Gang Olsena w Sejmie

Przez Janko Walski , 27/12/2016 [02:45]

Plan był genialny: pod jakimś pretekstem nie dopuścić do uchwalenia budżetu. Brak budżetu oznaczałby problemy z funkcjonowaniem państwa - tym razem byłyby to rzeczywiste problemy, chaos (skwapliwie wspomagany), problemy z uruchamianiem dotacji unijnych i relokacją sił NATO. Odpowiedzialność spadałaby na rządzącą większość i wcześniejsze wybory byłby przesądzone, podobnie jak w ich wynik. "Zaprzyjaźnione media" po raz pierwszy dostałyby paliwo i z pewnością nie zmarnowałyby.

Razwiedka, zagrożeni dożywociem po Smoleńsku i co grubszych aferach PO-PSL spośród 2605-u, WSI, 30 tys emerytów ubeckich już przebierało nóżkami.

Nieograniczone możliwości prowokacji dawało aż 200 wystąpień totalnej opozycji do zaaranżowania  podczas krytycznej sesji, wystąpień podobnych do tych na inauguracyjnym posiedzeniu kadencji rok temu w wykonaniu 30 posłów Nowoczesnej. Aż 10 godzin na wygenerowanie pretekstu do zablokowania mównicy i fotela Marszałka to warunki komfortowe w przypadku ludzi zurbanizowanych, bez zasad, godności i honoru, gotowych na dowolne świństwo. Spektakl miał przypominać strzelanie karnych na jedną bramkę przez całą drużynę, zaaranżowane pod przekazy medialne. Kamery zostały ustawione i z góry jasne było, że Rząd nie będzie odpowiadać na każdy z 200-u absurdalnych zarzutów. Wystąpienie o przerwę w takiej sytuacji i zablokowanie w jej trakcie mównicy i fotela Marszałka zyskałyby pozory racjonalności. Przy znanym zaangażowaniu "zaprzyjaźnionych mediów" ćwiczących latami budowanie napięcia z niczego, skala tumanienia znacznie przewyższyłaby "czarny protest".  Przygotowane zawczasu podium dla mówców, nagłośnienie i transparenty nie zmarnowałyby się. Wystąpienia i artykuły autorytetów i ekspertów z kraju i z zagranicy potępiające reżim przytłaczałyby nas ze wszystkich stron. Kraj uratowałby Tusk przybywający wprost z Niebios na białym koniu. 

Tymczasem Gang Olsena nie wytrzymał i już po wystrzeleniu pierwszej Szczerby zablokował Sejm, zachwycony swoją przebiegłością i perspektywą powrotu do koryta. Prosta pułapka ofsajdowa PiSu podobna do tej z "czarnego marszu" zamieniła cały misterny plan w totalną klapę. Pis wycofał się ze swoich propozycji regulacji pracy mediów w Sejmie, które posłużyły jako pretekst do wytoczenia najcięższych dział. Z luf wypadały już tylko bombki świąteczne z twarzami blokujących. Stracili je chyba na zawsze.

Tubylczy

totalitarna opozycja wie, że znalazła się w ślepej uliczce bez dobrego wyjścia z sytuacji, można powiedzieć, że w swoich debilnych akcjach doszli do ściany, ale nie zamierzają się cofać (wtedy jeszcze bardziej by się ośmieszyli) dlatego raczej spróbują tę ścianę przebić, a to nie wróży dobrze sytuacji w Polsce w nowym roku. Awantura będzie trwała, a jej celem jest uniemożliwienie normalnej pracy Sejmu i coraz częściej podnoszenie hasła o przedterminowych wyborach. To gra na wyniszczenie. Liczą na to, że i w PiS znajdzie się kilku posłów, którzy zdradzą - vide Ujazdowski. Poza tym trzeba pamiętać, że sytuacja PiS też nie jest łatwa, z jednej strony wyprowadzenie tych ludzi Z Sejmu może stanowić pretekst dla otwartej akcji ze strony UE przeciw Polsce, z drugiej rząd nie może przecież na dłuższą metę tolerować takiej anarchii i destabilizacji państwa. Sytuacja jest patowa, ale i przełomowa, może to właśnie ten moment, kiedy uda się Polsce raz na zawsze wyzwolić spod faktycznego panowania komuny.
Domyślny avatar

zgadzam się, wpadli we własną pułapkę. Bój toczy się jednak o lemingi. To dla nich ten spektakl jest robiony i dla nich będzie trwał. Każdy sygnał zwrotny, że łykają wzmocni Totalitarnych. Na uczelniach i w teatrach duch Stalina trzyma najsilniej. "Piwnica pod Baranami" ma nowy, zgoła odwrotny sens. Żar totalitarny tam utrzymujący się może w dalszym ciągu zamienić się w pożar po którejś z kolejnych prowokacji.