Po likwidacji Otwartych Funduszy Emerytalnych państwo stanie się największym udziałowcem kilkudziesięciu spółek giełdowych, w tym Agory (na koniec 2012 r. OFE miały 47,3 proc. jej akcji - pisałem o tym w tej notce: http://blogpress.pl/node/15608). Zostaną one de facto upaństwowione. Ponadto najprawdopodobniej znacznie spadnie cena ich akcji. Nie ma się zatem co dziwić temu, że sekcie z Czerskiej projekt likwidacji OFE się nie podoba i stara się go ona zablokować na wszelkie sposoby. Czasami przyjmuje to formy wręcz groteskowe, jak w tekście "Kto już dużo stracił na likwidacji OFE? Akcjonariusze LPP", opublikowanym wczoraj na stronie wyborcza.biz (http://wyborcza.biz/Gieldy/1,114507,14520236,Kto_…).
Ten kuriozalny artykuł został wyeksponowany jako najważniejszy przez redaktorów portalu Agory, co dowodzi, że po ostatnich zwolnieniach w redakcji ekonomicznej "Gazety Wyborczej" pracują laicy, nie mający zielonego pojęcia o giełdzie. Lawinowy spadek sprzedaży GW zmusił jej szefów do cięcia kosztów osobowych, co doprowadziło do katastrofalnego spadku jakości zamieszczanych w niej materiałów dziennikarskich.
Autor tego tekstu, niejaki "mk" (zdaje się Marcin Kaczmarczyk), próbując udowodnić tytułową tezę, napisał: "22 sierpnia LPP, właściciel popularnych marek: Reserved, Cropp, House i Mohito, zaprezentował najnowszy raport finansowy. Bardzo dobry. Koncern w minionym półroczu zarobił na czysto blisko 140 mln zł przy przychodach na poziomie 1,74 mld zł. W pierwszym półroczu 2012 roku te liczby były wyraźnie mniejsze - wyniosły odpowiednio niecałe 112 mln i trochę ponad 1,41 mld zł.
Po takich danych kurs spółki powinien jeżeli nie wystrzelić, to przynajmniej mocno ruszyć na północ. I tak też się stało, po ogłoszeniu wyników akcje LPP podrożały o blisko 5 proc. Ale na krótko. Po paru chwilach znowu zaczęły spadać i w połowie tego tygodnia spadły poniżej 8 tys. zł. Dzisiaj mamy kolejny dzień spadków. Akcjonariusze LPP od połowy sierpnia stracili ponad 10 proc. Dlaczego?"
Dziennikarz GW kompromituje się całkowicie, pisząc, że "po takich danych kurs spółki powinien jeżeli nie wystrzelić, to przynajmniej mocno ruszyć na północ". Każdy kto zna się na giełdzie mógł łatwo przewidzieć, że po opublikowaniu przez LPP raportu półrocznego jej kurs giełdowy raczej spadnie, niż wzrośnie:
1. Inwestorzy wiedzieli dokładnie, że LPP poda bardzo dobre wyniki, bo ta spółka co miesiąc publikuje dane o sprzedaży. Informuje w nich wprawdzie jedynie o swoich przychodach, a nie o zysku netto, ale łatwo go obliczyć, bo marża uzyskiwana przez nią utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie. Oczywiście nie wszyscy właściciele akcji dokładnie śledzą raporty, nie wszyscy potrafią je prawidłowo zinterpretować, dlatego zawsze jest jakaś grupa zaskoczonych wynikami. Do takich zagubionych, błądzących w giełdowej mgle należą też tacy dziennikarze jak "mk" i jego zwierzchnicy z działu ekonomicznego "Gazety Wyborczej". W odróżnieniu od nich większość inwestorów giełdowych wynikami LPP pozytywnie zaskoczona nie była, bo takich się spodziewała, więc po prostu kurs zmienił się jedynie minimalnie w stosunku do zamknięcia z dnia poprzedniego.
2. Spece Agory od giełdy nie wiedzą najwyraźniej, że jeśli jakaś spółka jest w trendzie wzrostowym, to po opublikowaniu przez nią bardzo dobrych wyników prawie zawsze dochodzi do realizacji zysków przez część graczy, zgodnie z powiedzeniem: "Kupuj plotki, sprzedawaj fakty". Na przykład po opublikowaniu 27 sierpnia przez Zetkamę doskonałych wyników i jednoczesnym podniesieniu przez nią prognozy na resztę roku, jej kurs zapikował z 79 do 73,8 zł (6,6 proc.), a następnego dnia spadł przejściowo nawet do 65,9 zł (czyli spadał aż o 16,5 proc. w stosunku do ceny przed publikacją wyników). Duzi inwestorzy sprzedają akcje po to, żeby kurs spadł i dopiero po jakimś czasie zaczynają je ponownie kupować po niższej cenie. Ani "mk", ani jego szefowie, nie wiedzą pewnie, że taki przejściowy spadek cen akcji nazywa się "korektą" i jest na giełdzie czymś normalnym. Właśnie z taką korektą w trendzie wzrostowym mamy do czynienia w tej chwili w przypadku kursu LPP. Ona zaczęła się kilka sesji przed opublikowaniem przez tę spółkę wyników i trwa do tej pory. Przecena po bardzo dynamicznym wzroście o zaledwie 10 proc. jest bardzo płytka i należy spodziewać się jej pogłębienia.
3. Gdyby "mk" wiedział cokolwiek o tzw. analizie technicznej, teorii fal Eliotta, zniesieniach Fibonacciego, to wiedziałby, że po niebotycznym wzroście, kurs LPP MUSI kiedyś spaść i to nawet o 50-60 proc. Zatem 10-procentowy spadek w ogóle by go nie zdziwił.
4. Zwiększenie zysku LPP ze 112 mln zł rok temu do 140 mln zł w tym roku (czyli o 25 proc.) należy porównać ze wzrostem kursu z 3 tys. zł w sierpniu 2012 r. do tegorocznego sierpniowego szczytu na poziomie 8,8 tys. zł (aż o 190 proc.)! Nawet po korekcie, która tak zaniepokoiła dziennikarza GW, akcjonariusze LPP są bogatsi o 160 proc.! Oznacza to, że bardzo dobre wyniki tegoroczne tej spółki są już zdyskontowane w cenie jej akcji. Zatem "mk" całkowicie się ośmiesza, pisząc, że po ich opublikowaniu "kurs spółki powinien jeżeli nie wystrzelić, to przynajmniej mocno ruszyć na północ". Nie ma na giełdzie takiej prostej zależności: podanie dobrych wyników - natychmiastowy wzrost kursu. Tak się czasami zdarza, ale dzieje się tak w przypadku, gdy spółka była dotychczas w trendzie spadkowym lub bocznym. Dobre wyniki są impulsem do wybicia i zmiany trendu na wzrostowy. Co więcej zdarza się, że akcje spółki zaczynają drożeć wtedy, gdy opublikuje ona bardzo słabe dane. Ma to miejsce wtedy, gdy inwestorzy się ich spodziewali i są one już w kursie zdyskontowane. Tak stało się w sierpniu na warszawskiej giełdzie w przypadku handlujących węglem koksującym spółek JSW oraz NWR. Gracze giełdowi zaczęli kupować ich akcje, bo wierzą, że najgorsze mają one już za sobą, cena węgla zacznie rosnąć i w przyszłym roku zaczną na jego sprzedaży dobrze zarabiać.
5. Ponieważ kurs LPP wzrósł ponad 7-krotnie bardziej niż zysk, to nasuwa podejrzenie, że jest to wzrost nieuzasadniony i mamy w tym przypadku do czynienia z tzw. bańką spekulacyjną. Oczywiście cena akcji spółki giełdowej nie jest prostym odzwierciedleniem jej przychodów i zysku, bo uwzględnia także jej perspektywy rozwojowe (mówi się, że inwestorzy kupują nie przeszłość spółki, czyli historyczne wyniki, ale jej przyszłość, czyli wyniki spodziewane). Jednak nawet tak dynamicznie rozwijająca się firma jak LPP z pewnością nie zwiększy skokowo zysku o 700 proc. w ciągu roku czy nawet 2-3 lat. Nie chcę tutaj wnikać w szczegóły, ale z analizy podstawowych giełdowych wskaźników (cena/zysk i cena/wartość księgowa) wynika, że jest to spółka znacznie przewartościowana. Zatem spadek ceny z 8,8 tys. zł do 6 tys., zgodnie z wyceną analityków, na których powołuje się dziennikarz GW, jest jak najbardziej uzasadniony i nastąpiłby nawet wtedy, gdyby rząd koalicji PO-PSL nic przy OFE nie majstrował.
6. Początkowy wzrost kursu akcji LPP o 5 proc. na początku sesji giełdowej w dniu ogłoszenia wyników, a następnie szybka wyprzedaż i spadek ceny to typowa zagrywka spekulacyjna, co wzmacnia podejrzenia, że kurs tej spółki kontrolują giełdowi spekulanci, którzy tak jak szybko przyszli, tak samo szybko mogą sobie pójść. Jest zatem bardzo prawdopodobne, że w przypadku LPP mamy do czynienia z bańką spekulacyjną i kurs tej spółki na dłużej spadnie do 6 tys. zł, albo nawet niżej. Jeśli tak się stanie to będzie dowód, że spekulacyjny balon został napompowany za sprawą OFE, bo to one zaczęły jako pierwsze kupować w wielkich ilościach akcje odzieżowej firmy. Przyłączyli się do nich giełdowi spekulanci, co doprowadziło do niebotycznego wyśrubowania kursu. Jest to argument przeciwko OFE, z czego chyba "mk" nie zdawał sobie sprawy, pisząc swój tekst. Okazuje się bowiem, że te instytucje są szkodnikami, psują rynek finansowy, ponieważ sztucznie pompują kurs akcji. Tak uważa na przykład Bogusław Grabowski, były członek Rady Polityki Pieniężnej oraz były prezes PTE Skarbiec Emerytura, który w wywiadzie dla "Forbesa" powiedział: "Fundusze generują olbrzymi popyt na akcje, które z tego powodu są przewartościowane, co wypycha inwestorów na inne rynki. Czy normalna jest giełda, gdzie w niektórych spółkach OFE mają 30-40 proc. udziałów? Jak byłyby wycenianie akcje tych spółek, gdyby nie było OFE?" (http://mojaemerytura.pb.pl/3298805,81658,grabowsk…). Podobnie myśli obecny członek RPP Andrzej Bratkowski, który w "Dzienniku Gazecie Prawnej" napisał: "OFE kupują akcje prywatnych firm – wydają je te firmy, a zyskują na tym dotychczasowi właściciele tych akcji. Składka do OFE inwestowana na giełdzie jest więc specyficzną formą dotacji do firm giełdowych" (http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/720199,bra…).
Otóż to: OFE dotują niektóre spółki giełdowe pieniędzmi pochodzacymi z naszych kieszeni, nie tylko LPP, ale także Agorę, i dlatego cena ich akcji nie odzwierciedla ich rzeczywistej wartości rynkowej. Są one przewartościowane. Zatem rzekoma krzywda, jaka spotka ich akcjonariuszy po likwidacji OFE, o której pisze "mk", jest przez niego i przez jego mocodawców całkowicie wyimaginowana. Ani LPP, ani Agora nie powinny kosztować tyle co w tej chwili. Jeśli ich kursy spadną w przyszłości to dlatego, że w tej chwili są z nieuzasadnionych powodów zawyżone, a nowa cena będzie odzwierciedlać ich rzeczywistą wartość.
Tak naprawdę tekst "mk" o rzekomej krzywdzie akcjonariuszy LPP spowodowanej zamiarem likwidacji OFE jest tekstem o rzekomej krzywdzie, która grozi akcjonariuszom Agory. O to z pewnością chodziło autorowi, gdy napisał, że likwidacja OFE "może spowodować w niektórych wypadkach załamanie kursu". O tak! To pewne! Gdy OFE zaczną pozbywać się akcji Agory jak gorących kartofli parzących ręce, to polecą one na łeb na szyję! Ale przecież nawet jeśli te pasożytnicze instytucje finansowe istniałyby dalej, to i tak kurs Agory by się wcześniej czy później załamał, skoro zatrudnia ona takich głupich dziennikarzy jak "mk", który porywa się na pisanie o giełdzie, chociaż nic o niej nie wie. Spółka giełdowa zatrudniająca dziennikarzy ekonomicznych, którzy nie mają pojęcia o giełdzie, jest nic niewarta!
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1722 widoki
molasy
@ Pies Baskervillów
Molasy