Jak uniwersytet bronił się przed ochroną

Przez Józef Wieczorek , 06/11/2012 [13:31]
Jak uniwersytet bronił się przed ochroną ( i co z tego wynikło dla dzisiejszego uniwersytetu) PRL był państwem systemu totalitarnego, ale uniwersytety mogły w nim funkcjonować, choć ich najważniejszym zadaniem było kształtowanie nowego socjalistycznego człowieka, który będzie ten system budować. Uniwersytet był niejako w schizofrenicznej sytuacji, bo mając w misji poszukiwanie prawdy, miał w rzeczywistości wspierać system kłamstwa. Nie bez przyczyny musiał być pod ochroną służb wewnętrznych, aby uniwersytecki imperatyw poszukiwania prawdy nie podważał kłamstw komunistycznych i nie doprowadził do dezorganizacji systemu. Od samego początku instalujący system komunistyczny czyścili pootwierane po wojnie uczelnie z elementu ‘reakcyjnego’, uformowanego w okresie II RP, wysyłając starszych profesorów na emeryturę, często wcześniejszą. Wielu młodszych nauczycieli przesuwano na etaty tylko naukowe w utworzonej PAN, tak aby nie mieli negatywnego wpływu na młodzież akademicką i nie szkodzili procesowi edukacji socjalistycznej. Ten proces nie był ciągły i miał złożoną historię, bo po 1956 r. nastąpiła odwilż, co prawda krótkotrwała, ale w tym okresie wielu wykładowców powróciło na uczelnie. Nadal jednak uczelnie były chronione przez służby wewnętrzne (SB), no i organizacje partyjne, które zabezpieczały aby na czele uczelni i ich części składowych stali ‘właściwi’ ludzie – członkowie PZPR, a przynajmniej aprobujący socjalistyczny model państwa i uczelni. Po roku 1968, niespokojnym na uczelniach, trzeba było zmienić struktury uczelni likwidując katedry uniwersyteckie z pozostałościami starego, ‘wstecznego’ systemu ze starymi profesorami jeszcze chowu przedwojennego. Na ich miejsce tworzono instytuty obejmowane na ogół przez przedstawicieli postępowej, wiodącej siły narody. Znający uniwersytety z tamtych czasów zapewne zauważyli jaki był kontrast intelektualny i moralny między starymi profesorami uformowanymi jeszcze w II RP a wchodzącą na stanowiska kierownicze młodszą kadrą formowaną przez ZMP i ZMS. Przedwojenny etos akademicki odchodził w nieznane i dopiero w latach Wielkiej Solidarności jakby środowiska akademickie sobie o nim przypomniały, choć pamięć była już zawodna. Tym niemniej konieczne było natężenie działań ochronnych przez SB, do czego potrzebni byli współpracownicy, rekrutowani z kadry akademickiej, na ogół bez twarzy, bez kręgosłupa, ale z nadziejami na robienie szybciej i wygodniej kariery naukowej. SB chroniła przede wszystkim umysły akademickie, aby myśl uniwersytecka była na uwięzi, a nie wolna, bo to by stanowiło zagrożenie dla uniwersytetu socjalistycznego, który uniwersytetem sensu stricto nie był, bo niby jak można mówić o rzeczywistym uniwersytecie, skoro niewygodnej dla rządzących przemocą prawdy nie można było badać ? Na uniwersyteciesensu strictoobowiązuje nieposłuszeństwo w myśleniu, nonkonformizm naukowy, gdy na uniwersytecie socjalistycznym obowiązywało posłuszeństwo w myśleniu, konformizm naukowy (i nie tylko) i te cechy były chronione przez instalatorów i budowniczych systemu komunistycznego. Nieposłusznych i nonkonformistów z systemu usuwano. Od kilku lat historycy IPN i historycy uniwersyteccy badają jak wyglądały uczelnie w państwie policyjnym, głównie pod kątem działań służby bezpieczeństwa wobec uniwersytetów. Czyli próbują odpowiedzieć na pytanie: jak SB ‘chroniła’ uniwersytety i jak uniwersytety przed tą ‘ochroną’ się broniły, ale niestety czasem ją wspierając. Natomiast inna filozofia badań – pod kątem symbiozy PZPR-SB- nomenklaturowe władze uczelni – jakoś nie cieszy się zainteresowaniem, stąd stan wiedzy o uniwersytecie w państwie policyjnym jest daleki od pełnego poznania. Zdumiewająca może się wydawać obrona środowiska akademickiego przed poznaniem swej historii. Przecież powinnością uczonych jest poszukiwanie prawdy, także o uniwersytecie, który tworzą ! A jest inaczej, z małymi wyjątkami. Wielu twierdzi, że uniwersytety wyszły zwycięsko z tego opresyjnego systemu – ale czemu tej zwycięskiej (rzekomo) drogi nie chcą poznać ? Zwycięzcy lubią chlubić się swoimi zwycięstwami. Tu jest jednak inaczej – czy chodzi o nieuzasadnioną skromność, czy jednak o prawdy ukrywanie ? A gdyby tak teraźniejszość potraktować jako klucz do poznania przeszłości uniwersytetów ? Taka jest dewiza badań geologicznych nad przeszłością Ziemi i chyba warto ją zastosować także do badań nad przeszłością ludzi nauki, którzy w lustrze nauki nie chcą się przejrzeć, chowają głowy w piasek, lub przeglądają się tylko w lustrach przez siebie zakupionych. Czy obecne patologie akademickie o których głośno w mediach, akademicka luka pokoleniowa o której słyszymy od zarania III RP, powszechny konformizm ludzi nauki, brak krytyki naukowej nie mają swych korzeni w uniwersytecie socjalistycznym ? który bynajmniej nie zniknął w wyniku tzw. transformacji ustrojowej, lecz pozostał skansenem tamtego ustroju. Po 1989 r. na uniwersytetach ‘odwilży’ nie było, wykładowcy relegowani w wyniku politycznych czystek (weryfikacji) na uczelniach – nie wracali, rzetelnej lustracji nie było, tajni współpracownicy – pozostali, nie mówiąc o jawnych współpracownikach, którzy często się wzmocnili mimo upadku struktur partyjnych. Więc o jakim zwycięstwie może być mowa ? Sprowadzanie badań do teczek SB nie wyjaśnia wszystkiego. Według teczek SB, a nawet zachowanych teczek PZPR, rektor uczelni może być przedstawiany jako nieugięty obrońca autonomii uczelnianej wobec nacisków aparatu partyjnego. Gdyby jednak pokazać teczki uczelniane, a przede wszystkich skonfrontować te teczki ze świadkami historii, mogłoby się okazać że ten sam rektor chronił uniwersytet przed nonkonformistami, nieposłusznymi w myśleniu, przed nauczycielami negatywnie wpływającymi na młodzież akademicką, o antysocjalistycznej etyce i postawie obywatelskiej – wykluczając ich z uczelni. Bez rektorskiego przyzwolenia, współdziałania, esbecy, partyjniacy nie byli w stanie samodzielnie usuwać niewygodnych dla systemu.Czasem to symbiotyczny rektor mógł mieć inicjatywę w czyszczeniu uniwersytetu z nauczycieli niepasujących do patologicznego systemu, a co gorzej walczących z patologiami. Co więcej, gdyby teczki akademickie były dostępne (a nie są, przynajmniej w kompromitującej dla uczelni części) a świadkowie historii wysłuchani, to by się okazało, że i po upadku SB, a także PZPR, ten sam rektor, mimo transformacji, nadal chronił, i to heroicznie, uniwersytet przed powrotem tych, których w PRL wykluczał w ramach symbiozy z PZPR i SB. Zasadne jest pytanie – czy taka ‘ochrona’ rektorska, prowadzona jeszcze w III RP, nie była czasem skuteczniejsza i bardziej szkodliwa dla uniwersytetu niż ‘ochrona’ stosowana przez SB ? Dzisiejsza kondycja uczelni, deprawacja środowiska sugeruje odpowiedź pozytywną, choć chodzi o zjawiska negatywne. Po usunięciu w PRL stanowiących zagrożenie dla uczelni – uczelnie miały kwitnąć, a mamy więdnięcie. Widocznie identyfikacja zagrożeń dla uczelni była wadliwa. Akademicka luka pokoleniowa III RP, jakoś była poprzedzona wielką czystką akademicką końca PRL, ale badacze – beneficjenci systemu – nie chcą tego związku przyczynowo-skutkowego zauważyć, ani badać, faktów zinwentaryzować, należycie zinterpretować. Mentalność systemu zniewolenia umysłów jednak pozostała. ‘Ochrona’ uniwersytetów przed wolnością wewnętrzną była jednak w znacznej mierze skuteczna. Dziś nie ma urzędu cenzury, a cenzura akademicka ma się znakomicie. Tematów niewygodnych się nie podejmuje z obawy o dalsze losy kariery akademickiej, krytyki naukowej wręcz już nie ma, dyskusje są sterowane, rekrutacja kadr następuje spośród swoich, a ich ocena – przez swoich. Mimo licznych prób reformowania uczelni w III RP nie podjęto najważniejszej próby – przeniesienia akademickich funkcjonariuszy systemu zła w stan nieszkodliwości. Nie było to zresztą możliwe bez otwarcia się systemu na Polonię akademicką – licznych polskich naukowców pracujących efektywnie od lat w normalnych systemach nauki. Co więcej, tworzono bariery, aby czasem ci nie mieli ochoty wracać. Wygrało pozoranctwo naukowe i edukacyjne, konformizm, oportunizm, nepotyzm, plagiaryzm i wiele innych systemowych przypadłości akademickich, z niebywałą wręcz produkcją dyplomowanych pseudoelit.Obecne elity polityczne nie są zdolne do wyprowadzenia nauki i edukacji z zapaści, a środowisko akademickie w demokratycznej większości broni jednak swojego status quo. Najwyższy czas aby przyszłe elity władzy pokazały wolę i kwalifikacje do rzeczywistego zreformowania systemu nauki i edukacji, bez czego nie będzie szans na wyciągnięcie państwa z obecnej zapaści. Bibliografia Piotr Franaszek, „Jagiellończyk”. Działania Służby Bezpieczeństwa wobec Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach osiemdziesiątych XX w., Kraków 2012, 351 s. Ewa Łosińska – Jak bezpieka chroniła ‘ Jagiellończyka’ . Uważam Rze nr 41 (88) 2012) LUSTRACJA I WERYFIKACJA NAUKOWCÓW PRL --http://lustronauki.wordpress.com/ BLOG AKADEMICKIEGO NONKONFORMISTY -http://blogjw.wordpress.com/