Bogusław Chrabota – umysł obrzezany

Przez molasy , 04/08/2013 [18:52]
„… co roku, 18 kwietnia wystawiam w oknie siedmioramienny świecznik i wspominam ludzi, których bestialsko zamordowano u progu mego domu” – napisał Bogusław Chrabota w tekście opublikowanym w „Rzeczpospolitej” kilka dni przed rocznicą wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim (http://www.rp.pl/artykul/999374.html). Po przeczytaniu tego zdania zadałem sobie pytanie, czy w równie uroczysty sposób czci on ofiary Powstania Warszawskiego. Jeśli tak jest, to należało się spodziewać, że nie omieszka on w okolicach 1 sierpnia poinformować o tym czytelników swojej gazety. Tak się składa (nieprzypadkowo zresztą - o czym dalej), że mieszka on na warszawskiej Woli, gdzie Niemcy dopuścili się bestialskich aktów ludobójstwa na ludności cywilnej w pierwszych dniach walk. Zatem tak wrażliwy na tragiczny los warszawiaków podczas II wojny światowej człowiek jak Chrabota powinien zapalić w swoim oknie na cześć zamordowanych Polaków choćby symboliczną świeczkę. Niestety nie wiem, czy tak zrobił, bo nie uznał on za stosowne ofiar Powstania Warszawskiego jakimś uroczystym tekstem uczcić. Zamieścił za to wpis na swoim blogu, w którym napisał: „… jest jeszcze coś, o czym powinienem napisać, a o czym pisać trudno. O winie. Trudno w naszym pokoleniu mieć poczucie winy za Holokaust. Nie żyliśmy wtedy, nie widzieliśmy zbrodni na własne oczy. Ale to pójście na łatwiznę. Bo wina jest dziedziczna. Dziedziczymy ją w obszarach pamięci. Jeśli jest coś takiego jak pamięć moralna, to tam tkwi nasza wina.” (http://www.rp.pl/artykul/61991,1035117-Galicyjscy…) Powyższe stwierdzenie dowodzi niezbicie, że Chrabota jest Polakiem z tzw. obrzezanym umysłem. Jest to osobnik z uszkodzonym mózgiem, który idealizuje Żydów i ma wobec nich poczucie winy za rzekomy współudział narodu polskiego w ich eksterminacji przez Niemców podczas II wojny światowej. Nie ulega wątpliwości, że człowiek myślący tak jak Chrabota ani nie napisze nigdy żadnego tekstu krytykującego Żydów za ich stosunek do Polaków, ani jako redaktor naczelny nie zgodzi się na publikację takiego w swojej gazecie. Nie jest przecież antysemitą! Wiadomo przecież, że Żydzi są niewinni jak niemowlęta i przedstawianie ich w złym świetle jest niedopuszczalne! Oni nigdy Polaków nie krzywdzili i są bez skazy! Ich krytykowanie jest zakazane i powinno być surowo karane! Wolno o nich pisać jedynie dobrze. Albo jako o ofiarach Polaków (i ewentualnie Niemców), albo jako o bohaterach. Przykładem tej pierwszej grupy tekstów są publikacje Chraboty „Getto mam za swoim oknem” i „Galicyjscy Żydzi – świat nieznany”. Przykładem drugiej – zamieszczony tydzień temu w weekendowym wydaniu „Rzeczpospolita” jako „Kartka z kalendarza” tekst poświęcony Żydowskiej Organizacji Bojowej (http://www.rp.pl/artykul/843344,1033735-Zydowska-…). Celem tych publikacji jest wbudowanie żydowskiej pamięci historycznej w pamięć polską. „Rzeczpospolita” Chraboty nie wyróżnia się zresztą wcale pod względem na polskim rynku prasowym, bo chociaż przoduje oczywiście w tych działaniach „Gazeta Wyborcza”, to starają się jej dorównać na tym polu na wszelkie sposoby również inne media, zarówno mainstreamowe, jak i tzw. niepokorne (na portalu „wPolityce” przeczytałem niedawno tekst zaczynający się następująco: „W jednym z felietonów Jacek Karnowski zauważył, że Polska powinna stać się Izraelem Europy Środkowej.” – http://wpolityce.pl/artykuly/54197-teologia-polit…). Chrabota może uchodzić za wzór Polaka o umyśle obrzezanym. Jest zakochany w zniszczonym przez Niemców podczas II wojny światowej świecie Żydów polskich. Jeździ, żeby oglądać miasteczka, w których oni mieszkali. Chodzi na żydowskie cmentarze. W Warszawie postanowił zamieszkać na Woli, w mieszkaniu położonym w takim miejscu, żeby mógł z jego okien obserwować teren dawnego getta. Co roku zapala menorę w dniu wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim. Czyta niemal nikomu w Polsce nieznanych pisarzy i poetów żydowskich, którzy pisali w jidysz. Ba, ma nawet ich zdjęcia w swoim mieszkaniu! Po przeczytaniu tekstów Chraboty odniosłem wrażenie, że ceni on sobie kulturę żydowską znacznie bardziej od polskiej. Nie przypuszczam bowiem, żeby na ścianach jego mieszkania wisiały zdjęcia polskich pisarzy i poetów. No, może z wyjątkiem Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Ale jeśli tak jest, to dlatego, że Chrabota uznaje go za Żyda! Dowodzi tego ten fragment jego tekstu „Getto mam za swoim oknem”: „Anski. Perec. Alejchem. Szalom Asz. Durny PRL wyciął ich z polskiej świadomości skuteczniej niż naziści. Nawet Baczyńskiemu odebrano tożsamość. O Stryjkowskim, Henie, Brzechwie mówiło się ze wstydem i po cichu, że Żydzi.” Powyższy cytat jest niezbitym dowodem obrzezania umysłu Chraboty. Źle się czuję w roli obrońcy PRL, ale z pewnością nie odpowiada on za to, co mu on zarzuca. Większość utworów wymienionych przez niego pisarzy żydowskich tworzących w jidysz nie była znana nie tylko Polakom żyjącym w PRL, ale także w II RP, bo nie były one przetłumaczone na polski. Nikt tych pisarzy celowo z polskiej świadomości nie „wycinał”. Oni po prostu do niej nie należeli (jedynie Asza można uznać tu za wyjątek, bo część jego utworów była przetłumaczona na polski). Anskiemu i Alejchemowi bliżej było do kultury rosyjskiej niż polskiej. Nie ma też żadnych powodów do snucia przypuszczeń, że gdyby po II wojnie światowej powstało niepodległe państwo polskie, to ci pisarze byliby wydawani w masowych nakładach i współtworzyli polską świadomość narodową. O zaniku logicznego myślenia Chraboty, które jest skutkiem jego umysłowego obrzezania, świadczy to, że z jednej strony nie podoba mu się, że w PRL nie mówiło się, iż Baczyński miał żydowskich przodków, a z drugiej strony – że mówiło się o żydowskim pochodzeniu Stryjkowskiego, Hena i Brzechwy. Na coś się trzeba zdecydować. Albo popieramy informowanie o żydowskich przodkach pisarzy, albo to potępiamy. Wzmianka o rzekomym zabraniu żydowskiej tożsamości Baczyńskiemu to oczywiście pokłosie słynnego wywiadu Elzbiety Janickiej, w którym powiedziała: „… charakterystyczne jest też, że przez 70 lat do powszechnej świadomości nie przebiła się informacja o żydowskim pochodzeniu innej ważnej dla pokolenia Kolumbów postaci z tej szkoły - Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Dotykamy tutaj problemu uporczywego infantylizmu polskiej kultury dominującej, która nie jest przyzwyczajona do autoanalizy i nie jest ciekawa sama siebie, nie drąży, nie krytykuje i nie próbuje przekraczać własnych tradycji. Sama się przez to wyjaławia”. Chrabota potraktował poważnie powyższy stek bzdur dekonstruktorskiej naukowczyni z PAN, co jest niezbitym dowodem na obrzezanie jego umysłu. Nie ma bowiem żadnych przesłanek do odbierania Baczyńskiemu polskiej tożsamości narodowej i to, że miał żydowskich przodków nie mu tu żadnego znaczenia. On się czuł Polakiem, więc nim był. Chrabota nie wie, że za Polaka uznali Baczyńskiego także Barbara Engelking i Dariusz Libionka z Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN, czyli osoby poza wszelkim podejrzeniem o antysemityzm, którzy w opublikowanej w 2009 r. książce „Żydzi w powstańczej Warszawie” o nim nie wspomnieli. Jak wyjaśnił Libionka w wywiadzie opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” 7 grudnia 2009 r., zrobili tak dlatego, że „on uznawał się za Polaka”. Engelking zaś dodała, że „to nie chcieliśmy wyciągać ludziom pochodzenia, narzucać im tożsamości, której nie chcieli.” Zatem okazuje się, że Chrabota całkowicie się ośmieszył, powtarzając brednie rozpowszechniane przez Janicką. Absurdalne są też twierdzenia Chraboty, że komuniści celowo dążyli do dewastacji żydowskich cmentarzy czy pożydowskich kamienic na krakowskim Kazimierzu. O groby swoich zmarłych dbają ich potomkowie, więc kto miał się zajmować żydowskimi nekropoliami, skoro Żydów w Polsce już nie było? Utrzymanie wszystkich tych cmentarzy wymagałoby ogromnych środków finansowych. Skąd one miały pochodzić? Dlaczego według Chraboty należało łożyć ogromne kwoty na utrzymanie żydowskich cmentarzy, skoro miliony Polaków żyły w PRL w wielkiej biedzie? Miliony polskich dzieci głodowało? Żydowskie kamienice nie były bardziej zniszczone niż polskie, przejęte w PRL na własność przez państwo. Chrabota zdaje się już zapomniał, że panowała wówczas wszędzie smutna szarość i z wszystkich przedwojennych budynków wszędzie obsypywał się tynk. Z kilku powodów bardzo ciekawym przykładem „obrzezywania” umysłów Polaków jest publikacja „Rzeczpospolitej” o założeniu ŻOB: 1. ŻOB została założona 28 lipca 1942 r., czyli 71 lat temu, a więc w tym roku nie była to tzw. okrągła rocznica, która jest zwykle pretekstem do zamieszczania tekstów historycznych. Nasuwa się zatem pytanie, czy redaktorowi Chrabocie i jego ludziom nie chodzi o skojarzenie daty jej założenia z datą wybuchu Powstania Warszawskiego? 2. W wydanej w 2010 r. przez „Rzeczpospolitą” czterotomowej pozycji „Historia Polski. Kalendarium dziejów” data założenia ŻOB nie została wymieniona. A redaktorem tej książki i autorem haseł dotyczących okresu II wojny światowej był nie byle kto, lecz sam prof. Andrzej Nowak, jeden z najwybitniejszych polskich historyków. Ten uczony uznał więc datę założenia ŻOB za nieistotną w historii Polski. Obecne kierownictwo „Rzeczpospolitej”, z Chrabotą na czele, uważa widać, że nie miał racji. 3. Niepodpisany imieniem i nazwiskiem autor tekstu nie poinformował czytelników, że ŻOB stworzyły organizacje lewicowe, w większości komunistyczne lub komunizujące. To bardzo istotna informacja, bo wskutek tego ŻOB nie reprezentował wszystkich Żydów, ani nawet ich większości. Komunistyczne korzenie tej organizacji były bardzo poważną przeszkodą w nawiązaniu ściślejszej współpracy z AK oraz cywilnymi organami Polskiego Państwa Podziemnego. 4. Tekst ma wyraźnie hagiograficzny charakter. Oparty jest głównie na wypowiedziach Marka Edelmana i ma na celu jego heroizację. Jego autor nie próbuje w rzetelny sposób wyjaśnić, dlaczego Żydzi postanowili stworzyć antyniemiecką organizację bojową tak późno, niemal 3 lata po wybuchu wojny. Nie dziwi go też wcale, że wśród ok. 400 tys. warszawskich Żydów znalazło się zaledwie 300-500, którzy postanowili podjąć zbrojny opór. 5. Tekst wpisuje się w narrację antypolskich środowisk żydowskich i filosemickich, że Polacy są współodpowiedzialni za eksterminację Żydów podczas II wojny światowej. Jego autor podaje informację, że część bojowników ŻOB, którzy nie zginęli podczas Powstania w Getcie Warszawskim, została „wydana Niemcom”. Manipulacją jest ten fragment: „Problemem żydowskich powstańców wciąż był niedostatek broni. - Nie marzyliśmy o polskich czy angielskich komandosach, którzy przychodzą nam z pomocą. Śniła nam się broń - wspominał Edelman. ("Getto walczy")”. Autor tekstu nawiązuje tu oczywiście w zawoalowany sposób do oskarżeń AK, że nie chciała dać Żydom broni. Jak wiadomo jest to nieprawda, bo cała broń posiadana przez żydowskich bojowników pochodziła z akowskich arsenałów, a było jej tak mało dlatego, że AK więcej jej nie miała. Oskarżyciele władz Polskiego Państwa Podziemnego nie wysuwają przy tym żadnych zarzutów w stosunku do bogatych przedstawicieli żydowskiej diaspory w USA i innych krajach, którzy odmówili swym rodakom w Polsce przekazania pieniędzy, za które mogli kupić sobie broń na czarnym rynku w takiej ilości, że wystarczyłaby do doskonałego uzbrojenia wszystkich bojowców. Czy obrzezywanie umysłów Polaków przez tego typu teksty zakończy się powodzeniem? Moim zdaniem nie. Próba wbudowania żydowskiej tradycji w świadomość historyczną współczesnych Polaków jest bowiem przedsięwzięciem karkołomnym. Chociaż Polacy i Żydzi mieszkali przez wieki na tym samym terytorium, to byli sobie całkiem obcy kulturowo. Żyli nie razem, ale obok siebie. Nie stanowili jednej społeczności. Dzieliła ich religia. Celebrowali inne święta, inne wydarzenia historyczne, czcili innych bohaterów narodowych. Mówili różnymi językami. Czytali inne książki. Żydom nie było potrzebne słabe państwo polskie, które nie było w stanie zapewnić im utrzymania przywilejów ekonomicznych oraz bezpieczeństwa, toteż nie mieli nic przeciwko rozbiorom oraz sprzeciwiali się próbom odzyskania niepodległości Polski podejmowanym przez Polaków. Dlatego na przykład w czasie walk o Lwów w listopadzie 1918 r. milicja żydowska zachowywała się wrogo wobec Polaków, co doprowadziło w efekcie do antyżydowskich rozruchów (w okresie międzywojennym ten tzw. Lembergpogrom był wykorzystywany przez antypolskie środowiska żydowskie do oskarżania Polaków o antysemityzm tak jak obecnie pogrom w Jedwabnem). I dlatego również tak entuzjastycznie Żydzi witali Sowietów, a nawet Niemców we wrześniu 1939 r. I właśnie ta akceptacja okupacyjnej władzy była powodem, że Żydzi nie myśleli w ogóle o oporze przeciwko Niemcom, nie gromadzili broni, nie tworzyli organizacji konspiracyjnych, a rozpaczliwą próbę stworzenia organizacji zbrojnej podjęli dopiero po 3 latach trwania wojny, wtedy gdy było już na to za późno. Moim zdaniem próba włączenia żydowskich bohaterów do polskiej tradycji narodowej jest skazana na niepowodzenie. Z całym szacunkiem dla bohaterstwa bojowców ŻOB, w l. 1942-43 nie walczyli oni o wolność Polski, lecz jedynie przeciwko Niemcom. A to nie jest wystarczający powód, żeby Polacy mieli ich czcić jako swoich bohaterów narodowych. W tym samym czasie z Niemcami walczył także np. Konstanty Rokossowski, który polskim bohaterem nie jest, chociaż był nawet mianowany marszałkiem Wojska Polskiego (tzw. ludowego oczywiście). Żydowscy bohaterowie będą czczeni przez Polaków dopiero wtedy, gdy polska pamięć narodowa zostanie wymazana i zastąpiona przez żydowską. I do tego właśnie dążą środowiska żydowskie, które na przykład zohydzają Armię Krajową, oskarżając ją o antysemityzm i współudział w holokauście. Chodzi o wytworzenie wśród Polaków poczucia winy wobec Żydów i przyjęcia ich narracji historycznej, skutkiem czego musi być utrata dumy narodowej i odrzucenie polskich bohaterów narodowych, którzy rzekomo przyczynili się w znacznym, może nawet decydującym stopniu do eksterminacji narodu żydowskiego podczas II wojny światowej (wyrazicielką tych antypolskich środowisk żydowskich jest np. Elżbieta Janicka, która obarcza dowódców AK odpowiedzialnością za śmierć Mordechaja Anielewicza - http://blogpress.pl/node/16395). Tego typu „obrzezywanie mózgów Polaków” zakończyło się wprawdzie w wielu przypadkach powodzeniem, czego Chrabota jest przykładem, ale to są na szczęście wyjątki. Jestem przekonany, że większość Polaków obrzezać się nie da. Będą oni co roku zapalać świeczki nie 18 kwietnia, lecz 1 sierpnia.