Dyktatura sądów – opis i drogi wyjścia z opresji

Przez damascen , 27/04/2016 [20:39]

To jest tekst skompresowany: rozwinięcie któregokolwiek z punktów prowadziłoby do napisania dysertacji – a nie notki na blogu; zakładam też, że nie tak powstają idee.

 

I. Prawo a społeczeństwo

Prawo reguluje podstawowe stosunki społeczne. Wyrasta z naturalnego poczucia sprawiedliwości. Z biegiem lat i stuleci stosowanie prawa zostało przechwycone przez różne elity: zarówno szersze (w tym kościoły) jak węższe: dyktatorów. Od francuskiego Oświecenia zmierza do oderwania się od Hegemona pod sztandarem „nienaruszalnej obiektywności”. W „nowoczesnej demokracji” oderwanie to stało się faktem.

II. Status sędziowski

Naturalna potrzeba godnej, szanowanej pozycji społecznej, powoduje iż osoby mniej przebojowe acz ambitne, szukają sobie swojego miejsca - zawód ten jest ich  idealną przystanią:

- nie segreguje żadnych cech charakteru (nie mówi się przecież „uczciwy sędzia” tylko sędzia), nie wymaga ideowości, hartu ducha czy nawet wysokich podstaw moralnych – wymaga jedynie typowej na szczeblu akademickim sprawności intelektualnej;

- nie podlega fluktuacjom politycznym, co umacnia jego nosicieli w przekonaniu o własnej niezbędności w każdym momencie dziejowym;

- nie wywołuje też ich obaw o zmianę wysokiego statusu społecznego, gdyż w myśl prawa Parkinsona prawnicy robią wiele, by tę niezbędność sobie zapewnić.

III. Kasta prawnicza

Na przykładzie przedwojennego Kodeksu Handlowego, przyjętego (chwilowo!) w III.RP widać, jak proste rozwiązania prawne są komplikowane przez pragnących pracy i płacy członków Kasty. Nie sposób jest – będąc pokrzywdzonym – uzyskać pomoc od jakiegokolwiek innego organu państwa bez pośrednictwa członków Kasty.

IV. Lobby prawnicze

Przy tak szerokiej reprezentacji urzędowej jasne staje się pełzające rozszerzanie jej uprawnień poza jurysdykcją skodyfikowaną: Kasta prawnicza wpływa na decyzje nie tylko pochodzących z wyboru przedstawicieli społeczeństwa, ale potrafi je także blokować lub wręcz zmieniać – stając się czymś więcej, niż „trzecią władzą”; robi to jednocześnie w sposób, zacierający obraz jej roli służebnej wobec tego społeczeństwa.

V. W stronę dyktatury sędziowskiej

Zapewniwszy sobie niemożność ingerencji z zewnątrz – przewodząca Kaście prawniczej  osobna organizacja sędziowska staje się zwolna omnipotentna, obalając podstawową zasadę prawną: nemo iudex in causa sua. W efekcie wszelkie JEJ wykroczenia przeciw porządkowi prawnemu nie mogą być z zewnątrz oceniane; jednocześnie – w oparciu o wymuszony swą niezbędnością prestiż społeczny – sięga coraz śmielej po ocenianie innych działań i racji państwowych, państwo to dowolnie, dla swoich wewnętrznych (co nie znaczy że wolnych od nacisków – ale raczej tylko „próśb” – zewnętrznych) „potrzeb” paraliżując.

VI. Bezradność państwa

Wydawanie różnych orzeczeń w podobnej (bywa, że identycznej!) sprawie  jest najlepszym przykładem rozmijania się z podstawowym założeniem prawa: czynienie sprawiedliwości.

Poczucie sprawiedliwości dawno już zostało w Kaście zastąpione „biegłością na rzecz” którejś ze stron – zazwyczaj strony (w dowolny wyraz) „silniejszej”.

Dopóki państwo nie przeciwstawi się wyobcowaniu społecznemu Kasty – żadne apele i kodeksy etyczne, ale też żadne „rozwiązania prawne” nie przyniosą najmniejszego efektu, gdyż to nie one ograniczają – jak wykazano - „trzecią władzę”.

VII. Drogi wyjścia

Zapewnienie kontroli nad działaniami „trzeciej władzy” – zauważmy: jedynej, która do tej kontroli nie dopuszcza! – jest pierwszą i oczywistą drogą wyjścia z Dyktatury Sędziów; drogą nie nową i dobrze sobie radzącą w „starych” – ale nie zideologizowanych – demokracjach (sędziowie przysięgli). Wydaje się np. ciekawym projekt powołania IZB ORZECZEŃ ODWOŁAWCZYCH: skład Izb stanowiłyby osoby zaufania publicznego nie będące prawnikami i pochodzące z wyborów powszechnych w danym okręgu (Izbę przy SN wybierałby Sejm większością konstytucyjną).

Innym rozwiązaniem byłaby kadencyjność sędziów i ich ocena (zakres i kryteria oceny określiłaby Ustawa) w drodze „przeglądu dorobku”.

Z pewnością jednak należy porzucić proponowane tu i ówdzie kryteria „historyczne” na rzecz oceny trafności podejmowanych w trakcie wykonywania mandatu decyzji.

Domyślny avatar

uparty

9 years 6 months temu

Sprawność intelektualna sędziów jest poniżej tej, wymaganej w środowisku akademickim! Początkiem problemu z sadownictwem była kwestia finansowa. Otóż za czasów PRL sędziowie byli bardzo słabo wynagradzani i nie mieli legalnych możliwości dorabiania. Jak chciał żyć choćby na średnim poziomie, to musiał mieć nielegalne dochody i większość je miała! Oczywiście nieco lepiej funkcjonowali "funkcyjni", czyli prezesi i kierownicy ale też było kiepsko. Ta sytuacja zdemoralizowała całe środowisko i spowodowała jego degradację intelektualną. Nikt kto miał choć trochę oleju w głowie nie chciał być sędzią. Co więcej sposób naboru do korporacji powodował negatywną selekcję kandydatów. Otóż by zostać sędzią trzeba było i dalej trzeba mieć pozytywna opinię po zakończeniu wieloletniego procesu aplikacyjnego. Wystarczy jedna zła opinia i droga do korporacji jest zamknięta. W tej chwili sędziowie zarabiają już całkiem nieźle ale utrwalone w środowisku zasady zostały. Pokazanie własnego zdania w jakiejkolwiek sprawie grozi konfliktem z kolegami a ten jest niewyobrażalny mentalnie. Tak samo krytyka orzeczeń. Przecież jest rzeczą naturalną, że każdy sędzia musi z czegoś żyć, więc każdy ma co jakiś czas "dziwny wyrok". Nikt więc, na wszelki wypadek, nie wymaga jednolitości orzeczeń. Co do korupcji, to oczywiście dalej popularna jest korupcja kopertowa ale też są inne jej rodzaje. Np. kiedyś popularne było finansowanie prywatnej edukacji dzieci sędziów. Czyli, wybrana szkoła dostawała hojną dotację a dziecku sędziego dawała stypendium pozwalające mu uczyć się za darmo. Nie wiem jak jest teraz, ale kiedyś łapówki rozdzielali znani adwokaci. Polegało na tym, że klient dawał adwokatowi horrendalne wynagrodzenie a ten rozdzielał pieniądze, w sprawach karnych między oficera dochodzeniowego, prokuratora i sędziego. W sprawach cywilnych było trochę inaczej, bo w PRL prawie ich nie było, a sprawy gospodarcze były rozpatrywane w tzw arbitrażu, czyli ogłaszały decyzję komitetu PZPR. Prawda jest taka, że my systemu sądowniczego w ogóle nie mamy i nagle ci ludzie dostali w swoje ręce poważną władzę, więc zachowują się jak małpy w kąpieli.