"Gazeta Wyborcza" kwestionuje istnienie wolności w III RP!

Przez molasy , 12/06/2014 [11:57]
"Z pewnością nie chciałaby przejść do historii jako bojowniczka o wolne państwo, bo jako jedna z pierwszych tę wywalczoną "wolność" zaczęła kwestionować" - napisała "Gazeta Wyborcza" o Barbarze Stanosz, zmarłej zaledwie kilka dni po ceremonii wręczenia nagród przez szefów tej gazety i TVN dla "ludzi wolności 25-lecia III RP". (http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105405,16132307,N…). Tekst, z którego zaczerpnąłem powyższy cytat, autorstwa Magdaleny Środy, ukazał się w GW 11 czerwca i pech chciał, że w tym samym dniu zamieściła ona komentarz Pawła Wrońskiego, w którym napisał: "4 czerwca dzięki wyborom z 1989 roku została nam zwrócona wolność i staliśmy się przykładem dla Europy." (http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,139027,161326…) Łatwo zauważyć, że te dwa teksty stoją ze sobą w całkowitej sprzeczności. Wstawienie przez Środę w cudzysłów słowa najczęściej powtarzanego w GW w ostatnich kilku tygodniach rujnuje całą "narrację" organu "tych, którym nie jest wszystko jedno", że od 4 czerwca 1989 r. Polska jest wolna! Co czytelnik GW ma teraz myśleć o III RP? Jest w niej prawdziwa wolność, czy też "wolność" na niby? Wroński jest jak wszystkim wiadomo głównym czerskim cynglem polującym na Jarosława Kaczyńskiego i próbując go ustrzelić napisał: "Niech jakiś mędrzec z prawicy wytłumaczy mi, dlaczego sukces Polski - jakim były obchody 4 czerwca - spotyka się z milczeniem prezesa PiS?" W związku z tym, ja mam do niego następującą prośbę: "Niech jakiś 'mędrzec' z lewicy, np. Wroński, wytłumaczy mi, dlaczego negowanie na łamach GW wywalczenia przez Polskę wolności w 1989 r. spotyka się z milczeniem prezesa Agory?" Coś mi się wydaje, że celując w "nienawistnie milczącego" Kaczyńskiego, Wroński trafił w całkiem kogo innego, a mianowicie w któregoś ze swoich szefów! Przygotowując grunt do swego zabójczego strzału w byłego premiera, Wroński napisał kilka zdań idealnie opisujących "wolnościową narrację" "Gazety Wyborczej" i Bronisława Komorowskiego: "'Narracja' to modne słowo, choć w gruncie rzeczy chodzi o 'politgramotę' do ogłupienia 'ciemnego ludu'. (...) Prezydent Stanów Zjednoczonych 4 czerwca na placu Zamkowych opowiedział nam na nowo historię Polski ostatnich lat. Nadał jej sens i znaczenie. To przy pomocy kartki wyborczej 4 czerwca w Polsce został obalony komunizm. A to zdarzenie miało fundamentalne znaczenie dla historii Europy. Iskra wolności z Polski rozpaliła płomień na Węgrzech, w Niemczech i Czechach. Upadek Muru Berlińskiego był konsekwencją, a nie przyczyną. To wielkie polskie dzieło odbyło się bez jednej kropli krwi. Liczyliśmy głosy, a nie poległych. Wygrała mądrość, nie siła. Obama przypomniał nam, że dzięki temu Polska stała się krajem wolnym i krajem sukcesu." Skąd się bierze naiwna wiara Wrońskiego w "politgramotę" Obamy wygłoszoną dla "ciemnego ludu" peowskiego na Pl. Zamkowym w Warszawie, to dalibóg nie wiem! Jak można ufać bezgranicznie w słowa człowieka, który głosi światu "narrację" o "polskich obozach zagłady". Nasuwa się podejrzenie, że celem Obamy było tylko i wyłącznie zatarcie fatalnego wrażenia, jakie te słowa wywołały w naszym kraju. Nawet gdyby mówił szczerze, to jego wystąpienie i tak nie ma większego znaczenia. Nie sądzę, żeby w USA ktoś je zauważył i się nim przejął. Już pewnie o nim tam zapomniano, bo dla Amerykanów Polska jest tak samo ważna jak Bangladesz czy Wyspy Owcze. Obraz Polski w USA nie jest tak piękny, jak w "narracji" Obamy wygłoszonej w obecności "ciemnego" Komorowskiego. Tam nasz kraj nie jest wcale postrzegany jako kraj cudu gospodarczego, lecz nędzy i bezrobocia, czego dowodem jest nakręcony przez reporterów "The New York Timesa" dokument o wałbrzyskich biedaszybach (http://www.youtube.com/watch?v=c_WYt9KM644) Pokazuje on to, czego nie widać przy Czerskiej i w Pałacu Prezydenckim w Warszawie: "Wolność" dla wałbrzyskich górników polega na tym, że znaleźli się na bruku, bez pracy, na marginesie społeczeństwa. Nasuwa się tu porównanie z sytuacją chłopów pańszczyźnianych w Księstwie Warszawskim, którzy w 1807 na mocy tzw. dekretu grudniowego uzyskali wolność osobistą, ale bez prawa własności do użytkowanej ziemi i bez likwidacji pańszczyzny. Mogli oni opuścić wieś, w której mieszkali, ale cały swój majątek musieli zostawić panu. Gdyby się na to zdecydowali, to skazaliby się na bezdomność i życie w jeszcze gorszej nędzy niż wcześniej. Dlatego ukuto wtedy powiedzenie, że dekret grudniowy "zdejmował chłopu kajdany wraz z butami". Tak samo niestety zdjęto kajdany i dano "wolność" wielu Polakom w 1989 r. Tak samo jak po 1807 r. nie przyjęła się "narracja" o wolności chłopów, tak samo nie przyjmie się "narracja" GW i Komorowskiego, streszczona w "politgramocie" Obamy, o "wolności" po 1989 r., gdyż jest ona w tej chwili bardzo mocno podważana z dwóch stron - i z prawa, i z lewa. Skoro nawet w organie "tych, którym nie jest wszystko jedno" jest ona kwestionowana, to zwyciężyć na trwałe nie może. Prawdziwa wolność, taka o jakiej marzyli Polacy po powstaniu Solidarności w 1980 r., pozostaje wciąż celem do osiągnięcia. Wersja "politgramoty" przypisana przez Wrońskiego Obamie nie przyjmie się z pewnością na świecie, bo nie dopuszczą do tego Niemcy. Symbolem 1989 r. na zawsze pozostanie zburzenie muru berlińskiego i nie ma żadnych szans na to, żeby to wydarzenie zostało przyćmione przez wolne w 1/3 wybory w Polsce. Nawet dziecko w przedszkolu nie uwierzy, że Niemcy dopuszczą do tego, żeby na świecie myślano, iż wolność zawdzięczają Polakom, którymi rządził Wojciech Jaruzelski, komunistyczny dyktator, towarzysz Ericha Honeckera, generał "zasłużony" w tłumieniu "praskiej wiosny"! Zatem obamowa wersja jest rozpowszechniana przez Wrońskiego i GW na użytek wewnątrzpolski, w celu utrwalenia władzy i przywilejów ekonomicznych establishmentu okrągłostołowego. No bo kto poza Polską uwierzy w bajkę o nawróconym na demokrację komunistycznym dyktatorze Jaruzelskim, który obalił komunizm w Europie? Prezesowi Agory radzę, żeby Wrońskiego wysłał na urlop, najlepiej na Sycylię! Jak on tak dalej będzie strzelał do Kaczyńskiego, to wszystkich was tam przy Czerskiej powybija (z moją niewielką pomocą, ale strzelająca w was broń jest jego)! Może sycylijscy mafiosi go czegoś nauczą? I niech weźmie na Sycylię ze sobą "cyngielkę" Środę! Niech tam uzgodnią ze sobą "narrację" w sprawie "wolności" w III RP! Łatwo im to przyjdzie, bo na sycylijskich plażach nie trzeba nosić butów! A co do Stanosz, to trzeba zauważyć, że była to wprawdzie lewaczka, ale bardzo inteligentna, tak na oko ze 100 razy mądrzejsza od Środy. Dowodem na to jest fakt, że nazywała nieznośną genderystowską manierę tworzenia na siłę żeńskich końcówek stanowisk i zawodów "zachwaszczaniem języka polskiego". Dobrze by było, żeby Środa chociaż tyle się od niej nauczyła i zaprzestała kaleczenia polszczyzny w swej nieznośnej, feministycznej "narracji".
Pies Baskervillów

No tak,na tym polega różnica,między obiadami czwartkowymi,a środowymi. Tyle tylko,że w tych czwartkowych,było paru mądrych,a w tych środowych,to już tylko badziewie,odpady seksualno-moralne:)