Jaki mamy kryzys?

Przez Wojciech Piotr… , 27/11/2013 [10:08]
Od jakiegoś czasu trzeźwi i uczciwi ludzie mówią, że w Polsce mamy kryzys. Różnie go jednak definiują, różnie określają jego istotę: kryzys polityczny, kryzys ekonomiczny (ponoć już dawno przezwyciężony, jak stwierdził don Aldo), kryzys demograficzny (zapaść demograficzna)... Wszystko to prawda, a jednak owe kryzysy są tylko pochodnymi kryzysu najważniejszego, najbardziej dramatycznego i najgroźniejszego: kryzysu etycznego, którego praktycznym wyrazem (jak to w naukach społecznych się definiuje) jest kryzys moralny, przełożenie "teorii" na "praktykę życia codziennego" czyli powszechna de-moralizacja (!) ("odmoralnienie"), wyzbywanie się w codziennym życiu jakichkolwiek zasad konstruktywnych, twórczych. Bo są, owszem, zasady destruktywne, takie, które prowadzą do niszczenia. Te funkcjonują na co dzień w każdej niemal dziedzinie polskiego życia: w polityce, ekonomii, mediach, kulturze. Nie wiem, czy wysiłki tych, którzy walczą o Polskę, o to, byśmy do końca nie zamienili się w jakąś Barbarię, przyniosą jakieś efekty, bo walka z objawami to za mało, trzeba walczyć z przyczynami, czyli przywrócić system wartości, szacunek dla zasad. Oczywiście najważniejsze to powrót do Dekalogu, tępienie (odważnie i bezwzględne!) wszelkich relatywizacji. To zadanie głównie dla Kościoła katolickiego - ale i dla każdego z nas. Bo Kościół to MY. Zadanie - powiedzmy od razu - praktyczne. Nie wystarczą dysputy, polemiki, najsłuszniejsze nawet i najmądrzejsze konferencje, panele dyskusyjne etc. etc. Teraz jest czas czynu. Żaden deprawator nie powinien być spokojny. Jeżeli będziemy dalej tylko wiecować i debatować - przegramy Polskę.