Dlaczego Dubaj, tak jak Irlandia i Norwegia, z winy PO, ma przechlapane

Przez molasy , 07/04/2014 [23:07]
Wielki strach powinien paść na mieszkańców stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdy poseł PO Adam Szejnfeld ogłosił w lutym, że dzięki rządom jego partii Polska zostanie drugim Dubajem. Piszę "powinien paść", a nie "padł", bo nie jestem pewny, czy Dubajczycy wiedzą o tym, że po świecie krąży przekleństwo, które narodziło się w naszej ojczyźnie. Gdy zaczyna się u nas mówić, że Polska stanie się jakimś drugim krajem, to jest to niechybny znak, iż w tym pierwszym wydarzy się wielkie nieszczęście. Za rządów PO przekonały się o tym już dwa bogate państwa - Irlandia i Norwegia. Gdy Donald Tusk powiedział podczas kampanii wyborczej w 2007 r., że "Polska będzie drugą Irlandią", Irlandczycy nie zdawali sobie sprawy z tego, jak wielkie niebezpieczeństwo zawisło nad ich ojczyzną.Gdyby wiedzieli, to niechybnie poprosiliby przewodniczącego PO, żeby cofnął te słowa. Niestety tego nie uczynili i szybko stało się to, co się stać musiało - kilkanaście miesięcy później kraj położony na Zielonej Wyspie niemal zbankrutował! Nie przejmując się smutnym losem Irlandczyków, przewodniczący PO, a co gorsza także już premier III RP, "poszedł za ciosem", i w 2011 r., podczas kolejnej kampanii wyborczej, oświadczył, że w wydawaniu miliardów dolarów, zarobionych na wydobyciu gazu łupkowego, będziemy wzorować się na Norwegii. Hasło "Polska drugą Norwegią" natychmiast przyniosło Norwegom nieszczęście, bo Anders Breivik dokonał zamachu, który wstrząsnął pięknym i bogatym krajem nad fiordami. A co gorsza znacznie pogorszyła się sytuacja gospodarcza Norwegii. Tak ją scharakteryzował kilka miesięcy temu na polskojęzycznym norweskim portalu analityk finansowy i dziennikarz Łukasz Kędzierski: "Obawiam się, że przez mocne zwolnienie gospodarcze w "Kraju Ropy i Gazu" dzieje się coś dziwnego: po "latach tłustych" Norwegowie zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że nie stać ich już na wcześniejszą emeryturę, że nie mogą wybierać tylko najlepszych prac i że muszą przetrwać w oczekiwaniu pomyślniejszych czasów." (http://www.nportal.no/news/2156/polacy-wydluzaja-…) Niewykluczone, że w odróżnieniu od Irlandczyków, Norwegowie zorientowali się, iż sprawcą ich nieszczęść jest polski premier i to dlatego oskarżają Polaków o wzrost bezrobocia i w ramach restrykcji przymierzają się do obniżenia zasiłków dla naszych rodaków poszukujących pracy w Norwegii! Nie wiem, czy to coś pomoże, ale norwescy Polacy powinni wytłumaczyć potomkom goźnych wikingów, że ich gniew na Tuska jest trochę przesadzony, bo to jednak nie on spłodził to przekleństwo, które raczej niechcący, po prostu z głupoty, rzucił na ich kraj (obawiam się, że to, co się w tej chwili w Norwegii dzieje, to dopiero początek jej nieszczęść - może się na przykład zdarzyć, że wskutek globalnego ocieplenia podniesie się poziom morza i kraj nad fiordami zniknie z map, albo wskutek globalnego ochłodzenia Golfsztrom zmieni swój bieg i zostanie on pokryty lodowcami!). Jego ojcem był polityk, na którym nasz premier się wzoruje. Nazywał się Gierek. Edward Gierek. Obaj ci nasi władcy zasługują na tytuły Wielkich Budowniczych, bo zapisali złotymi zgłoskami wiekopomne hasła w historii budownictwa. Wszyscy znamy i kochamy bajeczny slogan Tuska z kampanii wyborczej w 2011 r.: "Polska w budowie". Nie wszyscy jednak pewnie wiedzą, że jego idol, towarzysz Gierek, wymyślił 40 lat temu hasło wcale nie gorsze: "Budujemy drugą Polskę". Nie wiem, skąd ten szalony pomysł wpadł I sekretarzowi KC PZPR do głowy. Ponieważ rządził on państwem komunistycznym (nosiło nazwę PRL), to nie mogło być ono polskim. Komuniści to internacjonaliści, zwalczający podziały narodowe. W najlepszym przypadku, istniejące między Bugiem i Odrą państwo komunistyczne można było nazwać półpolskim. Zatem Gierek, gdyby chciał realizować wolę narodu polskiego, mógł po prostu, jak Pan Bóg przykazał, budować normalną, niekomunistyczną, pierwszą Polskę. Tymczasem jemu zachciało się budować od razu drugą. Ale ponieważ była ona pozbawiona fundamentów, na których stała ta pierwsza, prawdziwa Polska (katolicyzm, tradycja narodowa, gospodarka rynkowa), to musiała się szybko zawalić. Towarzyszowi Gierkowi nie udało się zbudować drugiej Polski. Runęła ona jak domek z kart, a upadając, przygniotła swoim wielkim ciężarem rządzony przez niego komunistyczny kraj. Gierek odszedł w 1980 r. w niesławie, a 9 lat później przestał istnieć równie skompromitowany peerel. Kilka miesięcy po upadku Gierka, w pomorskim Karlinie doszło do pożaru odwiertu ropy naftowej, który sprowadził kłopoty na mieszkańców bogatego kraju nad Zatoką Perską. W całej Polsce powtarzano sobie z ust do ust hasło: "Polska drugim Kuwejtem"! Trudno jest ustalić, kto go pierwszy użył, ale nie ulega wątpliwości, że jego gorliwym propagatorem był dziennikarz telewizyjny z Koszalina Bogdan Żółtak. Przez ponad miesiąc, codziennie, od 9 grudnia 1980 r. do połowy stycznia 1981 r., "Dziennik Telewizyjny" zamieszczał jego relacje z Karlina. Pokazał między innymi przylot helikopterem do pierwszego szybu drugiego Kuwejtu słynnego elektryka Lecha Wałęsy (tak jest - już wtedy podróżował on po Polsce drogą powietrzną!). Niestety większość ropy wypaliła się w pożarze i pożytek gospodarczy z karlińskiego odwiertu był minimalny. Pożar szybu w Karlinie, który miał zamienić Polskę w drugi Kuwejt, okazał się złowrogim zwiastunem nieszczęścia, jakie spadło w l. 1990-91 na pierwszy Kuwejt. Iracki dyktator Saddam Husajn napadł na ten kraj, co spowodowało zbrojną interwencję międzynarodowej koalicji, której przewodziły Stany Zjednoczone. Wycofujące się z terytorium kuwejckiego wojska irackie podpaliły szyby naftowe. W Kuwejcie zapłonęło kilkaset takich pożarów jak w Karlinie. Straty poniesione przez ten kraj były kolosalne. Świat do tej pory nie wie, że stało się to na skutek polskiego przekleństwa. Gdy w 1989 r. umierał PRL, znany nam już z Karlina gdański elektryk rzucił klątwę na Japonię. Ten kraj świetnie się po II wojnie światowej gospodarczo rozwijał. Gonił szybko Stany Zjednoczone. I może by nawet to mocarstwo doścignął, gdyby Lech Wałęsa nie wymyślił hasła: "Polska drugą Japonią". To był dla Kraju Kwitnącej Wiśni cios, po którym się on do dzisiaj nie podniósł. Nie chodzi tu tylko o to, że dotknęły go takie katastrofy jak trzęsienia ziemi i tsunami. Gorsza od nich jest stagnacja gospodarcza. Japonia wpadła w trwałą recesję. Indeks tokijskiej giełdy, który w latach 70. i 80. nieustannie rósł i osiągnął swój szczyt 29 grudnia 1989 r., niemal natychmiast po wypowiedzi Wałęsy zaczął gwałtownie pikować. Kilka lat temu był on o prawie 80 proc. niższy! Od tego czasu nieco się podniósł, ale jeszcze bardzo daleko mu do poziomu, na jakim był w czasach, zanim Elektryk Wielki postanowił, że Polska będzie drugą Japonią. Ponieważ japońska gospodarka stanęła w miejscu, inne kraje zaczęły Japonię szybko gonić. W 2010 r. straciła ona drugie miejsce pod względem wielkości dochodu narodowego na rzecz Chin. A ścigają ją już kolejne kraje, takie jak Indie czy Brazylia. Mam nadzieję, że Japończycy nie wiedzą, że wszystko to jest skutkiem przekleństwa, które wyszło z Polski. Proszę nie mówić tego szczególnie tym, którzy w 1989 r. płacili aż 1,5 mln dolarów za metr kwadratowy ziemi w Ginzie - najmodniejszej dzielnicy Tokio. Nawet spokojni Japończycy mogliby się na Wałęsę ździebko pogniewać! I nie mógłby on sobie tak beztrosko, w sandałach i skarpetkach, zwiedzać Kraju Kwitnącej Wiśni, jak to pokazują te upublicznione przez niego zdjęcia - http://jegostrona.pl/styl/galeria/454236,1,lech-w… Jak wynika z powyższego opisu, rzucając przekleństwo na Dubaj, Szejnfeld wzorował się nie na byle kim, bo aż na samych Niemiłościwie Nam Panujących Przywódcach naszego kraju (a raczej, jak zwykł mawiać jeden z drugoplanowych bohaterów "Lalki" Prusa, "naszego nieszczęśliwego kraju") - Gierku, Wałęsie oraz Tusku! To znaczy, że ma on wielkie ambicje, żeby im dorównać! W gadaniu oczywiście, bo łączy ich wszystkich to, że na nim poprzestali, nie robiąc nic, żeby swe zapowiedzi zamienić w czyn. Tusk nie zdążył przez 3 lata od swej "drugonorweskiej" deklaracji doprowadzić do uchwalenia przez Sejm podstawowych aktów prawnych dotyczących poszukiwań i wydobycia gazu łupkowego (działania organów państwa w tej sprawie bardzo krytycznie oceniono w raporcie NIK), wskutek czego z Polski uciekło kilka wielkich koncernów paliwowych, a w Brukseli z nieudolności polskiego rządu wręcz się śmieją (zob. http://wiadomosci.dziennik.pl/wybory/artykuly/455…)! A jaki smutny los spotka Dubaj? Tego oczywiście nie wiem, ale mam pewne przypuszczenia. Może zostanie zbombardowany przez Izrael podczas wojny arabsko-izraelskiej? Albo przez Iran, z którym Zjednoczone Emiraty Arabskie są w konflikcie, spowodowanym aneksją przez Irańczyków dwóch emirackich wysp w 1992 r.? Może dubajskie drapacze chmur wylecą w powietrze wskutek zamachów Al-Kaidy? A może dojdzie, tak jak w Japonii, do pęknięcia bańki na rynku nieruchomości, co pogrąży ZEA w dłutrwałej stagnacji? Jest jednak pewne, że za sprawą PO, Dubaj, tak jak Irlandia i Norwegia, ma przechlapane! PS Być może ktoś z czytelników natknął się (lub natknie) w internecie na tekst niejakiego Scyzoryka spod Włoszczowy "Dlaczego Norwegia ma przechlapane", który jest w znacznym stopniu podobny do powyższego - http://lubczasopismo.salon24.pl/zagadkipolityczne…. Ponieważ ktoś mógłby mnie oskarżyć, że z niego trochę zrzynałem, to informuję, że to nieprawda, bo Scyzoryk to ja!