Od niemal roku prawicowi dziennikarze i blogerzy oburzają się w mediach i w internecie na Rafała Dutkiewicza, że zaprosił do Wrocławia Zygmunta Baumana i oddawał mu niemal boską cześć. Jednocześnie te same osoby zamieszczają swoje teksty na platformie blogowej salon24.pl oraz kadzą jej założycielowi i wieloletniemu szefowi Igorowi Jankemu, blisko współpracującemu z prezydentem stolicy Dolnego Śląska w think tanku Instytut Wolności. Przyglądałem się temu "dwójmyśleniu" z politowaniem, ale nie zamierzałem o tym pisać. Jednak gdy na portalu niezależna.pl przeczytałem słowa Jankego "zawsze byłem antykomunistą" (http://niezalezna.pl/55877-historia-rodem-z-filmo…), to się "zagotowałem" i postanowiłem zwrócić uwagę internautów na dwulicowość tego człowieka oraz jego "niezależnych" i "niepokornych" chwalców . No bo nie można pozostawić bez komentarza wygadywania i powielania takich stwierdzeń. Wszyscy powinni wiedzieć, że może Janke kiedyś rzeczywiście był antykomunistą, ale teraz już nim nie jest.
Gdyby nim był, to po incydencie we Wrocławiu w czerwcu ubiegłego roku zerwałby natychmiast współpracę z Dutkiewiczem, który wchodzi w skład Rady Fundacji założonego przez niego Instytutu Wolności (http://instytutwolnosci.pl/o-nas/). A jeśli nie zerwał z jakichś powodów wówczas, to powinien zrobić to teraz, po skandalicznym skazaniu na kary więzienia i wysokie grzywny osób protestujących przeciwko fetowaniu Baumana, byłego pracownika komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Takim spektakularnym protestem zwróciłby uwagę polskiej, a może także światowej opinii publicznej na to, że w III RP pojawili się więźniowie polityczni. Obywatele kraju szykującego się do szumnych obchodów "25-lecia wolności" są wsadzani do więzienia za słowne protesty! Przecież takie rzeczy nie miały miejsca nawet w ostatnim okresie PRL! To są wyroki iście stalinowskie!
Demonstracyjnym wyrzuceniem Dutkiewicza z Rady Fundacji Instytutu Wolności Janke zrobiłby więcej dla wolności w Polsce niż drętwymi debatami, które organizuje. No ale on oczywiście tego nie zrobi, bo by go to dużo kosztowało. Dutkiewicz pomaga mu przecież zdobywać fundusze na nikomu niepotrzebne mielenie ozorami w Instytucie Wolności.
A poza tym, Janke ma dosyć specyficzne rozumienie wolności słowa, bo na swojej platformie blogowej wprowadził bardzo rozbudowaną cenzurę. Diabli wiedzą z jakiego powodu ukrywał albo usuwał notki (administracja salonu24 nie ma zwyczaju informować o przyczynach ingerowania w cudzą własność intelektualną). Jeszcze pół biedy, gdy ta praktyka dotyczyła tekstów nowych, bo rzeczywiście one mogą naruszać regulamin danego portalu (np. na salonie24 nie wolno w najmniejszym stopniu krytykować Żydów). Jednakże tam represjonuje się także teksty archiwalne, co przypomina nazistowskie praktyki palenia książek i stalinowskie usuwanie z bibliotek pozycji "antysocjalistycznych". Tego typu działania spotkały wszystkie moje teksty, które zostały ukryte jako niebezpieczne dla czytelników, chociaż wcześniej wiele z nich było umieszczonych na Stronie Głównej, a więc były one polecane do przeczytania. Janke zrobił to, żeby chronić przed "demoralizacją" umysłową moimi notkami użytkowników swojego portalu. Czy ten człowiek nie jest żałosny? Czy to, co on robi, nie przypomina tego (z zachowaniem oczywiście odpowiednich proporcji), co w PRL robił Bauman i jego towarzysze, tłumiący wolność słowa?
Janke nie zerwie z Dutkiewiczem także dlatego, że przecież uważa go za "największą nadzieję prawicy w Polsce". Rzecz jasna tej "nowoczesnej", nieantysystemowej, akceptującą III RP i akceptowanej przez "Gazetę Wyborczą". Chce ją budować wraz z tzw. muzealnikami, czyli politycznymi nieudacznikami, którzyw 2010 r. dokonali rozłamu w PiS. Jednym ze współzałożycieli Instytutu Wolności jest były poseł Jan Ołdakowski, który na polityce zna się tak jak świnia na gwiazdach, żeby posłużyć się zwrotem używanym przez Monikę Olejnik i jej oficera prowadzącego z WSI.
O ile konszachtami Jankego z protektorem Baumana nie jestem ani zaskoczony, ani zdziwiony, to inaczej jest w przypadku dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego i jego zastępcy (trzecim założycielem Instytutu Wolności jest Dariusz Gawin). To smutne, że nie widzą oni nic niestosownego we współpracy z człowiekiem, który przyjmuje z najwyższymi zaszczytami byłego funkcjonariusza KBW, polującego na Żołnierzy Wyklętych, w tym prawdopodobnie również również na byłych Powstańców Warszawskich.
No i na dodatek nikt o tym nie pisze, nikomu to nie przeszkadza. Przyjaciele przyjaciela funkcjonariusza stalinowskiego aparatu bezpieczeństwa są na prawicy bardzo szanowani. Dziwni są ci nasi rzekomo "niepokorni", rzekomo "antykomunistyczni" i rzekomo "prawicowi" publicyści i blogerzy!
Wśród nich jest niejaki Rybitzky, który na portalu niezależna.pl publikuje pod swoim imieniem i nazwiskiem. W czerwcu 2013 r. zamieścił na platformie salon.24.pl tekst "Jak "nadzieja prawicy" Rafał Dutkiewicz został lewakiem" (http://rybitzky.salon24.pl/516320,jak-nadzieja-pr…), w którym najpierw napisał, iż "skandalem jest, że prezydent Dutkiewicz nazywa "hołotą" tych, którzy bronią honoru miasta, a sam gości ubeka", który "teraz jest idolem najbardziej skrajnych lewackich ugrupowań", a następnie podsumował wydarzenia we Wrocławiu tak: "Swoją drogą, nowi lewaccy przyjaciele Rafała Dutkiewicza powinni pamiętać, że przez lata tolerował on rozwój we Wrocławiu ruchów, które teraz nazywa "nacjonalistyczną hołotą". NOP wielokrotnie maszerował przez Wrocław, nawet przez Rynek, i jakoś głosu sprzeciwu Dutkiewicza słychać nie było." Rybitzky sformułował zakończenie tak, jakby odcinał się od członków tych "ruchów" i miał pretensję do prezydenta jego miasta, że "tolerował" ich marsze, co stoi w sprzeczności z wcześniejszym fragmentem jego notki. To typowy dla niego objaw "dwójmyślenia", bo niby broni przed Dutkiewiczem narodowców protestujących przeciwko wystąpieniu Baumana, a jednocześnie jest przeciwny ich przemarszom we Wrocławiu. Tego typu rozumowanie jest bez sensu, bo okrzyki wznoszone w sali uniwersyteckiej są takim samym przejawem wolności słowa, jak i te wykrzykiwane podczas manifestacji ulicznych.
Jednocześnie Rybitzky gładziutko omija kwestię współpracy szefa salonu24 z Dutkiewiczem, pisząc: "Najbardziej w tym wszystkim szokuje właśnie postawa Dutkiewicza, który od lat pozuje na prawicowca (a przynajmniej centroprawicowca), zakłada z konserwatywnymi działaczami think tank, a równocześnie nie pierwszy raz wspiera lewackie inicjatywy." Autor tych słów nie ma żadnych pretensji do Jankego i Ołdakowskiego, że współpracują z Dutkiewiczem, ulubieńcem lewaków. Nie dziwi go ta współpraca z prezydentem Wrocławia "konserwatychnych działaczy", chociaż zaznacza, że on "nie pierwszy raz wspiera lewackie inicjatywy". Klasyczne "dwójmyślenie"!
Zająłem się Rybitzkym w tej notce z tego powodu, że podejrzewam, iż miał on jakiś udział w ukryciu mojego bloga na salonie24. Stało się to po opublikowaniu przeze mnie notki "W Heliosie, Agory kinie, siedzą tylko świnie" (wersja nieukryta jest na Blogpressie - http://blogpress.pl/node/14176), w której ostro go skrytykowałem za łatwowierność w doniesienia "Gazety Wyborczej". Z tekstem tym działy się na salonie24 dziwne rzeczy. Najpierw został umieszczony na Stronie Głównej, po kilku godzinach z niej zniknął, a następnie został ukryty! Na moje żądanie administracja przysłała mi wyjaśnienie przyczyn ukrycia całego mojego bloga, w którym uzasadniano to różnymi moimi rzekomymi "przewinami", ale żadne z zarzucanych mi "przestępstw" nie dotyczyło notki "W Heliosie, Agory kinie, siedzą tylko świnie". Jeśli ja tak bardzo przewiniłem wcześniej, to dlaczego czekano z rozprawieniem się ze mną? Dlaczego nie ukryto mojego bloga zaraz po tym, gdy rzekomo "złamałem regulamin"? Dlaczego przypomniano sobie o tym dopiero po publikacji notki atakującej "Gazetę Wyborczą" i Rybitzky'iego? Odpowiedź może być tylko jedna: ktoś się na mnie oburzył za notkę "W Heliosie, Agory kinie, siedzą tylko świnie" i interweniował u szefa salonu24, żeby się mnie pozbył. To mógł być ktoś z Czerskiej albo Rybitzky. Sądzę, że zrobił to ten "sławny" bloger, który zdaje się bardzo dobrze zna Jankego. Bo jeśli nie on by interweniował, to musiałaby zrobić to Agora. O jej uleganie Jankego jednak nie podejrzewałem wtedy i wciąż nie podejrzewam, chociaż pewności oczywiście nie mam.
Zadziałał mechanizm kolesiostwa sformułowany bardzo zgrabnie w słynnym esemesie Halbera do Kwiatkowskiego: "Chwała nam i naszym kolegom. Chujom precz!" Cóż to za bezczelność! Jakiś "chuj" Molasy czepia się "słynnego" Rybitzky'iego! Precz "chuju" z Salonu!
I z takim samym kolesiostwem mamy do czynienia w przechodzeniu do porządku dziennego przez Rybitzky'iego i jego kolegów i koleżanki z portalu niezależna.pl nad kumplowaniem się "antykomunisty" Jankego z przyjacielem ubeka Baumana.
Na zakończenie zaznaczę, że udział Rybitzky'iego w ukryciu mojego bloga jest tylko moją spekulacją. Mogło tak być, że Janke podjął taką decyzję bez jego udziału. To też jest możliwe. Jeśli Rybitzky publicznie oświadczy, że w zamachu na wolność mojego słowa na salonie24 nie brał udziału, to go oczywiście przeproszę. Niestety na razie śledztwo poszlakowe, polegające na szukaniu odpowiedzi "cui bono" ("na czyją korzyść") wskazuje, że jest na równi z Jankem winny.
A na pewno Rybitzky jest współwinny tego, że nie nagłaśnia współpracy jego kolegi Jankego z Dutkiewiczem, promotorem ubeka Baumana oraz tego, że portal niezależna.pl, dla którego pracuje, robi z tego wielkiego, niemal stalinowskiego cenzora "antykomunistę", walczącego ponoć o wolność słowa!
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1525 widoków
molasy
Nie znam osobiście tych panów
@ Slavus
@ Pies Baskervillów
Slavus
Chłopczyk odpowiada Psu Baskervillów
molasy
Pies Baskervillów ?
to sie nie da Panie Hawranek,to sie nie da:))
@ Slavus
molasy
@ Slavus
Slawus
Igor
Szkoda czasu na salony