"Odejście" na Tu-154M bez ILS-a

Przez Czarek Czerwiński , 15/04/2011 [12:18]
Nie wiem tak naprawdę, jaki był cel z hukiem zapowiadanego od kilku miesięcy eksperymentu lotniczego. Eksperymentu, który narażał życie pilotów i członków komisji, którzy go przeprowadzali. Po co było udowodniać to, co było oczywiste dla pilotów maszyny tego typu. I to nawet nie tylko dla pilotów - opis funkcjonowania autopilota znajduje się bowiem w instrukcji obsługi tupolewa. Mówi też o nim raport MAK. Jak to działa, można też było zobaczyć na filmach zarejestrowanych w kabinie Tu-154M, których nie brakuje na YouTube. Fragment jednego z takich filmów przedstawiam, choć oczywiście znalezienie go przypominało szukanie igły w stogu siana. Pokazuje on przedstartową procedurę testową, której jednym z elementów jest sprawdzenie "uchoda". Rosyjscy piloci, stojąc jeszcze na pasie przy wyłączonych silnikach, wykonują na sucho to, co polscy piloci musieli zrobić podczas podchodzenia do lądowania.
Na filmie widać jak najpierw uaktywniają autopilota przyciskami na panelach, aby zaraz później nacisnąć znajdujący się na wolancie przycisk "Uchod" (Odejście). Skutkuje to przesunięciem manetek gazu w pozycję maksymalną (moc startowa) i uruchomieniem sygnału dźwiękowego, który informuje o wyłączeniu automatu ciągu (widać też jak gasną kontrolki na panelach). Samolot stoi na pasie, a więc nie mógł łapać sygnału nadawanego przez kierunkowe anteny systemu ILS - nie ma zresztą sygnałów, które by to potwierdzały. Jak widać (i słychać) - "odejście" bez ILS-a działa. Podchodząc do lądowania samolot otrzymuje niezbędną moc silników, aby przerwać zniżanie i odejść na tzw. drugi krąg. To, czy samolot stoi na pasie, czy znajduje się w locie, nie ma tu znaczenia. I właśnie dlatego rosyjscy piloci robią ten test przed startem - upewniają się, czy "Uchod" zadziała w awaryjnej sytuacji w powietrzu. Warto zwrócić uwagę na filmie na to, że aby przycisk "Odejście" zadziałał, autopilot musi mieć włączone tryby "Podejście" i "Ścieżka" (które umożliwiają przechwycenie sygnałów ILS). W zapisach czarnych skrzynek 101-ki nic natomiast nie wskazuje na to, że te tryby były aktywowane. Piloci 101-ki ich najpewniej nie włączyli, bo nie było po prostu takiej potrzeby - wiedzieli przecież, że lotnisko Smoleńsk Siewiernyj nie jest wyposażone w ILS. Skoro więc przycisk "Odejście" nie był aktywowany, nie myśleli zapewne nawet o tym, aby z niego skorzystać.
Czarek Czerwiński

Nic nie trzeba liczyć, gdyż są ślady na drzewach - leciał obok bliższej radiolatarni, na wysokości kilku metrów. Pokazują to zdjęcia 1 (drzewa) i 2 (radiolatarni) na schemacie. Pierwszy kontakt z przeszkodą terenową był właśnie mniej więcej na trawersie bliższej radiolatarni. Ścięte drzewko nie ma 10 metrów wysokości. Poza tym - lecąc obok BRP, odbiornik w samolocie zarejestrował inną wstęgę fal markera BRP (tzw. wstęgę boczną), niż wtedy, gdy leciał nad dalszą (wtedy był to to główny sygnał, z grubsza rozchodzący się stożkowo w górę). Więc tych sygnałów do obliczeń nie można za bardzo porównywać.

Czarek Czerwiński

Generalnie to ja ufam tylko sobie ;). Kilka lat studiów i chyba już kilka tysięcy godzin poświęconych na analizowanie katastrofy pozwalają mi krytycznie oceniać to co się mówi o jej przyczynach. Ale naprawdę nie trzeba nic liczyć czy analizować, żeby wyobrazić sobie, że w starciu z taką BRZOZĄ, skrzydło samolotu nie miało większych szans. Bo skrzydło samolotu to nie stalowy lemiesz, tylko ażurowa konstrukcja obciągnięta stosunkowo cienką blachą duraluminiową. 

A nie było to pierwsze drzewo, o które zahaczyła 101-ka. I nie ostatnie.

Czarek Czerwiński

Tu nie chodzi o skalę, lecz o to, jak tak sztywna przeszkoda oddziałuje z konstrukcją skrzydła poruszającego się samolotu. Naruszonego na dodatek wcześniejszymi zderzeniami.
Czarek Czerwiński

Kolejny raz o tym dyskutujemy i kolejny raz muszę jak mantrę powtórzyć, że to nie brzoza była tak naprawdę przyczyną katastrofy. Zderzenie z nią było skutkiem tego, że samolot znajdował się kilkadziesiąt metrów niżej niż powinien. Przyczyna katastrofy leży kilkaset metrów bliżej i kilkanaście sekund wcześniej. Koncentrowanie się na brzozie nie ma większego sensu, bo skutek zderzenia z nią jest naprawdę oczywisty. I bardzo łatwo było to sprawdzić, robiąc choćby pobieżne badania brzozy i terenu wokół niej.
Margotte

Oboje uważamy, że brzoza nie była przyczyną katastrofy. I tego się trzymajmy. Pozdrawiam :)
Domyślny avatar

strangeporky (niezweryfikowany)

14 years 5 months temu

obejrzałem niedawno odcinek o CrossAir 3597, byłem zszokowany podobieństwem do katastrofy Tu-154M. Tyle, że tam nikt o zamachu nie mówił ani wieży nie winił. Pewnie przyjdzie z czasem. Świetny blog Pozdrawiam
Czarek Czerwiński

Bo choć w obu przypadkach samoloty zahaczyły o drzewa, to jednak w Zurychu samolot lądował, w Smoleńsku nie, a nawet odchodził. W Smoleńsku poza tym nie mieliśmy do czynienia z niskim poziomem chmur, lecz z MGŁĄ. Mgła to podstawa chmur 0, więc trudno myśleć, ze piloci chcieli pod nią zanurkować, jak chciał to zrobić pilot Crossair 3597. Co więcej - mgła jest najgęstsza właśnie przy ziemi. A poza tym jak widzę - dochodzenie w Zurychu ewidentnie wskazuje na BŁĘDY WIEŻY, obok błędu pilota. http://pl.wikipedia.org/wiki/…
Domyślny avatar

strangeporky (niezweryfikowany)

14 years 5 months temu

angielska wiki i film dokumentalny o tym mówią dość wyraźnie. W przypadku pilota cross air nagminnie popełniane błędy bez konsekwencji a w przypadku Protasiuka atmosfera gierojstwa w polskim lotnictwie wojskowym. W obu przypadkach mamy przyzwolenie czy wręcz zachęcanie do łamania zasad bezpieczeństwa w przypadku załogi Tu. W wypadku Tu dochodzi jeszcze sprawa incydentu gruzinskiego. Próby odegrania się na Pietruczuku do wyczerpania możliwości na pewno nie pomogły Protasiukowi czuć się kapitanem 10go kwietnia. Co do mgły i chmur jest jednak podobieństwo, i mgła i chmury nie są spójne. Nie trzeba nurkować pod chmury żeby mieć wizualny kontakt z ziemią, wystarczy znaleźć się w strefie rzadszych chmur czy mgły, zobaczyć ziemie albo jeszcze lepiej reflektory i wylądowac jak Wosztyl, nawet bez zgody na lądowanie. Co do błedów wieży w Zurichu to nie widzę nic poza wadliwym systemem określania minimów widoczności przy podejściu do pasa 28. Trudno tu mówić o błędzie wieży, raczej o zaniedbaniu administracji lotniska pozdro