Ciągle nie brakuje na świecie pożytecznych idiotów; politycy doskonale o tym wiedzą i eksploatują ich niemiłosiernie. Zjawisko tak znane jak wykorzystywanie kiedyś pisarzy (sprawujących rząd dusz w narodzie), obecnie publicystów i dziennikarzy. Opisał tojuż Miłosz w rozprawce "Umysł zniewolony"; czasem nawet nie potrzeba "kupować" przychylności znanych ludzi pióra, filmu, czy teatru; oni sami lgną do władzy jak ćmy do lampy - łasi na ciepełko od władzy promieniujące.
Szczególną tu rolę grają aktorzy - z natury rzeczy odtwarzający intelektualny wytwór kogoś innego. Zdolny aktor może znakomicie kamuflować swoją ignorancję - nawet w dziedzinie dramatycznej literatury, która odtwarza. Słynni aktorzy, nadzwyczaj często grający - mają coraz mniej czasu na percepcję rzeczywistości. Skoro jednak potrafią udawać, że znają i głęboko przeżywają treść odgrywanych utworów, to dlaczego nie mogą sobie poudawać, że rozumieją i znają się na polityce, rozumieją przemiany i procesy społeczne, najczęściej w swoich poglądach powielają poglądy aktualnej władzy, to sie opłaca; władzy opłaca sie również.
Można wysnuć jeszcze jedna prawidłowość - mianowicie, najbardziej krzykliwi i przekonani o swoich racjach są aktorzy-samoucy (nieuki bez odpowiednich szkół); to jest zrozumiałe - oni są najbardziej przekonani o swoich możliwościach - skoro tylko mocą swojego talentu stali sie sławnym i aktorami (czy nawet politykami), to znaczy, że są czymś w rodzaju bożych pomazańców, których naród winien słuchać i z tym większym przekonaniem wygłaszają różne androny - bacząc jedynie na to by nie narazić się aktualnej władzy. Znana od czasów Sokratesa zasada (im głupszy, tym głośniejszy); ów najmędrszy człowiek starożytnej Grecji sformułował wiekopomną tezę "wiem, że nic nie wiem". Odwrócenie jej pasuje doskonale do znanych współczesnych besserwisserów - Wałęsy, Olbrychskiego, Yves Montanda, Depardieu.
Często znani aktorzy i celebryci (znani z tego, iż są znani)- rzeczywistość postrzegają przez pryzmat kolorowych pism i tabloidów. Mniej więcej tak, jak było to przedstawione w "kultowym" rosyjskim filmie "Świat się śmieje", w którym pokazano stoły uginające sie od jadła wszelakiego z pieczonymi prosiakami włącznie, a jednocześnie (poza planem filmowym) - 10 milionów mieszkańców Ukrainy umarło z głodu.
Wspomniany Yves Montand - chwalący "jedyne na świecie państwo sprawiedliwości społecznej" - czyli ZSRR i później także Kadeludy - czynny i głośny działacz komunistów francuskich - przed śmiercią przyznał jednak, iż całe życie tkwił w błędzie. Niestety takich tkwiących w błędzie było i jest mnóstwo - Roosevelt, Sartre, Obama, Komorowski, teraz wymieniony nieuk Depardieu. Nawet nie mamy co liczyć, że do tego błędu się przyznają (oczywiście, ci co nie żyją - takich szans nie mają).
Pewne nadzieje pojawiły się w związku z amerykańską ustawą (czy uchwałą) Magnitskiego) i reakcją senatu US na "retorsje" Moskwy.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1091 widoków
Witaj Janusz40 !
Do tej menażerii!