„Większość katolików to ludzie biedni, którzy mogą odgrywać jakąś rolę w rządzeniu krajem tylko wtedy, kiedy wszyscy obywatele dopuszczeni są do rządzenia.” – to zdanie Alexisa de Tocqueville’a z jego słynnej książki „O demokracji w Ameryce” wyjaśnia, dlaczego słuchacze Radia Maryja są główną ostoją demokracji w III RP. Obronie wartości demokratycznych dają wyraz w wypowiedziach na jego antenie, organizując się w stowarzyszenie noszące nazwę Rodziny Radia Maryja oraz uczestnicząc w demonstracjach w obronie Telewizji Trwam, takich jak ta dzisiejsza w Warszawie.
De Tocqueville zdecydowanie odrzucił w swym genialnym dziele zarzuty pod adresem religii katolickiej, że jest przeciwnikiem demokracji: „Wśród wielu chrześcijańskich wyznań katolicyzm wydaje mi się właśnie jedną z najbardziej sprzyjających zrównaniu możliwości ludzkich. Społeczeństwo religijne składa się u katolików z dwóch elementów: kapłana i ludu. Jedynie kapłan wyniesiony jest ponad wiernych, poniżej wszyscy są równi.” Wielki francuski pisarz polityczny napisał, że „kiedy Kościół zostanie odsunięty lub – jak w Stanach Zjednoczonych – odsunie się od władzy, katolicy okazują się ludźmi najbardziej powołanymi do utrwalania w rzeczywistości społecznej zasady równych możliwości”. Ponieważ Polską rządzi człowiek, który chwali się, że „przed księdzem nie klęka”, więc oczywiście zachodzi w naszym kraju opisana przez niego sytuacja.
Dla potwierdzenia swoich opinii de Tocqueville opisał przebieg zgromadzenia amerykańskich katolików, podczas którego panowała taka atmosfera jak podczas spotkań patriotyczno-religijnych odbywających się pod egidą Rodziny Radia Maryja:
„Przebywałem kiedyś w jednym z wielkich miast Unii, gdzie zaproszono mnie na polityczne zgromadzenie, którego celem było zorganizowanie pomocy dla Polaków i wysłanie im broni oraz pieniędzy.
W wielkiej, specjalnie przygotowanej Sali ujrzałem około trzech tysięcy ludzi. Wkrótce po moim przybyciu jakiś ksiądz ubrany w szaty liturgiczne wysunął się na przód estrady przeznaczonej dla mówców. Podczas gdy obecni, odkrywszy głowy, stali w milczeniu, on przemówił w te słowa:
‘Wszechmogący Boże! Boże żołnierzy! Ty, który dodawałeś otuchy sercom naszych ojców i wiodłeś ich, kiedy walczyli o święte prawa niepodległości narodu, który wyprowadziłeś ich spod ohydnego ucisku i dałeś naszemu narodowi dobrodziejstwo pokoju i wolności! O Panie, racz wejrzeć miłościwie na drugą półkulę, spójrz litośnie na bohaterski naród, który walczy dziś tak jak my niegdyś, w obronie tych samych praw! Panie, któryś wszystkich ludzi stworzył na jedno podobieństwo, nie pozwól, aby despotyzm niszczył Twoje dzieło i wspierał nierówność na ziemi. Boże Wszechmogący, czuwaj nad losem Polaków i uczyń ich godnymi wolności; niech Twa mądrość króluje w ich radzie, niech Twa siła będzie w ich ramieniu. Ześlij trwogę na ich wrogów, skłóć potęgi, które knują ich zgubę, i nie pozwól, aby dzisiaj spełniła się niesprawiedliwość, którą świat oglądał przed pięćdziesięciu laty. Panie, który trzymasz w swej mocarnej dłoni serca narodów i serca ludzi, pobudź sprzymierzeńców dla świętego dzieła dobrego prawa, spraw, by naród francuski podniósł się wreszcie, i porzucając gnuśność, w której trwa za sprawą swych władców, ruszył raz jeszcze walczyć o wolność świata.
Panie! Nie odwróć od nas nigdy swego oblicza, pozwól nam na zawsze pozostać ludem najgłębiej wierzącym i najbardziej wolnym. Boże Wszechmogący, wysłuchaj dziś naszych próśb, zbaw Polaków. Prosimy Cię o to w imię Syna Twego Jedynego, Pana naszego Jezusa Chrystusa, który umarł na krzyżu za zbawienie wszystkich ludzi. Amen.’ Całe zgromadzenie w skupieniu odpowiedziało ‘Amen’”.
De Tocqueville był świadkiem tej sceny w 1831 r., podczas swojej podróży po Stanach Zjednoczonych. Trwało wtedy Powstanie Listopadowe i naród amerykański (nie tylko katolicy) popierał walkę o wolność Polaków. Myślę, że i dzisiaj wykształceni Amerykanie uważają ten przegrany wtedy przez nasz naród zryw niepodległościowy za powód do chwały Polaków, co całkowicie kontrastuje z poglądami ludzi rządzących obecnie naszym krajem, którzy deprecjonują polskie powstania, tak jak Radosław Sikorski czy Bogdan Borusewicz, albo ośmieszają je, tak jak Bronisław Komorowski, patronujący różnym przedsięwzięciom antypatriotycznym, takim jak nieszczęsna akcja „Orzeł może”.
De Tocqueville doszedł do wniosku, że religia jest podstawą demokracji, bo jej zniszczenie prowadzi do niewoli i tyranii:
„Kiedy w jakimś społeczeństwie religia zostanie obalona, do ludzkiego myślenia o sprawach najważniejszych zakrada się zwątpienie, paraliżując przy tym myślenie o wszystkich pozostałych. Człowiek przyzwyczaja się do niejasnych i zmiennych pojęć w sprawach podstawowej wagi. Ludzie albo nie potrafią wówczas bronić swych poglądów, albo je porzucają, i tracąc nadzieję na samodzielne rozwiązanie największych problemów ludzkiego losu, małodusznie rezygnują z myślenia o nich.
Ten stan rzeczy musi wpływać na osłabienie ducha, działa hamująco na wolę i przysposabia ludzi do niewoli.
Wówczas zdarza się, że ludzie nie tylko pozwalają pozbawić się wolności, ale sami się jej wyrzekają.
Kiedy nie ma już autorytetu religijnego ani politycznego, ludzi zaczyna przerażać ich własna bezgraniczna niezależność. Ciągła niepewność niepokoi ich i męczy. Skoro w świecie duchowym wszystko nieustannie się zmienia, pragną przynajmniej, by w rzeczywistości społecznej wszystko było wyraźne i stabilne. Dlatego nie mogąc wskrzesić dawnej wiary, dają sobie narzucić władzę.
Co do mnie, wątpię, by człowiek kiedykolwiek zdołał żyć jednocześnie w stanie całkowitej niezależności religijnej i całkowitej wolności politycznej. Myślę zatem, że jeżeli brak mu wiary – musi być zniewolony, jeżeli zaś jest wolny – musi wierzyć.
Myślę również, że ta wielka użyteczność religii szczególnie daje o sobie znać w społeczeństwach, w których panuje równość możliwości.
Trzeba przyznać bowiem, że równość, która jest dla świata dobroczynna, budzi jednak w ludziach, jak to zaraz wyjaśnię, bardzo niebezpieczne instynkty – izolując ich mianowicie od siebie sprawia, że każdy zajmuje się wyłącznie sobą.
Wpaja ludziom nieopanowane pragnienie korzyści materialnych.
Największą siłą religii jest to, iż wzbudza u ludzi dwie przeciwne tendencje. Każda religia umieszcza przedmiot pragnień człowieka ponad dobrami ziemskimi i unosi jego duszę ku rejonom znacznie wyższym od świata zmysłowego. Ale każda religia narzuca również człowiekowi obowiązki wobec innych ludzi oraz, co za tym idzie, nie pozwala poświęcać zbyt wiele uwagi własnej osobie. Te cechy mają nawet fałszywe i niebezpieczne religie.
A więc siłę społeczeństw religijnych stanowi to, co decyduje o słabości społeczeństw demokratycznych. To dowodzi, że ludzie stając się równymi powinni zachować religię”.
De Tocqueville doszedł do wniosku, że jedyną religią społeczeństw demokratycznych może być chrześcijaństwo, a właściwie katolicyzm, pisząc, że „nasi potomkowie coraz wyraźniej będą się dzielić na dwa tylko odłamy: jedni całkiem wyrzekną się chrześcijaństwa, a drudzy przejdą na łono Kościoła rzymskokatolickiego.” Jego prognoza zaczyna się spełniać w czasach nam współczesnych. Kościoły protestanckie w Europie przechodzą kolosalny kryzys, bo uległy ideologiom lewackim (np. zaakceptowały małżeństwa homoseksualne). Jedyną nadzieją na odrodzenie chrześcijaństwa w Europie Zachodniej jest Kościół katolicki, bo dzięki swojej organizacji i centralizacji potrafi skutecznie bronić podstawowych wartości cywilizacji zachodniej przed atakami nihilistycznej lewicy. Proces słabnięcia wyznań protestanckich i przechodzenie protestantów na katolicyzm jest już bardzo zaawansowany w Wielkiej Brytanii. Za jego symbol można uznać konwersję na katolicyzm byłego premiera Tony’ego Blaira w 2007 r. Już wtedy liczba katolików uczestniczących w niedzielnych mszach była taka sama jak anglikanów. A od tego czasu liczba praktykujących wiernych kościoła anglikańskiego jeszcze się zmniejszyła: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zyci….
To co pisze de Tocqueville o roli religii i Kościoła katolickiego w państwie demokratycznym całkowicie odbiega od narzucanej nam propagandowej narracji lewackiej. Niestety w Europie Zachodniej zwyciężył bowiem model tzw. demokracji radykalnej, opisany po raz pierwszy przez Ernesto Laclau i Chantal Mouffe w pracy„Hegemony and Socialist Strategy: Towards a Radical Democratic Politics” (wydana w 1985 r., brak polskiego tłumaczenia). Autorzy tej książki są postmarksistami, tzn. opierają się na marksizmie, ale go radykalnie zmieniają, żeby mógł posłużyć do organizacji społeczeństwa liberalno-demokratycznego. Ta demokracja radykalna (albo otwarta) ma się do demokracji, o której pisał de Tocqville, tak samo jak tzw. demokracja socjalistyczna, czyli jest jej zaprzeczeniem. Ale to już temat na inny tekst.
Warto jeszcze na zakończenie dodać, że podobnie jak de Tocqueville myślał o roli religii i katolicyzmu w demokracji papież Jan Paweł II, o czym świadczy jego wypowiedź, często cytowana na antenie Radia Maryja, że „demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”.
Cytaty z książki A. de Tocqueville’a „O demokracji w Ameryce” pochodzą z 2-tomowego wydania Wydawnictwa Znak z 1996 r.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1494 widoki
molasy
@ liryczna
molasy
@ liryczna
Problem
@ tumry