Rozmowa z Jackiem Sierpińskim, liderem Partii Libertariańskiej (wolnościowej) w Polsce.
STARCIE WŁADZY I ZASAD. JOW ?
- Panie Jacku, dlaczego niszowa partia popiera Ruch Pawła Kukiza i chce jednomandatowych okręgów wyborczych? Podcinacie swoją potencjalną pozycję w systemie proporcjonalnym, sprzedajecie się czy chodzi o Polskę – jakkolwiek ją rozumieć?
- Nie ma czego podcinać. Przy obecnej ordynacji wyborczej Partia Libertariańska nie ma i jeszcze przez wiele lat nie będzie mieć żadnych szans na jakikolwiek sukces w wyborach startując samodzielnie. Żeby wprowadzić do Sejmu choć jednego posła, musiałaby wystawić minimum 460 kandydatów – nie ma nawet tylu członków. Musiałaby zebrać minimum 105 tysięcy podpisów pod listami w co najmniej 21 okręgach wyborczych. A następnie zdobyć minimum 5% głosów w skali całego kraju, co jest nieosiągalne dla wielu znacznie dłużej istniejących, większych i bogatszych partii. Przy jednomandatowych okręgach wyborczych wystarczy mieć jednego popularnego kandydata, który zdobędzie kilkadziesiąt podpisów lub wpłaci niewielką kaucję i zdobędzie większość – nawet nie 50%, jeśli byłaby to ordynacja „brytyjska” – głosów w jednym okręgu, czyli mniej niż 0,1% głosów w skali kraju. Jest to już bardziej realne, patrząc np. na wybory w Wielkiej Brytanii (gdzie pojedyncze mandaty zdobywają kandydaci niezależni lub małych partii, np. Zielonych) albo wybory samorządowe w Polsce, gdzie wójtami, burmistrzami, prezydentami miast i radnymi zostają również często kandydaci niezależni lub z lokalnych małych ugrupowań. Zdarzają się wśród nich również osoby o poglądach wolnościowych. Jeżeli chodzi natomiast o startowanie z poparciem jakiegoś większego ugrupowania, to i w tym przypadku jednomandatowe okręgi wyborcze dają moim zdaniem większą szansę. W USA przez wiele lat Ron Paul – niegdyś kandydat Libertarian Party na prezydenta – wybierany był kongresmenem z rekomendacji Partii Republikańskiej. Jego syn, również o dość wolnościowych poglądach, jest senatorem. W warunkach polskich łatwiej mi sobie wyobrazić libertarianina kandydującego z poparciem np. PiS w jednym z 460 okręgów wyborczych niż jako jedną z 41 „jedynek” na listach okręgowych. Tak, wiem, że Przemysław Wipler dostał się do Sejmu z listy PiS nie będąc „jedynką”. Jednak przynależność do klubu PiS nie dała się pogodzić z głosowaniem zgodnym z wolnościowymi poglądami, Wipler odszedł – gdyby nie odszedł, to głosując niezgodnie z linią partii prawdopodobnie zostałby wyrzucony – i teraz nie ma już czego szukać na listach PiS. Podobnie Jarosław Gowin, postrzegany jako osoba posiadająca w miarę wolnościowe poglądy w kwestiach gospodarczych, dopóki był w PO głosował konsekwentnie za antywolnościowymi rozwiązaniami swojej partii. Bo w obecnej ordynacji za głosowanie niezgodne z wolą kierownictwa partii grozi nieumieszczenie na liście tej partii przy najbliższych wyborach, a nieposłuszny poseł, choćby był popularnym politykiem, nie może wystartować jako niezależny ani zagrozić tym swojemu liderowi. Musi próbować stworzyć nowe ugrupowanie o zasięgu ogólnopolskim – co Gowin z Wiplerem próbowali zrobić – lub przejść do partii konkurencyjnej.
- Stefan Kisielewski powiedział mi rok przed śmiercią, że nie ma szans na – jak to powiedział- za Piotrem Wierzbickim, na liberalistrów?
- Myślę, że jest szansa. W Polsce idee liberalne są stosunkowo popularne – przynajmniej w porównaniu z Europą Zachodnią. Do tego stopnia, że partiom głównego nurtu opłaca się używać haseł liberalnych – jak PO w 2005 i 2007 roku czy Ruchowi Palikota. To, że w praktyce partie te tych haseł nie realizowały, to inna sprawa – nie było to w ich interesie, bo ograniczałoby to ich władzę - ale elektorat liberalny istnieje. Teraz postulaty liberalne pojawiły się u Pawła Kukiza, który sam nazwał się liberałem gospodarczym. Ale jest liberałem nie tylko gospodarczym, bo akcentuje też takie kwestie jak wolność rodziców do decydowania o nauce dziecka czy zaprzestanie finansowania Kościoła i nauki religii przez państwo. Rafał Chwedoruk nazwał dużą część wyborców Kukiza z wyborów prezydenckich elektoratem „libertariańskim”–antyestablishmentowym, prorynkowym i niezainteresowanym sporami kulturowymi. - Polityka to zasady czy skuteczność, albo jedno i drugie... to: Polityka to starcie ludzi dążących do władzy między sobą oraz z ludźmi dążącymi do wcielenia w życie zasad. Z punktu widzenia libertarianina polityka jest dążeniem do wcielenia w życie wolnościowych zasad. Powinna być skuteczna, ale jeżeli skuteczność przedkłada się nad te zasady, to przestaje się być libertarianinem, a zaczyna się być zwykłym karierowiczem. Nie widzę sensu w popieraniu polityka skutecznego, ale antywolnościowego. Odwrotnie – taki ktoś jest największym zagrożeniem, przeciwko któremu należy się organizować, jeżeli samemu jest się za słabym. Polski heretyk marksizmu, Leszek Nowak twierdził, że władcy stawiający na pierwszym miejscu poszerzanie własnej władzy prędzej czy później eliminują z „politycznego rynku” władców-idealistów dążących do jakichś innych celów, bo po prostu wkładają w to więcej wysiłku i czasu. Dlatego, jak pisał, typowym władcą jest „władca szary, a nie złoty”. Jest to niezbyt zachęcające stwierdzenie, ale nie należy się poddawać. Branie udziału w polityce nie oznacza koniecznie bycia władcą. W grze politycznej biorą udział też rządzeni – obywatele. Wprawdzie Nowak zauważył, że zachodzi proces kooptacji przywódców obywatelskiego oporu do elity władzy, a rewolucje tylko wymieniają jedne elity na inne, ale pokazał też, że możliwa jest sytuacja, w której aktywni i zorganizowani obywatele utrzymują władzę w ryzach. Zauważył też, że jedną z największych zapór powstrzymujących rozrost władzy jest własność prywatna.
- Ma Pan nadzieję na pozytywną prezydenturę Andrzeja Dudy?
- Mam nadzieję, że będzie ona lepsza niż prezydentura Bronisława Komorowskiego. To chyba niezbyt wygórowane oczekiwanie. Liczę przede wszystkim na to, że Andrzej Duda w większym stopniu będzie bronił wolności i praw obywatelskich, bo Bronisław Komorowski kojarzy mi się przede wszystkim z próbami ograniczania wolności zgromadzeń, ustawą umożliwiającą wprowadzenie stanu wojennego lub wyjątkowego z uwagi na „zagrożenia w cyberprzestrzeni”, odmową ujawniania informacji publicznej i – choć tu pewnie nie było jego bezpośredniego zaangażowania – najazdem ABW na „Antykomora”. Andrzeja Dudę spotkałem na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Obrony Demokratycznego Państwa Prawa, na które kiedyś zaproszono mnie jako przedstawiciela Stowarzyszenia Blogmedia24.pl – mówił, że pomagał krakowskim manifestantom, których wielodniową demonstrację na Rynku uznano za rozwiązaną i dalej już nielegalną, bo w pewnym momencie strażnicy miejscy nie doliczyli się 15 osób. Z drugiej strony, raczej nie wierzę w to, że w przypadku zwycięstwa PiS w wyborach parlamentarnych Duda będzie prowadził jakąś wyraźnie samodzielną politykę. Najprawdopodobniej będzie przyklepywał ustawy przegłosowane przez PiS-owską większość tak samo, jak Bronisław Komorowski przyklepywał ustawy przegłosowane przez większość PO. Może jednak PiS będzie potrzebował koalicjanta i w jakimś stopniu będzie to koalicjant wolnościowy…
- Jeśli Prezydent wejdzie w rydwan swojej byłej partii, to można z nim współpracować?
- Na razie pierwszym sprawdzianem dla Dudy będzie z mojego punktu widzenia nowa ustawa o zgromadzeniach. Ustawa ta, mimo iż jest odpowiedzią na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, jest ustawą złą. Trybunał wskazał, że konstytucyjna wolność zgromadzeń dotyczy także zgromadzeń poniżej 15 osób i że w związku z tym zapis w ustawie wyznaczający dolny limit 15 osób dla zgromadzenia jest niekonstytucyjny. Nowa ustawa ten limit zniosła, ale utrzymano wymóg zgłoszenia zgromadzenia do urzędu gminy, z koniecznością wyposażenia przewodniczącego w identyfikator i możliwością zakazania zgromadzenia w określonych przypadkach. Dla wszystkich zgromadzeń, czyli również tych dwu- i trzyosobowych. W ten sposób utrudni się organizowanie zgromadzeń przez niewielkie grupki, np. w kampanii wyborczej, gdzie często dwie lub trzy osoby rozstawiają stolik z ulotkami. Co z tego, że zmniejszy się ryzyko – i tak bezprawnego – rozgonienia takiej grupki przez policję pod pretekstem „nielegalnego zbiegowiska”, skoro teraz jej organizatorowi czy przewodniczącemu będzie grozić grzywna za niezgłoszenie takiej akcji do urzędu? Nowa ustawa znosi także wyjątek dla zgromadzeń organizowanych w ramach kampanii przeprowadzanej w związku z referendum lokalnym – dotąd nie podlegały one prawu o zgromadzeniach i co za tym idzie nie musiały one być zgłaszane, teraz ich organizatorzy będą musieli to robić i to nawet w przypadku, gdy będzie dotyczyło to zgromadzeń kilkuosobowych. Można sobie wyobrazić, że prezydent miasta, którego będzie się chciało odwołać w referendum będzie pod byle pretekstem zakazywał takich zgromadzeń, a na tych, którzy ich nie zgłoszą – choćby były to dwie osoby rozdające ulotki – donosił policji. Na początku września Sejm przyjmie lub odrzuci drobne poprawki Senatu do tej ustawy i trafi ona do podpisu prezydenta. Będę pisać do Andrzeja Dudy, by ją zawetował.
- Paweł Kukiz zadeklarował wzmocnienie urzędu prezydenckiego w zamian za JOW i kosę dla finansowania partii politycznych za dwa lata – czy to dobry pomysł?
- Jeżeli wzmocnienie urzędu prezydenckiego miałoby się odbyć kosztem osłabienia albo likwidacji urzędu premiera to zasadniczo dobry. Byłby to po prostu krok w stronę zwiększenia rozdziału władzy wykonawczej od ustawodawczej oraz poddania tej pierwszej bezpośredniej kontroli obywateli – jak w USA. Jednak finansowanie partii z budżetu państwa powinno być zakończone natychmiast. Dwa lata to czas wystarczający, by obecnie dominujące partie okopały się na swoich uprzywilejowanych pozycjach przed wprowadzeniem JOW.
- Czy zwolennicy wolnorynkowego kapitalizmu są kapitalistami. Macie co jeść i pić czy tylko żyjecie ideałami?
- Mogę odpowiedzieć za siebie. Mam co jeść i pić, ale całe życie byłem i obecnie jestem pracownikiem najemnym, nie kapitalistą. No ale wolnorynkowy kapitalizm – czyli po prostu wolny rynek – to ustrój dobry również dla pracowników najemnych, a nie tylko dla kapitalistów. Wolny rynek sprzyja wzrostowi kapitału, a im więcej kapitału „do połączenia z pracą”, tym lepsza pozycja pracownika. Z drugiej strony nawet można powiedzieć, że wielu kapitalistów – zwłaszcza tych największych – woli państwowe przywileje i zamówienia. Skoro istnieje zorganizowany aparat przymusu, to czemu nie „wynająć” go do grabienia innych?
- Janusz Korwin- Mikke uważa, że Polska powinna być rządzona na wzór Putina w Rosji. Tego uczy młodych ludzi zafascynowanych elokwencją tego publicysty. Czy Mikke to wolnorynkowiec?
- Może i wolnorynkowiec, ale wychodzący z – zupełnie przeciwnego libertarianizmowi - założenia, że zagrożeniem dla wolności jest nie tyle władza polityczna, co większość społeczeństwa. Stąd postulat uniezależnienia tej władzy od kontroli społecznej – największym złem dla Korwin-Mikkego jest demokracja – i wiara w to, że taka niekontrolowana, dyktatorska władza będzie miała skłonności do ustanawiania porządku zapewniającego wolny rynek. Konsekwencją jest sympatia dla wszelkiej dyktatury, Korwin widzi pozytywne strony nawet w dyktaturach komunistycznych, twierdzi, że w PRL cały czas się polepszało, potrafi powiedzieć, że Stalin był mniej krwiożerczy od demokracji, uważa, że należałoby dać spokój Kiszczakowi – no i oczywiście popiera byłego funkcjonariusza KGB Putina. Bo Putin jest faktycznie dyktatorem, a w dodatku przeciwstawia się demokracji w skali globalnej, stojąc na czele mocarstwa opozycyjnego w stosunku do USA i Europy Zachodniej. To, że Putin nie jest specjalnie wolnorynkowy, przedsiębiorcy są w tym kraju szykanowani (w latach 2002-2012 skazano za różne „przestępstwa” trzy miliony przedsiębiorców – co szóstego), realna stopa opodatkowania dochodów wynosi 90% (wg byłego dyrektora Naukowo-Badawczego Instytutu Statystyki Rosji Wasilija Simczery, który jednocześnie przyznał, że dane statystyczne są fałszowane), a Rosja zajmuje w rankingach wolności gospodarczej Fraser i Heritage 98. i 143. miejsce Korwinowi nie przeszkadza.Moim zdaniem JKM naprawdę wierzy w to, że obalenie demokracji na Zachodzie miałoby pozytywne skutki i dlatego już zupełnie jawnie postuluje powrót do polityki zagranicznej z czasów PRL.
- Jak Pan zagłosuje w Referendum 6 września?
- 1) Tak. 2) Nie. 3) Tak. –
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jakub Pomorski vel Sławek Szadkowski
___________________________________________________________________________
Jacek Sierpiński, 45 lat., mieszkaniec Będzina. Członek Partii Libertariańskiej. Informatyk i specjalista pozyskiwania funduszy unijnych. Publicysta i bloger, autor licznych petycji, projektów ustaw, działań obywatelskich, twórca literetury fantastyczno-naukowej. W PRL opozycjonista, m.in. aktywny członek Niezależnego Zrzeszenia Studentów.
__________________________________________________________________________
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 225 widoków
Wippler odszedł z powodu przekonań ?