalnym zwolennikiem. Niezmiernie mnie zaskoczyło, że "Gazeta Wyborcza", znajdująca się w centrum medialnej tarczy chroniącej prezydenta Bronisława Komorowskiego przed jakąkolwiek krytyką, go zamieściła! Czołowy cyngiel czerskiej mafii Paweł Wroński tak na przykład szydził z Jarosława Kaczyńskiego, że powiedział ponad rok temu to samo, co napisał kilka dni temu Cieński w GW: "Jarosław Kaczyński w trakcie przemówienia pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego 13 grudnia jako jeden z pierwszych przykładów ograniczenia wolności w Polsce wskazał przypadek "Antykomora". Przypomniał, że autor antyprezydenckiej strony został zatrzymany przez ABW i poddany represjom. - Sąd go uniewinnił, ale strony Antykomor nie ma - mówił prezes Kaczyński. Przypomnijmy, na stronie była zainstalowana gra, która pozwalała obrzucać prezydenta Polski ekstrementami na tle Belwederu i polskiej flagi. Rozumiem, że Jarosław Kaczyński i jego zwolennicy poczuli się poprzez brak strony Antykomor ograbieni z wolności. Nie mogą bowiem obrzucać prezydenta Komorowskiego tym, czym najbardziej obrzucać go lubią. I pozbawił ich tego wredny rząd Tuska i jego siepacze." (http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105405,15140101,W…) Tenże Wroński uczestniczył 27 października 2014 r. w rozmowie przeprowadzonej na antenie głosowego organu mafii czerskiej, czyli Radia TOK FM, podczas której Radosław Markowski wysunął "białoruską" propozycję, żeby Trybunał Stanu karał polityków opozycyjnych za ... mówienie "ten Pan" o prezydencie Komorowskim! W audycji prowadzonej przez Janinę Paradowską łże-profesor powiedział: "Przejrzałem nawet wczoraj zakres kompetencji Trybunału Stanu, jak on się politykami zajmuje. Ja bym podniósł, znowu w demokratycznej procedurze, takie zastanowienie się, czy jest, no, czyny, czyny polityków mogą być oceniane przez Trybunał Konstytucyjny i to zazwyczaj urzędujących, choć posłów także, ale tylko tam w wymiarze, który dotyczy finansowych spraw. No, natomiast jest pewna kwestia taka, czy Trybunał Stanu nie mógłby mieć, choćby jakichś takich bardzo symbolicznych, ale jednak możliwości zabierania głosu w sprawie takiej, ja powiedziałbym, socjalizacyjnej, czy psychicznej destrukcji instytucjonalnych ram demokracji. Mamy do czynienia z politykami w tym kraju, którzy od lat po prostu nie uznają demokratycznych procedur, które są zapisane w konstytucji. I Ja byłbym za tym, żeby zastanowić się przynajmniej, czy Trybunał Stanu, jako ten, który stoi na straży zachowywania się polityków, nie powinno być to zostać rozszerzone o możliwości reagowania, upominania, czy robienia czegoś tam jeszcze. Uważam, że rośnie tu całe nowe pokolenie, które ma umysł zdewastowany tym, że były premier, czy byli premierzy, niestety w tej chwili w liczbie mnogiej, mogą robić takie rzeczy, jakie robią, podważać wybranego demokratycznie prezydenta, zwracać się per "ten pan" itd." Kto chce wysłuchać tej chaotycznej tyrady łże-profesora, robiącego przy Czerskiej za "ałtorytet" w sprawie przestrzegania reguł demokracji w Polsce, znajdzie łatwo podcast w archiwum Radia TOK FM. Ja pozwolę sobie przetłumaczyć tę wypowiedź z "łżeprofesorsko-czerskiego" na polski. Otóż Markowski proponuje rozszerzyć kompetencje Trybunału Stanu (który zresztą myli mu się z Trybunałem Konstytucyjnym) o prawo do sądzenia tych polityków opozycyjnych, którzy wprawdzie nic złego nie zrobili, ale ... mówili np. o prezydencie "ten Pan"! Tak! To wcale nie żart! I na dodatek, wysuwając ten "białoruski" pomysł zakazu krytykowania urzędujących władz, Markowski podpiera się konstytucją, zawierającą przecież gwarancję wolności słowa, oraz ubiera się w szatki demaskatora niecnych działań podejmowanych przez "Batkę" Kaczyńskiego w celu "białorusinizacji" Polski! Chociaż lider polskiej opozycji jest traktowany przez posłuszne władzy PO polskie sądy jak liderzy opozycji białoruskiej przez sądy służące reżimowi Łukaszenki na Białorusi czy obalonemu już na szczęście reżimowi Kuczmy na Ukrainie (przypomnę choćby skierowanie byłego premiera na badania psychiatryczne i wytoczenie mu procesu przed Trybunałem Stanu, co kojarzy się z prześladowaniami Julii Tymoszenko), to czerski "ałtorytet" wymyślił sobie taką "antykaczystowską" konstrukcję propagandową wymierzoną w protestującego przeciwko fałszerstwom wyborczym Kaczyńskiego: "'Batka' się pojawił także u nas, bo to jest dokładnie ten sam mechanizm: wygrać wybory, a chcieć je wygrać jeszcze bardziej. To jest dokładnie Białoruś. (...) Moi białoruscy znajomi, którzy tam robią badania mówią mi, że przez większość tej historii Łukaszenki on naprawdę by wygrywał, tylko jego te 60 czy 58 proc. nie zadowalały i on tak sobie to podfałszowywał do 80. I tu mamy ten sam mechanizm, nie dość, że się procentowo wygrywa, to jeszcze to ..." Powyższy, oparty na bolszewicko-goebbelsowskich wzorcach propagandowych wywód, obwiniający ofiarę o to, co robią jego prześladowcy, był odpowiedzią Markowskiego na zagajenie dyskusji wygłoszone przez Paradowską: "Czy to wszystko rzeczywiście może doprowadzić do tego, że spełni się ten scenariusz, o którym mówimy, czyli że Jarosław Kaczyński zaprowadzi nas do białoruskich standardów i na Białoruś, czyli bez demokracji. Sam kocha mówienie o tych wzorach białoruskich, ale ja mam wrażenie, że to on maszeruje na Białoruś." Jest to bezczelna manipulacja w stylu propagandy bolszewickiej (stosowanej zresztą wciąż przez putinowską Rosję przy opisie jej interwencji na Ukrainie): ten, kto stawia rządzącym bolszewikom jakieś zarzuty, np. o łamanie zasad demokratycznych, jest oskarżany o to, przeciwko czemu protestuje, a dyspozycyjni dziennikarze i pseudonaukowcy dokonują na nim medialnego linczu. Ta kampania propagandowa prowadzona przeciwko PiS przez dyspozycyjne wobec władz III RP media jest bliźniaczo podobna do tych, jakie kontrolowane przez komunistów środki masowego przekazu organizowały przeciwko Polskiemu Stronnictwu Ludowemu, głównej partii opozycyjnej wobec bloku komunistycznego rządzącego Polską w l. 1945-47. Na przykład gdy w "Gazecie Ludowej", organie prasowym partii Stanisława Mikołajczyka, ukazał się artykuł, w którym przypomniano o kryminalnej i sanacyjnej przeszłości czołowych działaczy reżimowego Stronnictwa Ludowego, władza komunistyczna rozpętała wielką kampanię w kontrolowanych przez siebie środkach masowego przekazu, w której o współpracę z "faszystowską" sanacją obwiniono tego byłego premiera oraz jego najbliższych współpracowników. Wszystko odbyło się według klasycznych wzorców propagandy bolszewickiej: "faszystami", wrogami demokracji, zostali okrzyknięci ci, którzy nagłośnili fakt, że wielu ważnych działaczy obozu rządowego, nazywającego się "demokratycznym", to politycy, którzy sprawowali ważne funkcje w przedwojennym reżimie sanacyjnym (partia Mikołajczyka radykalnie potępiała autorytarne metody sprawowania władzy przez Józefa Piłsudskiego oraz jego następców, opowiadając się za demokracją parlamentarną). To bardzo dobrze, że Cieński zamieścił w GW tekst, który pomógł mi uwypuklić bolszewickie metody propagandowe tego prorządowego organu prasowego. Zastanawiam się jednak, czy zdaje on sobie sprawę z tego, że mafia czerska jest kontynuatorką mafii komunistycznej? Chociaż konstytucja III RP gwarantuje wolność słowa, to powołując się na nią Markowski proponuje nałożyć kaganiec krytykom władzy. Tak samo było przecież w PRL! Stalinowska konstytucja też gwarantowała wolność słowa, co nie przeszkadzało temu, żeby krytyków władzy wsadzać do więzień, szpitali psychiatrycznych, a nawet zabijać! Obawiam się, że tak jak inni zachodni dziennikarze, Cieński nie wie, iż obóz rządzący w III RP wzoruje się nie na Zachodzie, lecz na Wschodzie! A on ze swoimi tekstami "wolnościowymi" jest obsadzony w roli leninowskiego "pożytecznego" idioty"! Co byłoby bardzo zabawne, gdyby nie to, że jest bardzo smutne!