Jak „Gazeta Wyborcza” na spółce giełdowej za rezygnację z walki z Telewizją Trwam o koncesję zemścić się próbowała

Przez molasy , 05/03/2013 [23:46]
„Inwestorzy oburzeni” – takimi słowami portal gazeta.pl zachęcał dzisiaj do przeczytania tekstu „Jak giełdowa spółka Point Group Rydzykowi się kłaniała”, w którym opisano sprawę wycofania się jednego z konkurentów Telewizji Trwam z ubiegania się o miejsce na multipleksie cyfrowym dla kanału społeczno-religijnego. Prezes Point Group (wydawca „Wprost” i „Do Rzeczy”) Michał Lisiecki twierdzi, że kontrolowana przez niego spółka Media Works złożyła wniosek, bo był przekonany, iż walcząca o koncesję w sądzie z KRRiT Telewizja Trwam w nowym konkursie nie wystartuje. Gdy okazało się, że jest inaczej, zrezygnował z planów stworzenia stacji społeczno-religijnej. Uznał, że miejsce na multipleksie należy się Telewizji Trwam i z tego powodu zdecydował się z konkursu wycofać „szanując jej dorobek oraz dorobek i zaplecze społeczne jej twórcy, ojca Tadeusza Rydzyka, kierując się przy tym istotnym interesem społecznym, uznając zasadę salus publica supreme lex esto oraz zasady etyki”. Tłumaczenie Lisieckiego jest oczywiście bardzo mętne, bo znajdująca się w sporze prawnym z KRRiT Telewizja Trwam nigdy nie ogłosiła bojkotu nowego konkursu o miejsca na multipleksie. Ale niezależnie od rzeczywistej wiedzy i prawdziwych intencji prezesa Point Group, jego decyzję o ustąpieniu miejsca jedynej katolickiej telewizji w Polsce trzeba ocenić pozytywnie. Nie spodobało się to jednak oczywiście „Gazecie Wyborczej”, która zarzuciła Point Group, że informację o ubieganiu się o koncesję zamieściła w oficjalnym komunikacie, natomiast o rezygnacji z udziału w konkursie – na stronach internetowych spółki i tygodnika „Wprost”. Wcześniej sekta z Czerskiej z wielką satysfakcję obserwowała i opisywała (np. w tekście „Prawy.pl: Lisicki dorżnie Telewizję Trwam”) dziwną sytuację, że wydawca „niepokornego” „Do Rzeczy” walczy z Telewizją Trwam o miejsce na multipleksie. Rezygnacja Point Group z udziału w konkursie tak się michnikowszczyźnie nie spodobała, że postanowiła zniechęcić inwestorów giełdowych do kupowania akcji spółki Lisieckiego i w ten sposób ukarać go finansowo za „kłanianie się Rydzykowi”. Zamieszczony na portalu gazeta.pl tekst jest przykładem czarnego PR. Według Anny Pawłowskiej-Pojawy, z biura PR Point Group, nie doszło do naruszenia prawa, gdyż oświadczenie Lisieckiego o rezygnacji z ubiegania się o koncesję jest „deklaracją woli spółki, natomiast raport zostanie wysłany w momencie, kiedy powstaną skutki prawne, czyli w momencie, kiedy zależna od spółki spółka Media Works S.A. poinformuje o wycofaniu się z postępowania o udzielenie koncesji”. Autor tekstu „Jak giełdowa spółka Point Group Rydzykowi się kłaniała” nie zadał sobie trudu, żeby zweryfikować, czy interpretacja prawna przedstawiona przez Point Group jest trafna. A mógł to łatwo zrobić, choćby kontaktując się z działem prawnym Agory, właścicielki portalu gazeta.pl, która jest też spółką giełdową. Nie podjął także próby sprawdzenia tego w Komisji Nadzoru Finansowego, która nadzoruje, czy spółki giełdowe prawidłowo wypełniają swoje obowiązki informacyjne. A może to zrobił, ale o tym nie poinformował, bo się dowiedział, że naruszenia prawa nie było? Zamieścił jedynie opinię Piotra Cieślaka, wiceprezesa Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (SII), który powiedział: „W naszej ocenie spółka powinna opublikować tę informację w formie raportu bieżącego”. Na podstawie tych słów redaktorzy portalu gazeta.pl wyciągnęli wniosek, że „inwestorzy są oburzeni” postępowaniem spółki, która „Rydzykowi się kłaniała”. Fakty są jednak inne. SII reprezentuje jedynie swoich członków, a jest ich niewielu, więc z tego, że wiceprezes tego stowarzyszenia coś mówi, nie wynika, że podobnie myślą wszyscy inwestorzy giełdowi. Oczywiście każdy gracz giełdowy chce mieć jak najwięcej informacji, więc wypowiedź Cieślaka jest zrozumiała. Jednak spółki notowane na giełdzie muszą przestrzegać prawa, a skoro Point Group nie złożyła jeszcze formalnego pisma w KRRiT z informacją o rezygnacji z ubiegania się o koncesję, to oficjalnego komunikatu wydać nie mogła. Zamieszczenie tej informacji na portalach internetowych było z pewnością wystarczające. Nie było zatem powodu, żeby doszło do „oburzenia inwestorów” na Point Group. Tym bardziej, że informacja o starcie tej spółki w konkursie o miejsca na multipleksie nie wpłynęła w ogóle na jej kurs giełdowy. Inwestorzy słusznie uznali, że samo złożenie wniosku nie ma jeszcze charakteru cenotwórczego. Wciąż jedna akcja Point Group kosztuje 24 groszy na zamknięciu, a transakcje podczas sesji są zawierane po 23-24 gr. Nie zmieniły się także obroty. I przed podaniem informacji o starcie w konkursie na miejsca na multipleksie cyfrowym, i po jej opublikowaniu, wartość akcji Point Group, które zmieniały właściciela podczas jednej sesji wahała się od kilku do kilkunastu tysięcy zł. Jak z tego wynika, akcje tej spółki nie cieszą się wielkim zainteresowaniem inwestorów. Ponieważ Point Group jest bardzo małą spółką giełdową, to opisywanie jej wydumanych nadużyć informacyjnych na poświęconych ekonomii stronach „Gazety Wyborczej” nie ma żadnego uzasadnienia merytorycznego. Niewątpliwie sekta z Czerskiej postanowiła się zemścić na niej za to , że „Rydzykowi się kłaniała”. Teza o „oburzeniu inwestorów” nie ma nic wspólnego z prawdą. Co więcej wycofanie się tej spółki z rywalizacji z Telewizją Trwam zostanie prawdopodobnie przez giełdowych graczy przyjęte dobrze. Ta decyzja zwiększa bowiem szanse na sukces finansowy „Do Rzeczy”, wydawanego przez Point Group. Na wieść bowiem o rywalizacji wydawcy tego tygodnika z Telewizją Trwam w Internecie pojawiły się deklaracje jego czytelników, że zaprzestaną jego kupowania. Deklaracja prezesa Point Group o wycofaniu się z walki o koncesję pomoże z pewnością w odzyskaniu ich zaufania. A dobra sprzedaż „Do Rzeczy” przełoży się również na sukces finansowy wydawcy tego tygodnika, co zaowocuje wzrostem kursu jego akcji na giełdzie. Ponadto należy pamiętać o tym, że uruchomienie przez Point Group kanału społeczno-religijnego byłoby bardzo kosztowne, a nie wiadomo, czy zakończyłoby się sukcesem finansowym. Spółka musiałaby się mocno zadłużyć, co pogorszyłoby jej zyski. Na giełdzie nie brak firm z branży medialnej, np. TVN, które przeinwestowały, wskutek czego dochody z reklam idą w całości na spłatę odsetek od długu. Nadmierne zadłużenie może nawet doprowadzić do bankructwa spółki. Z pewnością inwestorzy giełdowi mieli duże wątpliwości, czy Point Group zdoła sfinansować stworzenie aż 2 kanałów telewizyjnych, o emitowanie których na multipleksie postanowiła się ubiegać. Wbrew twierdzeniom ludzi Michnika, właściciele akcji Point Group nie mają powodów, żeby byli „oburzeni” na tę spółkę, że „Rydzykowi się kłaniała”. Natomiast nie zdziwię się, że się oburzą na Agorę, iż czytelnikami jej flagowej gazety i portalu internetowego tak nieudolnie manipulowała.
Czarek Czerwiński

To standardowy warsztat dziennikarski Gazety. Wystarczy, że znajdą kilka osób z danej grupy, albo jeszcze nawet pomogą im się znaleźć, to zaraz podpinają pod swoją tezę całą grupę. Czy to "inwestorów", czy to "internautów", czy to "warszawiaków". Abecadło manipulacji ale wiele ludzi na to się łapie, przyjmując wtedy lansowaną tezę jako wyznawaną przez większość i tym łatwiej uznają ją za właściwą.