Apel IPN - listy sierot z Wołynia

Przez Bożena Ratter , 23/07/2013 [21:23]
IPN ma do oddania 129 listów i kart pocztowych napisanych przez dzieci, które po zbrodni wołyńskiej trafiły do sierocińca w Pieskowej Skale. Instytut apeluje o pomoc w odnalezieniu osób, które trafiły tam z Wołynia po 1944 r. Listy mogą mieć wartość naukową. - Dzieci z Pieskowej Skały, pochodzące ze spalonych polskich wsi na Wołyniu i Podolu, które dosłownie uszły z życiem przed banderowcami, pisały listy, które nigdy nie trafiły do adresatów. Chcemy je oddać, ponieważ mogą być one dla tych osób lub ich rodzin bardzo cennymi pamiątkami - powiedział historyk IPN dr Leon Popek i zaapelował o pomoc w odnalezieniu osób, które przeszły przez Te dzieci pochodzą głównie z południowego Wołynia. Po napadach banderowców na polskie wsie dzieci, które ocalały pogubiły się. Bywało też tak, że najbliżsi oddawali dziecko do sierocińca chcąc zapewnić mu bezpieczne schronienie dr Leon Popek (IPN) Historyk podkreślił, że listy sierot lub zagubionych dzieci mogą być wartościowe pod względem naukowym i opublikowane przez IPN za zgodą ich rodzin. - Większość listów wciąż jest zamknięta w kopertach. Pozwoliłem sobie przeczytać tylko to, co jest na kartkach pocztowych oraz te listy, które już, z nieznanych powodów, były otwarte. Właściwie nie wiemy co tam jest, ale ta przeczytana przeze mnie próbka jest bardzo ciekawa. To świat dziecka po traumie - mówił Popek, dodając, że analizą listów mogliby zająć się nie tylko historycy, ale i psychologowie. Dzieci, które po zbrodni wołyńskiej błąkały się po miejscowościach na Wołyniu lub Podolu były wyszukiwane przez Radę Główną Opiekuńczą. Przewożono je do Lwowa, następnie do Krakowa, a stamtąd na zamek w Pieskowej Skale. – Te dzieci pochodzą głównie z południowego Wołynia. Po napadach banderowców na polskie wsie dzieci, które ocalały pogubiły się. Bywało też tak, że najbliżsi oddawali dziecko do sierocińca chcąc zapewnić mu bezpieczne schronienie – mówił historyk. Rada Główna Opiekuńcza urządziła sierociniec w Pieskowej Skale na początku 1944 r. Przez dom dziecka przewinęło się tam 360 dzieci. Sierocińcem kierowała Jadwiga Klimaszewska – instruktorka harcerska i przed wojną asystentka etnografii na Uniwersytecie Wileńskim. W jej prywatnym archiwum zachowały się wzruszające listy dzieci, które nigdy nie dotarły do adresatów. Pisane były do rodziców i bliskich, przeważnie zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Listy dzieci z Pieskowej Skały przeleżały w szufladzie niemal 60 lat, aż w 2000 r. trafiły do historyka. – W sumie zachowało się 129 listów i kart pocztowych z początku 1944 r. napisanych przez dzieci – zaznaczył w apelu Popek. Historyk podkreśla, że opowieści o tym, co dzieci widziały na własne oczy, musiały być wstrząsające, ponieważ pochodziły z miejscowości takich jak: Michałówka, Smyga, Szumsk, Stara Huta, Kąty, Ruda Brodzka, Czyżów (powiat Krzemieniec, Złoczów i Brody). Na razie historykowi IPN udało się ustalić trzy adresy dzieci, których listy zostały odnalezione. Wszystkie osoby, które mogą wiedzieć coś o losach dzieci z Pieskowej Skały proszone są o kontakt z dr. Leonem Popkiem: [email protected].” Być może jest szansa na więcej informacji o sierotach wołyńskich. Może żyją ich dzieci wśród nas? Dlaczego dopiero po tylu latach udaje się dociekać prawdy? Bożena Ratter